sobota, 13 lipca 2019

11. Sean nie możemy tak żyć…

Choć miałam porozmawiać z Seanem to kompletnie nie mogłam się przełamać. Nie wiedziałam nawet od czego zacząć. W dodatku musiałam znowu jechać do Bath, do mojego ginekologa. Miałam wizytę kontrolną po ostatnim poronieniu i to był najlepszy moment na rozmowę z mężem. Najpierw zadzwoniłam do jego kancelarii aby zapytać czy Sean jest w pracy. Okazało się, że do pory lunchu jest w sądzie. Miałam zatem trochę czasu. Najpierw spotkałam się z moją lekarką, która zadawała mi dużo pytań, jak również odpowiedziała na moje. Po tym miałam kontrolne badanie, tylko słyszałam jak coś mruczy pod nosem. Kompletnie tego nie rozumiałam, aż w końcu stanęła nade mną i zaczęła przygotować USG. Kazała mi podnieść fartuszek wyżej i zaczęła robić badanie. Przyglądałam się jej dokładniej aż w końcu wzięła głębszy wdech.

- Widzisz, pamiętasz jak ci mówiłam, że po poronieniu i zabiegu łyżeczkowania jaki przeszłaś trzeba odczekać pewien czas. Teoretycznie można zacząć już po kilku tygodniach, jednak jako lekarze bardziej proponujemy pół roku, rok. Wiadomo kobieca psychika inaczej musi się przygotować.
- Nie rozumiem. – westchnęłam
- Jesteś w ciąży. – powiedziała i wskazała mi na monitor – Widzisz, o tutaj. To początki, jednak…
- Będę mamą? – szepnęłam z łzami w oczach na co pokiwała głową – To nie za szybko?
- To dość szybko. Możesz się ubrać. – powiedziała, więc to też uczyniłam i do niej wróciłam – Dlatego chciałabym z tobą porozmawiać. Po poronieniu nie jest to takie łatwe.
- Ale czy wszystko na razie przebiega dobrze?
- Jak na razie tak. Tutaj masz receptę, i następną datę wizyty. Wpisałam cię sama w kalendarz. Twoje wyniki badań nie wykazały, że to była wina wady genetycznej, więc tym razem powinno wszystko przebiec zgodnie z podręcznikiem. Nie możesz teraz myśleć na zapas… tylko maksymalnie zrelaksować.

Pokiwałam jedynie głową i wyszłam z jej gabinetu, właściwie z całej kliniki i nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Byłam w ciąży, pod sercem nosiłam dziecko i ponownie było to dziecko Seana. Teraz wszystko się skomplikowało. Nawet nie wiem w którym momencie znalazłam się w sądzie, usiadłam na jednej z ławek i po prostu siedziałam przy wyjściu. Cały czas rozmyślałam, nad tym co się zmieni i co najlepszego narobiliśmy. Przetarłam dłonie i usłyszałam tylko swoje imię. Podniosłam głowę do góry i widziałam Seana z togą przewieszoną przez ramię, zdziwiony mi się przyglądał i zaraz poczułam łzy w oczach. Wstałam tylko i po prostu się w niego wtuliłam na co czułam, ze nie wiedział co się dzieje. Objął mnie jednak jednym ramieniem, aż w końcu się od niego odsunęłam.

- Wszystko gra?
- Możemy porozmawiać? Wiem, że jesteś w pracy…
- Mam teraz lunch, więc spokojnie możemy gdzieś usiąść. – zauważył na co pokiwałam głową

Sean zaraz przepuścił mnie przodem więc po prostu tak szliśmy przed siebie, gdzie opatuliłam się tylko szalem, niestety było dziś chłodno, jednak nie chciałam zaszyć się w jakiejś knajpie, gdzie o tej porze było sporo osób, w końcu mieliśmy porę lunchu. Sean jednak powiedział, że zna świetne miejsce, więc nie pozostało mi nic innego jak za nim iść, i w taki o to sposób siedziałam w kawiarni gdzie zamówiłam herbatę. Dalej bawiłam się dłońmi choć widziałam jego wzrok.

- Przepraszam, że wtedy wyszłam. Uciekłam jak jakaś puszczalska. – szepnęłam
- Nic nie szkodzi, rozumiem. – zauważył i zaraz o dziwo pojawiło się picie za które podziękowałam uśmiechem – Zresztą nie masz za co przepraszać.
- Jednak zachowałam się głupio… - zauważyłam na co położył dłoń na mojej – Zresztą powinniśmy porozmawiać, już wcześniej… Sean nie możemy tak żyć… w takiej niepewności. Musimy coś w końcu zdecydować. Mam dość mieszkania z rodzicami. Muszę zresztą wrócić do pracy, a mieszkając w Londynie nie mogę pracować w Bath.
- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Zresztą moje zdanie znasz.
- I cholernie nie pomaga. – przetarłam zmęczoną twarz – Już sama nie wiem co mam zrobić.
- Najlepiej to co podpowiada serce i umysł. – zauważył pijąc kawę
- Jestem w ciąży. – powiedziałam na jednym tchu i uważnie mu się przyjrzałam na co zamarł dokładnie mi się przyglądając – To twoje dziecko.
- A-ale… a-ale… tak można? To nie za wcześnie?
- Fizycznie nie ma żadnych przeciwwskazań. – zauważyłam czując łzy w oczach – Jednak… Sean nie mogę tak żyć. Nie chcę wychowywać tego maleństwa sama, ja sobie nie dam rady. Zresztą jeśli… co będzie jeśli nie będzie ok.? jeśli znowu poronię, bądź coś się stanie? Ja sobie nie poradzę… - płakałam coraz bardziej na co po chwili poczułam tylko jego silne ramiona, które mnie mocno do siebie przytuliły – Nie mogę być sama.
- I nie jesteś. – szepnął – Wróć do Bath. Mogę nawet spać w gościnnym, jednak… wróć. Pójdziemy na terapię małżeńską, zrobimy wszystko, aby naprawić to co spieprzyłem. – szepnął i poczułam jak kładzie dłoń na moim brzuchu – Będzie dobrze. Ktoś jeszcze wie?
- Dowiedziałam się dzisiaj. I zabawne, ale byłeś pierwszą osobą, która i tak wpadła mi do głowy. W końcu tak powinno wyglądać, nie? Żona dzieli się dobrą nowiną z mężem.
- Będzie dobrze. – pogłaskał mnie po głowie na co tylko oparłam ją o jego klatkę piersiową i zaraz zresztą pojawiła się przede mną chusteczka – Niestety będę musiał wrócić do pracy po lunchu. – westchnął – Pojedziesz taksówką do domu?
- Wrócę do Londynu. – szepnęłam wycierając oczy na co usiadł sztywno – Porozmawiam z rodzicami, spakuje swoje rzeczy i przyjadę… choć masz rację, przeniesiesz się do gościnnego. I pójdziemy na terapię.
- Dobrze, jednak daj mi znać. Wezmę dzień wolny i pojadę do Londynu, i wrócimy twoim autem. Nie pozwolę ci jechać samej samochodem. Wiem, że ciąża to nie choroba, jednak wolę dmuchać na zimne, przez pierwszy trymestr będziesz uważać na siebie.


O dziwo Sean odprowadził mnie na dworzec więc jedynie się z nim pożegnałam i wróciłam do Londynu, teraz czekało na mnie najtrudniejsze zadanie. Doskonale wiedziałam jak zareagują moi rodzice, zapewne nie będą szczęśliwi. Choć jak im powiem o wnuku to raczej nie powinni być aż tak źli. Sama jeszcze tego wszystkiego nie rozumiałam, najlepsza noc w moim życiu i dzięki temu pod sercem noszę nasze maleństwo. Kompletnie tego nie rozumiałam… jak, dlaczego. Jak tylko dotarłam do domu od razu wpadłam na rodziców, którzy mi się dokładnie przyglądali. No cóż, wiedzieli, że ponownie byłam w Bath i doskonale wiedzieli gdzie byłam wtedy, kiedy wróciłam dopiero na drugi dzień. Wzięłam jedynie głębszy wdech i usiadłam z nimi w salonie, gdzie wszystko dokładnie im powiedziałam. O dziwo zaskoczyła mnie ich reakcja, na wieść o tym, że będą dziadkami oszaleli i nawet cieszyli się, że Sean stanął na wysokości zadania i nie zamierza ode mnie odchodzić, a jednak zachowuje się jak na prawdziwego mężczyznę przystało. Tylko byłam jako jedyna chyba do tego sceptycznie nastawiona. Trochę się wszystkiego obawiałam, jednak… musiałam podejmować decyzję zgodne z sercem i rozumem. 

&&&

tadam :D nawet skończyłam juz to opowiadanie z czego się bardzo cieszę hahaha xd 

i zapraszam na drugie opko - https://la-vida-en-galicia.blogspot.com/

1 komentarz:

  1. Brałam pod uwagę fakt, że Charlie może zajść w ciążę po "przygodzie" z mężem, dlatego wielkiego szoku nie przeżyłam ^^ Cóż, terapia małżeńska brzmi w tym momencie bardzo racjonalnie, ale to od Seana jedynie zależy czy się zmieni. I czy żona w pełni mu zaufa, co wcale łatwe nie jest. A ma ku temu ogromną motywację, bo los dał im drugą szansę, którą jest dziecko. Mam nadzieję, że tym razem wszystko będzie dobrze i będą mogli za parę miesięcy trzymać w ramionach ten cud :)

    OdpowiedzUsuń