Tym razem uważałam,
za każdym razem dokładnie się rozglądałam. Czy aby na pewno nikogo nie ma na
jezdni. Zresztą do pracy jeździłam z Seanem, specjalnie mnie zawoził i
odbierał. A na spotkania klientów umawiałam się w swoim biurze, więc też nie
musiałam chodzić po mieście. A musiałam przyznać, że teraz było z tym mi trochę
ciężko. Niestety musiałam ściągnąć obrączkę, coraz częściej puchły mi palce.
Pokój był już gotowy, i prawda była taka, że cały czas w nim przebywałam. Choć nadal był pusty, musieliśmy
wybrać się z Seanem na zakupy. W dodatku chodziłam na zajęcia dla mam, w szkole
rodzenia i powoli się do wszystkiego przygotowywałam. Choć nie wiedziałam kogo
mieć przy sobie w trakcie porodu. Nie chciałam Seana, Sara miała swoje
obowiązki przy dwójce dzieci. W grę wchodziła moja mama, której natomiast nie
znosił mój mąż, albo teściowa. Tyle tylko, że mój mąż miał coś innego na
głowie, cały czas chodził podenerwowany. I nie chciał mi nic powiedzieć. Przez
to byłam na niego zła i moje hormony dały
o sobie znać i nie chciałam się do niego odzywać. Nawet panowie ze
stolarni zauważyli, że nie jestem w dobrym humorze i przez to cieszyłam się, że
jest w końcu weekend. Nawet miałam plany, że może gdzieś wyjadę. Zresztą jak
wstałam rano w sobotę to byłam sama w łóżku. Westchnęłam jedynie i opadłam
zrezygnowana na poduszkę. Złapałam jednak za sweter i zeszłam na dół, gdzie
widziałam Seana jak siedział przy wyspie w kuchni nad kubkiem kawy. Cicho
wróciłam się do łazienki na górę i ponownie zeszłam na dół. Dalej siedział w
tym samym miejscu i miałam nawet wrażenie, że w ogóle nie pił tej kawy. A co
dopiero, aby mnie zauważyć, siedział po prostu ze wzrokiem wbitym w blat. Wlałam
odrobinę mleka do kubka i sama mu się przyglądałam. W sumie to trochę
żałowałam, że nie wzięłam kapci z góry, w domu było trochę chłodno.
- Jojo jest w szpitalu. – w końcu się odezwał i zastygłam z
kubkiem – Dowiedziałem się w tygodniu.
- Nie rozumiem po co to mówisz. – mruknęłam – Chyba, że
jednak się dalej z nią spotykasz i martwisz się o jej zdrowie. Albo
spodziewacie się dziecka. Przy dwójce też bym się tak wyłączyła.
- Charlie, to nie jest pora na żarty. – warknął na co sama
zmroziłam go wzrokiem
- Myślisz, że to żarty? Nie rozumiem dlaczego w ogóle o niej
wspominasz! – odłożyłam kubek na blat – Albo jesteś ze mną, ale pieprzysz ją!
Zdecyduj się w końcu! – chciałam już wyjść kiedy usłyszałam
- Dowiedziałem się o tym z policji. – powiedział – Jojo
chciała popełnić samobójstwo. To dlatego jest w szpitalu. Nie spotykam się z
nią, tak jak uważasz.
- Jak to z policji? Co to ma wspólnego z tobą? – stałam tak
w progu i mu się przyglądałam, zwłaszcza, że ponownie utkwił wzrok w kubku –
Sean?
- Zostawiła list pożegnalny.
- Dalej nie rozumiem. Co to ma wspólnego z tobą? – podeszłam
do niego
- Charlie… - szepnął patrząc mi w oczy – Spieprzyłem to
wszystko… spieprzyłem nasze szczęście.
- Sean… nie rozumiem. – westchnęłam lekko dotykając jego
ramienia i wtedy po prostu pękł, zaraz się we mnie wtulił i po prostu płakał
jak małe dziecko – Sean?
- Obwiniła o wszystko mnie. Stąd dowiedziałem się
wszystkiego od policji. – wypłakał – Wzięła opakowanie tabletek, a do tego odkręciła
gaz. Jest w złym stanie Charlie… jest nieprzytomna i nie może zeznać… ale nie
musi, dokładnie napisała w liście… prowadzą śledztwo, muszą potwierdzić, ze to
ona napisała a nie osoba trzecia. Zostałem wysłany na przymusowy urlop…
Charlie… ona chce mnie zniszczyć.
- C-co? – szepnęłam i w ogóle nie mogłam uwierzyć w to co
powiedział – J-jak to? Nie może tego zresztą zrobić.
- Jej list jest dość szczegółowy, do tego ma… ma nasze
wspólne zdjęcia. – pociągnął nosem – Przesłuchali mnie już i mogą zrobić to
ponownie… jeśli… jeśli… boże Charlie, mogą mnie wywalić. Mogą mi postawić
zarzut. Wdepnąłem… sprowadziłem na nas wielkie gówno.
- Zadzwoń po Toma, niech cię broni. Albo nawet po ojca, choć
wiem, że się do niego nie odzywasz. – powiedziałam stojąc sztywno – Jakaś
wariatka nie może cię obwinić o wszystko. Chyba, że faktycznie złamałeś jej
serce, obiecywałeś gruszki na wierzbie i kiedy romans wyszedł na jaw uciekłeś
do mnie z podkulonym ogonem. –mruknęłam –
- Nic jej nie mówiłem, niczego nie potwierdziłem. – szepnął
– Wezmę któregoś z pracy.
- Nie Sean, w tej chwili dzwonisz do swojego ojca. –
warknęłam – Musisz schować dumę do kieszeni, odszedł od was, ale do jasnej
cholery jest jednym z najlepszych! Sam poszedłeś w jego ślady. Może i
dziewczyna gra od razu z grubej rury, ale nikt. Powtarzam ci… nikt nie zniszczy
mi życia.
- Charlie… tu nic nie da, ona jest w szpitalu. Zrobiła to… -
jedynie w kuchni rozległ się odgłos odbitej dłoni od policzka, Sean siedział w
szoku na co wzięłam głębszy wdech
- Przestań się mazać. Nawarzyłeś tego piwa to do jasnej
cholery przestań teraz płakać i użalać się nad sobą. Dzwonisz po prawnika i bez
niego nie odpowiadasz na żadne pytania policji. Pora myśleć i działać. Żadna lafirynda
nie zepsuje ci kariery, ani nie wsadzi za kilka numerków.
Warknęłam i zostawiłam go zresztą samego. Jak tylko usiadłam
na łóżku poczułam jak schodzi ze mnie całe napięcie, uwolniły się emocje i
wycierałam tylko policzki. Nie mogłam w tym momencie pokazać słabości,
zwłaszcza, że Sean sam nie był silny. Przez to, ze nie potrafił trzymać w
portkach penisa, to teraz mamy tyle problemów. Dziewczyna leżała w szpitalu,
zdecydowała się na najgorszy krok i choć miałam jej wiele do zarzucenia, to
jednak w tym momencie modliłam się, aby wyszła z tego cało. Aby wszystko jednak
odkręciła i dała nam święty spokój. Siedziałam tak na łóżku, czując jak zaczyna
boleć mnie głowa, aż w końcu zobaczyłam w progu Seana. Usiadł tylko obok mnie i powiedział, że
zadzwonił do ojca. Ma przyjechać dziś wieczorem. Pokiwałam jedynie głową i
delikatnie dotknęłam jego policzka, na którym był widoczny czerwony ślad.
Pierwszy raz go spoliczkowałam i poczułam się z tym dziwnie. Zresztą przez
nerwy czułam się źle, dlatego położyłam się na łóżku i nie miałam ochoty w
ogóle z niego wychodzić.
Wieczorem zresztą przyjechał mój teść, w sumie widziałam go
tylko kilka razy w życiu, odszedł od rodziny jak Sean był nastolatkiem, miał
dość życia rodzinnego, odszedł po prostu. Zostawił żonę i dwóch synów. Przez to
też Sean poszedł w jego ślady, chciał pracować z ojcem, udowodnić mu swoją
wartość. Widziałam zresztą, że mój mąż choć do niego zadzwonił to jednak nie
był do końca do tego przekonany, ani nie był zadowolony. najpierw siedziałam z
nimi, porozmawiałam krotka chwilę z teściem, i jednak zostawiłam ich samych.
Mieli kilka prawniczych kwestii do omówienia. Sama zajęłam się obiadem, aż w
pewnym momencie zobaczyłam teścia w kuchni.
- Jak się czujesz? – zapytał i wskazał mi na swój kubek,
więc sama zaczęłam robić mu herbatę
- Nie tak to wszystko sobie wyobrażałam. – westchnęłam –
Jednak nie mogę się załamać, muszę go wspierać.
- Powinnaś go kopnąć w tyłek już dawno temu. – zauważył
opierając się o blat na o na niego spojrzałam zdziwiona – Zawsze uważałem, że
jesteś dla niego za dobra. A on z taką historią…
- To Pan od nich odszedł. Sean wie jak to boli… kiedy ktoś
odchodzi. – mruknęłam – Choć zgadzam się, zawsze byłam dla niego za dobra. I
możliwe… możliwe, że popełniłam błąd wybaczając mu. Jednak teraz muszę patrzeć
w szerszym kontekście. Vivian potrzebuje ojca.
- Moja mama zawsze uwielbiała Seana. – uśmiechnął się lekko
pod nosem – Nie będzie łatwo. Najpierw musimy czekać na potwierdzenie, że ona
to wszystko zaplanowała sama. Choć to, że kontaktowała się z Seanem w zeszłym
tygodniu nie ułatwia sprawy. – zauważył na co przymknęłam oczy – Tego ci nie
powiedział?
- I nie chce wiedzieć. – mruknęłam – Przy mnie zero rozmów o
niej, o nich… jeśli będzie trzeba wesprę go, nawet skłamię… jednak nie chce
słyszeć jej imienia.
- Charlie… - usłyszałam Seana na co tylko na niego
spojrzałam
- Nie chce. Muszę skupić się na mojej córce… to wszystko… to
nie jest mój burdel.
&&&
Jojo wraca w wielkim stylu ;)
Wróciła i to w wielkim żałosnym stylu ^^ Miłość jednak jest niebezpieczna i potrafi doprowadzić człowieka do ostateczności. Skoro Sean do niej nie wrócił, postanowiła go zniszczyć, choć w tym przypadku raczej ucierpi tylko jego reputacja. Widać facet musi płacić za błędy skoro od samego początku nie myślał głową tylko innym "móżdżkiem".
OdpowiedzUsuń