sobota, 24 sierpnia 2019

23. Wiem jaki jest Sean, jak rozsiewa ten swój czar.

Panowie spędzili cały weekend i rozmawiali na temat sprawy, ja natomiast skupiłam się na sobie. W moim towarzystwie żaden nie powiedział jej imienia za co byłam wdzięczna. Dlatego nawet w poniedziałek rano pojechałam do pracy jak najszybciej, taksówką. Zresztą Sean i tak miał urlop. Nawet nie schodziłam na dół w porze lunchu, po prostu zamknęłam się w swoim gabinecie i mniej skupiłam na pracy, a za to więcej na rozmyślaniu. Prawda jest taka, że wszystko dokładnie analizowałam, a też nie miałam z kim na ten temat porozmawiać. Nie chciałam ponownie zwalać się ze swoimi problemami Sarze. Przez to nawet rozbolała mnie głowa i postanowiłam się przewietrzyć. Wzięłam ze sobą sałatkę i powoli ruszyłam na dach, dzisiaj pogoda nam dopisywała i dlatego usiadłam na pniach. Zobaczyłam słoik z papierosami, więc panowie chyba znaleźli tutaj swój azyl, zwłaszcza, że na dole już mniej palili. Powoli dłubałam w sałatce wzdychając, aż w pewnym momencie zaklęłam kiedy ubrudziłam się sosem. Zobaczyłam przed sobą chusteczkę, więc podniosłam głowę i z lekkim uśmiechem podziękowałam. Obok mnie o dziwo usiadł John, więc też przestałam jeść. A raczej skupiłam na wycieraniu, aby nie było żadnej plamy. Siedzieliśmy w ciszy, i jedynie oparłam brodę o kolana.

