Ostatnia wizyta w Londynie dała mi sporo do myślenia. Sara
ma rację, tym razem ja powinnam zacząć rozmowę z Seanem na temat dzieci. W
końcu to ja będę się nimi zajmować w związku z tym, że pracuję z domu. I też
było pytanie, czy w końcu on jest gotowy. Siedziałam przy biurku w gabinecie i
bawiłam się ołówkiem, zarazem wspominając jak to się zaczęło. Do tej pory nie
mogłam uwierzyć w to, że chłopak, który był przeciwny małżeństwie sam mi się
oświadczył po roku bycia razem. Ślub wzięliśmy dość szybko, co oczywiście nie
podobało się moim rodzicom. Uważali, że powinniśmy jednak poczekać, dać sobie
czas. Usłyszałam szum, więc to była pora na pocztę. Korzystając z okazji,
postanowiłam zrobić sobie herbatę, dlatego zebrałam z podłogi pocztę i
przeglądając ją ruszyłam w kierunku kuchni. W oczy rzuciło mi się kilka reklam,
ale również list do Seana. Ponownie dostał mandat, więc tylko westchnęłam
otwierając kopertę. Dokładnie czytałam gdzie i zdziwiło mnie tylko jedno. W tym
dniu raczej nie powinien być w tamtym miejscu, z tego co miałam wpisane w
kalendarzu na lodówce to miał być w Londynie na jakimś szkoleniu. Zdziwiona
usiadłam przy laptopie i od razu sprawdziłam trasę. Poczułam dziwne uczucie...
do tego słowa Sary - nie widzieli się z Tomem od dwóch miesięcy, choć razem
niby byli na koncercie. W dodatku późniejsze powroty do domu, czasem szybkie
wyjścia. Czy to możliwe, że Sean mnie zdradzał? Miał kogoś na boku? Nie mogłam
w to uwierzyć, ale coraz więcej faktów układało się w jedną całość. Przez to
też nie mogłam się skupić i dlatego siedziałam z kubkiem herbaty i przeglądałam
kalendarz. Złapałam za telefon i zaraz wybrałam numer mojej przyjaciółki.
- No, no aż tak się za mną stęskniłaś? - zaśmiała się - Paul
zaraz się uderzysz, uważaj.
- Sean mnie zdradza. - wydusiłam to z siebie i aż musiałam
sprawdzić czy Sara jest po drugiej stronie bo zapadła cisza - Jesteś?
- Ale jak to? Z kim? Dlaczego?
- Na te pytania musi ci on odpowiedzieć. - westchnęłam
czując łzy w oczach - Sama mówiłaś, nie widział się z Tomem choć mi tak mówił.
Do tego dostał mandat, w tym czasie powinien być w Londynie, a mandat jest z
zupełnie innej strony. Okłamuje mnie więc to proste, musi mieć kogoś na boku. –
szepnęłam
- Oh kochanie. Może to nie prawda?
- Prawda. Za dużo faktów łączy się w jedno. Ostatnio był na
koncercie a jutro znowu niby ma delegacje do Londynu. Po co prawnik z Bath może
cały czas jeździć do miasta z którego uciekł?
- Co zamierzasz w takim razie zrobić? – westchnęła
- Sama nie wiem. Miałam z nim porozmawiać na temat
macierzyństwa, ale chyba będę musiała porozmawiać na temat rozwodu. - wypłakałam
- Dlaczego to zawsze mnie spotyka?
- Charlie... to nie twoja wina. Zresztą kto wie, może to
wszystko to nie prawda. Zrobimy tak. Mówisz, że jutro Sean jedzie do Londynu? -
na co przytaknęłam - Namówię Toma, aby do niego zadzwonił i zaproponował wieczorem
piwo. Zobaczymy jak będzie.
- Dobrze. - wytarłam policzki
- A teraz cię przepraszam, ale siedzę z Paulem sama i zaraz
zrobi sobie jakąś krzywdę.
Pożegnałam się z nią i sama zresztą musiałam się ogarnąć.
Niebawem Sean miał wrócić z pracy. Zawsze tak robił jak na drugi dzień miał
jechać. Dlatego też poszłam na górę i ciekawość jednak zaprowadziła mnie do
szuflad mojego męża. Szukałam jakiegoś dowodu, ale nic takiego nie znalazłam.
Wszystko było tak jak powinno być. Poprawiłam sobie tusz, choć od razu było
widać czerwone oczy. Usłyszałam samochód na podjeździe więc wzięłam głębszy
wdech i zeszłam na dół, gdzie Sean akurat odkładał teczkę z laptopem na szafkę.
- Hej. - uśmiechnął się na co sama się z nim przywitałam -
Jak minął dzień?
- Było ok. A twój? - ruszyłam w stronę kuchni, aby zacząć
gotować obiad
- Pracowicie. I tak samo zapowiada się kolejny tydzień. -
zauważył rozwiązując krawat - Wszystko gra? - widziałam jak mi się przygląda
więc pokiwałam głową, że tak
- Chcesz coś specjalnego na dzisiejszy obiad?
- Nie musisz gotować. Zjadłem dość duży lunch z klientem. -
zauważył nalewając sobie wody do szklanki - Zresztą się muszę jeszcze spakować,
przygotować trochę dokumentów. Więc tak na prawdę traktuj mnie tak jakbym dalej
był w pracy. - zaśmiał się na co pokiwałam głową i zaczęłam robić sobie kolejną
herbatę - Charlie co jest? - westchnął podchodząc do mnie i zaraz poczułam jego
dłoń w dolnej części pleców i po raz pierwszy poczułam się tak jakby jego skóra
parzyła i przez to w moich oczach ponownie pojawiły się łzy
- Nic się nie dzieję. Mam dzisiaj zły dzień, do tego boli
mnie brzuch. Więc idź się pakuj, wtedy będę mogła się wcześniej położyć spać. -
zauważyłam odchodząc od niego
- No dobrze. Choć szkoda, myślałem, że trochę spędzimy czas,
niekoniecznie grzecznie. - zaśmiał się na co przymknęłam oczy, aby nie zacząć
na niego krzyczeć i poczułam mdłości
- Nie dzisiaj.
Zostawiłam go samego i uciekłam do swojego gabinetu. Gdzie
zamknęłam drzwi o które się oparłam. Musiałam się ogarnąć i nie płakać po kątach.
W końcu powinnam być silna, to nie pierwszy raz kiedy mężczyzna mnie zdradza.
Przecież to samo zrobił mój chłopak przed Seanem, to dlatego na weselu
najlepszej przyjaciółki pojawiłam się jako singielka.
&&&
Dziwiło mnie zachowanie Charlie, była nieobecna, mówiło się
do niej, a ona jakby myślami była gdzie indziej. W dodatku widziałem łzy w jej
oczach, na dodatek rano miała podkrążone oczy, więc byłem pewny, że nie spała.
Czymś się martwiła, ale nie chciała się podzielić tym ze mną i tym mnie
zdziwiła. Zawsze się wspieraliśmy jak działo się coś złego, szukała wtedy
schronienia w moich ramionach. A tu... wczoraj traktowała mnie wręcz jak
powietrze. Dziś zresztą nie było lepiej. Kiedy chciałem się z nią pożegnać, to
zanim mi się to udało uciekła do łazienki pod prysznic. I o dziwo zamknęła
drzwi na klucz, czego nigdy praktycznie nie robiła. Siedziałem zresztą w
pociągu i nad tym rozmyślałem, kiedy usłyszałem swój telefon. Na wyświetlaczu
zobaczyłem „Tom” i nawet się nie zastanawiając od razu odebrałem.
- Kogo to moje uszy słyszą. - zaśmiałem się - Myślałem, że
zapomniałeś o mnie.
- Ja? To raczej ty. Doszły do mnie słuchy, że jesteś w
drodze do Londynu i nawet nie pomyślałeś, żeby się spotkać na piwko?
- Chętnie. Ale zmiana planów. Jestem w drodze do Oxfordu. -
jęknąłem na co westchnął
- Ahh widocznie Sara pomyliła daty. Często się jej to
ostatnio zdarza.
- No tak tatusiu. Jak tam przygotowania na przyjście
drugiego dziecka? - zaśmiałem się
- Całkiem spokojnie. Paul jest spokojny więc zobaczymy jak
to będzie. A wy? Nie myślicie o potomku? Właściwie to dziwne, wyprowadziliście
się aby mieć spokój a tu słyszę, że więcej bywasz w Londynie niż w domu.
- Aż tak często nie bywam. - zaśmiałem się choć doszło do
mnie, że miał rację. Ostatnio dość często bywałem poza domem.
- Czyżby? W ogóle jak tam praca w Bath?
- Całkiem dobrze. - zauważyłem - Mam sporo pracy, ale nie
narzekam. - powiedziałem i wysiadłem z pociągu - Tak jak mówiłeś wiedziemy
spokojne życie. - i w tym momencie jęknąłem, gdyż na mnie wskoczyła z piskiem
Jojo - Tom muszę kończyć zaraz wysiadam. Pogadamy kiedy indziej. - nie czekając
nawet na to aż się pożegna od razu się wyłączyłem i namiętnie pocałowałem
dziewczynę - Co to za powitanie?
- Nie mogłam się już doczekać. - uśmiechnęła się - Boże
jesteś cholernie seksowny w tym garniturze. Ale to pewnie mówi ci każda.
- Właściwie nie. - zaśmiałem się - Masz mnie teraz na dwa
dni.
Po dworcu rozniósł się pisk na co tylko się zaśmiałem i
ruszyłem za nią w stronę wyjścia. Jojo - poznałem ją trzy miesiące temu i musiałem
przyznać, że czasem zastanawiałem się dlaczego nie poznałem jej wcześniej.
Oczywiście dość szybko znaleźliśmy się w jej mieszkaniu i kiedy leżałem na
plecach w jej łóżku mogłem powiedzieć, że w końcu byłem zrelaksowany.
Usłyszałem pomruk więc zdziwiony spojrzałem na dziewczynę.
- Obiecałeś nie nosić obrączki.
- Przepraszam, po prostu się zagadałem z przyjacielem. Zaraz
ją schowam.
- Zostaw. - szepnęła i o dziwo zaczęła się bawić moją dłonią
- Myślałeś nad tym jakby wyglądało nasze życie bez niej?
- Bez niej?
- Twojej żony. - westchnęła - Nie jesteś z nią szczęśliwy
więc jaki jest sens, że dalej z nią jesteś i ją okłamujesz? Na prawdę jest taka
zła i na to zasługuje?
- Charlie nie jest zła, owszem były takie momenty kiedy
darliśmy koty.
- Więc jednak nie myślisz o tym, aby od niej odejść?
- Ej Jojo o co chodzi? - zauważyłem podnosząc się do pozycji
siedzącej
- Sean... kocham cię. - szepnęła siadając na przeciwko mnie
- Choć wiem, że jestem tą drugą. Jednak chciałabym wiedzieć czy jest
jakakolwiek szansa na to, że ty też mnie kochasz i pewnego dnia odważysz się ma
ten krok. Zostawisz ją i zamieszkamy razem, w Londynie. Tak jak mówiłeś.
- To jest bardziej skomplikowane. - westchnąłem - Mamy z
Charlie dom, podział majątku. W dodatku będzie musiała mnie spłacić, włożyłem
dość sporą sumę w jej firmę.
- I chodzi ci tylko o kasę? Widzisz nie kochasz jej więc
odważ się. Sam mówiłeś, przeprowadziłeś się dla niej do Bath, choć nienawidzisz
tego miejsca. Nawet nie lubisz swojego domu. Twoje, nasze życie jest w Londynie.
To właśnie tam miałeś karierę o jakiej marzyłeś, a teraz? Jesteś znudzonym
mężem, prawnikiem. Nic cię przy niej nie trzyma, sam tak mówiłeś. Inaczej
będziesz musiał się zabawiać sam ze sobą bo to co widzisz... - usiadła na mnie
nago więc automatycznie wzrok zszedł mi tam gdzie powinien - Już nie będzie
należało do ciebie.
&&&
Od dawna nie czułam się źle we własnym domu. Jak tylko Sara
dała mi znać, że Sean jednak nie pojechał tak jak mi mówił do Londynu, ponownie
zrobiłam gruntowne przeszukanie i od razu w oczy rzuciło mi się to, że w jego
szufladzie brakuje bardziej luźniejszych rzeczy i co najważniejsze brakuje
prezerwatyw. A jeszcze wczoraj było tu całe pudełko. Byłam w tym momencie na
niego wściekła, tak samo jak na siebie. Byłam idiotką. Dałam mu się oszukiwać.
I plułam sobie w brodę, że niczego nie zauważyłam. Przez to wszystko, ponownie
nie spałam, tylko rozmyślałam i płakałam. Musiałam coś zrobić. Zawsze dla mnie
najlepszym rozwiązaniem była ucieczka w pracę, jednak doszło do mnie, że za
niedługo mogę nie mieć takich możliwości. Sean przeprowadzając się ze mną do
Bath pomógł mi z założeniem firmy, dał całkiem pokaźną sumę, abym ją mogła
rozwinąć. Siedziałam tak w fotelu bawiąc się kubkiem, aż doszło do mnie jedno.
Szybko złapałam za telefon i wykręciłam numer do przyjaciółki.
- Nic nie mów Tomowi ani nikomu innemu.
- Jasne. - zaczęła - Co zamierzasz zrobić? Chcę to wiedzieć?
- Sean mnie zdradza to fakt. Jednak nie zdaje sobie sprawy z
tego, że o tym wiem.
- No tak, więc zamierzasz z nim porozmawiać?
- Nie, wręcz przeciwnie. - zaczęłam - Zamierzam zagrać w
jego grę i sprawić, że to on się do wszystkiego przyzna.
- Charlie, co ty kombinujesz? - usłyszałam westchnięcie
- Zamierzam zawalczyć o swoje. Woli mieć inną, proszę
bardzo. Jednak nie oddam mu firmy. W naszej intercyzie jest zapis, że w razie
naszej winy, druga osoba dostaje większą część majątku. Sam był chętny, aby
podpisać intercyzę więc sprawię, że to on weźmie odpowiedzialność za wszystko
co zrobił.
- Kochanie, a nie lepiej porozmawiać? Naprawić to wszystko?
- zaczęła niepewnie
- Chyba nie mam już sił być traktowana w taki sposób. -
szepnęłam czując łzy w oczach - Chciałabym być w końcu szczęśliwa i kochana.
Myślałam, że nie wymagam zbyt wiele, jednak jak widać to przerasta mężczyzn.
- Przykro mi. Może wpadnę na jakiś czas?
- Nie trzeba. Masz teraz ważniejsze sprawy na głowie.
Powrót Seana nie należał do przyjemnych. Widząc uśmiech na
jego twarzy działał na mnie jak płachta na byka. Dlatego też wybrałam ucieczkę,
chowałam się w swoim gabinecie i planowałam. Krótki zarys gry miałam, choć nie
do końca byłam pewna czy chcę się w to wszystko bawić, czy nie lepiej byłoby po
prostu z nim porozmawiać, wygarnąć mu to wszystko. Rozpad małżeństwa i tak jest
z jego winy. Skupiłam się jednak teraz na pracy, robiłam projekt dla jednej
pary kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Odwróciłam głowę i widziałam Seana
opartego o framugę.
- Dowiem się w końcu co się dzieje?
- Nie rozumiem.
- Jesteś nieobecna. W dodatku chowasz się w gabinecie, coś
na pewno musiało się stać.
- Nic się nie stało, mam po prostu sporo pracy. - wzruszyłam
ramionami powracając do monitora
- Rozumiem, choć to mnie dziwi. Zawsze po moich powrotach z
delegacji mieliśmy czas dla siebie. A tutaj w ogóle cię nie widuje. - westchnął
podchodząc do mnie - Na pewno wszystko gra?
- Tak. Po prostu pracuję, sam doskonale wiesz o czym mówię.
Zresztą jak Londyn?
- Było ok. Choć teraz chętnie bym spędził wieczór z żoną,
może rozpalę w kominku, otworzę butelkę wina?
- Nie dzisiaj. Muszę skończyć ten projekt.
Sean jedynie westchnął, ale pokiwał głową ze zrozumieniem.
Na szczęście wyszedł z pokoju więc mogłam odetchnąć z ulgą.
&&&
tadam! dodaje ten rozdział i uciekam pisać dalsze hahahah chyba będę musiała znowu gdzieś wyjechać bo zaczynam tracić wenę...
A jednak Sean ma kochankę ^^ szczerze mówiąc na początku podejrzewałam, że Charlie może sobie coś wmawia, bo w końcu my kobiety już takie jesteśmy. A jednak w życiu jej męża pojawiła się nie jaka Jojo, której naobiecywał gruszek na wierzbie. Na pierwszy rzut oka wydaje się być to poważna relacja, a nie typowy skok w bok, ale kto wie. Ciekawi mnie jak się rozwinie ta sytuacja ^^
OdpowiedzUsuń