niedziela, 7 lipca 2019

10. Przeraża mnie to jak dobrze mnie znasz.

Nie czułam się dobrze… przez cały czas plułam sobie w brodę to, ze przespałam się z Seanem. Miałam zakończyć to wszystko, a tu zrobiłam… zrobiliśmy coś takiego. Nie czułam się z tym dobrze. Przez to też nie miałam dobrego humoru i musiałam przyznać, że poczułam się też tak źle, bo bez słowa wyszłam z domu. Zostawiłam go jak pierwszego lepszego i poczułam się jak jakaś puszczalska, która nad ranem ucieka. A taka nie byłam. Miałam ogromny mętlik w głowie, więc z samego rana wyszykowałam się i pojechałam do mojej najlepszej przyjaciółki. Musiałam z kimś porozmawiać. Oczywiście zanim do niej dojechałam musiałam przecisnąć się w zatłoczonym metrze. Miałam tylko nadzieje, że już nikogo nie ma i w spokoju będziemy mogły porozmawiać, jednak jak tylko zapukałam do ich drzwi od razu otworzył mi Tom z Paulem na rękach. Uśmiechnęłam się delikatnie i od razu przywitałam z chłopcem, który tym razem znajdował się na moich rękach.

- Sara! Masz gościa. – zaśmiał się
- A wy dziś macie jakieś plany? Przeszkadzam? – szepnęłam lekko przerażona, mogłam najpierw zadzwonić upewnić się czy Sara może się spotkać
- Jadę z Paulem na badania, więc dziś mam wolne. Niestety Sara jest przeziębiona. Więc proszę cię nie komentuj jej wyglądu, bo i tobie się dostanie.
- Rozumiem, hormony. – zauważyłam na co pokiwał głową, że mam rację – Ale można z nią spokojnie porozmawiać? – westchnęłam i wtedy zobaczyłam przyjaciółkę na schodach, jedno spojrzenie i tylko jęknęła
- Tom zabierz dziś po badaniach Paula gdzieś na ciastko. Tutaj zapowiada się kwarantanna z litrami lodów. – westchnęła schodząc ze schodów i zaraz mnie zresztą mocno przytuliła – Wiedziałam!
- Przeraża mnie to jak dobrze mnie znasz. – szepnęłam z łzami w oczach

Pożegnałyśmy się jednak z chłopakami i zostałyśmy same. Doskonale wiedziałam gdzie co jest, więc zrobiłam nam herbatę i wyciągnęłam pudełko lodów dla niej. Podziękowała mi z uśmiechem za wszystko i wyczekująco siedziała pod kocem i mi się przyglądała. Nie mogłam na razie wydusić z siebie po co tak naprawdę przyszłam, aż w końcu wzięłam głębszy wdech i patrząc jej prosto w oczy westchnęłam.

- Zrobiłam coś dwa miesiące temu… teraz tego cholernie żałuję.
- Czyli?
- Poszłam do łóżka… - i widziałam jej zdziwiony wzrok – Z Seanem. – schowałam twarz w dłoniach na co zagwizdała – Wiem jak to brzmi…
- Czyżby? Bo siedzisz u mnie w salonie i płaczesz, choć doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że przespałaś się z własnym mężem bo go kochasz.
- Ja już sama nie wiem… - jęknęłam łapiąc za chusteczkę – Pojechałam do Bath po swoje rzeczy, jednak on tam mieszka… pokazał mi prezent jaki robił na rocznicę. Wiesz, że kupił dla mnie stolarnie wraz z biurami? Zrobił dla mnie firmę… - szepnęłam – Sama już zapomniałam, ze miałam takie plany, marzenia.
- Sean jednak nie jest taki zły, czasami. – zauważyła na co przytaknęłam – Rozumiem, że też dałaś mu dojść do słowa i ponownie się wytłumaczył.
- Owszem. Powiedział mi, że to dlatego tak często znikał. Fakt, miał romans. To też potwierdził, że spotkał się z nią dwa razy. Resztę spędzał w siedzibie mojej firmy, bądź faktycznie na jakichś szkoleniach. I to sprawiło, że mam mętlik w głowie. W dodatku odwiózł mnie do domu i stało się. Po raz pierwszy kochał się ze mną z taką pasją. I co ja mam zrobić?
- A co zrobiłaś?
- Uciekłam. Przebudziłam się nad ranem i jak ta mysz uciekłam z walizkami i wróciłam do Londynu, do rodziców. Od tamtej pory się z nim nie kontaktowałam, zresztą tak samo jak on ze mną. Choć do tej pory nie dostałam podpisanych dokumentów rozwodowych, zresztą mówił, że nie podpisze. Chce o mnie zawalczyć, zacząć wszystko od nowa. I co ja mam zrobić?
- Musisz odpowiedzieć sobie na to pytania sama. – westchnęła – Nie mogę ci dyktować co masz robić, czy masz mu wybaczyć i odbudować to wszystko. Czy jednak odejść od niego. Obecnie jesteście w separacji. Jedno mieszka tu, w Londynie z którego uciekło bo nie znosisz tego miasta skarbie, a on choć uwielbiał Londyn to mieszka w Bath i jak dla mnie czeka na ciebie. Nie chcę ci radzić akurat w tej kwestii bo to ty musisz sama zdecydować czego chcesz, czego pragnie serce.
- I to jest właśnie ta popieprzona sprawa… - mruknęłam – Bo serce nadal go kocha choć zostało mocno zdeptane.
- Wiem o tym. Z nim zawsze było to coś innego. W końcu przechodziłam z tobą każde rozstanie.
- Zawsze myślałam, że się zestarzejemy razem. – szepnęłam
- I nic nie stoi na przeszkodzie. Musisz po prostu mocno to przemyśleć, zawsze możecie też iść na jakąś terapię, porozmawiać i dowiedzieć się dlaczego. Jednak nie rób nadziei jemu jak i sobie, zwłaszcza, ze chciałabyś być mamą.
- W takim razie muszę z nim porozmawiać. – westchnęłam – Musimy w końcu coś zdecydować. Nie uśmiecha mi się zresztą mieszkać z rodzicami, widzę jak codziennie na mnie patrzą. A to uczucie jest do dupy, no i muszę w końcu wrócić do pracy. Bo inaczej zbankrutuje.
- Tylko nie uciekaj w prace. Potrzebujesz teraz dużo spokoju. – zauważyła i zaraz mnie mocno przytuliła – Będzie dobrze, zawsze jest prawda?
- Masz rację. Po burzy zawsze wychodzi słońce. – szepnęłam i wtuliłam się w nią jak mała dziewczynka – Gdyby jeszcze seks z Seanem był beznadziejny, a to był nasz najlepszy.
- Kochanie zawsze tak jest. – zaśmiała się głaszcząc mnie po głowie – W końcu przespałaś się z nim na moim ślubie, w mojej toyocie.
- Już nie masz tego samochodu. – zauważyłam – I będziesz mi to wypominać do końca życia? – jęknęłam
- No wiesz… - zaczęła – W końcu nie na co dzień trzeba tłumaczyć sześciolatce, że to co robiła ta pani z tym panem to nic złego. – zauważyła i zaraz zaczęłyśmy się śmiać głośno – Musieliście to naprawdę robić w samochodzie? Nie mogliście iść do toalety?
- Skąd mieliśmy wiedzieć, że dzieci zaczną się bawić w chowanego? I akurat w takim momencie podejdzie do samochodu twoja kuzynka.
- Podeszła bo słyszała dziwne odgłosy. – zaśmiała się – Tego na szczęście jej nie musiałam tłumaczyć.
- Za to doskonale pamiętam jak nam tłumaczyłaś. – zauważyłam wracając do wspomnień – Czułam się jak przyłapana nastolatka. Strasznie się na nas darłaś.
- I jakoś to nie poskutkowało. Miesiąc później wracam z wakacji a wy co? Planujecie, by razem zamieszkać! Po miesiącu.
- Cóż… inni nam przeszkadzali. – szepnęłam

- I o aż dziwne, że nie wpadliście wtedy. Byliście bardzo nieodpowiedzialni. Az nagle stał się cud, oboje zmądrzeliście, staliście się grzeczni i nagle bawiłam się na waszym weselu. Porozmawiaj z nim. Na spokojnie. Możesz nawet się  z nim znowu przespać, ale porozmawiajcie. 

&&&
 I mamy dylemat Charlie... wybaczyć, czy nie wybaczyć? 

A w międzyczasie zapraszam na nowe opowiadanie 


Korzystam z tego, że łeb mi pęka, chusteczki non stop są pod ręką i nie do końca widze na oczy... :D 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz