Czułem się cholernie źle. Charlie nie odzywała się do mnie,
nie odbierała żadnych moich połączeń, a do tego nie było jej w domu. Dopiero
teraz dotarło do mnie co zrobiłem. W dodatku Jojo do mnie wydzwaniała. Na
imprezie potraktowałem ją źle, jak nie gorzej. Byłem wściekły na jedną jak i na
drugą. Choć najbardziej byłem wściekły na samego siebie. Ponownie czekałem pod
domem, w którym było ciemno. Zapewne Charlie wyjechała, odpocząć od wszystkiego.
Zresztą sam potrzebowałem z kimś porozmawiać. A jedynym przyjacielem jakiego
miałem był Tom. Umówił się ze mną na piwo w Londynie, czekałem na niego dłuższą
chwilę, aż w końcu usiadł naprzeciwko mnie i zamówił piwo.
- Wyglądasz koszmarnie. – zauważył dokładnie mi się
przyglądając
- I tak się czuję. Spieprzyłem sobie życie. – mruknąłem
- Nie bardziej niż jej. – rzucił prosto z mostu, dlatego
mogłem go nazywać swoim przyjacielem, zawsze to mi się w nim podobało
najbardziej, nigdy nie bał się mówić tego co myśli
- Jak się czuje? – szepnąłem bawiąc się podkładką od piwa
- Nie powinno cię to interesować. – od razu rzucił – Kurwa
Sean, naprawdę musiałeś to zrobić? Musiałeś mieć je dwie? Pamiętasz co mi
powiedziałeś na swoim ślubie? Koniec z byciem dupkiem. Koniec z zdradzaniem
swoich dziewczyn. Teraz zrobiłeś coś o wiele gorszego. Charlie była twoją żoną
do jasnej cholery, dla niej się zmieniłeś, to dla niej oszalałeś.
- Dalej jest moją żoną. – zauważyłem, ale wziął tylko
głębszy wdech i podał mi kopertę, którą dopiero zauważyłem – Co to?
- Poprosiła mnie, abym ci to przekazał. – zdziwiony tylko
spojrzałem na kopertę i na niego - Charlie nie jest na razie w dobrej kondycji
psychicznej i fizycznej, aby się z tobą skonfrontować, dlatego poprosiła mnie,
abym ci przekazał papiery rozwodowe.
- Rozumiem… - poczułem się w tym momencie tak, jakby ktoś mi
przywalił młotem – Więc to wszystko? Zamierza to zakończyć w taki sposób?
- Sam to wszystko zakończyłeś będąc z Jojo w związku. –
mruknął i już wiedziałem, że o wszystkim wie, w końcu ja mu nie mówiłem nawet
jak nazywa się dziewczyna – Nie popieram tego co zrobiłeś, zapewne dobrze o tym
wiesz. I choć nie chcę się mieszać w wasze życie, w wasze sprawy to papiery
doręczyłem. Jest mi jej naprawdę szkoda. Dziewczyna ma złamane serce, a do tego
straciła dziecko… straciła kogoś na kim jej zależało. Nawet nie wiesz jak
bardzo Charlie pragnęła założyć z tobą rodzinę.
- Wiem o tym i pluję sobie w brodę to co jej zrobiłem.
Dopiero teraz do mnie dotarło, że byłem zwykłym chujkiem i wiem co straciłem.
Kocham Charlie, naprawdę choć wiem jak to teraz brzmi. – powiedziałem i po raz
pierwszy poczułem łzy w oczach – Nie jest zresztą sama, straciła również moje
dziecko.
- Owszem, tylko, że ty nie wiesz jak to jest. Sean dobrze
wiemy, że nie jesteś gotowy na bycie ojcem, na te prawdziwe, dorosłe życie. –
powiedział spokojnie – Odradzałem ci ślub z Charlie, mówiłem ci, że to za
wcześnie, że źle się to skończy. Jednak postawiłeś na swoim, pokazałeś
wszystkim prawdziwego Seana. Co się w takim razie zmieniło? Czego ci brakowało
w Charlie, że musiałeś mieć je obie?
- Sam nie wiem. Z Charlie miałem stabilizacje, wracałem do
domu i wiedziałem jak będzie wyglądał wieczór, następny dzień. Może faktycznie
nie powinniśmy przeprowadzać się do Bath? – spojrzałem na przyjaciela szukając
w nim jakiegokolwiek wsparcia
- Nie Sean, wasza przeprowadzka do Bath nie ma nic wspólnego
z tym, że ją zdradziłeś. Gdyby tak było, zrobiłbyś to już dawno temu, jeszcze
jak mieszkaliście w Londynie i się prawie nie widywaliście. Pamiętasz co wtedy
mi powiedziałeś? Że Charlie cię wkurwia, to, że ważniejsza od ciebie jest dla
niej praca, jednak ani razu nie pomyślałeś, aby przelecieć stażystkę w pracy.
Bo mimo wszystko liczyła się ona, twoja żona. Tym razem miałeś upragniony
spokój, miałeś to o czym marzyłeś mieszkając tutaj i nagle pojawiła się Jojo, i
dla niej stałeś się dupkiem. Więc pytam, czego ci brakowało, że odważyłeś na
ten krok?
- Jojo po prostu jest młoda. – mruknąłem – Ma plany jakie my
również mieliśmy. Żyje chwilą, niczym się nie przejmuje. – zauważyłem – Charlie
tez taka była. Jak ją poznałem…
- Więc wybrałeś. Teraz będziesz mógł szaleć z Jojo, chodzić
na imprezy, na koncerty. Wrócisz do Londynu, gdzie życie toczy się na pełnych
obrotach.
- Rzuciłem ją. – zauważyłem – Kiedy pojawiła się na imprezie
byłem wkurwiony, wtedy wpadłem też w panikę. Jeśli ona się pojawiła to co
będzie jeśli pojawi się Charlie. Wtedy dowiedziałem się, że dostała ode mnie
email. Dodałem dwa do dwóch i dlatego wróciłem szybko do domu, chciałem jej
wszystko wytłumaczyć… resztę już zresztą znasz. Mieszka u was?
- Nie, Charlie dochodzi do siebie. – westchnął przecierając
twarz i dopiero dostrzegłem, że wygląda na starszego niż jest – Nie jest z nią
dobrze. Zresztą była przez pewien czas w szpitalu. – powiedział spokojnie na co
na niego przerażony spojrzałem – Sean, ona nie jest w stanie tego wszystkiego
udźwignąć. Dostała mocno po tyłku i nie wiemy czy szybko do siebie dojdzie.
Sara się o nią martwi, dobrze wiesz, że są jak siostry.
- Chciałbym z nią porozmawiać, wytłumaczyć się choć jeszcze
raz.
- Jest już za późno stary. – powiedział przepraszającym
wzrokiem – Dla Charlie jesteś już bolesną przeszłością z którą musi się
zmierzyć. Zresztą masz wszystko w kopercie.
- Jesteś jej prawnikiem? – spuściłem głowę wzrok wbijając w
kopertę, której nie zamierzałem otwierać, a raczej bałem się ją otworzyć
- Nie, nie chce nas w to wszystko mieszać. Sama znalazła
prawnika, wszystko załatwiła… zanim prawda wyszła na jaw. Wiesz Sean… - westchnął
– Znam ją dłużej niż ty. Kiedy poprzedni facet zrobił jej to samo świństwo co
ty, jakoś to przetrawiła. Nie było łatwo, jednak się podniosła. Wtedy poznała
też ciebie… jednak. – wziął głębszy wdech – Ona cię debilu naprawdę mocno
kochała. Czasem ci tego zazdrościłem… że kocha cię ktoś tak mocno, mimo tylu
wad. I jest mi cholernie wstyd, że pozwoliłem wam na to, abyście się poznali.
Więc proszę cię… odpuść, daj jej się pozbierać, choć oboje dobrze wiemy, że
minie sporo czasu zanim zobaczymy na jej ustach uśmiech. Zachowaj się jak na
mężczyznę przystało… daj jej odejść, bez walki. Choć na tyle zasługuje.
Zostawił mnie samego i dopiero wtedy poczułem jak łzy
spływają mi po policzkach. Szybko je wytarłem i łapiąc za kopertę wyszedłem z
pubu. Spacerowałem alejkami Londynu i brała mnie cholera. Tu wszystko było
takie brudne, wszędzie było za głośno. W dodatku byłem wściekły. Na siebie, na
Toma, na wszystkich. Kopnąłem kosz znajdujący się przy ławce, na co sam mi
oddał z zdwoją siłą i usiadłem na ławce. Dalej w dłoni miałem kopertę, więc
tylko ją otworzyłem i zacząłem czytać. Miała świetnie odrobioną pracę domową,
całą winę przepisała mi z czym nie mogłem nawet walczyć. W dodatku… dzięki
mojej winie miała dostać ¾ naszego majątku. Nawet miałem to gdzieś. Mogła
zabrać mi wszystkie pieniądze… jednak nie chciałem stracić jej jako osoby.
Usłyszałem śmiech, więc tylko podniosłem głowę i zobaczyłem parę, która szła
wtulona w siebie i z czegoś się śmiała… ja też taki byłem… my tacy byliśmy i
zastanawiałem się, kiedy to wszystko się zmieniło. Dlaczego musiałem wtedy
spotkać Jojo i dać się tak zwabić w jej sidła? Spieprzyłem wszystko… a
najbardziej było mi żal tego, że spieprzyłem jej życie… Charlie, mimo wszystko
nie zasługiwała na tyle cierpienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz