Choć mieszkałam w Bath już od miesiąca to tak na prawdę nic
się nie zmieniło. Sean dalej mieszkał w naszym pokoju gościnnym a ja zajmowałam
główną sypialnie. W dodatku częściej i tak leżałam na łóżku i prawda była taka,
że zdychałam. Byłam w ciąży, która źle na mnie działała. Cały czas miałam
mdłości i lekkie zawroty głowy. Nawet zastanawiałam się jak Sara mogła
zdecydować się na dwójkę. Kompletnie tego nie mogłam ogarnąć. W dodatku Sean
coraz częściej mówił o terapii, ale jak ja miałam iść gdziekolwiek? Dziś był
kolejny taki dzień. Leżałam na łóżku, z laptopem i projektowałam. Ale co
najważniejsze, starałam się jakoś poczuć lepiej. Była pora lunchu i o dziwo
usłyszałam pukanie w futrynę, podniosłam głowę i widziałam Seana. Uśmiechnęłam
się lekko jak zobaczyłam, że ma jedzenie.
- Jak się dzisiaj czujesz?
- Trochę lepiej. - westchnęłam odkładając laptopa na bok -
Co tu robisz?
- Miałem luźniejszy dzień dzisiaj i rozmawiałem z kumplem.
Jego żona też miała straszne mdłości w ciąży. Polecił soki, dlatego wstąpiłem
po drodze do jednej z kafejek i przywiozłem ci lekki lunch z dużą ilością
warzyw, a do tego owocowy shake.
- Dziękuje. - szepnęłam i zaraz się napiłam - Za dwa
tygodnie minie 12 tygodni...
- Charlie…
- Boję się... - spojrzałam na niego na co zaraz siedział
obok mnie - Wiem, że nie powinnam tak myśleć... ale to najgorszy czas...
- Wiem o tym jednak wszystko na razie przebiega prawidłowo.
Za dwa tygodnie lekarz ci tylko potwierdzi diagnozę, zresztą na ostatniej
wizycie nic nie mówiła. Gdyby tylko się coś działo na pewno nie trzymałaby tego
w sobie.
- Po prostu się boję.
- Wiem o tym. - szepnął i mnie do siebie przytulił -
Wszystko będzie dobrze. Zresztą jak się lepiej poczujesz to pora wszystko
ogarnąć. Twoją firmę, i resztę.
- Sean... na razie nie mam do tego głowy. Staram się skupić
bardziej na tym, aby nie zwymiotować. - jęknęłam i położyłam głowę na jego
kolanach - Jakieś jeszcze miał rady? I czy już wszyscy wiedzą?
- Tylko on a nie jest plotkarą. W sumie to przyłapał mnie
jak czytałem o ciąży. - zauważył i delikatnie zaczął głaskać po głowie. Na co
zdziwiona leżałam - Martwią mnie te mdłości. Potrafią cię nieźle przykuć do
łóżka.
- Wiem o tym. Nie jestem zadowolona z tego powodu, bo nie
mogę ani pracować a i nie możemy zrealizować planu. Wiem, że mieliśmy...
- Pójdziemy po 12 tygodniu jak już będziesz spokojna. -
zauważył - A teraz niestety muszę wracać do pracy. Zjedź lunch i odpoczywaj.
Wrócę tak jak zawsze i coś ugotuje.
- Dobrze... - usiadłam na łóżku łapiąc za sałatkę - Sean...
- zaczęłam na co się odwrócił - Dziś przejrzę oferty i wybiorę terapeutę. Masz
rację, nie ma co się ociągać.
- Po prostu... chciałbym mieć już wszystko wyjaśnione, zanim
pojawi się dziecko na świecie. To wszystko...
Powiedział cicho i o dziwo zostawił mnie samą w sypialni.
Miał w sumie rację, najlepiej wszystko wyjaśnić sobie teraz, aby później nie
było zgrzytów i co najważniejsze później zdecydowanie skupiona będę na kimś
innym. A nie na terapii małżeńskiej. Dlatego jak tylko zjadłam lunch od razu
zabrałam się za szukanie i czytanie opinii. Chciałam mieć już wszystko
przygotowane zanim wróci z pracy. Zresztą dziś wieczorem czułam się już trochę
lepiej, dlatego zeszłam na dół i pomagałam Seanowi w gotowaniu jak za dawnych
czasów. Musiałam przyznać, że tego też mi brakowało. Czasu na czymś takim
przyziemnym. Kroiłam pomidory do sałatki i kątem oka spojrzałam na męża, w
pełnym skupieniu marynował mięso więc wzięłam tylko głębszy wdech.
- Wydrukowałam ci trzech moim zdaniem najlepszych. Mają
całkiem dobre opinie i też nie zżerają całego majątku.
- Przejrzę po kolacji. Nie musiałaś zresztą zajmować się tym
dzisiaj.
- Pora tego nie odkładać. Choć trochę się obawiam tego
spotkania...
- Charlie doskonale cię rozumiem. Jak dobrze wiesz też
jestem sceptycznie nastawiony na terapie jednak... jest nam to potrzebne. -
zauważył stojąc na przeciwko mnie - Musimy dowiedzieć się co takiego się z nami
stało.... i jakich błędów nie popełniać.
- To chyba proste... - mruknęłam pod nosem
- Masz rację. Skok w bok to jeden z przykładów, ale zapewne
jest ich o wiele więcej, a w tej chwili tego nie zauważamy. Pamiętaj, nie mogę
cię do niczego zmusić... jednak jeśli chcemy wychowywać nasze maleństwo razem,
w zgodzie. Musimy choć zawalczyć.
Miał rację i doskonale o tym wiedziałam. W końcu nie bez
powodu częściowo mu wybaczyłam, czasem nawet zastanawiałam się czy to tylko
dlatego, że razem będziemy mieć dziecko. Zastanawiałam się czy właśnie nie
staniemy się takim małżeństwem... które jest razem tylko ze względu na dzieci,
a kiedy tylko wyfruną z domu dochodzi do rozwodu. Myślałam tak na prawdę o tym
przez cały wieczór. Sean zresztą sam był pogrążony myślami i szybko rozeszliśmy
się do swoich pokoi. Na drugi dzień zresztą go nie było kiedy wstałam. Choć
zostawił mi śniadanie i adres, który wybrał. Mi pozostało tylko zadzwonić i nas
umówić. Zresztą dziś wyjątkowo dobrze się czułam i kiedy siedziałam w salonie
wzrok skupiłam na figurkach Seana, które nadal były w kawałkach. Trochę głupio
się poczułam, że je tak zniszczyłam choć doskonale wiedziałam ile dla niego znaczyły
i od kiedy je ma. Niektóre były jeszcze starsze niż my. Przez to westchnęłam
tylko i zamiast dziś pracować skupiłam swoją uwagę na tym. Kawałek po kawałku
sklejałam wszystko. W sumie klej śmierdział niesamowicie jak dla mnie, jednak
nie mogłam tego tak zostawić. Choć nad tym dość długo siedziałam. Czasem ciężko
było połączyć elementy, i w taki o to sposób nakrył mnie Sean. Stał w progu
zdziwiony, bo nawet nie usłyszałam jak wszedł do domu.
- Charlie?
- Wiem... jednak muszę naprawić co zepsułam. To było z mojej
strony zbyt wredne... - szepnęłam - Doskonale wiem ile dla ciebie znaczą.
Zbierasz je od dziecka...
- Nie musiałaś tego robić. Zresztą klej to nie odpowiedni
środek do wdychania w ciąży, w której masz straszne mdłości.
- Mam maseczkę i dziś czuję się lepiej. A i umówiłam nas na
16 w czwartek. To był jedyny wolny termin jaki miała. Więc będziesz musiał
wyjść z pracy wcześniej.
- Dobrze i zostaw to... to tylko figurki. - podszedł do mnie
na co na niego spojrzałam - Dobrze, że oszczędziłaś gramofon.
- Twój dziadek by mi tego nie wybaczył.
- Czy ja wiem. Jesteś jego ukochaną wnuczką. I nikt nie wie
dlaczego. Mojej bratowej nie znosi.
- Twoja bratowa woli bywać u kosmetyczki, fryzjera. Ja
lubiłam bawić się z nim w ogrodzie bądź stajni. Choć to ja jestem z Londynu a
nie ona.
- Nie da się ukryć twojego akcentu. Pani Posh. - zaśmiał się
na co zmroziłam go wzrokiem - Ale zostaw to. - zauważył na co pokiwałam głową i
wstałam z krzesła. Pomógł mi zresztą sprzątać i w pewnym momencie widziałam jak
mi się przygląda więc zdziwiona na niego spojrzałam - Zastanawiałaś się nad
tym... dlaczego? Jak to się stało, że uprawialiśmy seks i nagle zostajemy
rodzicami?
- Mam przeprowadzić z tobą rozmowę jak powstają dzieci? -
zaśmiałam się podchodząc do regału na którym odłożyłam rzeczy
- To mam dawno za sobą. - zaśmiał się - Po prostu... - o
dziwo stanął obok mnie i położył dłoń na moim brzuchu - Nie mogę w to wszystko
uwierzyć. Już zresztą widać, jak się dobrze przyjrzysz. Zwłaszcza jak masz na sobie obcisłą bokserkę. Tak
jak teraz. Zresztą czy to nie jest dziwne? W końcu nie raz zapominaliśmy o
zabezpieczeniu, nasz pierwszy raz zresztą był bez gumki i dopiero teraz?
Podczas kryzysu.
- Przypadek. Nie doszukuj się teorii. - westchnęłam i sama
położyłam dłoń na jego - Boisz się?
- Jak cholera. - zaśmiał się nerwowo - Dzieci dużo zmieniają
w życiu, i nie wiem czy będę dobrym ojcem, czy dam radę...
- Na prawdę nigdy nie myślałeś o tym? Z żadną partnerką?
- Charlie - zaśmiał się i o dziwo zaraz usiadł na kanapie
przecierając twarz więc zdziwiona na niego spojrzałam - Nawet ty miałaś być
tylko numerkiem. Chciałem cię poderwać na weselu bo wpadłaś mi w oko. Choć było
na odwrót. To ty poderwałaś mnie, aby zapomnieć o byłym.
- Wiedziałeś? – westchnęłam
- Oczywiście! Często o nim mówiłaś, nie wiedząc o tym. Kiedy
zaproponowałaś spacer i ruszyłaś w kierunku parkingu od razu wiedziałem jak to
się skończy. Tak jak mówiłem miało się na tym skończyć... jednak. Kiedy Sara
nas beształa... zapragnąłem spotkać cię ponownie i tak się zaczęło. Na prawdę
cię kocham Charlie... choć wiem jak to brzmi, teraz dla ciebie. - zaczął powoli
przyglądając mi się - Wiem, że nigdy do końca mi nie wybaczysz... jednak
chciałbym ci podziękować za to, że chcesz spróbować... że mimo wszystko nie
pogoniłaś mnie... nawet nie myśl, że to wszystko... że to przez dziecko. Ono
nie jest i nie będzie niczemu winne. Jesteś silną kobietą i byś sobie poradziła
sama. Choć teraz może tego nie zauważasz... i za to chce ci podziękować... że
mimo wszystko, jesteś tutaj, starasz się skleić moje figurki, i choć trochę mi
wybaczyłaś, to dlatego możemy ze sobą rozmawiać... a mój dotyk cię nie obrzydza
- szepnął spuszczając głowę - Cholernie się boję ojcostwa... jednak... nie
wyobrażam sobie, abym nie był przy tobie w tym momencie... - zauważył na co
sama podeszłam do niego i delikatnie pogłaskałam go po głowie
- Przeraża mnie to jak bardzo mnie znasz. - szepnęłam z
łzami w oczach - I nie jesteś sam... myślisz, że ja się nie boję? Owszem
chciałam... ale nic już nie wiem... - pociągnęłam nosem głaszcząc się po
brzuszku - To wszystko dzieje się zbyt szybko... wszystko mnie na razie
przeraża, do tego te mdłości...
- Przepraszam... - szepnął przytulając się do mnie na co
tylko stałam i głaskałam go po głowie - Gdybym tak nie spieprzył nie miałabyś
aż tylu wątpliwości, tyle na głowie... byłabyś szczęśliwą mężatką, która
mogłaby się skupić na maleństwie... a teraz? Kiedy nad nami wisi widmo rozwodu?
- powiedział cicho i usłyszałam jak pociąga nosem
- Sean... - zaczęłam - To nie jest tylko twoja wina. W
dodatku oboje chcemy naprawić to małżeństwo... na razie rozwód nam chyba nie
grozi? - zmusiłam go aby na mnie spojrzał i widziałam łzy w jego oczach - Nie
płacz... będziesz potrzebował dużo łez kiedy twoje dziecko będzie płakać a ty
nie będziesz mógł tego wszystkiego ogarnąć. Ja już zbieram na to zapas. -
chciałam go jakoś rozśmieszyć, ale chyba mi się nie udało
- Nie będę tego potrzebować. - dał mi buziaka w brzuch - Bo
wiem, że to dziecko nie będzie wychowywane w stresie, jeśli oboje stworzymy
duet wtedy nam się wszystko uda.
&&&
tadam :D
Współczuje Charlie spotęgowanych objawów ciąży, które mam nadzieję szybko miną. Jeszcze nadejdzie czas gdy będzie się z tego śmiać. Zresztą, los na pewno jej wynagrodzi całe to cierpienie. Dlatego nie dziwi mnie wiszący nad nią strach. Na pewno do samego końca będzie niespokojna, co w jej przypadku jest normalne. Zaskakuje mnie jednak postawa Seana i to jak się zmienił w krótkim czasie. Wydoroślał i dojrzał jakby wystarczyło zwykłe pstryknięcie palcami. A raczej ściana w którą w końcu walną i przemyślał swoje niedorzeczne zachowanie. To małżeństwo jest jak najbardziej do odbudowania, o ile obydwoje będą mieć taką postawę jaką mają teraz :)
OdpowiedzUsuń