czwartek, 4 lipca 2019

9. Szkoda, że on nie może się tak rozpaść na kawałki.

Tom poinformował mnie, że przekazał już dokumenty Seanowi. Nie czułam się z tym dobrze, jednak wiedziałam, że to dobra decyzja. Oczywiście moi rodzice już o wszystkim wiedzieli, zresztą jego też. Jego mama zadzwoniła do mnie, aby złożyć mi życzenia i po prostu jej powiedziałam prawdę. Nie mogła w to wszystko uwierzyć, ale nie miałam nawet sił ją do niczego przekonywać. Tylko grzecznie się pożegnałam i starałam się jakoś dojść do siebie. Wszystko zwaliło mi się na głowę, i przez to wylądowałam w szpitalu. Zresztą obawiali się wszyscy mojego załamania. Fakt wpadłam w depresję, nie miałam ochoty wstawać nawet z łóżka. Robiłam to tylko dlatego, że byłam zmuszana przez rodziców, bądź przez Sarę. Mimo ciąży i opieki nad pierworodnym stanęła na wysokości zadania - była w tej chwili dla mnie ogromnym wsparciem. Zresztą był środek tygodnia. W końcu odważyłam się wsiąść w samochód i bez mówienia komukolwiek pojechałam do Bath. Pora było odwiedzić swój dom i co najważniejsze spakować wszystko to co do mnie należało. Nie chciałam już tego domu... właściwie to nie wiedziałam gdzie chcę się podziać w tym momencie. Pragnęłam tylko spokoju. Weszłam do środka i od razu poczułam łzy w oczach. Doskonale pamiętałam jak znaleźliśmy ten dom, jak się cieszyliśmy. Chodziłam po pomieszczeniach wspominając każdą chwilę. Analizowałam co się stało z tą szczęśliwą parą jaką byliśmy jeszcze na początku naszej znajomości. Podeszłam do kominka na którym stały nasze zdjęcia i każdemu przyjrzałam się dokładnie. Każde przedstawiało nas z innego okresu. Na dłużej przyjrzałam się naszemu zdjęciu ze ślubu. Dzień, który przekreślił wszystko. Nawet na nic nie patrząc, zrzucałam każde, po kolei na podłogę i tylko patrzyłam jak tłucze się szkło.

- Szkoda, że on nie może się tak rozpaść na kawałki.

Mruknęłam patrząc na swoje dzieło i od razu w oczy rzuciły mi się figurki Seana, które miał od dziecka. Ich też nie oszczędziłam, choć wiedziałam ile dla niego znaczyły. W tym momencie miałam to gdzieś, chciałam sprawić mu taki sam ból jaki sprawił mi. Wzięłam się jednak w garść i poszłam na górę. Powoli pakowałam swoje rzeczy i zdziwiło mnie tylko jedno. Dalej znajdowały się tu jego osobiste rzeczy czego nie rozumiałam. W końcu je spakowałam i powinny teraz stać w domu tej dziwki. Włączyłam gramofon, który stał w sypialni. Był to prezent ślubny od jego dziadka. W takt muzyki wyłączyłam myśli a składałam wszystkie rzeczy. Znosiłam pojedynczo do przedpokoju na dole i dalej wracałam do pakowania. Wyłączyłam się i przez to spotkałam się twarzą w twarz prosto z wrogiem numer jeden w tym momencie. Sean stał w progu sypialni i uważnie mi się przyglądał. Zresztą sama nie byłam dłużna. Zmienił się, widać było, że zerwał sporo nieprzespanych nocy, do tego nie był ogolony. W tym momencie wyglądał jak jakiś bezdomny, a nie dobrze zarabiający prawnik. Nic nie powiedziałam zresztą, wróciłam do przerwanej czynności.

