Kolejne dni w domu nie należały do przyjemnych. Kompletnie
nie potrafiłem się odnaleźć na przymusowym urlopie. Chodziłem zresztą w dresach
całe dnie i podziwiałem Charlie, że kiedy pracowała w domu to się stroiła, tak
jakby szła normalnie do pracy. W sumie zastanawiałem się czy nie pojechać do
Londynu, odwiedzić przyjaciół, rodzinę. Ale za to jeździłem po Charlie.
Odwoziłem ją jak i przywoziłem. Siedziałem dziś zresztą przed komputerem i
porządkowałem zdjęcia aż zobaczyłem wiadomość od ojca. Jojo się obudziła. Mogła
zeznać jaka jest prawda, zresztą śledztwo nie wykazało obecności innej osoby.
Miałem już dzwonić do Charlie, pochwalić się dobrą wiadomością, kiedy
przypomniało mi się o płycie od Johna. Wyciągnąłem ją z szafki w przedpokoju i
zanim załączyłem zrobiłem sobie jeszcze picie. Usiadłem ze wszystkim przed
komputerem i ponownie przypomniałem sobie o tym uśmiechu chłopaka do mojej
żony. Do tego rozmawiali, ta płyta. Czy to możliwe, że w szóstym miesiącu ciąży
tak działała na mężczyzn? A w dodatku z Johnem dzieliła pasję... i po raz
kolejny byłem zazdrosny. Włączyłem pierwszy film i aż zastygłem. Przed sobą
miałem moment kiedy John w ostatniej sekundzie uratował Charlie. Kierowca
zdecydowanie wiedział co robi. Aż mnie zmroziło, wystarczyła chwila a bym stracił
dwie osoby. Musiałby zdarzyć się cud aby przeżyły. Szybko włączyłem kolejny
film i wtedy mnie zatkało. Wyciągnąłem rękę po telefon i szybko wybrałem numer.
Jeden sygnał, drugi, trzeci i w końcu usłyszałem halo.
- Rozmawiałeś już z jej adwokatem albo policją?
- Właśnie zamierzam skontaktować się z jej prawnikiem.
Dlaczego pytasz?
- Lepiej będzie jak skontaktujesz się z policją i
prokuratorem. - warknąłem czując jak rośnie mi ciśnienie - Ta baba musi się
leczyć.
- Synu, na pewno pójdzie na przymusową terapię.
- Terapia jej nic nie da. Ona próbowała zabić Charlie i
Vivian. - warknąłem patrząc na ekran - Mam nagranie gdzie Jojo usiłowała zabić
mi żonę i córkę samochodem. Nie jest to przypadek. To był umyślny atak. W
ostatniej chwili Charlie została uratowana.
- C-co? Jesteś pewny?
- Mam wszystko na nagraniu.
- Boże synu... w coś ty się wpakował? - westchnął i
słyszałem jak ktoś go woła - Muszę kończyć, zaraz mam spotkanie. Przyjadę do
was wieczorem, skontaktuje się z jej prawnikiem i będę wiedział więcej.
- Ja przyjadę jutro. - zauważyłem - Nie chcę denerwować
Charlie.
- Dobrze. Przyjedź między dziesiątą a dwunastą. Będę w
kancelarii.
Wyłączył się na co sam rzuciłem telefon na blat i zamówiłem
sobie bilet na pociąg. Wolałem jednak nie jechać samochodem i pchać się w sam
środek miasta, w korki. Właściwie to zastanawiałem się czy nie powiedzieć
Charlie prawdy. Choć bałem się jak zareaguje. Plułem sobie zresztą w brodę, że
spośród tylu dziewczyn musiałem wybrać akurat Jojo. Psychopatkę, która tak chce
mi zniszczyć życie i tylko dlatego, że nie wybrałem jej... świetnego numerka.
Niestety musiałem przyznać, że Jojo w niektórych sprawach była lepsza od mojej
żony. Schowałem jednak wszystko do teczki, i planowałem zbierać się na zakupy i
po Charlie kiedy usłyszałem jej wołanie. Zdziwiony wyszedłem z gabinetu i się
tylko z nią przywitałem. Po jej minie wiedziałem, że jest zmęczona i nie ma
dobrego humoru, dlatego nawet nie zaczynałem rozmowy na temat dziewczyny.
Napomknąłem jedynie, że zamierzam jutro jechać do Londynu, odwiedzić mamę na co
tylko pokiwała głową i w sumie była cały czas pogrążona w swoim świecie.
Wieczorem po obiedzie siedzieliśmy w salonie, a raczej ona leżała z książką a
ja sam oglądałem telewizję.
- Jak bardzo będziesz poirytowany jak zaproszę do nas mamę?
Na trochę dłużej jak weekend?
- Tylko odrobinę. Ale to zależy od komentarzy teściowej.
- Czyli wolałbyś aby przyjechała nam pomóc twoja mama?
- Moja? - zaśmiałem się głośno - Nie wiem czy by potrafiła.
Głównie wspominam niańki z dzieciństwa. Spokojnie może przyjechać twoja mama,
jakoś to przetrwam.
- Nie chciałabym być sama. - szepnęła
- Właściwie to zamierzałem wziąć trzy tygodnie wolnego, aby
ci pomóc.
- Na prawdę? - zdziwiona na mnie spojrzała na co pokiwałem
głową, że się nie przesłyszała - Myślałam, że będziesz pracować. Rozprawy...
- Charlie, przysługuje mi urlop przez dwa tygodnie,
dodatkowo biorę tydzień aby być z tobą. Zresztą jak dla mnie to byś mogła w
końcu wyluzować i mniej pracować, albo iść już na urlop. - pogłaskałem ją po
nogach - Nie musisz się tak przemęczać.
- Nie przemęczam. Zresztą panowie o mnie dbają. -
uśmiechnęła się na co ponownie poczułem ukłucie zazdrości - I zostało mi tylko
jedno zlecenie. Skończę je i idę na urlop.
- Mam nadzieję.
- Wrócisz na noc? Czy zostaniesz w Londynie? - przyjrzała mi
się na co sam się nad tym zastanowiłem
- Wrócę. Odwiozę cię i jadę pociągiem. Wolę nie pchać się w
korki. Będę raczej wieczorem, ale postaram się być o przyzwoitej porze. Choć
pamiętaj, w razie czego dzwoń.
- Pozdrów mamę, w sumie dawno jej nie widzieliśmy. –
przyjrzała mi się na co wzruszyłem ramionami – Jedziesz tam bo chcesz, czy
jedziesz bo masz dość siedzenia w domu?
- Z obu powodów. Sama zauważyłaś, dawno nie widzieliśmy się
z mamą, wpadnę do niej i zobaczę co słychać. Kupić ci coś w Londynie? – od razu
pokiwała głową, że nie na co się do niej uśmiechnąłem – Chcesz coś do picia?
- Zjadłabym coś. – mruknęła – Jakieś chipsy, pizzę… albo
nawet kurczaka. Z frytkami.
- Obawiam się, że nie posiadamy takich pyszności w domu. –
zauważyłem – Sama zresztą wyrzuciłaś ostatnio wszystkie gotowe potrawy do
kosza. Powiedziałaś, że będziemy jeść zdrowo. Więc mogę ci przygotować jedynie
sałatkę. – jedynie jęknęła i widziałem, ze nie ma zadowolonej miny – Mam coś
zamówić prawda?
Po jej minie widziałem, że moja wiadomość spadła jej z
nieba, i jedynie zamówiłem nam pizzę, choć oczywiście jak przyjechała tylko
zjadła jeden kawałek i reszta została dla mnie, więc się cicho zaśmiałem. Jednak
poszliśmy spać i rano czekałem, aż ona pierwsza się wyszykuje. Byliśmy gotowi i
z uśmiechem odwiozłem ją do pracy. Choć czułem lekkie zdenerwowanie, kiedy
jechałem pociągiem do Londynu. Cały czas nad tym wszystkim zresztą rozmyślałem,
aż w końcu wysiadłem na dworcu i ruszyłem w stronę taksówek. Zjawiłem się w kancelarii
ojca i tylko rozejrzałem. Była to jedna z tych kancelarii, która broniła tych
najbogatszych, zresztą w recepcji spotkałem aktora z pierwszych stron gazet
jednak zaraz siedziałem przed biurkiem ojca. Potraktował mnie trochę jak
klienta, jednak sam siedział i oglądał video. Przetarł twarz i mi się
dokładniej przyjrzał, na co sam bawiłem się kluczykami.
- Mam nadzieję, ze chociaż była warta. – mruknął na co
zmroziłem go wzrokiem – Ok., jasno się wyraziłeś. Mam cie traktować jak
klienta, nie oceniać.
- Bo jestem twoim klientem. – warknąłem – Zapłacę zresztą,
choć to Charlie cię zatrudniła.
- Daj spokój, jesteś moim synem nie wezmę od ciebie ani
grosza. Jeśli się będziesz upierać, dostanie to wszystko moja wnuczka. Wiem, że
dalej jesteś na mnie zły. Masz do tego prawo, w końcu od was odszedłem. Jednak
jestem z was dumny, mimo wszystko. Oboje macie wspaniałe żony, układacie sobie
życie po swojemu.
