środa, 17 lipca 2019

12. Za dwa tygodnie minie 12 tygodni...

Choć mieszkałam w Bath już od miesiąca to tak na prawdę nic się nie zmieniło. Sean dalej mieszkał w naszym pokoju gościnnym a ja zajmowałam główną sypialnie. W dodatku częściej i tak leżałam na łóżku i prawda była taka, że zdychałam. Byłam w ciąży, która źle na mnie działała. Cały czas miałam mdłości i lekkie zawroty głowy. Nawet zastanawiałam się jak Sara mogła zdecydować się na dwójkę. Kompletnie tego nie mogłam ogarnąć. W dodatku Sean coraz częściej mówił o terapii, ale jak ja miałam iść gdziekolwiek? Dziś był kolejny taki dzień. Leżałam na łóżku, z laptopem i projektowałam. Ale co najważniejsze, starałam się jakoś poczuć lepiej. Była pora lunchu i o dziwo usłyszałam pukanie w futrynę, podniosłam głowę i widziałam Seana. Uśmiechnęłam się lekko jak zobaczyłam, że ma jedzenie.

- Jak się dzisiaj czujesz?
- Trochę lepiej. - westchnęłam odkładając laptopa na bok - Co tu robisz?
- Miałem luźniejszy dzień dzisiaj i rozmawiałem z kumplem. Jego żona też miała straszne mdłości w ciąży. Polecił soki, dlatego wstąpiłem po drodze do jednej z kafejek i przywiozłem ci lekki lunch z dużą ilością warzyw, a do tego owocowy shake.
- Dziękuje. - szepnęłam i zaraz się napiłam - Za dwa tygodnie minie 12 tygodni...
- Charlie…
- Boję się... - spojrzałam na niego na co zaraz siedział obok mnie - Wiem, że nie powinnam tak myśleć... ale to najgorszy czas...
- Wiem o tym jednak wszystko na razie przebiega prawidłowo. Za dwa tygodnie lekarz ci tylko potwierdzi diagnozę, zresztą na ostatniej wizycie nic nie mówiła. Gdyby tylko się coś działo na pewno nie trzymałaby tego w sobie.
- Po prostu się boję.
- Wiem o tym. - szepnął i mnie do siebie przytulił - Wszystko będzie dobrze. Zresztą jak się lepiej poczujesz to pora wszystko ogarnąć. Twoją firmę, i resztę.
- Sean... na razie nie mam do tego głowy. Staram się skupić bardziej na tym, aby nie zwymiotować. - jęknęłam i położyłam głowę na jego kolanach - Jakieś jeszcze miał rady? I czy już wszyscy wiedzą?
- Tylko on a nie jest plotkarą. W sumie to przyłapał mnie jak czytałem o ciąży. - zauważył i delikatnie zaczął głaskać po głowie. Na co zdziwiona leżałam - Martwią mnie te mdłości. Potrafią cię nieźle przykuć do łóżka.
- Wiem o tym. Nie jestem zadowolona z tego powodu, bo nie mogę ani pracować a i nie możemy zrealizować planu. Wiem, że mieliśmy...
- Pójdziemy po 12 tygodniu jak już będziesz spokojna. - zauważył - A teraz niestety muszę wracać do pracy. Zjedź lunch i odpoczywaj. Wrócę tak jak zawsze i coś ugotuje.
- Dobrze... - usiadłam na łóżku łapiąc za sałatkę - Sean... - zaczęłam na co się odwrócił - Dziś przejrzę oferty i wybiorę terapeutę. Masz rację, nie ma co się ociągać.
- Po prostu... chciałbym mieć już wszystko wyjaśnione, zanim pojawi się dziecko na świecie. To wszystko...

Powiedział cicho i o dziwo zostawił mnie samą w sypialni. Miał w sumie rację, najlepiej wszystko wyjaśnić sobie teraz, aby później nie było zgrzytów i co najważniejsze później zdecydowanie skupiona będę na kimś innym. A nie na terapii małżeńskiej. Dlatego jak tylko zjadłam lunch od razu zabrałam się za szukanie i czytanie opinii. Chciałam mieć już wszystko przygotowane zanim wróci z pracy. Zresztą dziś wieczorem czułam się już trochę lepiej, dlatego zeszłam na dół i pomagałam Seanowi w gotowaniu jak za dawnych czasów. Musiałam przyznać, że tego też mi brakowało. Czasu na czymś takim przyziemnym. Kroiłam pomidory do sałatki i kątem oka spojrzałam na męża, w pełnym skupieniu marynował mięso więc wzięłam tylko głębszy wdech.

- Wydrukowałam ci trzech moim zdaniem najlepszych. Mają całkiem dobre opinie i też nie zżerają całego majątku.
- Przejrzę po kolacji. Nie musiałaś zresztą zajmować się tym dzisiaj.
- Pora tego nie odkładać. Choć trochę się obawiam tego spotkania...
- Charlie doskonale cię rozumiem. Jak dobrze wiesz też jestem sceptycznie nastawiony na terapie jednak... jest nam to potrzebne. - zauważył stojąc na przeciwko mnie - Musimy dowiedzieć się co takiego się z nami stało.... i jakich błędów nie popełniać.
- To chyba proste... - mruknęłam pod nosem
- Masz rację. Skok w bok to jeden z przykładów, ale zapewne jest ich o wiele więcej, a w tej chwili tego nie zauważamy. Pamiętaj, nie mogę cię do niczego zmusić... jednak jeśli chcemy wychowywać nasze maleństwo razem, w zgodzie. Musimy choć zawalczyć.

Miał rację i doskonale o tym wiedziałam. W końcu nie bez powodu częściowo mu wybaczyłam, czasem nawet zastanawiałam się czy to tylko dlatego, że razem będziemy mieć dziecko. Zastanawiałam się czy właśnie nie staniemy się takim małżeństwem... które jest razem tylko ze względu na dzieci, a kiedy tylko wyfruną z domu dochodzi do rozwodu. Myślałam tak na prawdę o tym przez cały wieczór. Sean zresztą sam był pogrążony myślami i szybko rozeszliśmy się do swoich pokoi. Na drugi dzień zresztą go nie było kiedy wstałam. Choć zostawił mi śniadanie i adres, który wybrał. Mi pozostało tylko zadzwonić i nas umówić. Zresztą dziś wyjątkowo dobrze się czułam i kiedy siedziałam w salonie wzrok skupiłam na figurkach Seana, które nadal były w kawałkach. Trochę głupio się poczułam, że je tak zniszczyłam choć doskonale wiedziałam ile dla niego znaczyły i od kiedy je ma. Niektóre były jeszcze starsze niż my. Przez to westchnęłam tylko i zamiast dziś pracować skupiłam swoją uwagę na tym. Kawałek po kawałku sklejałam wszystko. W sumie klej śmierdział niesamowicie jak dla mnie, jednak nie mogłam tego tak zostawić. Choć nad tym dość długo siedziałam. Czasem ciężko było połączyć elementy, i w taki o to sposób nakrył mnie Sean. Stał w progu zdziwiony, bo nawet nie usłyszałam jak wszedł do domu.

- Charlie?
- Wiem... jednak muszę naprawić co zepsułam. To było z mojej strony zbyt wredne... - szepnęłam - Doskonale wiem ile dla ciebie znaczą. Zbierasz je od dziecka...
- Nie musiałaś tego robić. Zresztą klej to nie odpowiedni środek do wdychania w ciąży, w której masz straszne mdłości.
- Mam maseczkę i dziś czuję się lepiej. A i umówiłam nas na 16 w czwartek. To był jedyny wolny termin jaki miała. Więc będziesz musiał wyjść z pracy wcześniej.
- Dobrze i zostaw to... to tylko figurki. - podszedł do mnie na co na niego spojrzałam - Dobrze, że oszczędziłaś gramofon.
- Twój dziadek by mi tego nie wybaczył.
- Czy ja wiem. Jesteś jego ukochaną wnuczką. I nikt nie wie dlaczego. Mojej bratowej nie znosi.
- Twoja bratowa woli bywać u kosmetyczki, fryzjera. Ja lubiłam bawić się z nim w ogrodzie bądź stajni. Choć to ja jestem z Londynu a nie ona.
- Nie da się ukryć twojego akcentu. Pani Posh. - zaśmiał się na co zmroziłam go wzrokiem - Ale zostaw to. - zauważył na co pokiwałam głową i wstałam z krzesła. Pomógł mi zresztą sprzątać i w pewnym momencie widziałam jak mi się przygląda więc zdziwiona na niego spojrzałam - Zastanawiałaś się nad tym... dlaczego? Jak to się stało, że uprawialiśmy seks i nagle zostajemy rodzicami?
- Mam przeprowadzić z tobą rozmowę jak powstają dzieci? - zaśmiałam się podchodząc do regału na którym odłożyłam rzeczy
- To mam dawno za sobą. - zaśmiał się - Po prostu... - o dziwo stanął obok mnie i położył dłoń na moim brzuchu - Nie mogę w to wszystko uwierzyć. Już zresztą widać, jak się dobrze przyjrzysz. Zwłaszcza jak masz na sobie obcisłą bokserkę. Tak jak teraz. Zresztą czy to nie jest dziwne? W końcu nie raz zapominaliśmy o zabezpieczeniu, nasz pierwszy raz zresztą był bez gumki i dopiero teraz? Podczas kryzysu.
- Przypadek. Nie doszukuj się teorii. - westchnęłam i sama położyłam dłoń na jego - Boisz się?
- Jak cholera. - zaśmiał się nerwowo - Dzieci dużo zmieniają w życiu, i nie wiem czy będę dobrym ojcem, czy dam radę...
- Na prawdę nigdy nie myślałeś o tym? Z żadną partnerką?
- Charlie - zaśmiał się i o dziwo zaraz usiadł na kanapie przecierając twarz więc zdziwiona na niego spojrzałam - Nawet ty miałaś być tylko numerkiem. Chciałem cię poderwać na weselu bo wpadłaś mi w oko. Choć było na odwrót. To ty poderwałaś mnie, aby zapomnieć o byłym.
- Wiedziałeś? – westchnęłam
- Oczywiście! Często o nim mówiłaś, nie wiedząc o tym. Kiedy zaproponowałaś spacer i ruszyłaś w kierunku parkingu od razu wiedziałem jak to się skończy. Tak jak mówiłem miało się na tym skończyć... jednak. Kiedy Sara nas beształa... zapragnąłem spotkać cię ponownie i tak się zaczęło. Na prawdę cię kocham Charlie... choć wiem jak to brzmi, teraz dla ciebie. - zaczął powoli przyglądając mi się - Wiem, że nigdy do końca mi nie wybaczysz... jednak chciałbym ci podziękować za to, że chcesz spróbować... że mimo wszystko nie pogoniłaś mnie... nawet nie myśl, że to wszystko... że to przez dziecko. Ono nie jest i nie będzie niczemu winne. Jesteś silną kobietą i byś sobie poradziła sama. Choć teraz może tego nie zauważasz... i za to chce ci podziękować... że mimo wszystko, jesteś tutaj, starasz się skleić moje figurki, i choć trochę mi wybaczyłaś, to dlatego możemy ze sobą rozmawiać... a mój dotyk cię nie obrzydza - szepnął spuszczając głowę - Cholernie się boję ojcostwa... jednak... nie wyobrażam sobie, abym nie był przy tobie w tym momencie... - zauważył na co sama podeszłam do niego i delikatnie pogłaskałam go po głowie
- Przeraża mnie to jak bardzo mnie znasz. - szepnęłam z łzami w oczach - I nie jesteś sam... myślisz, że ja się nie boję? Owszem chciałam... ale nic już nie wiem... - pociągnęłam nosem głaszcząc się po brzuszku - To wszystko dzieje się zbyt szybko... wszystko mnie na razie przeraża, do tego te mdłości...
- Przepraszam... - szepnął przytulając się do mnie na co tylko stałam i głaskałam go po głowie - Gdybym tak nie spieprzył nie miałabyś aż tylu wątpliwości, tyle na głowie... byłabyś szczęśliwą mężatką, która mogłaby się skupić na maleństwie... a teraz? Kiedy nad nami wisi widmo rozwodu? - powiedział cicho i usłyszałam jak pociąga nosem
- Sean... - zaczęłam - To nie jest tylko twoja wina. W dodatku oboje chcemy naprawić to małżeństwo... na razie rozwód nam chyba nie grozi? - zmusiłam go aby na mnie spojrzał i widziałam łzy w jego oczach - Nie płacz... będziesz potrzebował dużo łez kiedy twoje dziecko będzie płakać a ty nie będziesz mógł tego wszystkiego ogarnąć. Ja już zbieram na to zapas. - chciałam go jakoś rozśmieszyć, ale chyba mi się nie udało

- Nie będę tego potrzebować. - dał mi buziaka w brzuch - Bo wiem, że to dziecko nie będzie wychowywane w stresie, jeśli oboje stworzymy duet wtedy nam się wszystko uda.

&&&

tadam :D 

1 komentarz:

  1. Współczuje Charlie spotęgowanych objawów ciąży, które mam nadzieję szybko miną. Jeszcze nadejdzie czas gdy będzie się z tego śmiać. Zresztą, los na pewno jej wynagrodzi całe to cierpienie. Dlatego nie dziwi mnie wiszący nad nią strach. Na pewno do samego końca będzie niespokojna, co w jej przypadku jest normalne. Zaskakuje mnie jednak postawa Seana i to jak się zmienił w krótkim czasie. Wydoroślał i dojrzał jakby wystarczyło zwykłe pstryknięcie palcami. A raczej ściana w którą w końcu walną i przemyślał swoje niedorzeczne zachowanie. To małżeństwo jest jak najbardziej do odbudowania, o ile obydwoje będą mieć taką postawę jaką mają teraz :)

    OdpowiedzUsuń