- Widziałem szkło na dole. – zaczął
- Nie martw się. Gramofon i płyty oszczędzę. - wzruszyłam ramionami - Figurki sobie sklej. Chyba wiesz co to klej?
- Charlie…
- Sean proszę cię. Zaraz skończę więc nie utrudniaj tego. Robię tylko dla niej miejsce.
- Nikt oprócz nas tutaj nie mieszka, nie mieszkał i nie będzie mieszkać. To nasz dom, nikogo innego. - powiedział ostro
- Więc był. Możesz go wystawić przed rozwodem na sprzedaż. Wtedy łatwiejszy będzie podział. - wzruszyłam ramionami zamykając walizkę, za która po chwili złapałam - Zwrócę ci za malarzy. Miałeś rację, malowanie ścian na inny kolor niż biel to zły pomysł. Już wtedy powinna zapalić mi się zielona lampka w głowie.
- Nic nie będę zmieniać.
- Musisz, jeśli chcesz sprzedać dom. No chyba, że jednak będziesz mieszkać tutaj, w Bath. W mieście, którego nie znosisz. - westchnęłam - Zresztą na jej miejscu nie chciałabym mieszkać w domu byłej żony. Jeśli w końcu się ogarniesz i podpiszesz papiery.
- Rzuciłem Jojo. W dniu imprezy, kiedy to pojawiła się przez ciebie. Charlie... proszę cię, wysłuchaj mnie jeszcze raz, daj nam szansę. Przecież oboje się kochamy. Bo tak jest i nawet nie zaprzeczaj! Kochasz mnie, dlatego tak cierpisz. Ja również cię kocham... i jest mi cholernie wstyd za to jak cię potraktowałem. Masz prawo rozwalić wszystko co jest moje, nawet mnie pobić... cokolwiek. Jednak proszę cię, nie przekreślaj tego wszystkiego co nas łączy. To dlatego jeszcze nie podpisałem dokumentów. Gwiżdżę na to ile któreś z nas dostanie. Mogę ci oddać wszystko co mam.... jednak nie obiecam, że oddam ciebie.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że brzmisz teraz jak nastolatek? Myślisz, że da się wszystko wyjaśnić, naprawić? Może jeszcze bym zrozumiała, gdybyś był pierwszym...
- Pamiętasz... zadałaś mi raz pytanie... dlaczego ty. Wtedy Ci nie odpowiedziałem, choć doskonale znałem odpowiedź. Charlie... miałem sporo partnerek, z niektórymi byłem po kilka lat i się rozchodziliśmy. Tobie oświadczyłbym się po pół roku, jednak mnie wstrzymano. Powiedzieli, abym dał nam czas.... od zawsze wiedziałem, że tylko ty się dla mnie liczysz.
- I w taki łatwy sposób mnie straciłeś. - wypłakałam - Sean, teraz wszystko co powiesz jest dla mnie puste... gdybyś mnie kochał tak jak mówisz, nie byłoby jej.
- Wiem... i cholernie żałuje... żałuje wszystkiego co zrobiłem i czego nie zrobiłem. Daj mi jeszcze jedną szansę. Mogę nawet dla ciebie wyjechać na drugi koniec świata, pójść na terapię albo cokolwiek! Tylko daj mi szansę.
- Po co?! Będzie dalej tak samo, albo Jojo albo inna. - wypłakałam czując jak łamię się ponownie na kawałki - Wybrałeś najgorszy z możliwych sposób, aby mnie porzucić. Czy to dla was jest takie trudne? Okazać kobiecie szacunek i miłość? Nie wymagałam przecież zbyt wielu! Ale nie! Musiałeś do niej latać jak piesek, te namiętne emaile, spędzanie wolnego czasu... wolałeś ją. Jeździłeś do niej... kiedy ja spędzałam samotnie czas na spacerach... chcę być zresztą matką... a nie mogę robić tego w pojedynkę.
- Nie prawda! - od razu do mnie podszedł - Przyznaje się tylko do dwóch razów. To nie tak, że każdy wyjazd spędzałem z nią. Czasem miałem faktycznie delegacje, ale... to miała być niespodzianka. Robiłem coś dla ciebie, na naszą rocznicę. Z nią byłem tylko dwa razy i cholernie tego żałuje.... byłem durniem, wiem o tym! Najpierw spotkałem ją w kawiarni i mnie oczarowała... a za drugim. - przetarł twarz - Brakowało mi ciebie. Wiem jak to brzmi, ale Charlie... pochłaniała cię praca, miałaś dużo zleceń i choć byłaś w domu, to tak jakby cię nie było. A ja wtedy cię tak bardzo potrzebowałem... - szepnął - Miałem problemy w pracy... mój klient chciał zeznawać przeciwko jednemu bandycie... ale został uciszony. Chciałem z tobą porozmawiać... ale ciebie nie było. Mówiłaś, że jesteś zajęta, i wtedy Jojo ponownie się odezwała. Nic mnie nie usprawiedliwia... wiem o tym, jednak ja cię na prawdę kocham. I żałuje wszystkiego.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? Przecież od razu bym cię wysłuchała. Sean! To nie jest powodów do zdrady!
- Wiem o tym. To najgorszy powód do zdrady, jednak prawdziwy. Choć nic i tak mnie nie usprawiedliwia. Zwłaszcza, że już raz mieliśmy podobny kryzys, była między nami praca i wtedy szybko to rozwiązaliśmy. Ale tak jak mówiłem, pracowałem nad czymś innym i jeśli... zresztą najlepiej jakbym ci to pokazał, wtedy zrozumiesz.

Odsunął się wskazując dłonią na drzwi. Wahałam się przez dłuższą chwilę, jednak ciekawość wzięła górę. Wyszłam z sypialni by po chwili siedzieć w jego samochodzie, który kierował na zachód. Ciekawiło mnie co takiego wymyślił, co go zatrzymywało i musiałam przyznać, że kompletnie zapomniałam o naszej rocznicy, która zbliżała się wielkimi krokami. Cały czas patrzyłam za okno i starałam się zorientować gdzie jesteśmy, aż w pewnym momencie zaparkował pod jakimś warsztatem. Tego kompletnie nie rozumiałam, aż w końcu zgasił silnik i wziął głębszy wdech.

- Nigdy nie zapomniałem o tym jakie mamy plany. Do tej pory pamiętam o czym rozmawialiśmy na naszej pierwszej randce. Zresztą pamiętam każde nasze marzenia, te spełnione i nie spełnione. Choć może na takiego nie wyglądam to doskonale znam to co chowasz w głębi serca. Stąd też ten prezent na rocznicę.
- Nie rozumiem...
- Zawsze mówiłaś, że chciałabyś mieć biuro z prawdziwego zdarzenia. Stąd ten prezent. Jesteśmy przed twoją firmą. Kolega miał do sprzedania po dziadku warsztat. Więc na dole masz warsztat stolarski, a na górze swoje biura. W końcu nie będziesz musiała się wstydzić, że nie masz gdzie zaprosić swoich klientów. I sama będziesz miała miejsce na majsterkowanie. Znikałem bo pracowałem tutaj. Stąd były moje pytania odnośnie wystroju, i innych tego typu. Ty się w końcu na tym znasz.
- Dlaczego? - zdziwiona patrzyłam na budynek, tego się kompletnie nie spodziewałam
- Bo to było twoje marzenie. - szepnął - I również moje, abyśmy nie przynosili jednak pracy do domu. Choć wiem, że teraz będzie ciężko.
- Mówiłeś, że to dla kolegi. Że ma kiepskiego architekta i dlatego pytałeś.... - szepnęłam i dopiero na niego spojrzałam
- Miała to być niespodzianka. Możesz oczywiście wejść do środka. - podał mi klucze więc zaraz stałam w środku stolarni, która po chwili zrobiła się jasna - Tak jak mówiłem, oddam ci wszystko. Na razie jest to na moje nazwisko, jednak jest twoje.
- Kupiłeś to za swoje pieniądze, podział majątku dotyczy naszych wspólnych... - szepnęłam dotykając delikatnie stołu - I mojej firmy.
- Tak jak mówiłem nie chce niczego… chce tylko, abyś mi wybaczyła, abyśmy mogli wszystko naprawić.
- To nie jest takie proste. Sean… zdradziłeś mnie… przespałeś się z inną kobietą i to samo robiłeś ze mną… tego nie rozumiem… dlaczego musiałeś mieć nas dwie? Dlaczego sprawiałeś… boże… - wypłakałam chowając twarz w dłoniach – Mieliśmy być rodzicami… i bylibyśmy w tym najgorsi… to mnie najbardziej boli…
- Charlie… - podszedł od razu do mnie – Będziesz najlepszą matką. Wiesz o tym. Wszystkie zresztą dzieci w naszej rodzinie oraz naszych znajomych zawsze chcą spędzać czas z ciocią. Pamiętasz ostatnie święta? Córka mojego brata wolała ciebie niż własną matkę… to o czymś świadczy… a mianowicie o tym, że masz cierpliwość i nie patrzysz na nich jak na dzieci. Jesteś dla nich dobra, kochana i nie udajesz kogoś kim nie jesteś. Bez problemu możesz się z nimi poniewierać po podłodze w najdroższej sukience. Ja się dzieci cholernie boję, doskonale to wiesz… a mimo tego chciałaś stworzyć ze mną rodzinę…
- Poruszyłam ten temat abyś mógł w końcu się przyznać. – wypłakałam – Miałeś wtedy szansę…
- Wiem… jednak naprawdę chciałem… przemyślałem sobie wszystko… i bardzo chcę mieć z tobą rodzinę. Choć dużo nauki przede mną. – szepnął na co płakałam coraz bardziej by po chwili stać wtulona w jego szyję – Już ciii… Charlie… przepraszam, naprawdę cię przepraszam za wszystko. – usłyszałam i poczułam jego łzy na policzku – Jestem dupkiem, skończonym śmieciem i masz rację… jednak nie odchodź ode mnie, daj mi wszystko naprawić. Zaczniemy od nowa…
- Sean… - szepnęłam – Chcę już wrócić do domu…


