piątek, 30 sierpnia 2019

25. Przyznam szczerze, że czasem ten twój klub mamusiek mnie przeraża.

Rok później

Śniłem o drinkach z palemką, słonecznej plaży i basenie gorących modelek, kiedy usłyszałem płacz. Jęknąłem przecierając zaspaną twarz i tylko delikatnie szturchnąłem śpiącą obok mnie Charlie, mruknęła jedynie, że to moja kolej, więc z jękiem wstałem z łóżka i na oślep ruszyłem do pokoju Vivian. Gdzie po drodze uderzyłem się w stopę na co zakląłem. Jeszcze wczoraj nie było tu żadnego kosza. Ostatnio zresztą Charlie znosiła wiele rzeczy i stawiała je gdzieś po kątach. Zapaliłem lampkę nocną w pokoju i delikatnie uśmiechnąłem do Vivian, która zaczęła zanosić się większym płaczem. Od razu wiedziałem, że ma pełną pieluchę i starałem się szybko ją przebrać, choć nie było to łatwe, zwłaszcza jak jest się zaspanym. Uśmiechałem się do niej i delikatnie łaskotałem po brzuszku na co się zaczęła cicho śmiać. Wyrzuciłem pieluchę do kosza i powoli zakładałem jej świeże śpioszki mrucząc, dlaczego nie może wytrzymać jak dorosły do rana. Była czwarta nad ranem i miałem nadzieję, że szybko zaśnie. Ja planowałem wrócić do łóżka i po prostu zasnąć do momentu, aż budzik nie zadzwoni. Wziąłem ją na ręce i delikatnie kołysałem na co zaciskała swoje piąstki na mojej koszulce. Właściwie to zastanawiałem się czy nie zabrać jej do naszego łóżka, ale o dziwo po chwili się we mnie wtuliła i zasnęła. Delikatnie ją położyłem i praktycznie w podskokach wróciłem do sypialni. Wtuliłem się w poduszkę i zaraz usłyszałem budzik na co jęknąłem głośno. Dzisiaj czekała mnie ciężka batalia w sądzie, a kompletnie się nie wyspałem. Wyłączyłem budzik i po prostu leżałem na łóżku patrząc w sufit. Starałem się wyciszysz, kiedy zobaczyłem Charlie w sypialni.

- Zaparzyłam kawę, mocną kawę. – szepnęła podchodząc do łóżka na co westchnąłem – Przepraszam za wczoraj.
- Następnym razem po prostu ostrzegaj wcześniej, że idąc na imprezę z mamami chcesz tak zaszaleć. – westchnąłem – Rozumiem, że chcesz wyjść wieczorem, i nie mam nic przeciwko temu. Jednak.. po prostu mam dziś ciężką rozprawę, chciałem sobie przypomnieć ponownie mowę, przygotować się…
- Przepraszam. – szepnęła i po chwili siedziała na mnie okrakiem – Może ci jakoś to wynagrodzę?- jej dłoń delikatnie wsunęła się pod kołdrę na co tylko za nią złapałem
- Nie dzisiaj. Wezmę szybki prysznic i uciekam do kancelarii. Przygotuje się po prostu dzisiaj rano. – westchnąłem na co opadła zrezygnowana na moje kolana więc zdziwiony na nią spojrzałem
- Ostatnio robimy to tak rzadko. – mruknęła- Dziewczyny mają dość udane życie erotyczne, a my? Coś się zmieniło?
- Nic się nie zmieniło.- dałem jej całusa – Ostatnio skupiłem się na tej sprawie, to wszystko. Zresztą sama mówiłaś, że masz sporo pracy. Nowy projekt, do tego Vivian chorowała. – zauważyłem na co pokiwała głową – Przyznam szczerze, że czasem ten twój klub mamusiek mnie przeraża. I naprawdę rozmawiacie tam o seksie?
- O wszystkim rozmawiamy. – zauważyła siadając obok – Niektóre rady są przydatne, no i nie siedzę w domu. Miło jest z kimś porozmawiać. Mamy zresztą nową dziewczynę, jest samotną matką i naprawdę ją podziwiam. Wpadła z jakimś przypadkowym chłopakiem, najlepszy numerek i ma dziecko. W sumie jak w naszym przypadku. – wzruszyła ramionami na co się zaśmiałem wstając z łóżka – Masz jakieś dzisiaj wymagania co do obiadu?

Tylko pokiwałem głową, że nie i uciekłem do łazienki. Szybko się wyszykowałem w świeży garnitur i jeszcze raz przejrzałem zawartość teczki. Laptop i byłem gotowy. Dałem tylko całusa dziewczynom i pojechałem do kancelarii. Dopiero tam miałem spokój, byłem jednym z pierwszych i w końcu byłem pewny siebie. Pojechałem do sądu z resztą ekipy i od razu w oczy rzuciła mi się znajoma twarz. Moi koledzy zaczęli zachowywać się jak na typowych mężczyzn przystało i komentować wygląd pani prokurator, która tylko z uśmiechem do mnie podeszła i od razu mnie przytuliła na co sam objąłem ją jedną ręką i wtedy poczułem małą przeszkodę.

- Tak, wiem. – zaśmiała się – Z naszej paczki już wszyscy są dorośli.
- Gratuluje. I mam nadzieję, że nie będziesz grała na zwłokę i wykorzystywała swój stan aby z nami wygrać?
- Zobaczymy. – zaśmiała się – Jak tam córka?
- Daje nam w kość. – zauważyłem przecierając twarz na co się zaśmiała i zauważyła, ze wyglądam jak zombie – Cóż, nocne wstawanie. Przygotuj się do tego.

Usłyszeliśmy tylko, że nas wołają więc weszliśmy na salę. Emily, studiowaliśmy razem i to ona oskarżała Jojo, która dostała wysoki wyrok. Do tej pory w sumie nie powiedziałem Charlie o wszystkim, wie minimum i chciałem, aby tak zostało. Zresztą wczoraj dostałem list od mamy Jojo, nie chciałem go otworzyć, jednak dziś ciekawość wzięła górę. Przeprosiła mnie za to co jej córka starała się zrobić. Westchnąłem jedynie i szybko wrzuciłem list do szuflady. Jak co dzień wróciłem do domu, w którym moja córka o dziwo siedziała sama w łóżeczku. Od razu z uśmiechem do niej podszedłem i wziąłem ją na ręce podrzucając do góry by po chwili złożyć buziaka na jej pyzatym policzku. Zaraz się zaśmiała i złapała za mój rozwiązany krawat. Tak wyglądał nasz codzienny rytuał. Ze schodów akurat schodziła Charlie, więc jedynie się do niej uśmiechnąłem i zaraz się ze mną przywitała, by po chwili westchnąć. No cóż, Vivian ząbkowała i miała teraz manię wkładania wszystkiego do buzi i tak tez zrobiła, w jej ustach znajdował się mój krawat.

- Jak sprawa? – przyjrzała mi się zabierając Vivian
- Wygrana. – uśmiechnąłem się – A jak u was dzisiaj?
- Vivian dzisiaj podrywała nowego kolegę w kawiarni. – zauważyła na co zmrużyłem oczy – Zaczyna szybko jak tatuś. Ale idź się przebierz, obiad będzie za niedługo.

Zrobiłem co mówiła, poszedłem na górę i wziąłem szybki prysznic i przebrałem się od razu szykując rzeczy do prania. Z mokrymi włosami miałem schodzić już ze schodów kiedy zauważyłem, że kosza o którego wczoraj zahaczyłem już nie ma. Oczywiście zjedliśmy obiad, i moja żona mogła robić co chciała, miała wieczór dla siebie a ja sam bawiłem z córką. Tak jak zawsze. Wieczory należały do mnie, zwłaszcza, że Charlie spędzała z nią dnie, choć za niedługo miało się to zmienić, zwłaszcza, że chciała wrócić do pracy na cały etat, a nie jak do tej pory na pół. Przed snem siedzieliśmy razem na kanapie i oglądaliśmy bajkę, Vivian z butelką mleka a ja sam z wodą. Nie trzeba było długo czekać, aż w końcu wdrapała się na moją klatkę piersiową i zaciskając piąstki na koszulce zasnęła. Z delikatnym uśmiechem tak leżałem i delikatnie głaskałem ją po główce. Zawsze tak zasypiała i musiałem przyznać, że kiedy nie było mnie w domu to brakowało mi właśnie takich wieczorów i takich momentów.  Zaraz widziałem uśmiechniętą Charlie, która usiadła obok.

- Wiesz, że powinna spać u siebie w łóżku, a nie na twojej klatce?
- Możliwe, ale jej ulubioną poduszką jest tatuś. – uśmiechnąłem się – Zaraz ją zaniosę. – zauważyłem na co sama pogłaskała ją po plecach – Spotkałem dziś Emily, pamiętasz ją z wesela?
- To ta co spała prawie z każdym w waszej paczce? – zauważyła na co rzuciłem, że mnie ominęła – Pracuje z tobą?
- Wygrałem z nią. Jednak, wiesz, że jest w ciąży? Była ostatnia. Więc chyba już wszyscy jesteśmy dorośli. – zaśmiałem się cicho na co Vivian zamruczała pod nosem i lekko mnie uderzyła, więc się jej dokładnie przyjrzałem – Charlie, może wyskoczymy gdzieś na weekend? Odpocząć.
- Sami? – wzięła Vivian na ręce na co od razu rzuciłem, że wszyscy.

Widziałem tylko jej uśmiech i korzystając z okazji, że byłem wolny poszedłem do toalety. Sam zresztą przygotowałem nam przekąski na wieczór, choć Charlie przyszła do mnie z lampką wina. Zadowolona usiadła obok mnie, na co sam przygarnąłem ją ramieniem. Chociaż na początku się obawiałem, że po urodzeniu Vivian będzie wszystko inaczej. To jednak nasza córka była bardzo grzeczna i pozwalała nam na chwilę dla siebie. Zresztą Charlie znalazła koleżanki w Bath, i nie siedziała w domu, tylko czasem nieźle balowała z innym mamuśkami. Przyjrzałem jej się i delikatnie pogłaskałem po ramieniu na co zamruczała. W sumie przypomniało mi się co proponowała rano, dlatego zaraz zjechałem dłonią za jej koszulkę. Jedynie się cicho zaśmiała i powiedziała, że nie ma seksownej bielizny jak rano. Mruknąłem, że raczej nie będzie ona do niczego potrzebna. W pokoju rozniósł się śmiech i zaraz leżałem na niej, dokładnie przyglądając się jej twarzy. Delikatnie ją pocałowałem co odwzajemniła z cichym pomrukiem. Pozbywaliśmy się swoich ciuchów i rzuciła jedynie, że powinniśmy przenieść się na górę, gdzie mamy zabezpieczenie.

- Nieh, jeśli wpadniemy to spokojnie będę opiekować się dwójka. Uwielbiam usypiać Vivian, wiec poradzę sobie.
- Jesteś w tym niezastąpiony. – szepnęła z uśmiechem na co poczułem dumę – Naprawdę byś chciał drugie?
- Jeśli się pojawi, raczej będę mniej panikował. Zresztą mam brata, fajnie się wychowywało na zabawach z nim. Choć czasem nieźle psociliśmy.
- Teraz też trochę będziemy psocić?  - zaśmiała się


Mruknąłem, że raczej bardziej niż trochę.. ponownie w salonie rozniósł się jej śmiech i przystąpiłem do działania. Nie kłamałem mówiąc, że byłbym szczęśliwy z dwójką. Teraz za żadne skarby bym nie oddał Vivian i tych wszystkich chwil z nią spędzonych. Uczyła mnie zdecydowanie więcej niż jej mama, kiedy postanowiła dać mi szansę, w dniu wesela naszych przyjaciół. 

&&&

tadam... choć zakończenie w sumie jest takie nijakie, to już nie miałam weny, aby ciągnąć je dalej. Dlatego też zostawiam coś takiego. Historia o Seanie i Charlie zakończona... i serdecznie zapraszam na nowe... tym razem z siatkarzem w roli głównej... rozdział dodaje zresztą dzisiaj, ponieważ pora w końcu na upragniony URLOP :D 

a tutaj link do historii Sebastiana Sole i Natali Bardem 

http://el-amor-porteno.blogspot.com/

1 komentarz:

  1. Zaskoczyło mnie zakończenie. Znaczy nie samo zakończenie, ale ogóle że już koniec :D Vivian pojawiła się na świecie i okazało się że Sean potrafi być idealnym tatusiem, bohaterem swojej małej księżniczki :) Nareszcie dojrzał i myśli jak typowa głowa rodziny. Pomiędzy nim, a Charlie wszystko jest w porządku, co jest nagrodą za wszystkie złe chwile. "Zbudowali" dom dla swojej małej pociechy, a teraz planują dla niej rodzeństwo. Nic, tylko się cieszyć :)

    OdpowiedzUsuń