- Oboje staramy się nie być tobą. – mruknąłem – Gdybyś
jeszcze odszedł do jakiejś baby. A ty po prostu… miałeś dwóch prawie dorosłych
mężczyzn w domu i zrobiłeś coś takiego, takie chamstwo.
- Akurat ty nie masz co oceniać. Sam skoczyłeś w bok. –
mruknął – Masz cudowną żonę, że ci akurat to wybaczyła.
- Przepraszam. – usłyszałem za sobą – Nie wiedziałem, że masz
gościa.
- Załatwię to, i dam ci znać co i jak. – odezwał się ojciec
na co kiwnąłem głową
Wyszedłem tylko z jego kancelarii i zakląłem, kiedy
zobaczyłem, że znowu pada. Postawiłem tylko kołnierz w kurtce i ruszyłem w
stronę metra. Musiałem teraz dostać się do domu rodzinnego. Moja mama mimo
wszystko nigdy się nie wyprowadziła. Uważała, że choć straciliśmy ojca to
jednak nie powinniśmy się przeprowadzać. Idąc do domu podziwiałem okolicę. Aż w
końcu znalazłem się w domu, z kubkiem kawy w salonie. Mama oczywiście o
wszystko wypytywała, sama opowiadała o swoich zajęciach. O opiece nad wnukami.
- A jak tam Charlie? To już niebawem prawda?
- Powoli przygotowuje się do porodu. Choć jest przerażona,
to dobrze to ukrywa. – uśmiechnąłem się delikatnie – Wszystko już zresztą jest
przygotowane. Pokoik, i inne rzeczy.
- A ty? Też jesteś gotowy? – przyjrzała mi się na co
westchnąłem – Czyli dobrze myślałam.
- To nie tak. To fakt, obawiam się tego wszystkiego, nie
wiem czy podołam. – przetarłem zmęczoną twarz – Sama zresztą dobrze wiesz jak
traktuje dzieci. Przerażają mnie. I boję się, że zawiodę Charlie, ona to
wszystko ma inaczej rozplanowane, wie co i jak. Jednak z drugiej strony… nie
mogę się już doczekać, aż będę mógł potrzymać Vivian na rękach.
- Vivian? – przyjrzała mi się na co pokiwałem głową - Nie wiedziałam, że macie takie plany? Nie lepiej byłoby
dać jej jakieś nowoczesne imię? – od razu powiedziałem, że to pomysł Charlie –
Nie masz czego się obawiać, jak tylko ja zobaczysz to od razu będziesz wiedział
co robić. Zresztą Charlie ci w tym pomoże. Jak chcesz…
- Przyjedzie jej mama nam pomóc, a raczej wesprzeć córkę
przy porodzie. – jedynie się uśmiechnęła i usiadła obok mnie i pogłaskała po
ramieniu – Boje się mamo…
- Wiem o tym, jednak będzie wszystko dobrze. Najważniejsze
to musisz wspierać Charlie. Nie jest łatwo być rodzicem, częste wstawanie do
dziecka, oboje będziecie chodzić jak zombie. Prawda jest taka, że dopóki się
nie wyprowadziliście, to nie spałam dobrze. Zawsze się o was martwiłam. A nie
byliście aniołkami.
- Przepraszam za to. – jęknąłem – Ponownie zresztą musiałaś
mi dać pogawędkę. – zaśmiałem się do wspomnień – Dzień przed moim ślubem też tu
siedzieliśmy.
Jedynie się zaśmiała i dała mi całusa w policzek, w sumie to
spędziłem z nią całe popołudnie i w taki o to sposób wróciłem do domu dość
późno, Charlie zresztą już spała wtulona w poduszkę, nawet się nie przebudziła
jak sam się położyłem obok niej, lecz zamiast zasnąć po prostu się jej
przyglądałem. Delikatnie pogłaskałem ją po włosach na co usłyszałem cichy
pomruk i bardziej wtuliła w poduszkę. Mama miała racje, wszystko będzie dobrze.
Ja wiedziałam, że Jojo ma nie po kolei w głowie, ale z rozdziału na rozdział jej głupota wynosi się na wyżyny. Szczerze mówiąc, sądziłam że ten "samochodowy incydent" nie był perfidnie zaplanowany. A tu się okazuje, że ta desperatka za wszystkim stała ;o Dobrze, że jest na to dowód i może raz na zawsze zrobią z nią porządek. Albo więzienie albo psychiatryk i to natychmiast ^^
OdpowiedzUsuńW sumie ja też się nie mogę doczekać aż Vivian pojawi się na świecie. Ciekawe jak Sean sobie z tym poradzi. Wierzę, że temu podoła :)