- Wszystko gra?
- Wszystko się raczej wali. – westchnęłam na co rzucił, że to zauważyli – Moje życie nie jest tak kolorowe jak się wszystkim wydaje. Prawda jest taka, że brakuje mi takich chwil kiedy mogłabym skupić się tylko na macierzyństwie.
- Chcesz o tym porozmawiać? – przyjrzał mi się na co wzięłam głębszy wdech – Czasem lepiej jest wygadać się obcemu.
- Starałam się… chodziłam na terapię małżeńską. – mruknęłam na co się cicho zaśmiał – Wiesz o czym mówię. Żałujesz czasem, że jej nie wybaczyłeś? Nie walczyłeś?
- Walczyłem, jednak ona kochała jego. Nie mogłem jej zatrzymać. Zresztą nadal są razem. – wzruszył ramionami – Jak było u was?
- Mój mąż… mój mąż miał romans.  I zastanawiam się czy dobrze zrobiłam, że mu wybaczyłam. – westchnęłam – Jego kochanka, sporo miesza nam w życiu. Prawda jest taka, że zburzyła moją oazę.
- Kochasz go, dlatego też mu wybaczyłaś. – zauważył sam siadając wygodniej
- Zastanawiam się czy nie zrobiłam tego ze względu na Vivian. Byłam dość stanowcza, miałam papiery przygotowane zanim wyszło na jaw to, że wiem o jego romansie. Zresztą wyprowadziłam się do Londynu, zastanawiałam nawet nad tym w której części miasta coś kupić, bądź gdzieś pod Bath. Przyjechałam się spakować, myślałam nawet, że go nie ma… że mieszka teraz z nią. – mruknęłam zła na samą myśl o Jojo – Wtedy dowiedziałam się o jego niespodziance, o tej stolarni. I samo poszło…
- Nie wyglądasz na kobietę, która żałuje. Raz, kiedy moja była żona myślała, że wpadła. Strasznie panikowała. W sumie już wtedy powinienem się domyślić, że panikuje bo nie wie z którym.
- Chciałam założyć rodzinę. – westchnęłam – Może też dlatego?
- Założyłaś ja z odpowiednim kandydatem. Dlatego jesteś taka spokojna. Życie po zdradzie ukochanej osoby nie jest łatwe, zawsze masz w sobie tą niepewność. Czy to się nie powtórzy. Rozumiem, że poznałaś tą drugą? – przyjrzał mi się na co jęknęłam – Sekretarka, stażystka?
- Nie wiem. Właściwie to pojawiła się tu, chciała mnie obrazić, zezłościć… i powiedziała mi, abym odczepiła się od własnego męża. Obiecywał jej gruszki na wierzbie, choć zaprzecza temu wszystkiemu, ale dziewczyna nie wzięła tego sobie w końcu z palca. Wiem jaki jest Sean, jak rozsiewa ten swój czar. Sama się na niego złapałam. I mam wrażenie, ze dalej tak jest. – jęknęłam – Wiem, nie powinnam chyba tak mówić…
- Myślę, że to raczej ty go oczarowałaś. I robisz to nie tylko z nim. – puścił mi oczko na co poczułam rumieńce – Moi pracownicy cię uwielbiają. Prawda jest taka, że jak cię zobaczyłem, byłem w szoku, że ktoś taki ma stolarnie. Nie wyglądasz na kogoś kto lubi się pobrudzić. Twoje dłonie…. – zauważył i delikatnie jednej dotknął
- Mój dziadek miał stolarnie. A raczej zakład. – zaśmiałam się – Zawsze jednak zabierał mnie do swojego magicznego miejsca i dlatego ta pasja we mnie została. A do tego moim marzeniem było mieć własne biuro… Sean wiedział o tym, jego kumpel z pracy sprzedawał ten warsztat po dziadku i trafił w moje ręce. To wszystko… to jego prezent na rocznicę. O której ja kompletnie zapomniałam.
- W tym zdaniu masz odpowiedź na to, dlaczego. – zdziwiona jedynie na niego spojrzałam – Dlaczego mu wybaczyłaś. Widzisz, kiedy komuś na kimś zależy stara się tą osobę uszczęśliwić. Sean to zrobił, choć jest dupkiem. I w sumie dalej to robi. – tym bardziej moje zdziwienie było większe – Robi ci kolejną niespodziankę, a raczej zlecił ją nam.
- Sean ostatnio ma dla mnie wiele niespodzianek. – szepnęłam – Jego kochanka chciała popełnić samobójstwo i o wszystko obwiniła Seana. Jestem w szóstym miesiącu ciąży i nie wiem nawet czy będę wychowywać córkę z jej ojcem. Jestem po prostu tym wszystkim zmęczona… wygoniłam go nawet do gościnnego, do tego te hormony. Cały czas chce mi się płakać, zwłaszcza jak na niego spojrzę. Bo wiem, że to nie tak powinno wszystko wyglądać. Jeszcze boję się sama poruszać po mieście… od momentu jak o mało co mnie nie przejechał samochód. Po prostu… - wypłakałam – To wszystko mnie przerasta. Przepraszam.
- Nie masz za co przepraszać.
- Przepraszam… John jesteś potrzebny na dole. – usłyszałam Patricka na co tylko się zaczęłam poprawiać

Zostałam jednak sama więc zabrałam swoją sałatkę, którą wyrzuciłam do kosza i zadzwoniłam po taksówkę. Nie miałam ochoty dalej siedzieć w pracy, zresztą z całym rozmazanym makijażem i spuchniętymi stopami. W takim o to stanie wróciłam do domu, gdzie Sean siedział na kanapie w dresach i zdziwiło mnie, że ogląda jakiś program o mrówkach. Położyłam obok niego swoje rzeczy i ściągnęłam buty czując ulgę. Lekko się poruszył i zdziwiony na mnie spojrzał.

- Wszystko w porządku? – przyjrzał mi się na co pokiwałam głową, że nie i się rozpłakałam – Charlie…
- Mam już wszystkiego dość. To… to wszystko nie tak miało wyglądać. – pociągnęłam nosem – Kiedy wyobrażałam sobie, że jest nas więcej… że zachodzę w ciążę z moim mężem. Razem po prostu to wszystko przeżywamy… jak na rodzinę przystało. Że ty się cieszysz i jesteś gotów… a teraz… dlaczego musiałeś być takim dupkiem, zdradzić mnie i zwalić nam na głowę tą idiotkę? Tyle kobiet chodzi na tym świecie, nie mogłeś wybrać jakiejś mądrzejszej? Przelecieć ją, ulżyć sobie i jak gdyby nic wrócić do domu, do mnie i udawać? Wtedy wszystko byłoby łatwiejsze…
- Wiem o tym… powinnaś jednak być stanowcza, odejść ode mnie. – powiedział spuszczając głowę – Nie powinienem cię zatrzymywać, tylko pozwolić ci na to… wtedy miałabyś idealny spokój. Ułożyłabyś sobie życie na nowo… zresztą nie jest za późno… myślałem dziś…
- BOŻE SEAN JESZCZE SŁOWO A NIE WYJDZIESZ STĄD ŻYWY! – krzyknęłam – NIE MOŻESZ MÓWIĆ TAKICH SŁÓW SWOJEJ CIĘŻARNEJ ŻONIE! ZWŁASZCZA KIEDY STOI PRZED TOBĄ, ZAPŁAKANA, GRUBA I GŁODNA JEDNOCZEŚNIE!
- Przepraszam.- szybko znalazł się przy mnie i mocno przytulił na co westchnęłam wdychając jego zapach – Nie jesteś gruba, a wręcz przeciwnie, jesteś cholernie seksowna w tym momencie. Zaraz przygotuje wam obiad, a ty w tym czasie weź prysznic, przebierz się w wygodniejsze ubrania.
- Masz jakieś wieści? – szepnęłam zerkając na niego z dołu na co zaprzeczył głową, że nie – Policja się kontaktowała? Twój ojciec?
- Kompletna cisza. –westchnął – Siedziałem cały czas w domu i to mnie dobija. Nigdy nie miałem przymusowego urlopu. Zwłaszcza… w tym domu aż lśni czystością. Nie wiem jak ty to wszystko ogarniasz.
- Zatrudniłam Panią sprzątającą, która przychodzi dwa razy w tygodniu i nam sprząta cały dom. To dlatego. – jęknęłam na co zdziwiony  na mnie spojrzał – Wiem, mieliśmy nie być tacy, ale… to bardzo ułatwia mi życie. I to tylko dwa razy w tygodniu. Więc nie zdziw się, jak w środę do nas przyjdzie.
- No dobrze. – westchnął – Przepraszam…
- Nie Sean. Dość przepraszania, musisz wziąć się w garść. Bo na razie to zachowujesz się jak baba w tym związku. – mruknęłam – Będzie dobrze. Masz rację, mogłam odejść, ułożyłabym sobie życie, ale nie bez powodu ci wybaczyłam. Mimo wszystko… kocham cię. I wiem, że w głębi serca żałujesz… - szepnęłam
- Bardzo. Zrobiłbym wszystko, aby to wszystko cofnąć… i dobrze wiesz, że kocham cię bardzo mocno. Właściwie to… nie mogę się doczekać, aż Vivian się pojawi na świecie. Choć się boję…

Szepnęłam jedynie, że wiem i delikatnie pogłaskałam go po policzku. By po chwili złożyć na jego ustach pocałunek, który od razy odwzajemnił mocno mnie obejmując w pasie. Właściwie razem spędziliśmy dzisiejszy wieczór, oboje staraliśmy się wypocząć i sama zaciągnęłam go na górę do łóżka. Leżeliśmy po prostu obok siebie, choć ja osobiście coraz bardziej przysypiałam. W pewnym momencie wtuliłam się w poduszkę i czując jak Sean głaszcze mnie po brzuchu, zasnęłam.
Na drugi dzień zresztą nie czułam się dobrze, dlatego też nie pojechałam do pracy. Wolałam jednak odpocząć i nawet nie wychodziłam z łóżka do południa. Choć leżałam sama, Sean wstał dość wcześnie a do tego dzwonił do niego telefon. W sumie z nudów po prostu siedziałam i postanowiłam zrobić sobie dzień zakupów. Oczywiście napisałam do Sary o listę co jest mi potrzebne, ona zdecydowanie znała się na tym lepiej. Przez to moje oczy wyszły mi z orbit i z kartką zeszłam na dół, gdzie Sean o dziwo robił lunch. Kiedy sam zobaczył kartkę to aż zagwizdał, zdecydowanie byliśmy w tyle, dlatego tez zdecydował za mnie, jutro miałam zrobić sobie wagary i po prostu mieliśmy pojechać na zakupy, cały dzień na mieście. Musiałam przyznać, że nie mogłam się doczekać.

&&&

Charlie wyszykowała się jak najszybciej i w sumie byłem pod wrażeniem, że przed wczoraj stała i płakała. Wczoraj leniła się, a dzisiaj jest tak radosna. Jej dawka hormonów czasem wprawiała mnie w osłupienie. W dodatku zanim wyszliśmy zostawiłem informacje dla pani sprzątającej koło koperty z pieniędzmi dla niej. Moja niespodzianka była gotowa i miałem tylko nadzieje, że spodoba się Charlie. Teraz jednak musiałem skupić się na chodzeniu za nią i noszeniu wszystkich toreb. Z jednej strony nie uśmiechało mi się to wszystko, wolałby zdecydowanie być w pracy, jednak… takie chwilowe oderwanie myśli od tego co mnie czeka, zdecydowanie mnie choć trochę relaksowało. A widząc jej uśmiech przy śpioszkach, małych skarpetkach poprawiał mi humor. Wróciliśmy do domu i musiałem przyznać, ze byłem wykończony. Charlie wzięła kilka toreb i ruszyła przodem, i zaraz krzyknęła więc sam wszedłem za nią do pokoju Vivian.

- Czyli wszystko idzie zgodnie z planem. – zaśmiałem się
- Jak to z planem? Wczoraj stały tu meble, a dzisiaj? – rozejrzała się po pustych ścianach – Co tu się właściwie wydarzyło?
- Kolejna niespodzianka. Tym razem rzeczy zostawimy w pokoju gościnnym. – i wtedy usłyszałem dzwonek więc też szybko zszedłem na dół od razu otwierając – Hej John.
- Przepraszam, mieliśmy dziś lekkie opóźnienia. – zauważył na co machnąłem ręka – Hej.  – uśmiechnął się do Charlie i zauważyłem, że to nie jest zwykły uśmiech
- Hej, coś się stało w stolarni? – zeszła ze schodów na co od razu zaprzeczył
- Kochanie to ta niespodzianka. Ty sobie usiądź i odpocznij.

Od razu ją zaprowadziłem do salonu i sam dyrygowałem chłopakami, którzy wszystko nieśli na górę. Jakimś cudem szybko się ze wszystkim uporali i sam rozejrzałem po pokoju, tyle tylko, że w pewnym momencie zobaczyłem Charlie, która stała z zszokowaną miną.

- W takim razie my się będziemy zbierać. – zauważył John na co Charlie podeszła do łóżeczka – Sean… możemy chwilę porozmawiać? – mruknął cicho na co zdziwiony na niego spojrzałem
- Boże John… to… - szepnęła Charlie na co machnął ręką i oboje zeszliśmy na dół
- Rozmawiałem z nią… i zrobiłem małe dochodzenie. Wiem, że boi się sama poruszać po tym wszystkim. Więc tu masz płytę. Na kilku budynkach są kamery, zarejestrowały samochód jak i pasażera. A do tego nasza kamera zarejestrowała dokładnie moment wypadku… możecie coś z tym zrobić. – od razu pokiwałem głową i jak tylko zostałem sam, to wróciłem na górę do żony
- J-jak?
- Mówiłem, chciałem zająć się pokojem. – uśmiechnąłem się – Masz dobre opinie o nim, więc go wynająłem. Robili te meble, bo to odpowiedni wystrój dla dziecka. A teraz możesz zapełnić te meble ciuszkami, pieluchami i innymi rzeczami, które dziś kupiliśmy.
- John mówił o jakiejś niespodziance. – zaśmiała się z łzami w oczach i mocno mnie przytuliła – Jesteś niemożliwy. To najpiękniejszy pokój jaki kiedykolwiek widziałam.
- To wszystko dla Vivian. – uśmiechnąłem się głaszcząc ją po brzuszku i nie mogłem się powstrzymać, dlatego skradłem jej całusa co przyjęła z pomrukiem.

- Mamusia też ma małą niespodziankę. – mruknęła odpinając mi pasek przy spodniach na co się zaśmiałem – Tylko pokażę ci to w sypialni. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz