Tom poinformował mnie, że przekazał już dokumenty Seanowi.
Nie czułam się z tym dobrze, jednak wiedziałam, że to dobra decyzja. Oczywiście
moi rodzice już o wszystkim wiedzieli, zresztą jego też. Jego mama zadzwoniła
do mnie, aby złożyć mi życzenia i po prostu jej powiedziałam prawdę. Nie mogła
w to wszystko uwierzyć, ale nie miałam nawet sił ją do niczego przekonywać.
Tylko grzecznie się pożegnałam i starałam się jakoś dojść do siebie. Wszystko
zwaliło mi się na głowę, i przez to wylądowałam w szpitalu. Zresztą obawiali
się wszyscy mojego załamania. Fakt wpadłam w depresję, nie miałam ochoty
wstawać nawet z łóżka. Robiłam to tylko dlatego, że byłam zmuszana przez
rodziców, bądź przez Sarę. Mimo ciąży i opieki nad pierworodnym stanęła na
wysokości zadania - była w tej chwili dla mnie ogromnym wsparciem. Zresztą był
środek tygodnia. W końcu odważyłam się wsiąść w samochód i bez mówienia
komukolwiek pojechałam do Bath. Pora było odwiedzić swój dom i co najważniejsze
spakować wszystko to co do mnie należało. Nie chciałam już tego domu...
właściwie to nie wiedziałam gdzie chcę się podziać w tym momencie. Pragnęłam
tylko spokoju. Weszłam do środka i od razu poczułam łzy w oczach. Doskonale
pamiętałam jak znaleźliśmy ten dom, jak się cieszyliśmy. Chodziłam po pomieszczeniach
wspominając każdą chwilę. Analizowałam co się stało z tą szczęśliwą parą jaką
byliśmy jeszcze na początku naszej znajomości. Podeszłam do kominka na którym
stały nasze zdjęcia i każdemu przyjrzałam się dokładnie. Każde przedstawiało
nas z innego okresu. Na dłużej przyjrzałam się naszemu zdjęciu ze ślubu. Dzień,
który przekreślił wszystko. Nawet na nic nie patrząc, zrzucałam każde, po kolei
na podłogę i tylko patrzyłam jak tłucze się szkło.
- Szkoda, że on nie może się tak rozpaść na kawałki.
Mruknęłam patrząc na swoje dzieło i od razu w oczy rzuciły
mi się figurki Seana, które miał od dziecka. Ich też nie oszczędziłam, choć
wiedziałam ile dla niego znaczyły. W tym momencie miałam to gdzieś, chciałam
sprawić mu taki sam ból jaki sprawił mi. Wzięłam się jednak w garść i poszłam
na górę. Powoli pakowałam swoje rzeczy i zdziwiło mnie tylko jedno. Dalej
znajdowały się tu jego osobiste rzeczy czego nie rozumiałam. W końcu je
spakowałam i powinny teraz stać w domu tej dziwki. Włączyłam gramofon, który stał
w sypialni. Był to prezent ślubny od jego dziadka. W takt muzyki wyłączyłam
myśli a składałam wszystkie rzeczy. Znosiłam pojedynczo do przedpokoju na dole
i dalej wracałam do pakowania. Wyłączyłam się i przez to spotkałam się twarzą w
twarz prosto z wrogiem numer jeden w tym momencie. Sean stał w progu sypialni i
uważnie mi się przyglądał. Zresztą sama nie byłam dłużna. Zmienił się, widać
było, że zerwał sporo nieprzespanych nocy, do tego nie był ogolony. W tym
momencie wyglądał jak jakiś bezdomny, a nie dobrze zarabiający prawnik. Nic nie
powiedziałam zresztą, wróciłam do przerwanej czynności.
- Widziałem szkło na dole. – zaczął
- Nie martw się. Gramofon i płyty oszczędzę. - wzruszyłam
ramionami - Figurki sobie sklej. Chyba wiesz co to klej?
- Charlie…
- Sean proszę cię. Zaraz skończę więc nie utrudniaj tego.
Robię tylko dla niej miejsce.
- Nikt oprócz nas tutaj nie mieszka, nie mieszkał i nie
będzie mieszkać. To nasz dom, nikogo innego. - powiedział ostro
- Więc był. Możesz go wystawić przed rozwodem na sprzedaż.
Wtedy łatwiejszy będzie podział. - wzruszyłam ramionami zamykając walizkę, za
która po chwili złapałam - Zwrócę ci za malarzy. Miałeś rację, malowanie ścian
na inny kolor niż biel to zły pomysł. Już wtedy powinna zapalić mi się zielona
lampka w głowie.
- Nic nie będę zmieniać.
- Musisz, jeśli chcesz sprzedać dom. No chyba, że jednak
będziesz mieszkać tutaj, w Bath. W mieście, którego nie znosisz. - westchnęłam
- Zresztą na jej miejscu nie chciałabym mieszkać w domu byłej żony. Jeśli w
końcu się ogarniesz i podpiszesz papiery.
- Rzuciłem Jojo. W dniu imprezy, kiedy to pojawiła się przez
ciebie. Charlie... proszę cię, wysłuchaj mnie jeszcze raz, daj nam szansę.
Przecież oboje się kochamy. Bo tak jest i nawet nie zaprzeczaj! Kochasz mnie,
dlatego tak cierpisz. Ja również cię kocham... i jest mi cholernie wstyd za to
jak cię potraktowałem. Masz prawo rozwalić wszystko co jest moje, nawet mnie
pobić... cokolwiek. Jednak proszę cię, nie przekreślaj tego wszystkiego co nas
łączy. To dlatego jeszcze nie podpisałem dokumentów. Gwiżdżę na to ile któreś z
nas dostanie. Mogę ci oddać wszystko co mam.... jednak nie obiecam, że oddam
ciebie.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że brzmisz teraz jak
nastolatek? Myślisz, że da się wszystko wyjaśnić, naprawić? Może jeszcze bym
zrozumiała, gdybyś był pierwszym...
- Pamiętasz... zadałaś mi raz pytanie... dlaczego ty. Wtedy
Ci nie odpowiedziałem, choć doskonale znałem odpowiedź. Charlie... miałem sporo
partnerek, z niektórymi byłem po kilka lat i się rozchodziliśmy. Tobie oświadczyłbym
się po pół roku, jednak mnie wstrzymano. Powiedzieli, abym dał nam czas.... od
zawsze wiedziałem, że tylko ty się dla mnie liczysz.
- I w taki łatwy sposób mnie straciłeś. - wypłakałam - Sean,
teraz wszystko co powiesz jest dla mnie puste... gdybyś mnie kochał tak jak
mówisz, nie byłoby jej.
- Wiem... i cholernie żałuje... żałuje wszystkiego co
zrobiłem i czego nie zrobiłem. Daj mi jeszcze jedną szansę. Mogę nawet dla
ciebie wyjechać na drugi koniec świata, pójść na terapię albo cokolwiek! Tylko
daj mi szansę.
- Po co?! Będzie dalej tak samo, albo Jojo albo inna. -
wypłakałam czując jak łamię się ponownie na kawałki - Wybrałeś najgorszy z
możliwych sposób, aby mnie porzucić. Czy to dla was jest takie trudne? Okazać
kobiecie szacunek i miłość? Nie wymagałam przecież zbyt wielu! Ale nie!
Musiałeś do niej latać jak piesek, te namiętne emaile, spędzanie wolnego
czasu... wolałeś ją. Jeździłeś do niej... kiedy ja spędzałam samotnie czas na
spacerach... chcę być zresztą matką... a nie mogę robić tego w pojedynkę.
- Nie prawda! - od razu do mnie podszedł - Przyznaje się
tylko do dwóch razów. To nie tak, że każdy wyjazd spędzałem z nią. Czasem
miałem faktycznie delegacje, ale... to miała być niespodzianka. Robiłem coś dla
ciebie, na naszą rocznicę. Z nią byłem tylko dwa razy i cholernie tego
żałuje.... byłem durniem, wiem o tym! Najpierw spotkałem ją w kawiarni i mnie
oczarowała... a za drugim. - przetarł twarz - Brakowało mi ciebie. Wiem jak to
brzmi, ale Charlie... pochłaniała cię praca, miałaś dużo zleceń i choć byłaś w
domu, to tak jakby cię nie było. A ja wtedy cię tak bardzo potrzebowałem... -
szepnął - Miałem problemy w pracy... mój klient chciał zeznawać przeciwko
jednemu bandycie... ale został uciszony. Chciałem z tobą porozmawiać... ale
ciebie nie było. Mówiłaś, że jesteś zajęta, i wtedy Jojo ponownie się odezwała.
Nic mnie nie usprawiedliwia... wiem o tym, jednak ja cię na prawdę kocham. I
żałuje wszystkiego.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? Przecież od razu bym cię
wysłuchała. Sean! To nie jest powodów do zdrady!
- Wiem o tym. To najgorszy powód do zdrady, jednak
prawdziwy. Choć nic i tak mnie nie usprawiedliwia. Zwłaszcza, że już raz
mieliśmy podobny kryzys, była między nami praca i wtedy szybko to
rozwiązaliśmy. Ale tak jak mówiłem, pracowałem nad czymś innym i jeśli...
zresztą najlepiej jakbym ci to pokazał, wtedy zrozumiesz.
Odsunął się wskazując dłonią na drzwi. Wahałam się przez
dłuższą chwilę, jednak ciekawość wzięła górę. Wyszłam z sypialni by po chwili
siedzieć w jego samochodzie, który kierował na zachód. Ciekawiło mnie co
takiego wymyślił, co go zatrzymywało i musiałam przyznać, że kompletnie
zapomniałam o naszej rocznicy, która zbliżała się wielkimi krokami. Cały czas
patrzyłam za okno i starałam się zorientować gdzie jesteśmy, aż w pewnym
momencie zaparkował pod jakimś warsztatem. Tego kompletnie nie rozumiałam, aż w
końcu zgasił silnik i wziął głębszy wdech.
- Nigdy nie zapomniałem o tym jakie mamy plany. Do tej pory
pamiętam o czym rozmawialiśmy na naszej pierwszej randce. Zresztą pamiętam
każde nasze marzenia, te spełnione i nie spełnione. Choć może na takiego nie
wyglądam to doskonale znam to co chowasz w głębi serca. Stąd też ten prezent na
rocznicę.
- Nie rozumiem...
- Zawsze mówiłaś, że chciałabyś mieć biuro z prawdziwego
zdarzenia. Stąd ten prezent. Jesteśmy przed twoją firmą. Kolega miał do
sprzedania po dziadku warsztat. Więc na dole masz warsztat stolarski, a na
górze swoje biura. W końcu nie będziesz musiała się wstydzić, że nie masz gdzie
zaprosić swoich klientów. I sama będziesz miała miejsce na majsterkowanie.
Znikałem bo pracowałem tutaj. Stąd były moje pytania odnośnie wystroju, i
innych tego typu. Ty się w końcu na tym znasz.
- Dlaczego? - zdziwiona patrzyłam na budynek, tego się
kompletnie nie spodziewałam
- Bo to było twoje marzenie. - szepnął - I również moje,
abyśmy nie przynosili jednak pracy do domu. Choć wiem, że teraz będzie ciężko.
- Mówiłeś, że to dla kolegi. Że ma kiepskiego architekta i
dlatego pytałeś.... - szepnęłam i dopiero na niego spojrzałam
- Miała to być niespodzianka. Możesz oczywiście wejść do
środka. - podał mi klucze więc zaraz stałam w środku stolarni, która po chwili
zrobiła się jasna - Tak jak mówiłem, oddam ci wszystko. Na razie jest to na
moje nazwisko, jednak jest twoje.
- Kupiłeś to za swoje pieniądze, podział majątku dotyczy
naszych wspólnych... - szepnęłam dotykając delikatnie stołu - I mojej firmy.
- Tak jak mówiłem nie chce niczego… chce tylko, abyś mi
wybaczyła, abyśmy mogli wszystko naprawić.
- To nie jest takie proste. Sean… zdradziłeś mnie…
przespałeś się z inną kobietą i to samo robiłeś ze mną… tego nie rozumiem…
dlaczego musiałeś mieć nas dwie? Dlaczego sprawiałeś… boże… - wypłakałam
chowając twarz w dłoniach – Mieliśmy być rodzicami… i bylibyśmy w tym najgorsi…
to mnie najbardziej boli…
- Charlie… - podszedł od razu do mnie – Będziesz najlepszą
matką. Wiesz o tym. Wszystkie zresztą dzieci w naszej rodzinie oraz naszych
znajomych zawsze chcą spędzać czas z ciocią. Pamiętasz ostatnie święta? Córka
mojego brata wolała ciebie niż własną matkę… to o czymś świadczy… a mianowicie
o tym, że masz cierpliwość i nie patrzysz na nich jak na dzieci. Jesteś dla
nich dobra, kochana i nie udajesz kogoś kim nie jesteś. Bez problemu możesz się
z nimi poniewierać po podłodze w najdroższej sukience. Ja się dzieci cholernie
boję, doskonale to wiesz… a mimo tego chciałaś stworzyć ze mną rodzinę…
- Poruszyłam ten temat abyś mógł w końcu się przyznać. –
wypłakałam – Miałeś wtedy szansę…
- Wiem… jednak naprawdę chciałem… przemyślałem sobie
wszystko… i bardzo chcę mieć z tobą rodzinę. Choć dużo nauki przede mną. –
szepnął na co płakałam coraz bardziej by po chwili stać wtulona w jego szyję –
Już ciii… Charlie… przepraszam, naprawdę cię przepraszam za wszystko. – usłyszałam
i poczułam jego łzy na policzku – Jestem dupkiem, skończonym śmieciem i masz
rację… jednak nie odchodź ode mnie, daj mi wszystko naprawić. Zaczniemy od
nowa…
- Sean… - szepnęłam – Chcę już wrócić do domu…
Złapał mnie jedynie za dłoń i zaraz siedziałam w jego
samochodzie. W tym momencie chciałam być już w domu… tylko nie wiedziałam tak
naprawdę gdzie jest mój dom. O dziwo dość szybko dojechał i tylko weszłam do
środka w zamiarze zabrania swoich rzeczy i co najważniejsze kluczyków do
samochodu. Które zostały zresztą w mojej torebce. Złapałam za nią i chciałam
wyjść jednak poczułam jak Sean łapie mnie za dłoń i tylko szepnął, że tu jest
mój dom. Od razu poczułam łzy w oczach i zaraz tonęłam w jego uścisku i
poczułam jak jego usta szukają moich. W tym momencie się kompletnie wyłączyłam.
Nie powinno mi być dobrze, jednak… miałam wrażenie, że tym razem było inaczej.
Sean starał się i to bardzo… i przez to w całej sypialni było słychać nasze
przyspieszone oddechy i jęki. Wykończona położyłam się na łóżku i właściwie
momentalnie zasnęłam. Jak jeszcze nigdy… zresztą przebudziłam się nad ranem,
Sean spał na plecach, więc tak aby go nie zbudzić cicho wstałam z łóżka i
ubierając się pod drodze wyszłam cicho z domu z walizkami. Szybko odjechałam i
cały czas czując łzy w oczach jechałam do Londynu. Musiałam być silna…
Nie będę oceniała tego czy Charlie zrobiła dobrze dając mężowi znów się dotknąć, bo po doświadczeniach z osobą która była w podobnej sytuacji, wiem że trudno o jakikolwiek rozsądek. Mnie przeprosiny i tłumczenia mężczyzny kompletnie nie przekonują, tak samo jak starannie przygotowywana niespodzianka. Zdradził ją, a tego się nie robi jeśli kogoś bardzo się kocha i pragnie się, aby ta osoba była szczęśliwa. Jego tłumaczenia nic nie dadzą. Jeśli chce odzyskać żonę, musi jej pokazać że się zmienił. Charlie musi mu zaufać, a to wcale łatwe nie będzie. Bo co by było gdyby sytuacja była odwrotna? Wątpię, aby Sean w spokoju wysłuchał jej wyjaśnień i dał jej od razu drugą szansę ^^
OdpowiedzUsuń