niedziela, 4 sierpnia 2019

17. Jej pierwsze ruchy.

Nigdy nie bawiłam się na urlopie lepiej, byliśmy tylko my. Codziennie chodziliśmy na spacery, pływaliśmy na basenie i wiedziałam, że mogę pochwalić się idealną opalenizną. W dodatku relaksowałam się w pełni, o wszystkim zapominałam. A co najważniejsze, od nowa zakochiwałam się w Seanie. Codziennie widziałam w nim chłopaka, którego poznałam na weselu. A to uczucie podobało mi się jeszcze bardziej. Moje hormony choć trochę były poskromione. Wrócić do domu mieliśmy dopiero pojutrze i zastanawiałam się czy na dziś i jutro ma jakieś plany. Leżałam zresztą na boku i przypatrywałam się jego sylwetce. Sean jeszcze spał, jak zawsze na plecach. Ja natomiast dokładnie badałam jego sylwetkę, choć znamy się kilka lat już to nadal się nie zapuścił. Choć nie ćwiczył od dawna to jednak miał jakąś tam formę, a do tego zawsze dbał o to, aby wyglądać idealnie na twarzy. Nigdy nie mógł mieć brody, uważał, że to nie przystoi prawnikowi, który chce uchodzić za poważnego. Delikatnie pogłaskałam go po policzku i zaraz ponownie podłożyłam sobie dłonie pod poduszkę z uśmiechem. O dziwo Sean się przebudził i zachowywał tak jakby nie wiedział gdzie jest. Odwrócił głowę w moim kierunku i westchnął, więc jedynie uderzyłam go w ramię.

- Przepraszam, śniło mi się coś.
- Co to było? Że aż wzdychasz na mój widok.
- Byłem w pustym domu, zszedłem do ciemnej piwnicy i nagle jak już byłem na dole zapaliło się światło i widziałem wiele głów na ścianie. – jęknął przecierając twarz dłonią – Straszny sen.
- To tylko sen. – zauważyłam i się do niego przytuliłam – Leżymy sobie tylko w ogromnym łóżku, w Portugalii. To nie jest aż taki koszmar. A wręcz przeciwnie. Przyznam się, ze nie mam ochoty wracać, czy to źle?
- To akurat miła wiadomość. – zauważył głaszcząc mnie po ramieniu – Wczoraj byłaś zmęczona, więc dziś mamy luźniejszy dzień. Nie możesz się przemęczać.
- Nie trzeba, dobrze się czujemy. Nawet lepiej niż myślisz. – uśmiechnęłam się i zaraz poczułam jak delikatnie głaszcze mnie po brzuchu i wtedy zdziwiona na niego spojrzałam
- Co to było? – zauważył przerażony na co sama usiadłam i delikatnie dotknęłam swojego brzucha i tym razem ponownie poczułam to samo uczucie – Charlie?
- Jej pierwsze ruchy. – szepnęłam z uśmiechem i zaraz położyłam jego dłoń na brzuchu – Chciała się widocznie bardzo przywitać z tatusiem.
- O matko. Nie boli cię? – od razu pokiwałam głową, że nie – Hej mała, tylko proszę cię nie pyskuj już w brzuchu do swojego starego ojca. – zauważył na co zaczęłam się śmiać
- Nie jesteś taki stary. Nawet nie masz trzydziestki. Raczej mała będzie dumna, że ma tak cholernie przystojnego tatusia.
- Wiesz… - zauważył siadając na łóżku – Nigdy nie myślałem, że będę przeżywał coś takiego. Owszem widywałem kobiety w ciąży, jednak to wszystko… samo to, że słyszę jej serduszko, a do tego teraz kopnięcie. To coś… innego.
- Jest dobrze. – uśmiechnęłam się do niego – A teraz muszę do toalety.

Ze śmiechem pobiegłam do drugiego pomieszczenia i w sumie była pora się wyszykować na kolejne dni odpoczynku. Przez to na lotnisku nie miałam radosnej miny, a wręcz przeciwnie. Zwłaszcza jak w Bristolu przywitała nas bardzo wietrzna pogoda i deszcz. Zdecydowanie nie tego się spodziewałam, jednak wróciliśmy do domu i pora od nowa wrócić do rzeczywistości. Sean znowu wrócił do pracy i przez to nawet bywał w niej dłużej, musiał nadrobić zaległości. Nawet częściej zamykał się w gabinecie z aktami. Wzdychałam jedynie bo nic się nie zmieniło, a w dodatku nie wiedziałam sama co mam ze sobą zrobić. Przez to nawet w tajemnicy przed Seanem projektowałam pokój dziecięcy. I po woli rozglądałam się za ekipą, która mogłaby to zrobić. W dodatku wrzuciłam ogłoszenie odnośnie wynajmu stolarni. Nie chciałam, aby to stało puste. Choć dalej to nie było moje, dlatego wiedziałam, że muszę na ten temat porozmawiać z Seanem. W sumie miałam ten plan dzisiaj wdrożyć w życie, jednak dostałam informację, że Sara właśnie rodzi. Nie patrząc na nic po prostu napisałam wiadomość do Seana i wsiadłam w pociąg. Oczywiście Tom chodził zdenerwowany po szpitalu, ale nie ma się co dziwić. Termin miała dopiero za miesiąc, więc starałam się jakoś mu pomóc i dlatego swoją uwagę skupiłam na Paulu. Cały czas się bawiliśmy, aż w końcu dostaliśmy wiadomość, że na świecie pojawił się drugi syn. Trochę musieliśmy poczekać, aż w końcu do Sary poszedł Tom, więc ja zostałam z Paulem, który o dziwo miał sporo pytań na które cierpliwie starałam się odpowiedzieć. W pewnym momencie jednak zobaczyłam przyjaciela, który tylko podszedł i powiedział z uśmiechem, że Sara chce widzieć mnie. Zdziwiona poprawiłam torebkę i ruszyłam do jej pokoju, gdzie siedziała z synkiem na co się szeroko uśmiechnęłam.

- Widzisz synku, to twoja ciocia. Z nią zawsze możesz szaleć do woli, już taka jest. – zauważyła na co się zaśmiałam podchodząc bliżej
- Twoja rodzina jak nic cię wydziedziczy. Za każdym razem jestem drugą osobą, która odwiedza twoje dzieci. – zaśmiałam się i pomachałam małym króliczkiem – W szpitalnym sklepie mają tylko to.
- Odwdzięczę się. – wystawiła mi język i złapała mnie za dłoń – Oboje chcemy usłyszeć o waszych wakacjach czekoladko. Miałam do ciebie dzwonić, aby się o wszystko wypytać a musiałam zadzwonić po karetkę.
- Cóż… poznałam męża z innej strony i bardzo mi się to podobało. – zauważyłam przyglądając się chłopcu –Mogę go potrzymać?

Sara jedynie pokiwała głową i zaraz siedziałam na krześle trzymając małego w swoich ramionach i bawiłam się jego małym palcem. Nie mogłam się doczekać, aż w końcu sama będę na miejscu Sary, choć obawiałam się porodu. W moich oczach pojawiły się pojedyncze łzy i zaraz zresztą podałam go mamie, która dokładnie mi się przyglądała.

- To maleństwo jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy, ale ma najlepszą mamę pod słońcem. – szepnęłam – Wiesz… chciałabym ci podziękować, za wszystko. Dzięki tobie tak naprawdę powoli wychodzę na prostą, ponownie zakochuje się w mężu…
- Akurat to nie jest moja zasługa, a tej piłeczki, która produkuje u ciebie dużą ilość hormonów.

Jedynie się uśmiechnęłam i postanowiłam dać jej odpocząć. Wyszłam z jej pokoju delikatnie głaszcząc się po brzuchu i swoje kroki skierowałam w stronę Sali z noworodkami. Przystanęłam przy szybie i z uśmiechem się przyglądałam. Chciałabym być już na miejscu Sary, w pewnym momencie jednak poczułam czyjąś dłoń na moim kręgosłupie i zaraz oparłam się o ramię Seana.

- Słyszałem, ze już miałaś ten zaszczyt. – zaśmiał się cicho
- Jak zawsze. – szepnęłam – Chciałabym być już na jej miejscu. Choć to wszystko mnie przeraża.
- Cóż… - zauważył patrząc na misia w dłoni – Obiecuje, ze wtedy się lepiej przygotuje z prezentem. Na stacji mieli tylko tą żabkę.
- I tak się poprawiłeś. – zaśmiałam się – Za pierwszym razem przywiozłeś tatusia na haju. Cud, że go wtedy lekarze dopuścili do żony i dziecka.
- Z naszym urokiem osobistym każda pielęgniarka by nas wpuściła. – zauważył ze śmiechem – Teraz tak nie ma, nasi przyjaciele są już po ślubie. Więc też mniej imprez w tym stylu.
- A teraz chodź, dasz żabkę Paulowi i wracamy do Bath. Nic i tak tu po nas. – na co zdziwiony mi się przyjrzał – W naszym imieniu dałam króliczka, a drugi chłopiec też potrzebuje uwagi.
- Właściwie to myślałem, aby zaproponować pomoc. Abyśmy mogli im się jakoś odwdzięczyć i zaopiekować Paulem przez kilka dni? – powiedział czym mnie zaskoczył i przez to się szeroko uśmiechnęłam
- To bardzo miłe z twojej strony, jednak ta kwestia jest już od dawna rozwiązana. Paulem zajmą się rodzice Toma. Więc my możemy wrócić i odwiedzimy ich w weekend w domu, a teraz wracamy… nas też czeka rozmowa.

Od razu widziałam zmianę na jego twarzy i kompletnie nie rozumiałam, dlaczego słowo „rozmowa” zawsze u niego wywoływał zmianę mimiki, tak jakby nagle wpadał w panikę. I kompletnie tego nie rozumiałam, wcześniej tak nie reagował. W dodatku w ciszy wracaliśmy do Bath i nawet bez słowa zajechał na stacje benzynową, abym mogła skorzystać z toalety. Cała ta sytuacja bardzo mnie zdziwiła i dlatego też mu się dokładnie przyglądałam, aż w końcu znaleźliśmy się w naszym domu. Zaparzyłam sobie herbatę i z kubkiem usiadłam na kanapie klepiąc obok siebie miejsce, na co Sean sztywno usiadł.

- Dlaczego tak się zachowujesz? Jakby miało to być coś złego?
- Miałem kiepski dzień. – westchnął – A do tego rozmowa zawsze prowadzi do czegoś złego.
- Spokojnie. – zauważyłam popychając go na kanapę i sama się w niego wtuliłam, ostatnio po prostu pragnęłam aby ktoś miał mnie w ramionach – Chciałam tylko porozmawiać na temat mojej firmy. A raczej jej siedziby. Jesteś w końcu prawnikiem, bardziej się na tym wszystkim znasz.
- Nie zajmuje się nieruchomościami, od tego jest notariusz skarbie. Ale o co chodzi?
- Chciałabym wynająć stolarnie, bo szkoda mi, że stoi pusta. Wiadomo biura na górze mogę sobie wykorzystywać dalej będąc w ciąży, jednak już nie stolarnie. A do tego zamierzam skorzystać z urlopu macierzyńskiego. Chciałabym, aby ktoś tego wszystkiego pilnował. To są moje plany, do których potrzebny i tak jest twój podpis.
- Miałem i tak umówić nas z notariuszem, aby załatwić wszystkie formalności, więc wtedy możemy z nim przedyskutować wszystkie kwestie. Rozumiem, że wystawiłaś ogłoszenie? – przyjrzał mi się na co pokiwałam głową, że tak – Jak w końcu znajdzie się chętny, wtedy wszystko prawnie zrobimy. Nie ma się co spieszyć, to tylko mój budynek, reszta i tak jest twoja. Tak samo… mogę cie o coś prosić?
- Mam odmawiać przystojniakom? – zaśmiałam się na co widziałam jego wzrok, więc tylko niewinnie się uśmiechnęłam – Żarcik.
- Możesz nie zajmować się pokojem? Wiem, że jako architekt pewnie już wszystko masz rozplanowane, i w ogóle… jednak… - speszył się więc zdziwiona mu się przyjrzałam – Chciałbym zrobić to sam. – jedynie zagryzłam wargę – Wygłupiłem się co? Już wszystko masz?
- Tylko szkic. – usiadłam po turecku przodem do niego – Zrobimy tak, znajdę dobrą ekipę remontową, bo sam tego wszystkiego nie zrobisz. I to byłoby na tyle co? Resztę możesz zrobić.
- Daj spokój, i tak ty się na tym znasz lepiej. Tylko się wygłupiłem. – widziałam, ze chciał wybrnąć z niezręcznej sytuacji i nie wiedziałam jak mam mu poprawić humor, aż w końcu wpadłam na pomysł

- Wcale nie, to akurat słodkie. – od razu zauważyłam dając mu buziaka w kark – Razem zaprojektujemy pokój. W końcu nie zamierzam być z córką całą dobę, a wszystko musi NAM pasować. – zauważyłam podkreślając słowo nam - Ale zrobi go ekipa. Twoje dłonie najbardziej podobają mi się takie jakie są, gładkie. – uśmiechnęłam się delikatnie złączając nasze palce 

1 komentarz:

  1. Cud, miód i orzeszki :) Z przyjemnością czyta się o ich szczęściu. Powoli wychodzą na prostą i mam nadzieję że to koniec większych problemów. Sean zmienił się nie do poznania. A moment w którym powiedział iż sam chciałby się zająć pokoikiem dla córki był niezwykle uroczy :) Niech mu Charlie da się wykazać ^^

    OdpowiedzUsuń