Złapał mnie jedynie za dłoń i zaraz siedziałam w jego samochodzie. W tym momencie chciałam być już w domu… tylko nie wiedziałam tak naprawdę gdzie jest mój dom. O dziwo dość szybko dojechał i tylko weszłam do środka w zamiarze zabrania swoich rzeczy i co najważniejsze kluczyków do samochodu. Które zostały zresztą w mojej torebce. Złapałam za nią i chciałam wyjść jednak poczułam jak Sean łapie mnie za dłoń i tylko szepnął, że tu jest mój dom. Od razu poczułam łzy w oczach i zaraz tonęłam w jego uścisku i poczułam jak jego usta szukają moich. W tym momencie się kompletnie wyłączyłam. Nie powinno mi być dobrze, jednak… miałam wrażenie, że tym razem było inaczej. Sean starał się i to bardzo… i przez to w całej sypialni było słychać nasze przyspieszone oddechy i jęki. Wykończona położyłam się na łóżku i właściwie momentalnie zasnęłam. Jak jeszcze nigdy… zresztą przebudziłam się nad ranem, Sean spał na plecach, więc tak aby go nie zbudzić cicho wstałam z łóżka i ubierając się pod drodze wyszłam cicho z domu z walizkami. Szybko odjechałam i cały czas czując łzy w oczach jechałam do Londynu. Musiałam być silna… 

1 komentarz:

  1. Nie będę oceniała tego czy Charlie zrobiła dobrze dając mężowi znów się dotknąć, bo po doświadczeniach z osobą która była w podobnej sytuacji, wiem że trudno o jakikolwiek rozsądek. Mnie przeprosiny i tłumczenia mężczyzny kompletnie nie przekonują, tak samo jak starannie przygotowywana niespodzianka. Zdradził ją, a tego się nie robi jeśli kogoś bardzo się kocha i pragnie się, aby ta osoba była szczęśliwa. Jego tłumaczenia nic nie dadzą. Jeśli chce odzyskać żonę, musi jej pokazać że się zmienił. Charlie musi mu zaufać, a to wcale łatwe nie będzie. Bo co by było gdyby sytuacja była odwrotna? Wątpię, aby Sean w spokoju wysłuchał jej wyjaśnień i dał jej od razu drugą szansę ^^

    OdpowiedzUsuń