Całe dwa dni spędzone w Londynie sprawiły, że kiedy wróciłam
do domu, Sean spędzał każdy wieczór ze mną. Było to trochę podejrzane, ale
mówił tylko, że ma teraz luźniejszy czas w pracy, i musiałam przyznać, że było
miło. Spędzać wieczory na kanapie, przy kominku. Za oknem robiło się coraz
chłodniej, więc też wieczorne spacery odpadały. Za to wolałam leżeć na kanapie
wtulona w Seana. Niestety, znowu musiał jechać w delegację więc jedynie
westchnęłam i starałam się nacieszyć nim teraz, kiedy był obecny. Nawet
zaproponowałam mu, aby wziął sobie dzień wolnego, zrobił wagary, ale jedynie
się zaśmiał, że zachowuje dziecinnie i nie może teraz zrobić coś takiego. Musiałam
zatem zadowolić się wieczorami na kanapie. I w taki o to sposób zostałam sama w
domu. A to nie było przyjemne uczucie, ten dom był zdecydowanie zbyt pusty,
kiedy nikogo w nim nie było. I nie mogłam się doczekać, aż Sean wróci do domu.
Tyle tylko, że on był bardzo zmęczony, czego nie rozumiałam. Mieliśmy właśnie
weekend, Sean spał na górze, więc sama siedziałam na dole i czytałam książkę.
Wolałam, aby się wyspał, niż był marudny, zwłaszcza, że musiał jechać dzisiaj
na zakupy. Zastanawiałam się zresztą czy czasem nie zaproponować wyjście na
obiad, jednak jedno spojrzenie na niego i już wiedziałam, że lepiej się nie
odzywać nic na ten temat. Sean wstał z bardzo kiepskim humorem i nie chciałam
mu podpaść jeszcze bardziej. Byłam tylko ciekawa co takiego się wydarzyło, że
wrócił z delegacji aż taki wściekły. Udawałam, że jestem zajęta, aż w końcu
usiadł na kanapie z kubkiem kawy i włączył sobie wiadomości.
- Masz jeszcze jakieś plany na dzisiaj?
- Plany? Nie rozumiem. – spojrzałam na niego
- Widziałem, że lodówka jest pusta. W koszu pełno prania, po
prostu pytam się czy zamierzasz dzisiaj coś zrobić, czy tylko zamierzasz się
lenić na kanapie.
- A nawet jeśli to czy coś złego w tym jest?
- Oczywiście, jest chlew w domu. Byś mogła się tym zająć. –
mruknął i podziałało to na mnie jak płachta na byka – W końcu od tego jesteś.
- Że co proszę?! – usiadłam sztywno – Nie jestem twoją
pieprzoną gosposią! – rzuciłam książką na stolik na co wylałam kawę i
usłyszałam jak klnie – Nie wiem co się wydarzyło, ale nie jestem twoim workiem
treningowym, abyś mógł się teraz na mnie wyżyć. Nie podoba ci się to proszę
bardzo! Wiesz doskonale gdzie jest ścierka do kurzu, jak działa pralka. Proszę
bardzo, jeszcze musisz umyć naczynia i zrób obiad dzisiaj. Ja w tym czasie
pojadę na zakupy! W porównaniu z tym co ty robisz w tym domu, ja haruje jak wół
i jeszcze prowadzę własną firmę. Ty tylko masz za zadanie zrobić zakupy raz na
dwa tygodnie. Wielkie mi obowiązki. – warknęłam
- Bo taka była umowa. Ty siedzisz w domu i masz swoje
zadania, ja mam zarabiać na dom i nas utrzymać!
- Utrzymuje się akurat z własnych pieniędzy. I nie było
żadnej umowy, to tylko ty sobie takie coś ustaliłeś.
- Teraz. Wcześniej jakoś nie było ci tak łatwo, ja nas
utrzymywałem a do tego masz swoją firmę dzięki mnie.
