piątek, 30 sierpnia 2019

25. Przyznam szczerze, że czasem ten twój klub mamusiek mnie przeraża.

Rok później

Śniłem o drinkach z palemką, słonecznej plaży i basenie gorących modelek, kiedy usłyszałem płacz. Jęknąłem przecierając zaspaną twarz i tylko delikatnie szturchnąłem śpiącą obok mnie Charlie, mruknęła jedynie, że to moja kolej, więc z jękiem wstałem z łóżka i na oślep ruszyłem do pokoju Vivian. Gdzie po drodze uderzyłem się w stopę na co zakląłem. Jeszcze wczoraj nie było tu żadnego kosza. Ostatnio zresztą Charlie znosiła wiele rzeczy i stawiała je gdzieś po kątach. Zapaliłem lampkę nocną w pokoju i delikatnie uśmiechnąłem do Vivian, która zaczęła zanosić się większym płaczem. Od razu wiedziałem, że ma pełną pieluchę i starałem się szybko ją przebrać, choć nie było to łatwe, zwłaszcza jak jest się zaspanym. Uśmiechałem się do niej i delikatnie łaskotałem po brzuszku na co się zaczęła cicho śmiać. Wyrzuciłem pieluchę do kosza i powoli zakładałem jej świeże śpioszki mrucząc, dlaczego nie może wytrzymać jak dorosły do rana. Była czwarta nad ranem i miałem nadzieję, że szybko zaśnie. Ja planowałem wrócić do łóżka i po prostu zasnąć do momentu, aż budzik nie zadzwoni. Wziąłem ją na ręce i delikatnie kołysałem na co zaciskała swoje piąstki na mojej koszulce. Właściwie to zastanawiałem się czy nie zabrać jej do naszego łóżka, ale o dziwo po chwili się we mnie wtuliła i zasnęła. Delikatnie ją położyłem i praktycznie w podskokach wróciłem do sypialni. Wtuliłem się w poduszkę i zaraz usłyszałem budzik na co jęknąłem głośno. Dzisiaj czekała mnie ciężka batalia w sądzie, a kompletnie się nie wyspałem. Wyłączyłem budzik i po prostu leżałem na łóżku patrząc w sufit. Starałem się wyciszysz, kiedy zobaczyłem Charlie w sypialni.

- Zaparzyłam kawę, mocną kawę. – szepnęła podchodząc do łóżka na co westchnąłem – Przepraszam za wczoraj.
- Następnym razem po prostu ostrzegaj wcześniej, że idąc na imprezę z mamami chcesz tak zaszaleć. – westchnąłem – Rozumiem, że chcesz wyjść wieczorem, i nie mam nic przeciwko temu. Jednak.. po prostu mam dziś ciężką rozprawę, chciałem sobie przypomnieć ponownie mowę, przygotować się…
- Przepraszam. – szepnęła i po chwili siedziała na mnie okrakiem – Może ci jakoś to wynagrodzę?- jej dłoń delikatnie wsunęła się pod kołdrę na co tylko za nią złapałem
- Nie dzisiaj. Wezmę szybki prysznic i uciekam do kancelarii. Przygotuje się po prostu dzisiaj rano. – westchnąłem na co opadła zrezygnowana na moje kolana więc zdziwiony na nią spojrzałem
- Ostatnio robimy to tak rzadko. – mruknęła- Dziewczyny mają dość udane życie erotyczne, a my? Coś się zmieniło?
- Nic się nie zmieniło.- dałem jej całusa – Ostatnio skupiłem się na tej sprawie, to wszystko. Zresztą sama mówiłaś, że masz sporo pracy. Nowy projekt, do tego Vivian chorowała. – zauważyłem na co pokiwała głową – Przyznam szczerze, że czasem ten twój klub mamusiek mnie przeraża. I naprawdę rozmawiacie tam o seksie?
- O wszystkim rozmawiamy. – zauważyła siadając obok – Niektóre rady są przydatne, no i nie siedzę w domu. Miło jest z kimś porozmawiać. Mamy zresztą nową dziewczynę, jest samotną matką i naprawdę ją podziwiam. Wpadła z jakimś przypadkowym chłopakiem, najlepszy numerek i ma dziecko. W sumie jak w naszym przypadku. – wzruszyła ramionami na co się zaśmiałem wstając z łóżka – Masz jakieś dzisiaj wymagania co do obiadu?

Tylko pokiwałem głową, że nie i uciekłem do łazienki. Szybko się wyszykowałem w świeży garnitur i jeszcze raz przejrzałem zawartość teczki. Laptop i byłem gotowy. Dałem tylko całusa dziewczynom i pojechałem do kancelarii. Dopiero tam miałem spokój, byłem jednym z pierwszych i w końcu byłem pewny siebie. Pojechałem do sądu z resztą ekipy i od razu w oczy rzuciła mi się znajoma twarz. Moi koledzy zaczęli zachowywać się jak na typowych mężczyzn przystało i komentować wygląd pani prokurator, która tylko z uśmiechem do mnie podeszła i od razu mnie przytuliła na co sam objąłem ją jedną ręką i wtedy poczułem małą przeszkodę.

- Tak, wiem. – zaśmiała się – Z naszej paczki już wszyscy są dorośli.
- Gratuluje. I mam nadzieję, że nie będziesz grała na zwłokę i wykorzystywała swój stan aby z nami wygrać?
- Zobaczymy. – zaśmiała się – Jak tam córka?
- Daje nam w kość. – zauważyłem przecierając twarz na co się zaśmiała i zauważyła, ze wyglądam jak zombie – Cóż, nocne wstawanie. Przygotuj się do tego.

Usłyszeliśmy tylko, że nas wołają więc weszliśmy na salę. Emily, studiowaliśmy razem i to ona oskarżała Jojo, która dostała wysoki wyrok. Do tej pory w sumie nie powiedziałem Charlie o wszystkim, wie minimum i chciałem, aby tak zostało. Zresztą wczoraj dostałem list od mamy Jojo, nie chciałem go otworzyć, jednak dziś ciekawość wzięła górę. Przeprosiła mnie za to co jej córka starała się zrobić. Westchnąłem jedynie i szybko wrzuciłem list do szuflady. Jak co dzień wróciłem do domu, w którym moja córka o dziwo siedziała sama w łóżeczku. Od razu z uśmiechem do niej podszedłem i wziąłem ją na ręce podrzucając do góry by po chwili złożyć buziaka na jej pyzatym policzku. Zaraz się zaśmiała i złapała za mój rozwiązany krawat. Tak wyglądał nasz codzienny rytuał. Ze schodów akurat schodziła Charlie, więc jedynie się do niej uśmiechnąłem i zaraz się ze mną przywitała, by po chwili westchnąć. No cóż, Vivian ząbkowała i miała teraz manię wkładania wszystkiego do buzi i tak tez zrobiła, w jej ustach znajdował się mój krawat.

- Jak sprawa? – przyjrzała mi się zabierając Vivian
- Wygrana. – uśmiechnąłem się – A jak u was dzisiaj?
- Vivian dzisiaj podrywała nowego kolegę w kawiarni. – zauważyła na co zmrużyłem oczy – Zaczyna szybko jak tatuś. Ale idź się przebierz, obiad będzie za niedługo.

Zrobiłem co mówiła, poszedłem na górę i wziąłem szybki prysznic i przebrałem się od razu szykując rzeczy do prania. Z mokrymi włosami miałem schodzić już ze schodów kiedy zauważyłem, że kosza o którego wczoraj zahaczyłem już nie ma. Oczywiście zjedliśmy obiad, i moja żona mogła robić co chciała, miała wieczór dla siebie a ja sam bawiłem z córką. Tak jak zawsze. Wieczory należały do mnie, zwłaszcza, że Charlie spędzała z nią dnie, choć za niedługo miało się to zmienić, zwłaszcza, że chciała wrócić do pracy na cały etat, a nie jak do tej pory na pół. Przed snem siedzieliśmy razem na kanapie i oglądaliśmy bajkę, Vivian z butelką mleka a ja sam z wodą. Nie trzeba było długo czekać, aż w końcu wdrapała się na moją klatkę piersiową i zaciskając piąstki na koszulce zasnęła. Z delikatnym uśmiechem tak leżałem i delikatnie głaskałem ją po główce. Zawsze tak zasypiała i musiałem przyznać, że kiedy nie było mnie w domu to brakowało mi właśnie takich wieczorów i takich momentów.  Zaraz widziałem uśmiechniętą Charlie, która usiadła obok.

- Wiesz, że powinna spać u siebie w łóżku, a nie na twojej klatce?
- Możliwe, ale jej ulubioną poduszką jest tatuś. – uśmiechnąłem się – Zaraz ją zaniosę. – zauważyłem na co sama pogłaskała ją po plecach – Spotkałem dziś Emily, pamiętasz ją z wesela?
- To ta co spała prawie z każdym w waszej paczce? – zauważyła na co rzuciłem, że mnie ominęła – Pracuje z tobą?
- Wygrałem z nią. Jednak, wiesz, że jest w ciąży? Była ostatnia. Więc chyba już wszyscy jesteśmy dorośli. – zaśmiałem się cicho na co Vivian zamruczała pod nosem i lekko mnie uderzyła, więc się jej dokładnie przyjrzałem – Charlie, może wyskoczymy gdzieś na weekend? Odpocząć.
- Sami? – wzięła Vivian na ręce na co od razu rzuciłem, że wszyscy.

Widziałem tylko jej uśmiech i korzystając z okazji, że byłem wolny poszedłem do toalety. Sam zresztą przygotowałem nam przekąski na wieczór, choć Charlie przyszła do mnie z lampką wina. Zadowolona usiadła obok mnie, na co sam przygarnąłem ją ramieniem. Chociaż na początku się obawiałem, że po urodzeniu Vivian będzie wszystko inaczej. To jednak nasza córka była bardzo grzeczna i pozwalała nam na chwilę dla siebie. Zresztą Charlie znalazła koleżanki w Bath, i nie siedziała w domu, tylko czasem nieźle balowała z innym mamuśkami. Przyjrzałem jej się i delikatnie pogłaskałem po ramieniu na co zamruczała. W sumie przypomniało mi się co proponowała rano, dlatego zaraz zjechałem dłonią za jej koszulkę. Jedynie się cicho zaśmiała i powiedziała, że nie ma seksownej bielizny jak rano. Mruknąłem, że raczej nie będzie ona do niczego potrzebna. W pokoju rozniósł się śmiech i zaraz leżałem na niej, dokładnie przyglądając się jej twarzy. Delikatnie ją pocałowałem co odwzajemniła z cichym pomrukiem. Pozbywaliśmy się swoich ciuchów i rzuciła jedynie, że powinniśmy przenieść się na górę, gdzie mamy zabezpieczenie.

- Nieh, jeśli wpadniemy to spokojnie będę opiekować się dwójka. Uwielbiam usypiać Vivian, wiec poradzę sobie.
- Jesteś w tym niezastąpiony. – szepnęła z uśmiechem na co poczułem dumę – Naprawdę byś chciał drugie?
- Jeśli się pojawi, raczej będę mniej panikował. Zresztą mam brata, fajnie się wychowywało na zabawach z nim. Choć czasem nieźle psociliśmy.
- Teraz też trochę będziemy psocić?  - zaśmiała się


Mruknąłem, że raczej bardziej niż trochę.. ponownie w salonie rozniósł się jej śmiech i przystąpiłem do działania. Nie kłamałem mówiąc, że byłbym szczęśliwy z dwójką. Teraz za żadne skarby bym nie oddał Vivian i tych wszystkich chwil z nią spędzonych. Uczyła mnie zdecydowanie więcej niż jej mama, kiedy postanowiła dać mi szansę, w dniu wesela naszych przyjaciół. 

&&&

tadam... choć zakończenie w sumie jest takie nijakie, to już nie miałam weny, aby ciągnąć je dalej. Dlatego też zostawiam coś takiego. Historia o Seanie i Charlie zakończona... i serdecznie zapraszam na nowe... tym razem z siatkarzem w roli głównej... rozdział dodaje zresztą dzisiaj, ponieważ pora w końcu na upragniony URLOP :D 

a tutaj link do historii Sebastiana Sole i Natali Bardem 

http://el-amor-porteno.blogspot.com/

środa, 28 sierpnia 2019

24. Boże synu... w coś ty się wpakował?

Kolejne dni w domu nie należały do przyjemnych. Kompletnie nie potrafiłem się odnaleźć na przymusowym urlopie. Chodziłem zresztą w dresach całe dnie i podziwiałem Charlie, że kiedy pracowała w domu to się stroiła, tak jakby szła normalnie do pracy. W sumie zastanawiałem się czy nie pojechać do Londynu, odwiedzić przyjaciół, rodzinę. Ale za to jeździłem po Charlie. Odwoziłem ją jak i przywoziłem. Siedziałem dziś zresztą przed komputerem i porządkowałem zdjęcia aż zobaczyłem wiadomość od ojca. Jojo się obudziła. Mogła zeznać jaka jest prawda, zresztą śledztwo nie wykazało obecności innej osoby. Miałem już dzwonić do Charlie, pochwalić się dobrą wiadomością, kiedy przypomniało mi się o płycie od Johna. Wyciągnąłem ją z szafki w przedpokoju i zanim załączyłem zrobiłem sobie jeszcze picie. Usiadłem ze wszystkim przed komputerem i ponownie przypomniałem sobie o tym uśmiechu chłopaka do mojej żony. Do tego rozmawiali, ta płyta. Czy to możliwe, że w szóstym miesiącu ciąży tak działała na mężczyzn? A w dodatku z Johnem dzieliła pasję... i po raz kolejny byłem zazdrosny. Włączyłem pierwszy film i aż zastygłem. Przed sobą miałem moment kiedy John w ostatniej sekundzie uratował Charlie. Kierowca zdecydowanie wiedział co robi. Aż mnie zmroziło, wystarczyła chwila a bym stracił dwie osoby. Musiałby zdarzyć się cud aby przeżyły. Szybko włączyłem kolejny film i wtedy mnie zatkało. Wyciągnąłem rękę po telefon i szybko wybrałem numer. Jeden sygnał, drugi, trzeci i w końcu usłyszałem halo.

- Rozmawiałeś już z jej adwokatem albo policją?
- Właśnie zamierzam skontaktować się z jej prawnikiem. Dlaczego pytasz?
- Lepiej będzie jak skontaktujesz się z policją i prokuratorem. - warknąłem czując jak rośnie mi ciśnienie - Ta baba musi się leczyć.
- Synu, na pewno pójdzie na przymusową terapię.
- Terapia jej nic nie da. Ona próbowała zabić Charlie i Vivian. - warknąłem patrząc na ekran - Mam nagranie gdzie Jojo usiłowała zabić mi żonę i córkę samochodem. Nie jest to przypadek. To był umyślny atak. W ostatniej chwili Charlie została uratowana.
- C-co? Jesteś pewny?
- Mam wszystko na nagraniu.
- Boże synu... w coś ty się wpakował? - westchnął i słyszałem jak ktoś go woła - Muszę kończyć, zaraz mam spotkanie. Przyjadę do was wieczorem, skontaktuje się z jej prawnikiem i będę wiedział więcej.
- Ja przyjadę jutro. - zauważyłem - Nie chcę denerwować Charlie.
- Dobrze. Przyjedź między dziesiątą a dwunastą. Będę w kancelarii.

Wyłączył się na co sam rzuciłem telefon na blat i zamówiłem sobie bilet na pociąg. Wolałem jednak nie jechać samochodem i pchać się w sam środek miasta, w korki. Właściwie to zastanawiałem się czy nie powiedzieć Charlie prawdy. Choć bałem się jak zareaguje. Plułem sobie zresztą w brodę, że spośród tylu dziewczyn musiałem wybrać akurat Jojo. Psychopatkę, która tak chce mi zniszczyć życie i tylko dlatego, że nie wybrałem jej... świetnego numerka. Niestety musiałem przyznać, że Jojo w niektórych sprawach była lepsza od mojej żony. Schowałem jednak wszystko do teczki, i planowałem zbierać się na zakupy i po Charlie kiedy usłyszałem jej wołanie. Zdziwiony wyszedłem z gabinetu i się tylko z nią przywitałem. Po jej minie wiedziałem, że jest zmęczona i nie ma dobrego humoru, dlatego nawet nie zaczynałem rozmowy na temat dziewczyny. Napomknąłem jedynie, że zamierzam jutro jechać do Londynu, odwiedzić mamę na co tylko pokiwała głową i w sumie była cały czas pogrążona w swoim świecie. Wieczorem po obiedzie siedzieliśmy w salonie, a raczej ona leżała z książką a ja sam oglądałem telewizję.

- Jak bardzo będziesz poirytowany jak zaproszę do nas mamę? Na trochę dłużej jak weekend?
- Tylko odrobinę. Ale to zależy od komentarzy teściowej.
- Czyli wolałbyś aby przyjechała nam pomóc twoja mama?
- Moja? - zaśmiałem się głośno - Nie wiem czy by potrafiła. Głównie wspominam niańki z dzieciństwa. Spokojnie może przyjechać twoja mama, jakoś to przetrwam.
- Nie chciałabym być sama. - szepnęła
- Właściwie to zamierzałem wziąć trzy tygodnie wolnego, aby ci pomóc.
- Na prawdę? - zdziwiona na mnie spojrzała na co pokiwałem głową, że się nie przesłyszała - Myślałam, że będziesz pracować. Rozprawy...
- Charlie, przysługuje mi urlop przez dwa tygodnie, dodatkowo biorę tydzień aby być z tobą. Zresztą jak dla mnie to byś mogła w końcu wyluzować i mniej pracować, albo iść już na urlop. - pogłaskałem ją po nogach - Nie musisz się tak przemęczać.
- Nie przemęczam. Zresztą panowie o mnie dbają. - uśmiechnęła się na co ponownie poczułem ukłucie zazdrości - I zostało mi tylko jedno zlecenie. Skończę je i idę na urlop.
- Mam nadzieję.
- Wrócisz na noc? Czy zostaniesz w Londynie? - przyjrzała mi się na co sam się nad tym zastanowiłem
- Wrócę. Odwiozę cię i jadę pociągiem. Wolę nie pchać się w korki. Będę raczej wieczorem, ale postaram się być o przyzwoitej porze. Choć pamiętaj, w razie czego dzwoń.
- Pozdrów mamę, w sumie dawno jej nie widzieliśmy. – przyjrzała mi się na co wzruszyłem ramionami – Jedziesz tam bo chcesz, czy jedziesz bo masz dość siedzenia w domu?
- Z obu powodów. Sama zauważyłaś, dawno nie widzieliśmy się z mamą, wpadnę do niej i zobaczę co słychać. Kupić ci coś w Londynie? – od razu pokiwała głową, że nie na co się do niej uśmiechnąłem – Chcesz coś do picia?
- Zjadłabym coś. – mruknęła – Jakieś chipsy, pizzę… albo nawet kurczaka. Z frytkami.
- Obawiam się, że nie posiadamy takich pyszności w domu. – zauważyłem – Sama zresztą wyrzuciłaś ostatnio wszystkie gotowe potrawy do kosza. Powiedziałaś, że będziemy jeść zdrowo. Więc mogę ci przygotować jedynie sałatkę. – jedynie jęknęła i widziałem, ze nie ma zadowolonej miny – Mam coś zamówić prawda?

Po jej minie widziałem, że moja wiadomość spadła jej z nieba, i jedynie zamówiłem nam pizzę, choć oczywiście jak przyjechała tylko zjadła jeden kawałek i reszta została dla mnie, więc się cicho zaśmiałem. Jednak poszliśmy spać i rano czekałem, aż ona pierwsza się wyszykuje. Byliśmy gotowi i z uśmiechem odwiozłem ją do pracy. Choć czułem lekkie zdenerwowanie, kiedy jechałem pociągiem do Londynu. Cały czas nad tym wszystkim zresztą rozmyślałem, aż w końcu wysiadłem na dworcu i ruszyłem w stronę taksówek. Zjawiłem się w kancelarii ojca i tylko rozejrzałem. Była to jedna z tych kancelarii, która broniła tych najbogatszych, zresztą w recepcji spotkałem aktora z pierwszych stron gazet jednak zaraz siedziałem przed biurkiem ojca. Potraktował mnie trochę jak klienta, jednak sam siedział i oglądał video. Przetarł twarz i mi się dokładniej przyjrzał, na co sam bawiłem się kluczykami.

- Mam nadzieję, ze chociaż była warta. – mruknął na co zmroziłem go wzrokiem – Ok., jasno się wyraziłeś. Mam cie traktować jak klienta, nie oceniać.
- Bo jestem twoim klientem. – warknąłem – Zapłacę zresztą, choć to Charlie cię zatrudniła.
- Daj spokój, jesteś moim synem nie wezmę od ciebie ani grosza. Jeśli się będziesz upierać, dostanie to wszystko moja wnuczka. Wiem, że dalej jesteś na mnie zły. Masz do tego prawo, w końcu od was odszedłem. Jednak jestem z was dumny, mimo wszystko. Oboje macie wspaniałe żony, układacie sobie życie po swojemu.
- Oboje staramy się nie być tobą. – mruknąłem – Gdybyś jeszcze odszedł do jakiejś baby. A ty po prostu… miałeś dwóch prawie dorosłych mężczyzn w domu i zrobiłeś coś takiego, takie chamstwo.
- Akurat ty nie masz co oceniać. Sam skoczyłeś w bok. – mruknął – Masz cudowną żonę, że ci akurat to wybaczyła.
- Przepraszam. – usłyszałem za sobą – Nie wiedziałem, że masz gościa.
- Załatwię to, i dam ci znać co i jak. – odezwał się ojciec na co kiwnąłem głową

Wyszedłem tylko z jego kancelarii i zakląłem, kiedy zobaczyłem, że znowu pada. Postawiłem tylko kołnierz w kurtce i ruszyłem w stronę metra. Musiałem teraz dostać się do domu rodzinnego. Moja mama mimo wszystko nigdy się nie wyprowadziła. Uważała, że choć straciliśmy ojca to jednak nie powinniśmy się przeprowadzać. Idąc do domu podziwiałem okolicę. Aż w końcu znalazłem się w domu, z kubkiem kawy w salonie. Mama oczywiście o wszystko wypytywała, sama opowiadała o swoich zajęciach. O opiece nad wnukami.

- A jak tam Charlie? To już niebawem prawda?
- Powoli przygotowuje się do porodu. Choć jest przerażona, to dobrze to ukrywa. – uśmiechnąłem się delikatnie – Wszystko już zresztą jest przygotowane. Pokoik, i inne rzeczy.
- A ty? Też jesteś gotowy? – przyjrzała mi się na co westchnąłem – Czyli dobrze myślałam.
- To nie tak. To fakt, obawiam się tego wszystkiego, nie wiem czy podołam. – przetarłem zmęczoną twarz – Sama zresztą dobrze wiesz jak traktuje dzieci. Przerażają mnie. I boję się, że zawiodę Charlie, ona to wszystko ma inaczej rozplanowane, wie co i jak. Jednak z drugiej strony… nie mogę się już doczekać, aż będę mógł potrzymać Vivian na rękach.
- Vivian? – przyjrzała mi się na co pokiwałem głową - Nie wiedziałam, że macie takie plany? Nie lepiej byłoby dać jej jakieś nowoczesne imię? – od razu powiedziałem, że to pomysł Charlie – Nie masz czego się obawiać, jak tylko ja zobaczysz to od razu będziesz wiedział co robić. Zresztą Charlie ci w tym pomoże. Jak chcesz…
- Przyjedzie jej mama nam pomóc, a raczej wesprzeć córkę przy porodzie. – jedynie się uśmiechnęła i usiadła obok mnie i pogłaskała po ramieniu  – Boje się mamo…
- Wiem o tym, jednak będzie wszystko dobrze. Najważniejsze to musisz wspierać Charlie. Nie jest łatwo być rodzicem, częste wstawanie do dziecka, oboje będziecie chodzić jak zombie. Prawda jest taka, że dopóki się nie wyprowadziliście, to nie spałam dobrze. Zawsze się o was martwiłam. A nie byliście aniołkami.
- Przepraszam za to. – jęknąłem – Ponownie zresztą musiałaś mi dać pogawędkę. – zaśmiałem się do wspomnień – Dzień przed moim ślubem też tu siedzieliśmy.


Jedynie się zaśmiała i dała mi całusa w policzek, w sumie to spędziłem z nią całe popołudnie i w taki o to sposób wróciłem do domu dość późno, Charlie zresztą już spała wtulona w poduszkę, nawet się nie przebudziła jak sam się położyłem obok niej, lecz zamiast zasnąć po prostu się jej przyglądałem. Delikatnie pogłaskałem ją po włosach na co usłyszałem cichy pomruk i bardziej wtuliła w poduszkę. Mama miała racje, wszystko będzie dobrze. 

sobota, 24 sierpnia 2019

23. Wiem jaki jest Sean, jak rozsiewa ten swój czar.

Panowie spędzili cały weekend i rozmawiali na temat sprawy, ja natomiast skupiłam się na sobie. W moim towarzystwie żaden nie powiedział jej imienia za co byłam wdzięczna. Dlatego nawet w poniedziałek rano pojechałam do pracy jak najszybciej, taksówką. Zresztą Sean i tak miał urlop. Nawet nie schodziłam na dół w porze lunchu, po prostu zamknęłam się w swoim gabinecie i mniej skupiłam na pracy, a za to więcej na rozmyślaniu. Prawda jest taka, że wszystko dokładnie analizowałam, a też nie miałam z kim na ten temat porozmawiać. Nie chciałam ponownie zwalać się ze swoimi problemami Sarze. Przez to nawet rozbolała mnie głowa i postanowiłam się przewietrzyć. Wzięłam ze sobą sałatkę i powoli ruszyłam na dach, dzisiaj pogoda nam dopisywała i dlatego usiadłam na pniach. Zobaczyłam słoik z papierosami, więc panowie chyba znaleźli tutaj swój azyl, zwłaszcza, że na dole już mniej palili. Powoli dłubałam w sałatce wzdychając, aż w pewnym momencie zaklęłam kiedy ubrudziłam się sosem. Zobaczyłam przed sobą chusteczkę, więc podniosłam głowę i z lekkim uśmiechem podziękowałam. Obok mnie o dziwo usiadł John, więc też przestałam jeść. A raczej skupiłam na wycieraniu, aby nie było żadnej plamy. Siedzieliśmy w ciszy, i jedynie oparłam brodę o kolana.

- Wszystko gra?
- Wszystko się raczej wali. – westchnęłam na co rzucił, że to zauważyli – Moje życie nie jest tak kolorowe jak się wszystkim wydaje. Prawda jest taka, że brakuje mi takich chwil kiedy mogłabym skupić się tylko na macierzyństwie.
- Chcesz o tym porozmawiać? – przyjrzał mi się na co wzięłam głębszy wdech – Czasem lepiej jest wygadać się obcemu.
- Starałam się… chodziłam na terapię małżeńską. – mruknęłam na co się cicho zaśmiał – Wiesz o czym mówię. Żałujesz czasem, że jej nie wybaczyłeś? Nie walczyłeś?
- Walczyłem, jednak ona kochała jego. Nie mogłem jej zatrzymać. Zresztą nadal są razem. – wzruszył ramionami – Jak było u was?
- Mój mąż… mój mąż miał romans.  I zastanawiam się czy dobrze zrobiłam, że mu wybaczyłam. – westchnęłam – Jego kochanka, sporo miesza nam w życiu. Prawda jest taka, że zburzyła moją oazę.
- Kochasz go, dlatego też mu wybaczyłaś. – zauważył sam siadając wygodniej
- Zastanawiam się czy nie zrobiłam tego ze względu na Vivian. Byłam dość stanowcza, miałam papiery przygotowane zanim wyszło na jaw to, że wiem o jego romansie. Zresztą wyprowadziłam się do Londynu, zastanawiałam nawet nad tym w której części miasta coś kupić, bądź gdzieś pod Bath. Przyjechałam się spakować, myślałam nawet, że go nie ma… że mieszka teraz z nią. – mruknęłam zła na samą myśl o Jojo – Wtedy dowiedziałam się o jego niespodziance, o tej stolarni. I samo poszło…
- Nie wyglądasz na kobietę, która żałuje. Raz, kiedy moja była żona myślała, że wpadła. Strasznie panikowała. W sumie już wtedy powinienem się domyślić, że panikuje bo nie wie z którym.
- Chciałam założyć rodzinę. – westchnęłam – Może też dlatego?
- Założyłaś ja z odpowiednim kandydatem. Dlatego jesteś taka spokojna. Życie po zdradzie ukochanej osoby nie jest łatwe, zawsze masz w sobie tą niepewność. Czy to się nie powtórzy. Rozumiem, że poznałaś tą drugą? – przyjrzał mi się na co jęknęłam – Sekretarka, stażystka?
- Nie wiem. Właściwie to pojawiła się tu, chciała mnie obrazić, zezłościć… i powiedziała mi, abym odczepiła się od własnego męża. Obiecywał jej gruszki na wierzbie, choć zaprzecza temu wszystkiemu, ale dziewczyna nie wzięła tego sobie w końcu z palca. Wiem jaki jest Sean, jak rozsiewa ten swój czar. Sama się na niego złapałam. I mam wrażenie, ze dalej tak jest. – jęknęłam – Wiem, nie powinnam chyba tak mówić…
- Myślę, że to raczej ty go oczarowałaś. I robisz to nie tylko z nim. – puścił mi oczko na co poczułam rumieńce – Moi pracownicy cię uwielbiają. Prawda jest taka, że jak cię zobaczyłem, byłem w szoku, że ktoś taki ma stolarnie. Nie wyglądasz na kogoś kto lubi się pobrudzić. Twoje dłonie…. – zauważył i delikatnie jednej dotknął
- Mój dziadek miał stolarnie. A raczej zakład. – zaśmiałam się – Zawsze jednak zabierał mnie do swojego magicznego miejsca i dlatego ta pasja we mnie została. A do tego moim marzeniem było mieć własne biuro… Sean wiedział o tym, jego kumpel z pracy sprzedawał ten warsztat po dziadku i trafił w moje ręce. To wszystko… to jego prezent na rocznicę. O której ja kompletnie zapomniałam.
- W tym zdaniu masz odpowiedź na to, dlaczego. – zdziwiona jedynie na niego spojrzałam – Dlaczego mu wybaczyłaś. Widzisz, kiedy komuś na kimś zależy stara się tą osobę uszczęśliwić. Sean to zrobił, choć jest dupkiem. I w sumie dalej to robi. – tym bardziej moje zdziwienie było większe – Robi ci kolejną niespodziankę, a raczej zlecił ją nam.
- Sean ostatnio ma dla mnie wiele niespodzianek. – szepnęłam – Jego kochanka chciała popełnić samobójstwo i o wszystko obwiniła Seana. Jestem w szóstym miesiącu ciąży i nie wiem nawet czy będę wychowywać córkę z jej ojcem. Jestem po prostu tym wszystkim zmęczona… wygoniłam go nawet do gościnnego, do tego te hormony. Cały czas chce mi się płakać, zwłaszcza jak na niego spojrzę. Bo wiem, że to nie tak powinno wszystko wyglądać. Jeszcze boję się sama poruszać po mieście… od momentu jak o mało co mnie nie przejechał samochód. Po prostu… - wypłakałam – To wszystko mnie przerasta. Przepraszam.
- Nie masz za co przepraszać.
- Przepraszam… John jesteś potrzebny na dole. – usłyszałam Patricka na co tylko się zaczęłam poprawiać

Zostałam jednak sama więc zabrałam swoją sałatkę, którą wyrzuciłam do kosza i zadzwoniłam po taksówkę. Nie miałam ochoty dalej siedzieć w pracy, zresztą z całym rozmazanym makijażem i spuchniętymi stopami. W takim o to stanie wróciłam do domu, gdzie Sean siedział na kanapie w dresach i zdziwiło mnie, że ogląda jakiś program o mrówkach. Położyłam obok niego swoje rzeczy i ściągnęłam buty czując ulgę. Lekko się poruszył i zdziwiony na mnie spojrzał.

- Wszystko w porządku? – przyjrzał mi się na co pokiwałam głową, że nie i się rozpłakałam – Charlie…
- Mam już wszystkiego dość. To… to wszystko nie tak miało wyglądać. – pociągnęłam nosem – Kiedy wyobrażałam sobie, że jest nas więcej… że zachodzę w ciążę z moim mężem. Razem po prostu to wszystko przeżywamy… jak na rodzinę przystało. Że ty się cieszysz i jesteś gotów… a teraz… dlaczego musiałeś być takim dupkiem, zdradzić mnie i zwalić nam na głowę tą idiotkę? Tyle kobiet chodzi na tym świecie, nie mogłeś wybrać jakiejś mądrzejszej? Przelecieć ją, ulżyć sobie i jak gdyby nic wrócić do domu, do mnie i udawać? Wtedy wszystko byłoby łatwiejsze…
- Wiem o tym… powinnaś jednak być stanowcza, odejść ode mnie. – powiedział spuszczając głowę – Nie powinienem cię zatrzymywać, tylko pozwolić ci na to… wtedy miałabyś idealny spokój. Ułożyłabyś sobie życie na nowo… zresztą nie jest za późno… myślałem dziś…
- BOŻE SEAN JESZCZE SŁOWO A NIE WYJDZIESZ STĄD ŻYWY! – krzyknęłam – NIE MOŻESZ MÓWIĆ TAKICH SŁÓW SWOJEJ CIĘŻARNEJ ŻONIE! ZWŁASZCZA KIEDY STOI PRZED TOBĄ, ZAPŁAKANA, GRUBA I GŁODNA JEDNOCZEŚNIE!
- Przepraszam.- szybko znalazł się przy mnie i mocno przytulił na co westchnęłam wdychając jego zapach – Nie jesteś gruba, a wręcz przeciwnie, jesteś cholernie seksowna w tym momencie. Zaraz przygotuje wam obiad, a ty w tym czasie weź prysznic, przebierz się w wygodniejsze ubrania.
- Masz jakieś wieści? – szepnęłam zerkając na niego z dołu na co zaprzeczył głową, że nie – Policja się kontaktowała? Twój ojciec?
- Kompletna cisza. –westchnął – Siedziałem cały czas w domu i to mnie dobija. Nigdy nie miałem przymusowego urlopu. Zwłaszcza… w tym domu aż lśni czystością. Nie wiem jak ty to wszystko ogarniasz.
- Zatrudniłam Panią sprzątającą, która przychodzi dwa razy w tygodniu i nam sprząta cały dom. To dlatego. – jęknęłam na co zdziwiony  na mnie spojrzał – Wiem, mieliśmy nie być tacy, ale… to bardzo ułatwia mi życie. I to tylko dwa razy w tygodniu. Więc nie zdziw się, jak w środę do nas przyjdzie.
- No dobrze. – westchnął – Przepraszam…
- Nie Sean. Dość przepraszania, musisz wziąć się w garść. Bo na razie to zachowujesz się jak baba w tym związku. – mruknęłam – Będzie dobrze. Masz rację, mogłam odejść, ułożyłabym sobie życie, ale nie bez powodu ci wybaczyłam. Mimo wszystko… kocham cię. I wiem, że w głębi serca żałujesz… - szepnęłam
- Bardzo. Zrobiłbym wszystko, aby to wszystko cofnąć… i dobrze wiesz, że kocham cię bardzo mocno. Właściwie to… nie mogę się doczekać, aż Vivian się pojawi na świecie. Choć się boję…

Szepnęłam jedynie, że wiem i delikatnie pogłaskałam go po policzku. By po chwili złożyć na jego ustach pocałunek, który od razy odwzajemnił mocno mnie obejmując w pasie. Właściwie razem spędziliśmy dzisiejszy wieczór, oboje staraliśmy się wypocząć i sama zaciągnęłam go na górę do łóżka. Leżeliśmy po prostu obok siebie, choć ja osobiście coraz bardziej przysypiałam. W pewnym momencie wtuliłam się w poduszkę i czując jak Sean głaszcze mnie po brzuchu, zasnęłam.
Na drugi dzień zresztą nie czułam się dobrze, dlatego też nie pojechałam do pracy. Wolałam jednak odpocząć i nawet nie wychodziłam z łóżka do południa. Choć leżałam sama, Sean wstał dość wcześnie a do tego dzwonił do niego telefon. W sumie z nudów po prostu siedziałam i postanowiłam zrobić sobie dzień zakupów. Oczywiście napisałam do Sary o listę co jest mi potrzebne, ona zdecydowanie znała się na tym lepiej. Przez to moje oczy wyszły mi z orbit i z kartką zeszłam na dół, gdzie Sean o dziwo robił lunch. Kiedy sam zobaczył kartkę to aż zagwizdał, zdecydowanie byliśmy w tyle, dlatego tez zdecydował za mnie, jutro miałam zrobić sobie wagary i po prostu mieliśmy pojechać na zakupy, cały dzień na mieście. Musiałam przyznać, że nie mogłam się doczekać.

&&&

Charlie wyszykowała się jak najszybciej i w sumie byłem pod wrażeniem, że przed wczoraj stała i płakała. Wczoraj leniła się, a dzisiaj jest tak radosna. Jej dawka hormonów czasem wprawiała mnie w osłupienie. W dodatku zanim wyszliśmy zostawiłem informacje dla pani sprzątającej koło koperty z pieniędzmi dla niej. Moja niespodzianka była gotowa i miałem tylko nadzieje, że spodoba się Charlie. Teraz jednak musiałem skupić się na chodzeniu za nią i noszeniu wszystkich toreb. Z jednej strony nie uśmiechało mi się to wszystko, wolałby zdecydowanie być w pracy, jednak… takie chwilowe oderwanie myśli od tego co mnie czeka, zdecydowanie mnie choć trochę relaksowało. A widząc jej uśmiech przy śpioszkach, małych skarpetkach poprawiał mi humor. Wróciliśmy do domu i musiałem przyznać, ze byłem wykończony. Charlie wzięła kilka toreb i ruszyła przodem, i zaraz krzyknęła więc sam wszedłem za nią do pokoju Vivian.

- Czyli wszystko idzie zgodnie z planem. – zaśmiałem się
- Jak to z planem? Wczoraj stały tu meble, a dzisiaj? – rozejrzała się po pustych ścianach – Co tu się właściwie wydarzyło?
- Kolejna niespodzianka. Tym razem rzeczy zostawimy w pokoju gościnnym. – i wtedy usłyszałem dzwonek więc też szybko zszedłem na dół od razu otwierając – Hej John.
- Przepraszam, mieliśmy dziś lekkie opóźnienia. – zauważył na co machnąłem ręka – Hej.  – uśmiechnął się do Charlie i zauważyłem, że to nie jest zwykły uśmiech
- Hej, coś się stało w stolarni? – zeszła ze schodów na co od razu zaprzeczył
- Kochanie to ta niespodzianka. Ty sobie usiądź i odpocznij.

Od razu ją zaprowadziłem do salonu i sam dyrygowałem chłopakami, którzy wszystko nieśli na górę. Jakimś cudem szybko się ze wszystkim uporali i sam rozejrzałem po pokoju, tyle tylko, że w pewnym momencie zobaczyłem Charlie, która stała z zszokowaną miną.

- W takim razie my się będziemy zbierać. – zauważył John na co Charlie podeszła do łóżeczka – Sean… możemy chwilę porozmawiać? – mruknął cicho na co zdziwiony na niego spojrzałem
- Boże John… to… - szepnęła Charlie na co machnął ręką i oboje zeszliśmy na dół
- Rozmawiałem z nią… i zrobiłem małe dochodzenie. Wiem, że boi się sama poruszać po tym wszystkim. Więc tu masz płytę. Na kilku budynkach są kamery, zarejestrowały samochód jak i pasażera. A do tego nasza kamera zarejestrowała dokładnie moment wypadku… możecie coś z tym zrobić. – od razu pokiwałem głową i jak tylko zostałem sam, to wróciłem na górę do żony
- J-jak?
- Mówiłem, chciałem zająć się pokojem. – uśmiechnąłem się – Masz dobre opinie o nim, więc go wynająłem. Robili te meble, bo to odpowiedni wystrój dla dziecka. A teraz możesz zapełnić te meble ciuszkami, pieluchami i innymi rzeczami, które dziś kupiliśmy.
- John mówił o jakiejś niespodziance. – zaśmiała się z łzami w oczach i mocno mnie przytuliła – Jesteś niemożliwy. To najpiękniejszy pokój jaki kiedykolwiek widziałam.
- To wszystko dla Vivian. – uśmiechnąłem się głaszcząc ją po brzuszku i nie mogłem się powstrzymać, dlatego skradłem jej całusa co przyjęła z pomrukiem.

- Mamusia też ma małą niespodziankę. – mruknęła odpinając mi pasek przy spodniach na co się zaśmiałem – Tylko pokażę ci to w sypialni. 

środa, 21 sierpnia 2019

22. Jojo jest w szpitalu.

 Tym razem uważałam, za każdym razem dokładnie się rozglądałam. Czy aby na pewno nikogo nie ma na jezdni. Zresztą do pracy jeździłam z Seanem, specjalnie mnie zawoził i odbierał. A na spotkania klientów umawiałam się w swoim biurze, więc też nie musiałam chodzić po mieście. A musiałam przyznać, że teraz było z tym mi trochę ciężko. Niestety musiałam ściągnąć obrączkę, coraz częściej puchły mi palce. Pokój był już gotowy, i prawda była taka, że cały czas  w nim przebywałam. Choć nadal był pusty, musieliśmy wybrać się z Seanem na zakupy. W dodatku chodziłam na zajęcia dla mam, w szkole rodzenia i powoli się do wszystkiego przygotowywałam. Choć nie wiedziałam kogo mieć przy sobie w trakcie porodu. Nie chciałam Seana, Sara miała swoje obowiązki przy dwójce dzieci. W grę wchodziła moja mama, której natomiast nie znosił mój mąż, albo teściowa. Tyle tylko, że mój mąż miał coś innego na głowie, cały czas chodził podenerwowany. I nie chciał mi nic powiedzieć. Przez to byłam na niego zła i moje hormony dały  o sobie znać i nie chciałam się do niego odzywać. Nawet panowie ze stolarni zauważyli, że nie jestem w dobrym humorze i przez to cieszyłam się, że jest w końcu weekend. Nawet miałam plany, że może gdzieś wyjadę. Zresztą jak wstałam rano w sobotę to byłam sama w łóżku. Westchnęłam jedynie i opadłam zrezygnowana na poduszkę. Złapałam jednak za sweter i zeszłam na dół, gdzie widziałam Seana jak siedział przy wyspie w kuchni nad kubkiem kawy. Cicho wróciłam się do łazienki na górę i ponownie zeszłam na dół. Dalej siedział w tym samym miejscu i miałam nawet wrażenie, że w ogóle nie pił tej kawy. A co dopiero, aby mnie zauważyć, siedział po prostu ze wzrokiem wbitym w blat. Wlałam odrobinę mleka do kubka i sama mu się przyglądałam. W sumie to trochę żałowałam, że nie wzięłam kapci z góry, w domu było trochę chłodno.

- Jojo jest w szpitalu. – w końcu się odezwał i zastygłam z kubkiem – Dowiedziałem się w tygodniu.
- Nie rozumiem po co to mówisz. – mruknęłam – Chyba, że jednak się dalej z nią spotykasz i martwisz się o jej zdrowie. Albo spodziewacie się dziecka. Przy dwójce też bym się tak wyłączyła.
- Charlie, to nie jest pora na żarty. – warknął na co sama zmroziłam go wzrokiem
- Myślisz, że to żarty? Nie rozumiem dlaczego w ogóle o niej wspominasz! – odłożyłam kubek na blat – Albo jesteś ze mną, ale pieprzysz ją! Zdecyduj się w końcu! – chciałam już wyjść kiedy usłyszałam
- Dowiedziałem się o tym z policji. – powiedział – Jojo chciała popełnić samobójstwo. To dlatego jest w szpitalu. Nie spotykam się z nią, tak jak uważasz.
- Jak to z policji? Co to ma wspólnego z tobą? – stałam tak w progu i mu się przyglądałam, zwłaszcza, że ponownie utkwił wzrok w kubku – Sean?
- Zostawiła list pożegnalny.
- Dalej nie rozumiem. Co to ma wspólnego z tobą? – podeszłam do niego
- Charlie… - szepnął patrząc mi w oczy – Spieprzyłem to wszystko… spieprzyłem nasze szczęście.
- Sean… nie rozumiem. – westchnęłam lekko dotykając jego ramienia i wtedy po prostu pękł, zaraz się we mnie wtulił i po prostu płakał jak małe dziecko – Sean?
- Obwiniła o wszystko mnie. Stąd dowiedziałem się wszystkiego od policji. – wypłakał – Wzięła opakowanie tabletek, a do tego odkręciła gaz. Jest w złym stanie Charlie… jest nieprzytomna i nie może zeznać… ale nie musi, dokładnie napisała w liście… prowadzą śledztwo, muszą potwierdzić, ze to ona napisała a nie osoba trzecia. Zostałem wysłany na przymusowy urlop… Charlie… ona chce mnie zniszczyć.
- C-co? – szepnęłam i w ogóle nie mogłam uwierzyć w to co powiedział – J-jak to? Nie może tego zresztą zrobić.
- Jej list jest dość szczegółowy, do tego ma… ma nasze wspólne zdjęcia. – pociągnął nosem – Przesłuchali mnie już i mogą zrobić to ponownie… jeśli… jeśli… boże Charlie, mogą mnie wywalić. Mogą mi postawić zarzut. Wdepnąłem… sprowadziłem na nas wielkie gówno.
- Zadzwoń po Toma, niech cię broni. Albo nawet po ojca, choć wiem, że się do niego nie odzywasz. – powiedziałam stojąc sztywno – Jakaś wariatka nie może cię obwinić o wszystko. Chyba, że faktycznie złamałeś jej serce, obiecywałeś gruszki na wierzbie i kiedy romans wyszedł na jaw uciekłeś do mnie z podkulonym ogonem. –mruknęłam –
- Nic jej nie mówiłem, niczego nie potwierdziłem. – szepnął – Wezmę któregoś z pracy.
- Nie Sean, w tej chwili dzwonisz do swojego ojca. – warknęłam – Musisz schować dumę do kieszeni, odszedł od was, ale do jasnej cholery jest jednym z najlepszych! Sam poszedłeś w jego ślady. Może i dziewczyna gra od razu z grubej rury, ale nikt. Powtarzam ci… nikt nie zniszczy mi życia.
- Charlie… tu nic nie da, ona jest w szpitalu. Zrobiła to… - jedynie w kuchni rozległ się odgłos odbitej dłoni od policzka, Sean siedział w szoku na co wzięłam głębszy wdech
- Przestań się mazać. Nawarzyłeś tego piwa to do jasnej cholery przestań teraz płakać i użalać się nad sobą. Dzwonisz po prawnika i bez niego nie odpowiadasz na żadne pytania policji. Pora myśleć i działać. Żadna lafirynda nie zepsuje ci kariery, ani nie wsadzi za kilka numerków.

Warknęłam i zostawiłam go zresztą samego. Jak tylko usiadłam na łóżku poczułam jak schodzi ze mnie całe napięcie, uwolniły się emocje i wycierałam tylko policzki. Nie mogłam w tym momencie pokazać słabości, zwłaszcza, że Sean sam nie był silny. Przez to, ze nie potrafił trzymać w portkach penisa, to teraz mamy tyle problemów. Dziewczyna leżała w szpitalu, zdecydowała się na najgorszy krok i choć miałam jej wiele do zarzucenia, to jednak w tym momencie modliłam się, aby wyszła z tego cało. Aby wszystko jednak odkręciła i dała nam święty spokój. Siedziałam tak na łóżku, czując jak zaczyna boleć mnie głowa, aż w końcu zobaczyłam w progu Seana.  Usiadł tylko obok mnie i powiedział, że zadzwonił do ojca. Ma przyjechać dziś wieczorem. Pokiwałam jedynie głową i delikatnie dotknęłam jego policzka, na którym był widoczny czerwony ślad. Pierwszy raz go spoliczkowałam i poczułam się z tym dziwnie. Zresztą przez nerwy czułam się źle, dlatego położyłam się na łóżku i nie miałam ochoty w ogóle z niego wychodzić.
Wieczorem zresztą przyjechał mój teść, w sumie widziałam go tylko kilka razy w życiu, odszedł od rodziny jak Sean był nastolatkiem, miał dość życia rodzinnego, odszedł po prostu. Zostawił żonę i dwóch synów. Przez to też Sean poszedł w jego ślady, chciał pracować z ojcem, udowodnić mu swoją wartość. Widziałam zresztą, że mój mąż choć do niego zadzwonił to jednak nie był do końca do tego przekonany, ani nie był zadowolony. najpierw siedziałam z nimi, porozmawiałam krotka chwilę z teściem, i jednak zostawiłam ich samych. Mieli kilka prawniczych kwestii do omówienia. Sama zajęłam się obiadem, aż w pewnym momencie zobaczyłam teścia w kuchni.

- Jak się czujesz? – zapytał i wskazał mi na swój kubek, więc sama zaczęłam robić mu herbatę
- Nie tak to wszystko sobie wyobrażałam. – westchnęłam – Jednak nie mogę się załamać, muszę go wspierać.
- Powinnaś go kopnąć w tyłek już dawno temu. – zauważył opierając się o blat na o na niego spojrzałam zdziwiona – Zawsze uważałem, że jesteś dla niego za dobra. A on z taką historią…
- To Pan od nich odszedł. Sean wie jak to boli… kiedy ktoś odchodzi. – mruknęłam – Choć zgadzam się, zawsze byłam dla niego za dobra. I możliwe… możliwe, że popełniłam błąd wybaczając mu. Jednak teraz muszę patrzeć w szerszym kontekście. Vivian potrzebuje ojca.
- Moja mama zawsze uwielbiała Seana. – uśmiechnął się lekko pod nosem – Nie będzie łatwo. Najpierw musimy czekać na potwierdzenie, że ona to wszystko zaplanowała sama. Choć to, że kontaktowała się z Seanem w zeszłym tygodniu nie ułatwia sprawy. – zauważył na co przymknęłam oczy – Tego ci nie powiedział?
- I nie chce wiedzieć. – mruknęłam – Przy mnie zero rozmów o niej, o nich… jeśli będzie trzeba wesprę go, nawet skłamię… jednak nie chce słyszeć jej imienia.
- Charlie… - usłyszałam Seana na co tylko na niego spojrzałam
- Nie chce. Muszę skupić się na mojej córce… to wszystko… to nie jest mój burdel.

&&&
Jojo wraca w wielkim stylu ;) 


sobota, 17 sierpnia 2019

21. Cóż, nie jest łatwo rozpoczynać wszystko od nowa w tym wieku.

John się zadomowił w budynku, tak samo jak jego pracownicy, którzy byli bardzo sympatyczni i każdego dnia witali mnie z uśmiechem, co również odwzajemniałam. W dodatku oni ciężko pracowali, tak samo jak ja. Codziennie siedziałam kilka godzin nad projektami, chciałam to wszystko skończyć jak najszybciej. Zresztą w domu tez miałam remont, ekipa po znajomości wcisnęła mnie w swój kalendarz i w taki o to sposób miałam istny bałagan w domu, a w porze lunchu doglądał wszystkiego Sean. Zresztą doskonale znałam tą ekipę i wiedziałam, że nie odstawią jakiejś fuszerki, w końcu nie raz z nimi pracowałam. Ponownie siedziałam w biurze i powoli czułam skutki jednej pozycji. Westchnęłam tylko i powoli wstając z krzesła zeszłam na dół. Była pora lunchu wiec nie wiedziałam czy ktokolwiek jest w firmie, zresztą dziś od rana mała była bardzo aktywna i kopała mnie niemiłosiernie. W dodatku od kilku dni było mi strasznie gorąco, choć za oknem nie mieliśmy pięknej pogody. Jak tylko zeszłam ze schodów poczułam zapach trocin i się uśmiechnęłam pod nosem. Obawiałam się, że jednak ten zapach będzie mi przeszkadzał, a jak na razie wszystko jest ok. panowie odpoczywali w bramie i tylko do nich podeszłam aby zaczerpnąć świeżego powietrza.

- O nie! Patrick zgaś tego papierosa! – od razu odezwał się najstarszy z całego towarzystwa – Dlaczego Pani nam nic nie mówiła? – zauważył podstawiając mi swoje krzesło – Nawet John nic nie powiedział o Pani stanie.
- Oh nie. – zaśmiałam się – Mam dość siedzenia. – machnęłam ręką i delikatnie pogłaskałam się po brzuchu
- To dlatego jest Pani taka radosna. – uśmiechnął się Patrick gasząc papierosa – Zastanawialiśmy się nawet co jest przyczyną tego uśmiechu.
- Jak widać zagadka się rozwiązała. – zaśmiałam się serdecznie – Choć dziś jest bardzo aktywna i sprawia, że czuję się jakby panowało upalne lato.
- Czyli będzie córeczka? – pokiwałam jedynie głową na znak, że tak – Mam trzy córki, jest dość zabawnie. Zwłaszcza jak kłócą się o ciuchy. – machnął ręką
- Do tego to mi jeszcze daleko. – serdecznie się zaśmiałam i postanowiłam wracać do biura, ale zaraz wpadłam na kogoś i zobaczyłam Johna – Przepraszam. – podniosłam oczy wyżej i zaklęłam w myślach, z tej odległości mogłam podziwiać jego twarz, ale jednak się odsunęłam i poprawiłam sobie bluzkę
- Przeszkadzam? – uśmiechnął się
- Tak sobie plotkujemy z dziewczynami. – puścił mi oczko Patrick na co się serdecznie zaśmiałam – Mogłeś nas poinformować, że nasza Pani architekt spodziewa się dziecka. Mniej byśmy palili.
- To akurat wyszłoby Panom na zdrowie. – rzuciłam na co jęknęli – Ale uciekam do siebie, pora wrócić do pracy.
- Tylko niech się Pani nie przemęcza. To nikomu na zdrowie nie wychodzi, proszę spojrzeć na naszego Johna, siedzi to do późnych godzin zamiast wyjść do pubu, poderwać jakąś dziewczynę. W końcu nie jest brzydki, prawda?
- Marc. – mruknął i widziałam, że się zawstydził co akurat było urocze
- Akurat też nie przepadam za pubami. I uważam, że nie tam powinniśmy szukać miłości. W ogóle nie powinniśmy jej szukać. – zauważyłam
- Cóż, nie jest łatwo rozpoczynać wszystko od nowa w tym wieku. – powiedział spuszczając głowę – Ale z dziewczynami? – rozejrzał się
- Nasza Pani architekt spodziewa się dziewczynki. Jak mogłeś tego nie zauważyć? – zaśmiał się Patrick – I weź się w garść chłopie, uciekła ci żona, jednak tego kwiata jest sporo na tym świecie, wystarczy się rozejrzeć.

Uśmiechnęłam się jedynie i wróciłam do swojego biura, gdzie o dziwo telefon cały czas świecił i jak się okazało to Sara, wypisywała mi mnóstwo wiadomości z których zaczęłam się śmiać. Współczułam jej, że utknęła z teściową i dwójka dzieci i w sumie zastanawiałam się nad tym jak to będzie u nas. Powoli powinnam się za wszystkim rozejrzeć, za szkoła rodzenia i innymi ważnymi rzeczami. Dlatego ponownie skupiłam się na projekcie, który na szczęście skończyłam i z uśmiechem zegnałam się z panami, którzy sprzątali przed zakończeniem pracy. Wyszłam ze stolarni by po chwili usłyszeć tylko krzyk i szarpnięcie. Spojrzałam w miejsce gdzie przed chwila stałam i starałam się uspokoić oddech.

- Wszystko gra? Ten ktoś jechał jak wariat, o mało co Pani nie przejechał! I jeszcze się nie zatrzymał! – oburzył się Patrick
- T-tak.
- Na pewno? Może zadzwonimy po karetkę? Albo zawieziemy Panią do lekarza?
- Nie trzeba. – powiedziałam cicho podtrzymując się ramienia, które mnie dalej trzymało w pasie – Potrzebuje tylko chwili.
- Odwiozę cię do domu. – usłyszałam przy swoim uchu i spojrzałam na Johna, teraz wiedziałam przynajmniej kto mnie obejmuje. Jakimś cudem znalazłam się w jego samochodzie i starałam się uspokoić – Wszystko gra? Może powinniśmy jednak pojechać do szpitala?
- Nic mi się nie stało, jestem po prostu… - westchnęłam – Po prostu wolałabym być już w domu. – głaskałam się po brzuchu na co widziałam jego uśmiech
- Gratuluje, muszę przyznać, że w ogóle nie zauważyłem. Gdzie mam jechać?
- 32 Gay Street. – powiedziałam i widziałam jego zdziwiony wzrok – Coś nie tak?
- Teraz już wiem dlaczego tak mało płace za wynajem stolarni. – zauważył na co się cicho zaśmiałam – Przepraszam…
- Nic nie szkodzi, Sean też miał z tym problem. – machnęłam ręką – Ale po prostu chciałam, aby stolarnia nie stała pusta. To nie tak, że nie liczę się z pieniędzmi. Po prostu tak chciałam i tak jest. – wzruszyłam ramionami – Nie marudź, gdybyśmy byli takimi snobami to raczej by cię nie było stać na wynajem.
- Nie jesteście snobami? I dlatego mieszkacie w jednej z najdroższych dzielnic w mieście? – zaśmiał się na co sama się uśmiechnęłam
- Coś w tym stylu. Po prostu… nic innego nam się nie podobało, i jest blisko. Całe życie mieszkałam w Londynie i trafiłam tutaj. Gdzie tak naprawdę nikogo nie znam. – westchnęłam
- Nikogo? A mąż i jego przyjaciele? – na co zauważyłam, że tez jest z Londynu i tam są nasi najbliżsi- To dość daleko wylądowaliście. Nie myślałaś, aby wrócić? Do rodziny?
- Lubię to miasto, i to bardzo. To tutaj zresztą zakładam swoją rodzinę. A ty? Jaka jest twoja historia?
- Banalnie prosta, ciężko pracowałem, a żona postanowiła sypiać z moim przyjacielem. Odeszła do niego, ja odszedłem z jego stolarni i postanowiłem w końcu otworzyć własną, resztę już znasz. I cieszę się w sumie, że trafiłem na twoje ogłoszenie. – zaparkował pod moim domem na co się do niego uśmiechnęłam – Mam z tobą wejść?
- Nie trzeba, dom jest pełen osób. – machnęłam ręką – Remont. Dziękuje za pomoc i uratowanie życia. – nachyliłam się dając mu buziaka w policzek – Widzimy się jutro.

Tym razem dokładnie się rozejrzałam i prawda jest taka, że uciekłam do domu. Na szczęście było tak jak mówiłam, pełno ludzi w środku. I o dziwo Sean również już był i omawiał coś z majstrem. Przywitałam się z nimi i sama spojrzałam na plany, które omawiali. Czekałam zresztą, aż Sean do mnie wróci, odprowadził robotników i zamknął za nimi drzwi. Parzyłam sobie herbatę, starając się tak naprawdę uspokoić. Zobaczyłam Seana i po prostu do niego podeszłam od razu się w niego mocno przytulając. Zdziwiony pogłaskał mnie po włosach na co poczułam łzy w oczach.

- Coś się stało? Nie widziałem zresztą twojego auta.
- Przywiózł mnie John. – szepnęłam na co zdziwiony na mnie spojrzał – Uratował mi dziś życie. Jakiś wariat jechał autem i o mało co mnie nie potrącił. – wypłakałam
- O matko! Jak to? Nic ci nie jest? – oglądał mnie z każdej strony na co pokiwałam głową, że nie i się w niego wtuliłam – Już spokojnie. Najważniejsze, że nic ci się nie stało. Nic wam się nie stało.


Przez cały czas Sean mnie pilnował, donosił mi herbaty i siedział ze mną. Za co byłam mu naprawdę wdzięczna, nie bardzo mogłam się uspokoić.  

środa, 14 sierpnia 2019

20. To mój pierwszy projekt.

Umówiłam się z Johnem w stolarni, a raczej w moim biurze. Sean przystał na jego ofertę i obiecał przygotować umowę, a raczej wszystko szybko załatwił z notariuszem ze swojej kancelarii. W dodatku dokumenty miał sam podrzucić. Siedziałam u siebie w biurze i poprawiałam makijaż. Oczywiście Sara wiedziała komu wynajmę stolarnie i cały czas mi pisała jakieś głupie wiadomości. Usłyszałam dzwonek, więc z uśmiechem zeszłam na dół i przywitałam się z Johnem. Jeszcze raz chciał się rozejrzeć więc mu na to pozwoliłam, jak tylko zniknął za drzwiami kantorka zobaczyłam samochód Seana, i zaraz sam wyskoczył z niego.

- Jak zawsze się spieszysz? – przywitałam się z nim na co westchnął – O której masz rozprawę?
- Za godzinę. Wyskoczyłem w porze lunchu. – zerknął na zegarek na co tylko poprawiłam mu krawat – Gdzie masz tego dziadka? – rozejrzał się a ja nie rozumiałam o co mu chodzi
- Dostawy mamy przynajmniej dwa razy w tygodniu, nie będzie Pani to przeszkadzało?
- Nie, i tak jak mówiłam na górze mogę również wynająć gabinet. Nie jest to wielkich rozmiarów pomieszczenie, jednak…
- Nie szkodzi, i tak częściej pracuje w stolarni. – uśmiechnął się co odwzajemniłam – Możemy już wszystkie formalności załatwić? – tym razem spojrzał na Seana
- Oczywiście, mam przy sobie umowę. – rozłożył wszystko na stole – Żona mówiła, że pierwsza umowa jest na rok? – jak tylko to usłyszałam to delikatnie przewróciłam oczami, dwóch kogucików się znalazło

W tym momencie przyglądałam się jednemu jak i drugiemu. Analizowałam ich wygląd i nawet porównywałam. John z uśmiechem wszystko podpisał i jedynie podałam mu jego klucze od stolarni. W tym momencie byłam zadowolona, to pomieszczenie nie będzie stało puste. Oczywiście Sean musiał już jechać, aby nie spóźnić się na rozprawę. Tylko mnie mocno objął i namiętnie pocałował na pożegnanie, czym mnie bardzo zaskoczył. Zostałam sama, więc odwróciłam się do Johna, który stał oparty o stół.

- Myślałem, ze to Pani  prawnik. – zauważył wskazując na teczkę
- Coś w tym stylu. – uśmiechnęłam się – Jak widać mamy w końcu wszystko załatwione. I Charlie jestem, a nie jakaś tam Pani. – machnęłam ręką – Będziemy w końcu widywać się codziennie.
- Będę musiał uczulić moich pracowników. – zauważył podchodząc do mnie bliżej – Aby nie gwizdali na twój widok. Jeśli nawet, tak reagują na piękną kobietę. Przeprowadzimy się w weekend, aby ci nie przeszkadzać.

Zostawił mnie samą a ja tak stałam i kompletnie nie wiedziałam co się przed chwilą stało. W sumie i tak miałam trochę pracy, więc poszłam na górę i skupiłam tym razem na kreśleniu. Chciałam wszystko dziś skończyć, aby w poniedziałek przedstawić to wszystko klientom. Przez to też wróciłam do domu późno i obładowana wszystkim, i jak na złość w przedpokoju wysypała mi się cała zawartość torebki na co zaklęłam. Usłyszałam cichy śmiech, więc jedynie pociągnęłam nosem i o dziwo Sean wszystko zbierał z podłogi i wrzucał to do mojej otwartej torby.

- Wystarczyło wziąć jedną rzecz a resztę ja bym przyniósł. – zauważył wyciągając mi z rąk tuby i laptopa – Masz coś jeszcze?
- Nie, ale muszę siusiu. – uśmiechnęłam się niewinnie i uciekłam do toalety by po chwili wrócić i zobaczyłam, że Sean kucharzy więc zajrzałam do patelni
- Ej, ej. – zaśmiał się kiwając mi palcem – Musisz jeszcze chwilę poczekać. Masz chwilę dla siebie, więc możesz się przebrać.
- A co dobrego gotujesz?
- Twoje ulubione danie, ale mniej doprawione. Mówiłaś, że mało spędzamy razem czas, więc zaczynam to zmieniać. – zauważył na co westchnęłam obejmując go w pasie
- Przegrałeś? – i nic nie musiał mówić, od razu widziałam po jego spuszczonych oczach – Przykro mi. Mogę wiedzieć czego dotyczyła?
- Nie chcę o tym rozmawiać. – dał mi całusa w ucho – A teraz uciekaj, dokończę kolacje.

Uśmiechnęłam się jedynie do niego i uciekłam na górę. Szybko pozbyłam się ciuchów i w końcu poczułam, że żyję. Założyłam na siebie legginsy i szerszą bluzkę. Z uśmiechem zeszłam na dół i o dziwo już wszystko było gotowe i stało na stole w jadalni. Usiadłam z lekkim pomrukiem i powoli delektowałam się pyszną kolacją, która odpowiadała mi smakowo. Przez to nawet zjadłam więcej niż zazwyczaj, wycierałam talerz bagietką i widziałam wzrok Seana, który delektował się winem.

- Powiem ci, że dawno nie widziałem cie taką. Zajadasz z takim apetytem.
- Pyszne jest. – mruknęłam – Idealnie doprawione. Zawsze zresztą uważałam, że jesteś lepszym kucharzem. Choć ci teraz zazdroszczę, możesz delektować się winem.
- Co myślisz o Johnie? – bawił się kieliszkiem czego nie rozumiałam – Przystojny.
- Ej! – zaśmiałam się – Rozumiem, że Sara ma w sobie mnóstwo hormonów, ale ty też? – na co zdziwiony mi się przyjrzał – Jest ok., sprawdziłam jego firmę, na rynku jest od pięciu lat i całkiem sobie prężnie radzi. Widziałam jeden jego projekt, schody wyszły przepięknie. Dlatego od razu mu powierzyłam stolarnie. Jest w dobrych rękach.
- Ty się na tym znasz lepiej. I chciałbym ci coś pokazać. – wziął głębszy wdech i gdzieś uciekł, by po chwili wrócić z teczką, dokładnie mu się przyglądałam i wskazał tylko na to co miałam przed sobą, powoli oglądałam i się tylko głośno zaśmiałam, by po chwili czuć łzy na policzkach – Charlie?
- Zaprojektowałeś sam pokój. – szepnęłam i zaśmiałam się na widok fotela – Z takim beztalenciem do rysowania.
- Ej, mogłabyś być trochę bardziej łaskawa. To mój pierwszy projekt. – zauważył na co z uśmiechem usiadłam mu na kolanach – wiem, że tego nie pokażemy ekipie remontowej, poprawisz to sobie w programie, lepiej to narysujesz. Jednak…
- Jest idealne. – szepnęłam dokładnie analizując – Zaplanowałeś każdy szczegół. I nie chcesz różu?
- Oboje nie lubimy tego koloru. – zaśmiał się – Możesz to poprawić. – od razu zaprzeczyłam – Naprawdę ci się to podoba?
- Tak, masz racje przeniosę to na papier po swojemu, aby ekipa wiedziała co i jak. Zadzwonię do nich jutro, aby nas wcisnęli. – zauważyłam głaszcząc się po brzuchu – Jednak wszystko będzie tak jak tutaj. Nie przestawię nawet na milimetr fotela.
- Cieszę się. – objął mnie opierając brodę na moim ramieniu – Masz ochotę na deser? 


Zaprzeczyłam i oparłam się o niego dokładnie oglądając jego projekty. Miał naprawdę wszystko rozplanowane, nawet wybrał kolory farb, i meble. Zaskoczył mnie, ale bardzo pozytywnie i prawda była taka, że nie mogłam się już doczekać. Az to wszystko będzie już na swoim miejscu, jak będę mogła usiąść w fotelu. Z Vivian. 

&&&

tadam, do końca zostało już tylko 5 rozdziałów... ale ten czas szybko leci :o

niedziela, 11 sierpnia 2019

19. Masz w sobie za dużo hormonów, które uszkodziły ci mózg.

 Moje ogłoszenie, aby wynająć stolarnię jak na razie wisiało i nikt się nie zgłaszał, czego kompletnie nie rozumiałam. Lokalizacja była dobra, budynek w dobrym stanie. Nawet nie miałam wysokich opłat. A raczej tak mi się wydawało. Miałam dzisiaj plan, aby trochę popracować, kiedy dostałam telefon od Sary, że jest w drodze do Bath. Byłam tym bardzo zaskoczona i pojechałam po nią na dworzec. Jak tylko ją zobaczyłam od razu wiedziałam, że się coś stało.

- Musiałam odpocząć. Moja teściowa mnie wkurza, a do tego Tom ostatnio miał gdzieś dom. Dlatego korzystając z okazji, zostawiłam go z dwójka dzieci w domu i przyjechałam do ciebie.
- Zostawiłaś malutkie dziecko z ojcem? – zdziwiona na nią spojrzałam na co machnęła ręką
- Nie karmię piersią. I niech zobaczy jak to jest zajmować się dwójką dzieci i jeszcze zadowolić jego mamusię. Naprawdę bardzo jestem wdzięczna za to, że nam pomaga ale czasem przegina.
- Ona zawsze miała nierówno pod sufitem. – zaśmiałam się łapiąc ją pod ramię – W sumie to przyda mi się babski dzień, jednak najpierw musimy wstąpić do mojej firmy, muszę zabrać kilka rzeczy.
- Jestem za. Ale Sean nie miał dzisiaj jakichś planów?
- Jeśli nawet to raczej nie dotyczyły mnie. – westchnęłam – Między nami jednak nie jest tak jakbym chciała.

Oczywiście utknęłyśmy w porannym korku, a w dodatku przez całą drogę jej wszystko powiedziałam jak na spowiedzi i w zamian dostałam kilka cennych rad, z których zamierzałam skorzystać. Oczywiście weszła ze mną do mojej firmy, była w niej po raz pierwszy. Więc ona się rozglądała po wszystkim, a ja sama poszłam na górę po kilka rzeczy. Schodziłam trzymając w dłoniach plik dokumentów, kiedy usłyszałam jak Sara z kimś rozmawia. Myślałam już, że ma coś nie po kolei w głowie, ale wtedy w oczy rzucił mi się wysoki mężczyzna, dobrze zbudowany i co najważniejsze nieznajomy. Nie mogłam nic wydusić z siebie, kiedy w końcu zobaczyła mnie moja przyjaciółka i z uśmiechem mi przedstawiła.

- Kochana, przedstawiam ci Johna, jest zainteresowany wynajęciem tej stolarni.
- Rozumiem, że to pani jest właścicielką? – przyjrzał mi się i poczułam się tak, jakby w tym momencie widział dokładnie co mam pod spodem! Jeszcze nikt nie patrzył na mnie takim wzrokiem
- Tak, Charlie prowadzi firmę architektoniczną, która swoje biura ma na górze. Zainteresowana jest wynajęciem tego o to lokalu. Parteru. – powiedziała Sara i w tym momencie dziękowałam, ze mam ją przy sobie
- Cóż, muszę przyznać, że lokalizacja mi bardzo odpowiada. Niedaleko mam mieszkanie i łatwiej będzie mi doglądać biznesu. A szukam czegoś nowego, powoli się nie mieścimy w obecnej siedzibie. – podał mi wizytówkę, więc od razu przeczytałam
- Tutaj tez nie ma dużego pola do popisu. Choć okolica jest spokojna, przemysłowa nawet i nie będzie tez problemu jeśli chodzi o dostawy. Tak jak mówiła moja przyjaciółka w grę wchodzi dół, choć możemy zagospodarować również na górze jakiś pokój na biuro. Moja firma jest jednoosobowa, więc nie potrzebuje dużego pomieszczenia.
- Dlaczego w takim razie posiada Pani stolarnie? – już miałam powiedzieć prawdę, kiedy ubiegła mnie Sara
- Charlie uwielbia majsterkować, a kiedy trafiła jej się taka okazja od razu kupiła. Więc to też jest jeden z warunków umowy,  Charlie będzie mogła czasem pobawić się w drewnie. – zauważyła z uśmiechem i nie rozumiałam w tym momencie o co chodzi więc zdziwiona na nią spojrzałam
- Czy mógłbym się rozejrzeć? – tylko pokiwałam głową i kiedy zostałyśmy same z  Sara od razu wbiłam w niej wzrok
- Co to miało być? Przecież to…
- Cicho bądź. Musisz mu wynająć, nie myślisz, że to idealna partia? Wyobraź tylko sobie jak bierze cię na stole. – mruknęła na co ją zdzieliłam w rękę – Ała!
- Dla twojej informacji mam męża.
- Który zrobił ci dziecko i nawet nie myśli, aby cię przelecieć. A tak bylibyście kwita. – wzruszyła ramionami na co westchnęłam zrezygnowana
- Masz w sobie za dużo hormonów, które uszkodziły ci mózg. – i wtedy wrócił John
- Jestem chętny, od kiedy mógłbym się rozłożyć? I ogólnie jakie są warunki wynajmu? Ma Pani już wszystko?
- Przedyskutuje to wszystko z prawnikiem i zadzwonię do pana jutro, dobrze?- ponownie mu się przyjrzałam na co pokiwał głową na znak, że się zgadza – Ale raczej warunki jakie podane są w ogłoszeniu nie zostaną zmienione. Po prostu… nie chcę, aby to miejsce stało puste.  

John się z nami pożegnał a ja sama musiałam wysłuchiwać monolog ze strony Sary, kompletnie jej nie poznawałam. Nawijała o tym chłopaku jakby był ósmym cudem świata i to jeszcze widziała nas razem. Jakby kompletnie zapomniała o tym, że mam męża. I w dodatku dziecko w drodze. Ba! Musiałam porozmawiać zresztą z Seanem o tym wszystkim, co jak co, ale to dalej jest jego a nie moje. To on musi podpisywać umowy i co najważniejsze ją sporządzić. W dodatku zrobiłyśmy sobie naprawdę babski dzień, prawda była taka, że nie czułam nóg. Najpierw zakupy, gdzie trochę zaszalałyśmy, później pyszny obiad i już odprowadzałam ją na dworzec. Zaprosiłam ich do siebie na weekend i wróciłam do domu, gdzie od razu rzuciłam wszystkie rzeczy na podłogę i poszłam się położyć. Zawsze myślałam, że ciąża w niczym nie przeszkadza a jednak. W dodatku zdziwiłam się, że w domu nadal nie ma Seana. Nic nie mówił, że będzie dziś miał jakieś nadgodziny. Wzięłam jednak głębszy wdech i poszłam pod prysznic. Tego właśnie było mi trzeba, w dodatku kiedy odświeżona przetarłam zaparowane lustro uśmiechnęłam się do swojego odbicia, przed oczami stanął mi John, był cholernie przystojny, i w dodatku te głupie docinki ze strony Sary spowodowały, że wyobraziłam sobie nas, w stolarni. Przeklęłam tylko w duchu i zarzucając na siebie tylko szlafrok wyszłam do sypialni, w której miałam domowe ciuchy. Założyłam na siebie bieliznę i stanęłam przed lustrem. Oglądałam swoje ciało z każdej strony i delikatnie pogłaskałam brzuch ze smutkiem. Zawsze wydawało mi się, ze kiedy para spodziewa się dziecka, ojciec w tym wszystkim uczestniczy. A teraz? Miałam wrażenie, że w tym wszystkim jestem sama. Pamiętam, że jak Sara była w pierwszej ciąży, Tom cały czas gładził jej brzuch, byli wtedy szczęśliwi. A my? Żyjemy po prostu osobno. Zastanawiałam się nawet czy jest sens, aby to jednak dalej ciągnąć, czy nie byłoby po prostu lepiej, abyśmy się rozstali. Zresztą zastanawiałam się jakby to było gdybym nie była w ciąży. Czy wtedy bym mu wybaczyła? Poczułam pierwsze łzy i jedynie usiadłam na łóżku zanosząc się płaczem. Nic nie układało się tak jak powinno. Zobaczyłam przed sobą chusteczkę, więc za nią złapałam i tylko ją skubałam.

- Coś się stało? – szepnął Sean siadając obok mnie
- Tak. – wypłakałam – zastanawiam się czy nie byłoby lepiej jakbyśmy się jednak rozstali. Nie jesteśmy już tacy sami, między nami nie ma już tego co kiedyś… kocham cie, jednak zastanawiam się co to tak naprawdę znaczy.
- Nie rozumiem… - spuścił głowę na co złączyłam swoją dłoń z jego
- Żyjemy osobno. Nie zaprzeczaj nawet. Bo sam dobrze to wiesz… mamy osobne pokoje, jemy osobno. Każde z nas żyje własnym życiem i jedynie spotykamy się na tych durnych spotkaniach na terapii małżeńskiej, która nic nam nie pomaga. Siedzimy tam i o niczym nie rozmawiamy, niczego nie naprawiamy. Tylko udajemy.
- Ty nie chcesz tam rozmawiać. – zauważył – Ja wszystko powiedziałem. To ty zamykasz się w sobie. Wracasz do domu i zamykasz się w sypialni. Znalazłem twoje projekty, to  ja miałem zająć się pokojem dla małej a i tak wszystko rozplanowałaś sama. Chcę wszystko między nami naprawić.
- Ale nam to nie wychodzi, prawda? – zauważyłam wstając z łóżka i poczułam jak łapie mnie za dłoń – Sean…
- Boję się, że cie skrzywdzę… jeszcze bardziej. –szepnął – Że coś się stanie jak mocniej cię przytulę… wiem, że jest to głupie, jednak… i masz rację, oboje się chronimy… spotkałem się z Jojo. – zauważył na co poczułam się jakby ktoś mnie uderzył młotem i tylko spuściłam głowę – Pojechałem do niej, aby jej powiedzieć, ze między nami jest koniec i aby dała nam święty spokój i co najważniejsze, aby nas nie nachodziła. Aby ciebie nie nachodziła. I dotarło do mnie, jakim byłem debilem. Byłem ślepy i dałem jej się zwabić w sidła… na własne życzenie straciłem coś o wiele cenniejszego. Jednak chce to wszystko naprawić, to co jest między nami. Nie pragnę niczego więcej… tylko, abyś mi wybaczyła.
- Sean… - szepnęłam głaszcząc go po policzku – Gdybym tego nie zrobiła, nie wróciłabym do ciebie. To prawda zraniłeś mnie, serce nadal krwawi… zwłaszcza kiedy wiem o waszym spotkaniu… jednak… dałam nam szansę. Wiem, że częściowo otworzyłeś się na tej terapii i to doceniam. Jednak chciałabym abyśmy więcej czasu spędzali razem. Masz rację, mam plany na pokoik, ale zrobiłam to zanim mi powiedziałeś, że chcesz się tym zająć sam. Od tamtej pory nie ruszyłam tego, nie jestem aż taką złą osoba.
- Chciałem ci zaproponować jakiś wyjazd na weekend. – zaczął na co od razu pokiwałam głową
- To miłe, jednak nie chce wyjazdów. Po prostu chciałabym, aby było jak dawniej. Kiedy wracasz do domu z rozwiązanym krawatem i spędzamy ze sobą wolną chwilę. To dlatego traktowałam cię jako darmową Przytulankę… chciałam ci w taki sposób pokazać jak bardzo mi ciebie brak. – zauważyłam dalej głaszcząc go po idealnie ogolonym policzku – Wróć do mnie… tylko tego chce.

Sean jedynie pokiwał głową na znak, że się zgadza więc z delikatnym uśmiechem dałam mu całusa w czoło i w sumie chciałam się ubrać, dalej stałam przed nim w samej bieliźnie, ale chłopak zrobił zupełnie co innego, jakimś cudem delikatnie mnie do siebie przyciągnął i oboje położyliśmy się na łóżku. Leżeliśmy do siebie bokiem, jednak mi to trochę przeszkadzało więc zaraz leżałam na plecach podkładając sobie pod głowę poduszkę. Sean jedynie uważnie mi się przyglądał, aż w końcu delikatnie pogłaskał mnie po brzuchu.

- Myślałaś nad imieniem?
- Tak, Vivian…  tak jak twoja babcia. – szepnęłam dokładnie mu się przyglądając na co sam zdziwiony na mnie spojrzał – Zawsze mi opowiadałeś o niej, jakby to ona była twoją mamą. A to imię bardzo mi się podoba.
- Hej, Vivian. – powiedział cicho dalej głaszcząc mój brzuch, by po chwili złożyć na nim pocałunek – Choć cie jeszcze nie ma na świecie, sprawiasz, że twoja mamusia jest cholernie seksowna.

Te słowa podziałały na mnie jak płachta na byka, specjalnie nawet złapałam go za dłoń, która spoczywała na moim brzuchu i zjechałam nią niżej, za materiał majtek wstrzymując oddech. Widziałam zdziwiony wzrok Seana, zwłaszcza kiedy rozsunęłam bardziej nogi. Pragnęłam go każdą cząstką siebie, i pragnęłam, aby tylko nie uciekł. Widziałam zawahanie w jego oczach, jednak po chwili zostało zastąpione czymś innym, wbił się ustami w moje i jeszcze bardziej rozpalił we mnie ogień. Kochaliśmy się z pasją, tak jakby jutro miał nastąpić koniec świata, a ja w końcu poczułam spełnienie. Krzyczałam chyba na całą ulicę i miałam to gdzieś, że byłam taka głośna. Leżałam plecami na Seanie starając się wyrównać oddech i dalej czując go w sobie. Odwróciłam tylko głowę w jego stronę i delikatnie przegryzłam mu dolną wargę po pocałunku.

- Boże Charlie… jesteś niesamowita. – szepnął z jękiem, kiedy od nowa zaczęłam poruszać biodrami


Wykończeni, ale za to z szerokim uśmiechem mogłam teraz leżeć na łóżku. Wtuliłam się w niego jak za dawnych czasów i nie zamierzałam nawet puścić. Prawda jest taka, że zapomniałam o wszystkim… liczyła się dla mnie tylko ta chwila. 

czwartek, 8 sierpnia 2019

18. Ja również spodziewam się twojego dziecka.

Na razie między mną i Charlie było dobrze. Dogadywaliśmy się i w dodatku dziewczyna mnie zaskakiwała. Rozumiałem, ze to hormony, jednak miło było spędzać z nią wieczory na kanapie, gdzie pragnęła tylko się we mnie wtulić. W sumie traktowała mnie jak darmową maskotkę i choć było to przyjemne to jakoś nie mogłem się przełamać, aby wziąć ją na górę do sypialni. Przez to ponownie umówiłem się na indywidualne spotkanie z naszą terapeutką. I jeszcze nie mogłem odpędzić się od Jojo, dlatego umówiłem się z nią na kawę, w neutralnym miejscu. Tylko nie wiedziałem jak zrobić… musiałem jechać do Oxfordu aby się z nią spotkać. A nie mogłem być w końcu w dwóch miejscach na raz. Musiałem wziąć dzień wolny, choć z drugiej strony mogłem odebrać nadgodziny. Dlatego też w pracy powiedziałem, że przyjdę później, jednak gdyby dzwoniła Charlie, to dla niej jestem w sądzie. Widziałem podejrzane spojrzenia na recepcji, jednak od razu powiedziałem, że szykuje dla niej niespodziankę. I w tym momencie się wygadałem, że spodziewamy się dziecka, choć nie chciałem tego rozpowiadać w pracy. Przyjąłem jednak gratulacje i zastanawiałem się co powiedzieć żonie, jedyna sensowna wymówka, nie powiedzieć nic. Jakby nigdy nic wstałem rano, ubrałem się w garnitur i pojechałem niby do pracy, lecz najpierw kierunek Oxford. Musiałem przyznać, że trochę się denerwowałem i obawiałem tego spotkania, jednak zaparkowałem na ulicy i wziąłem głębszy wdech. Pewnym krokiem ruszyłem w kierunku kawiarni i od razu widziałem Jojo, zakląłem pod nosem bo dalej była bardzo atrakcyjną dziewczyną i doskonale pamiętam co kryje się pod sukienką. Usiadłem tylko naprzeciwko niej i dokładnie jej się przyjrzałem. Na jej ustach pojawił się ten uśmiech, i już wiedziałem, że to był zły pomysł. Zresztą od razu położyła swoje dłonie na moich więc delikatnie je wyswobodziłem.

-Przyjechałem ci powiedzieć, że to koniec. Odpuść i przestań nachodzić Charlie.
- Musiała ci się od razu pochwalić? – zakpiła – Kompletnie nie wiem co ty w niej widzisz. Zdecydowanie mam od niej lepsze ciało, w dodatku bardziej jędrne. – szepnęła nachylając się nad stołem i dokładnie mogłem podziwiać jej piersi – Ona za to ma rozstępy i ogromny brzuch.
- Odpuść. Charlie jest moją żoną, z którą spodziewam się dziecka.
- Sean, Sean… nie przyjechałeś tutaj aby mi tylko to powiedzieć. – zaśmiała się – To samo powiedziałeś mi przez telefon. – wzruszyła ramionami – Ty chciałeś mnie zobaczyć, wiesz… mamy wprawę w robieniu tego w łazience.
- Przyjechałem tu tylko dlatego, że mówienie ci przez telefon nic nie daje. Powiedziałem ci na imprezie, że z nami koniec, później przez telefon. A ty co robisz? Idziesz do Charlie? Słuchaj… było fajnie, ale tylko fajnie. Nigdy ci nie powiedziałem, że cię kocham.
- No to masz problem. – założyła ręce na piersiach na co jej się przyjrzałem – Ja również spodziewam się twojego dziecka. – od razu skupiony jej się przyjrzałem i pokiwałem zrezygnowany głową – No co? Jej dziecko uznałeś, ale mojego nie?
- Gdyby to jeszcze było prawdą. – westchnąłem – Gdybyś była w ciąży, miałabyś zdecydowanie większy brzuch do Charlie. Z nią spałem po naszym rozstaniu. Więc złapanie, a raczej próba zatrzymania mnie przez dziecko to nie jest dobry pomysł. Odpuść, znajdziesz innego chłopaka, a nam daj święty spokój. Jak tylko dowiem się, że zbliżyłaś się do mojej żony, inaczej porozmawiamy. – warknąłem wychodząc z kawiarni

Byłem na siebie w tym momencie wściekły. Jak mogłem zdradzić Charlie z kimś takim. Wciskanie mi kitu, ze jest ze mną w ciąży. Tego jeszcze nie grali. Wsiadłem tylko do samochodu i szybko odjechałem. Nie chciałem mieć już nic do czynienia z Jojo, ani żadną dziewczyną jej pokroju. Teraz doskonale wiedziałem, że jeszcze wiele przede mną, aby Charlie mi wybaczyła.

&&&

Sean chodził od kilku dni podenerwowany, choć starał się to ukryć. Sama zresztą nie miałam dobrego okresu, moje hormony tykały jak bomba, która czeka aż wybuchnie. Przeszukałam już zresztą mnóstwo stron i kompletnie nie wiedziałam jak rozpalić w Seanie ten żar. Zresztą nie było to łatwe zadanie, kiedy on dalej spal w gościnnym. Dziś rano nie mogłam wytrzymać, wyobraziłam sobie co może ze mną zrobić mężczyzna i przez to byłam trochę głośna nad ranem. Za to zadowolona jak nigdy przedtem. Leżałam dalej w łóżku i nawet nie wstawałam, aby pożegnać się z Seanem, który pojechał do pracy. Zresztą miał chłopak rację, powinnam o tym wszystkim z kimś porozmawiać i w taki o to sposób też miałam dzisiaj spotkanie z terapeutą, ale innym niż tą dziwną baba do której chodziliśmy. Właściwie to nawet miałam ochotę zaproponować, aby przestać chodzić na te spotkania, które i tak nic nam nie dawały. Siedziałam jednak przed facetem, który dokładnie mi się przyglądał.

- Boję się, że mąż jednak wrócił do swoich złych nawyków. – westchnęłam i oczywiście dostałam pytanie o co mi dokładnie chodzi – Mąż mnie zdradzał. Wrócił do mnie i jak widać, rośnie mi piłka.
- Dlaczego uważasz, że ponownie ma kochankę?
- Unika jakichkolwiek kontaktów. Nawet śpi w gościnnym, choć przecież może spać w łóżku. Na urlopie jakoś dał radę. Boję się, że jednak go już nie pociągam i woli młodsze, chudsze.
- Rozmawiałaś z nim o tym?
- Owszem, powiedział, ze zrobi to dopiero wtedy kiedy w końcu odważę się otworzyć na wspólnej terapii małżeńskiej. Czego kompletnie nie rozumiem, ma w domu kobietę, która pod wpływem dotyku dochodzi. – mruknęłam
- Dlaczego nie chcesz się otworzyć przed nim? Do mnie przychodzisz i rozmawiasz o wszystkim.
- To nie tak, że nie chce… po prostu nie potrzebuje osób trzecich, tylko wolałabym być sam na sam z mężem. Te hormony nie pomagają… ale tęsknie również za spontanicznymi wypadami na miasto, randkami. I bliskością… fakt momenty kiedy leżymy na kanapie i mogę się do niego przytulić uwielbiam. Czasem nawet zastanawiam się co by było gdybym go nie wypuściła z domu.
- Może to jest myśl, zaproponuj mu wagary na jeden dzień. Sama zaplanuj coś, jakąś niespodziankę.

&&&

Musiałem przyznać, że czułem się dziwnie. Rano słyszałem głośniejsze jęki Charlie i byłem w szoku. Znam ją od dawna i ani razu nie przyznała mi się do takiego zachowania, nawet czasem zastanawiałem się czy choć kiedykolwiek próbowała, a tutaj wszystko dokładnie słyszałem. I musiałem też przyznać, ze z jednej strony było mi przykro, a z drugiej mnie to nakręciło. Przez to też w pracy nie mogłem się do końca skupić. Oczywiście wracając do domu pierwsze co to rozwiązałem sobie krawat w samochodzie i nucąc piosenkę, która leciała w radiu nad wszystkim rozmyślałem. A raczej zastanawiałem się czy czasem nie porwać Charlie na jakąś randkę, bądź kolejną wycieczkę.


niedziela, 4 sierpnia 2019

17. Jej pierwsze ruchy.

Nigdy nie bawiłam się na urlopie lepiej, byliśmy tylko my. Codziennie chodziliśmy na spacery, pływaliśmy na basenie i wiedziałam, że mogę pochwalić się idealną opalenizną. W dodatku relaksowałam się w pełni, o wszystkim zapominałam. A co najważniejsze, od nowa zakochiwałam się w Seanie. Codziennie widziałam w nim chłopaka, którego poznałam na weselu. A to uczucie podobało mi się jeszcze bardziej. Moje hormony choć trochę były poskromione. Wrócić do domu mieliśmy dopiero pojutrze i zastanawiałam się czy na dziś i jutro ma jakieś plany. Leżałam zresztą na boku i przypatrywałam się jego sylwetce. Sean jeszcze spał, jak zawsze na plecach. Ja natomiast dokładnie badałam jego sylwetkę, choć znamy się kilka lat już to nadal się nie zapuścił. Choć nie ćwiczył od dawna to jednak miał jakąś tam formę, a do tego zawsze dbał o to, aby wyglądać idealnie na twarzy. Nigdy nie mógł mieć brody, uważał, że to nie przystoi prawnikowi, który chce uchodzić za poważnego. Delikatnie pogłaskałam go po policzku i zaraz ponownie podłożyłam sobie dłonie pod poduszkę z uśmiechem. O dziwo Sean się przebudził i zachowywał tak jakby nie wiedział gdzie jest. Odwrócił głowę w moim kierunku i westchnął, więc jedynie uderzyłam go w ramię.

- Przepraszam, śniło mi się coś.
- Co to było? Że aż wzdychasz na mój widok.
- Byłem w pustym domu, zszedłem do ciemnej piwnicy i nagle jak już byłem na dole zapaliło się światło i widziałem wiele głów na ścianie. – jęknął przecierając twarz dłonią – Straszny sen.
- To tylko sen. – zauważyłam i się do niego przytuliłam – Leżymy sobie tylko w ogromnym łóżku, w Portugalii. To nie jest aż taki koszmar. A wręcz przeciwnie. Przyznam się, ze nie mam ochoty wracać, czy to źle?
- To akurat miła wiadomość. – zauważył głaszcząc mnie po ramieniu – Wczoraj byłaś zmęczona, więc dziś mamy luźniejszy dzień. Nie możesz się przemęczać.
- Nie trzeba, dobrze się czujemy. Nawet lepiej niż myślisz. – uśmiechnęłam się i zaraz poczułam jak delikatnie głaszcze mnie po brzuchu i wtedy zdziwiona na niego spojrzałam
- Co to było? – zauważył przerażony na co sama usiadłam i delikatnie dotknęłam swojego brzucha i tym razem ponownie poczułam to samo uczucie – Charlie?
- Jej pierwsze ruchy. – szepnęłam z uśmiechem i zaraz położyłam jego dłoń na brzuchu – Chciała się widocznie bardzo przywitać z tatusiem.
- O matko. Nie boli cię? – od razu pokiwałam głową, że nie – Hej mała, tylko proszę cię nie pyskuj już w brzuchu do swojego starego ojca. – zauważył na co zaczęłam się śmiać
- Nie jesteś taki stary. Nawet nie masz trzydziestki. Raczej mała będzie dumna, że ma tak cholernie przystojnego tatusia.
- Wiesz… - zauważył siadając na łóżku – Nigdy nie myślałem, że będę przeżywał coś takiego. Owszem widywałem kobiety w ciąży, jednak to wszystko… samo to, że słyszę jej serduszko, a do tego teraz kopnięcie. To coś… innego.
- Jest dobrze. – uśmiechnęłam się do niego – A teraz muszę do toalety.

Ze śmiechem pobiegłam do drugiego pomieszczenia i w sumie była pora się wyszykować na kolejne dni odpoczynku. Przez to na lotnisku nie miałam radosnej miny, a wręcz przeciwnie. Zwłaszcza jak w Bristolu przywitała nas bardzo wietrzna pogoda i deszcz. Zdecydowanie nie tego się spodziewałam, jednak wróciliśmy do domu i pora od nowa wrócić do rzeczywistości. Sean znowu wrócił do pracy i przez to nawet bywał w niej dłużej, musiał nadrobić zaległości. Nawet częściej zamykał się w gabinecie z aktami. Wzdychałam jedynie bo nic się nie zmieniło, a w dodatku nie wiedziałam sama co mam ze sobą zrobić. Przez to nawet w tajemnicy przed Seanem projektowałam pokój dziecięcy. I po woli rozglądałam się za ekipą, która mogłaby to zrobić. W dodatku wrzuciłam ogłoszenie odnośnie wynajmu stolarni. Nie chciałam, aby to stało puste. Choć dalej to nie było moje, dlatego wiedziałam, że muszę na ten temat porozmawiać z Seanem. W sumie miałam ten plan dzisiaj wdrożyć w życie, jednak dostałam informację, że Sara właśnie rodzi. Nie patrząc na nic po prostu napisałam wiadomość do Seana i wsiadłam w pociąg. Oczywiście Tom chodził zdenerwowany po szpitalu, ale nie ma się co dziwić. Termin miała dopiero za miesiąc, więc starałam się jakoś mu pomóc i dlatego swoją uwagę skupiłam na Paulu. Cały czas się bawiliśmy, aż w końcu dostaliśmy wiadomość, że na świecie pojawił się drugi syn. Trochę musieliśmy poczekać, aż w końcu do Sary poszedł Tom, więc ja zostałam z Paulem, który o dziwo miał sporo pytań na które cierpliwie starałam się odpowiedzieć. W pewnym momencie jednak zobaczyłam przyjaciela, który tylko podszedł i powiedział z uśmiechem, że Sara chce widzieć mnie. Zdziwiona poprawiłam torebkę i ruszyłam do jej pokoju, gdzie siedziała z synkiem na co się szeroko uśmiechnęłam.

- Widzisz synku, to twoja ciocia. Z nią zawsze możesz szaleć do woli, już taka jest. – zauważyła na co się zaśmiałam podchodząc bliżej
- Twoja rodzina jak nic cię wydziedziczy. Za każdym razem jestem drugą osobą, która odwiedza twoje dzieci. – zaśmiałam się i pomachałam małym króliczkiem – W szpitalnym sklepie mają tylko to.
- Odwdzięczę się. – wystawiła mi język i złapała mnie za dłoń – Oboje chcemy usłyszeć o waszych wakacjach czekoladko. Miałam do ciebie dzwonić, aby się o wszystko wypytać a musiałam zadzwonić po karetkę.
- Cóż… poznałam męża z innej strony i bardzo mi się to podobało. – zauważyłam przyglądając się chłopcu –Mogę go potrzymać?

Sara jedynie pokiwała głową i zaraz siedziałam na krześle trzymając małego w swoich ramionach i bawiłam się jego małym palcem. Nie mogłam się doczekać, aż w końcu sama będę na miejscu Sary, choć obawiałam się porodu. W moich oczach pojawiły się pojedyncze łzy i zaraz zresztą podałam go mamie, która dokładnie mi się przyglądała.

- To maleństwo jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy, ale ma najlepszą mamę pod słońcem. – szepnęłam – Wiesz… chciałabym ci podziękować, za wszystko. Dzięki tobie tak naprawdę powoli wychodzę na prostą, ponownie zakochuje się w mężu…
- Akurat to nie jest moja zasługa, a tej piłeczki, która produkuje u ciebie dużą ilość hormonów.

Jedynie się uśmiechnęłam i postanowiłam dać jej odpocząć. Wyszłam z jej pokoju delikatnie głaszcząc się po brzuchu i swoje kroki skierowałam w stronę Sali z noworodkami. Przystanęłam przy szybie i z uśmiechem się przyglądałam. Chciałabym być już na miejscu Sary, w pewnym momencie jednak poczułam czyjąś dłoń na moim kręgosłupie i zaraz oparłam się o ramię Seana.

- Słyszałem, ze już miałaś ten zaszczyt. – zaśmiał się cicho
- Jak zawsze. – szepnęłam – Chciałabym być już na jej miejscu. Choć to wszystko mnie przeraża.
- Cóż… - zauważył patrząc na misia w dłoni – Obiecuje, ze wtedy się lepiej przygotuje z prezentem. Na stacji mieli tylko tą żabkę.
- I tak się poprawiłeś. – zaśmiałam się – Za pierwszym razem przywiozłeś tatusia na haju. Cud, że go wtedy lekarze dopuścili do żony i dziecka.
- Z naszym urokiem osobistym każda pielęgniarka by nas wpuściła. – zauważył ze śmiechem – Teraz tak nie ma, nasi przyjaciele są już po ślubie. Więc też mniej imprez w tym stylu.
- A teraz chodź, dasz żabkę Paulowi i wracamy do Bath. Nic i tak tu po nas. – na co zdziwiony mi się przyjrzał – W naszym imieniu dałam króliczka, a drugi chłopiec też potrzebuje uwagi.
- Właściwie to myślałem, aby zaproponować pomoc. Abyśmy mogli im się jakoś odwdzięczyć i zaopiekować Paulem przez kilka dni? – powiedział czym mnie zaskoczył i przez to się szeroko uśmiechnęłam
- To bardzo miłe z twojej strony, jednak ta kwestia jest już od dawna rozwiązana. Paulem zajmą się rodzice Toma. Więc my możemy wrócić i odwiedzimy ich w weekend w domu, a teraz wracamy… nas też czeka rozmowa.

Od razu widziałam zmianę na jego twarzy i kompletnie nie rozumiałam, dlaczego słowo „rozmowa” zawsze u niego wywoływał zmianę mimiki, tak jakby nagle wpadał w panikę. I kompletnie tego nie rozumiałam, wcześniej tak nie reagował. W dodatku w ciszy wracaliśmy do Bath i nawet bez słowa zajechał na stacje benzynową, abym mogła skorzystać z toalety. Cała ta sytuacja bardzo mnie zdziwiła i dlatego też mu się dokładnie przyglądałam, aż w końcu znaleźliśmy się w naszym domu. Zaparzyłam sobie herbatę i z kubkiem usiadłam na kanapie klepiąc obok siebie miejsce, na co Sean sztywno usiadł.

- Dlaczego tak się zachowujesz? Jakby miało to być coś złego?
- Miałem kiepski dzień. – westchnął – A do tego rozmowa zawsze prowadzi do czegoś złego.
- Spokojnie. – zauważyłam popychając go na kanapę i sama się w niego wtuliłam, ostatnio po prostu pragnęłam aby ktoś miał mnie w ramionach – Chciałam tylko porozmawiać na temat mojej firmy. A raczej jej siedziby. Jesteś w końcu prawnikiem, bardziej się na tym wszystkim znasz.
- Nie zajmuje się nieruchomościami, od tego jest notariusz skarbie. Ale o co chodzi?
- Chciałabym wynająć stolarnie, bo szkoda mi, że stoi pusta. Wiadomo biura na górze mogę sobie wykorzystywać dalej będąc w ciąży, jednak już nie stolarnie. A do tego zamierzam skorzystać z urlopu macierzyńskiego. Chciałabym, aby ktoś tego wszystkiego pilnował. To są moje plany, do których potrzebny i tak jest twój podpis.
- Miałem i tak umówić nas z notariuszem, aby załatwić wszystkie formalności, więc wtedy możemy z nim przedyskutować wszystkie kwestie. Rozumiem, że wystawiłaś ogłoszenie? – przyjrzał mi się na co pokiwałam głową, że tak – Jak w końcu znajdzie się chętny, wtedy wszystko prawnie zrobimy. Nie ma się co spieszyć, to tylko mój budynek, reszta i tak jest twoja. Tak samo… mogę cie o coś prosić?
- Mam odmawiać przystojniakom? – zaśmiałam się na co widziałam jego wzrok, więc tylko niewinnie się uśmiechnęłam – Żarcik.
- Możesz nie zajmować się pokojem? Wiem, że jako architekt pewnie już wszystko masz rozplanowane, i w ogóle… jednak… - speszył się więc zdziwiona mu się przyjrzałam – Chciałbym zrobić to sam. – jedynie zagryzłam wargę – Wygłupiłem się co? Już wszystko masz?
- Tylko szkic. – usiadłam po turecku przodem do niego – Zrobimy tak, znajdę dobrą ekipę remontową, bo sam tego wszystkiego nie zrobisz. I to byłoby na tyle co? Resztę możesz zrobić.
- Daj spokój, i tak ty się na tym znasz lepiej. Tylko się wygłupiłem. – widziałam, ze chciał wybrnąć z niezręcznej sytuacji i nie wiedziałam jak mam mu poprawić humor, aż w końcu wpadłam na pomysł

- Wcale nie, to akurat słodkie. – od razu zauważyłam dając mu buziaka w kark – Razem zaprojektujemy pokój. W końcu nie zamierzam być z córką całą dobę, a wszystko musi NAM pasować. – zauważyłam podkreślając słowo nam - Ale zrobi go ekipa. Twoje dłonie najbardziej podobają mi się takie jakie są, gładkie. – uśmiechnęłam się delikatnie złączając nasze palce