- Skończ! – wrzasnęłam na co zdziwiony siedział – Zaraz
powiesz o jedno słowo za dużo. Jadę na zakupy, a ty zrób co chcesz. Posprzątaj,
wyjdź gdzie nogi cię poniosą. Cokolwiek! Ale nie traktuj mnie tak jak mnie
traktujesz, najlepiej to w ogóle się pieprz!
- Nie mogę się pieprzyć bo masz okres!
Spojrzałam na niego jedynie zrezygnowana i wzięłam kluczyki
z portfelem. W samochodzie miałam wszystkie torby, więc nie było problemu,
zresztą lista zakupów leżała i tak przy wyjściu. Byłam wściekła, i nie zamierzałam nawet
wracać tak szybko do domu. Dopiero jak zaparkowałam pod sklepem wzięłam głębszy
wdech i przetarłam twarz. Nie tego się spodziewałam. Zresztą Sean nigdy nie
wypomniał mi jeszcze tego, że to dzięki jego wsparciu finansowym mam swoją
firmę. W tym momencie żałowałam, że wzięłam od niego pieniądze, a nie od
rodziców. Pierwszy raz powiedział coś takiego i po raz pierwszy był taki
obcesowy w stosunku do mnie. Fakt, kłóciliśmy się często, jednak nigdy nie
traktował mnie jako swojej gosposi. Spokojnie chodziłam między regałami i
pakowałam wszystko z listy do toreb. Trochę tego było, ale musiałam zrobić
zakupy na dwa tygodnie. Nawet do domu jechałam okrężną drogą, nie miałam ochoty
po prostu wracać i dalej się kłócić. Jednak produkty z lodówki mogłyby się
roztopić, więc z ciężkim bólem wróciłam i wszystko wypakowywałam. W domu było
czuć środkiem czyszczącym i o dziwo słyszałam pralkę. W progu stanął Sean, więc
jedynie zmierzyłam go ostrym spojrzeniem i wróciłam do wypakowywania produktów.
- Przepraszam. – westchnął na co wzruszyłam ramionami – Nie
rób tego więcej. Nie jedź kiedy jesteś wściekła.
- Gówno mnie to obchodzi. – mruknęłam – Ktoś i tak musiał.
- Zrobiłbym to. Charlie… - jęknął i zaraz stałam wtulona w
niego – Nie rób nigdy więcej tego. Wszystko już zrobiłem, więc możesz do
wieczora odpoczywać. Wiem, że też ciężko pracujesz w tygodniu. Byłem dupkiem,
to wszystko.
- I to wielkim dupkiem. – mruknęłam – Zwrócę ci wszystko co
włożyłeś w moją firmę. Nie mam zamiaru już nigdy więcej usłyszeć od ciebie
takiego komentarza.
- Daj spokój. Moje pieniądze, w końcu są również twoimi. Nie
musisz mi nic oddawać. I przepraszam za to, choć byłem zły, nie powinienem ci
mówić czegoś takiego.
- Jeśli masz zły dzień nie powinieneś się wyżywać na mnie,
od tego powinieneś zacząć. – westchnęłam wdychając znajomy zapach – Naprawdę
nie chcę się kłócić.
- Ja również. Dlatego dziś zamówimy jakiś obiad, i spędzimy
wieczór przy kominku. Proszę.
Pokiwałam jedynie głową na co zobaczyłam delikatny uśmiech i
zaraz mocniej mnie do siebie przytulił, więc przymknęłam jedynie oczy.
Właściwie to mogłabym tak stać trochę dłużej, ale jednak się wyswobodziłam z
jego uścisku i powróciłam do przerwanej czynności, tym razem jednak z małą
pomocą. Faktycznie wszystko było zrobione i mogłam spokojnie się zrelaksować, a
do tego spędziłam jak dotąd jeden z najlepszych weekendów. Sean naprawdę się
postarał, aby wszystko było idealnie i co najważniejsze zmazał tego ogromnego
minusa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz