środa, 31 lipca 2019

16. Bo spaliśmy wtedy osobno?

Nigdy nie przypuszczałam, ze spakowanie walizki zajmie mi tak mało czasu. Zawsze musiałam planować z tygodniowym wyprzedzeniem co ze sobą wezmę a pod koniec i tak zmieniałam zdanie i nie chciało mi się jechać. W tym przypadku było zupełnie inaczej. Prawda była taka, że nie mogłam się już doczekać. Oczywiście podziękowałam Sarze za to, że zaproponowała ten wyjazd. W Portugalii już byłam, ale nie na tej wyspie. W dodatku Sean zaszalał, nie wynajął nam klasycznego pokoju tylko od razu apartament. Choć trochę się obawiałam lotu, teraz miałam niestety fazę na częste wizyty w toalecie co było sporym utrudnieniem. W dodatku nie chciałam mówić głośno, ale zdziwiło mnie to, że mój mąż ma urlop i bez problemu mu go dali w tym momencie. Punktualnie jednak zjawiliśmy się na lotnisku i na szczęście nie było opóźnień. I o dziwo jakoś przetrwałam lot, choć w pewnym momencie mieliśmy straszne turbulencje, dlatego też złapałam Seana za dłoń na co sam złączył swoje palce z moimi i tak lecieliśmy większą część drogi. W dodatku o nic nie musiałam się martwić, Sean zaplanował każdy szczegół naszej podróży. I w taki też o to sposób dość szybko znaleźliśmy się w naszym hotelu, gdzie od razu rzuciłam się na ogromne łóżko.

- Wszystko w porządku? – przyjrzał się siadając na łóżku
- Tak. Jestem tylko trochę zmęczona.
- W takim razie odpocznij. Mamy w końcu urlop, i nigdzie się nam nie spieszy. Zresztą ja się odświeżę i przygotuje sobie kanapę. – zauważył na co westchnęłam siadając obok niego i tylko złączyłam nasze dłonie ze sobą i widziałam ten błąkający się uśmieszek
- Dobrze wiesz, że w pierwszą noc w nowym miejscu nie lubię spać sama. My nie lubimy spać. – dotknęłam się brzuszka  - Łóżko jest ogromne, damy radę.
- Jesteś pewna? – szepnął na co pewnie pokiwałam głową, że tak – Dobrze, ale odpocznij. – zauważył dając mi buziaka w czoło i sam uciekł do łazienki

W sumie tak było cały czas, miałam nawet wrażenie, że Sean mnie omija. Nawet jak nasi przyjaciele nocowali u nas w weekend, mimo tego, że spaliśmy razem w jednym łóżku, miałam wrażenie, że mocno się starał mnie nie dotykać. Owszem dał mi jednego całusa i to by było na tyle. Nawet sama zastanawiałam się co zrobić, moje hormony czasem zaskakiwały nawet mnie, a tutaj miałam mężczyznę na wyciągnięcie ręki. Który o dziwo na ostatniej sesji sporo się otworzył. Choć ja dalej nie byłam do tego gotowa, i zastanawiałam się czy to czasem nie we mnie tkwi problem. Tak długo nad tym rozmyślałam, że nie zauważyłam nawet kiedy Sean wrócił z łazienki, sama jednak postanowiłam się odświeżyć i naładowana nowa energią mogłam ruszyć na małe zwiedzanie. Pogoda nam jak na razie dopisywała, było słonecznie i co najważniejsze ciepło, ale nie jeszcze na tyle, żebym umierała. Spacerowaliśmy wolnym krokiem i dopiero dotarło do mnie, że od dawna nie czułam się tak zrelaksowana. Już brakowało mi urlopu, wolnych dni, gdzie nie musiałam się niczym martwić. Choć musiałam częściej chodzić do toalety to jakoś nie przeszkadzało mi to aż tak bardzo, w dodatku nawet Sean nie marudził, a grzecznie na mnie czekał. Czasem naprawdę mnie zaskakiwał, pamiętam jak raz miałam zapalenie pęcherza, nie czułam się wtedy dobrze, a on zamiast mi współczuć to jeszcze się ze mną pokłócił. Uśmiechnęłam się lekko do wspomnień na co widziałam jego pytający wzrok.

- Wspominam nasze wcześniejsze urlopy. – zauważyłam łapiąc go pod ramię
- Urlopy, urlopami. Nasza podróż poślubna i tak była najlepsza.
- Bo spaliśmy wtedy osobno? – zaśmiałam się na samo wspomnienie – Do tej pory nie mogę zapomnieć twojej miny kiedy dowiedziałeś się na miejscu, że zarezerwowałeś nam pokój w sześcioosobowym apartamencie, gdzie mieliśmy dwóch studentów i matkę z dzieckiem.
- Gdyby nie ta matka z dzieckiem na pewno bym nie spał na górze. Tylko przy tobie. – mruknął – Wiem wygłupiłem się wtedy. Myślałem, że dobrze zrozumiałem francuski. A jak widać nie.
- To i tak był mój ulubiony wyjazd. – zauważyłam – Choć nie do końca byliśmy sami, to jednak miałam wrażenie, jakbyśmy na tym świecie byli tylko my. Czasem tęsknie za tym, za nami…
- Tutaj też możemy tacy być. – powiedział – To spora wyspa.
- I też przez to wynająłeś nam apartament, gdzie chcesz spać na kanapie niż ze mną w łóżku? – westchnęłam – Tak jakbyś się mnie bał, albo brzydził. Tak samo było w domu, nie bez powodu przeniosłam cię z Sarą do sypialni. A po ich wyjeździe i tak uciekłeś do gościnnego. Przez to nawet zakupy nie sprawiły mi radości… nie wiem w czym… - nie dane było mi dokończyć, bo o dziwo Sean stanął przede mną i zaraz namiętnie mnie pocałował na co z pomrukiem odwzajemniłam czując przyjemne ciepło
- To nie tak jak myślisz… po prostu… przysiągłem sobie, ze zbliżę się do ciebie dopiero wtedy kiedy sobie wszystko wyjaśnimy… kiedy oboje się otworzymy. – westchnął,  delikatnie głaszcząc mnie po policzku – Na ostatniej sesji było całkiem ok…. jednak czekam, aż w końcu ty się otworzysz.
- Nie masz na myśli w tym momencie mnie nagą w łóżku? – mruknęłam na co się zaśmiał głośno i rzucił nie – Chyba nie potrafię… to nie tak, że nie chcę.. jednak nie mogę się chyba przełamać, aby rozmawiać o tym wszystkim przed obca mi osobą. Ta baba tylko słucha, nic nie mówi, nie radzi. – jęknęłam – Inaczej wyobrażałam sobie terapię.
- Ona czeka aż będzie miała do czego poradzić. Na razie to wie tylko o tym, ze cię zdradziłem, że nie mieliśmy dla siebie czasu. I wie o mnie wiele więcej, raz byłem u niej bez ciebie. – westchnął więc zdziwiona na niego spojrzałam – Chciałem z nią porozmawiać, bez świadków. Myślę, ze taka samotna sesja też dobrze tobie zrobi. Nie będziesz się wstydziła mówić przy mnie o niektórych sprawach.
- Nie wstydzę się… tylko. – przetarłam twarz od razu siadając na murku, który stał niedaleko – Wiem jak wygląda Jojo, i mam w sobie też mnóstwo hormonów i po prostu cały czas o tym wszystkim myślę… o tym jaki byłeś z nią, a jaki ze mną… nawet myślę o tym jaki byłeś z innymi kobietami.
- To był przecież powód dlaczego nigdy nie rozmawialiśmy o naszych byłych. – zauważył – Wiem, że masz w sobie mnóstwo hormonów, jednak uwierz mi, nawet jeśli byśmy się teraz przespali to by to nic nie zmieniło. Dalej byś miała te głupie skojarzenia.
- Nie są głupie. – mruknęłam zakładając ręce na piersiach na co się zaśmiał i kucnął przede mną – Pobrudzisz sobie spodnie. – westchnęłam patrząc na jego jasno brązowe chinosy – Wstawaj. – pociągnęłam go do góry na co oparł dłonie po obu moich stronach
- Widzisz, zawsze jest inaczej. Wtedy powiedziałaś tak, dziś powiedziałaś wstawaj. Nigdy nie porównuj się do innych, ani nie myśl co było kiedyś. Musimy żyć chwilą, bo nigdy nie będzie tak samo. My się zmieniamy i wszystko się zmienia. – zauważył i usiadł obok mnie – Musimy patrzeć też w szerszym kontekście, będziemy w końcu w trójkę. Widzisz, są różne typy związków. Z każdą dziewczyną łączyło mnie coś innego, i zawsze byłem dupkiem. – westchnął więc mu się przyjrzałam – Nigdy nie rzuciła mnie dziewczyna. Sam porzucałem je dla innych, sam nie wiedziałem wtedy nawet czego szukam. Zawsze zazdrościłem… tego co łączy Toma i Sarę. W pewnym momencie chciałem tego dla siebie, jednak nie byłem gotów. Ponownie rzuciłem dziewczynę, która właściwie czekała na pierścionek zaręczynowy. Wtedy poznałem ciebie i znasz dalszy ciąg historii.
- Ponownie byłeś dupkiem. – westchnęłam bawiąc się obrączką – było dobrze, jednak… gdybyś sypiał tylko z jedną… - mruknęłam
- Nic mnie nie usprawiedliwia, wiem o tym. Jednak… tak jak mówiłem są różne typy związków. Z jednymi łączy cię tylko seks, zabawa. Taka była Jojo, i w przeszłości wiele dziewczyn. To prawda, nigdy nie miałem poważnego związku, znaczy się ja tego tak nie traktowałem. Jednak to co nas łączy… widzisz nie płakałem za tym, że stracę cię jako swojej kochanki. Doszło do mnie, że stracę cię jako osobę, jako moją przyjaciółkę, towarzyszkę na dobre i na złe. Znasz mnie jak mało kto, doskonale wyczuwasz kiedy mam zły humor, dobry humor. Wiesz co lubię, jak wygląda zawsze mój poranek. Tego nie mam i nigdy nie miałem z innymi.
- Zawsze rano musisz wypić mocną czarną kawę, i uwielbiasz bajgle z szynką, i najlepiej jak masz roztopiony ser na nim… dlatego po tosterze wkładasz je do piekarnika. – szepnęłam i zaczęłam się śmiać – Naprawdę znamy się jak łyse konie. Myślisz, ze poznamy tą kruszynkę?
- Jeśli nam ułatwi to zadanie, to raczej tak. – zaśmiał się i lekko mnie szturchnął ramieniem – Tak jest lepiej prawda? Rozmawiamy, tak jak marzyłaś.
- Prawda jest taka, że czuję się jak na randce. Ale takiej prawdziwej, z nowo poznanym chłopakiem i to uczucie jest zdecydowanie miłe. – uśmiechnęłam się szeroko – W dodatku na wyspie, w Portugalii. W tym momencie przeszedłeś samego siebie. – przyjrzałam mu się i widziałam jego uśmiech
- Jest jeszcze coś co powinno się zrobić na pierwszej, prawdziwej randce.


Szepnął i po chwili poczułam jego usta na moich, z uśmiechem przyjęłam tą pieszczotę, bo nigdy nie okazywał takich uczuć w miejscu publicznym, a tu całujemy się na czyimś murku, na jednej z głównych ulic.  Wyłączyłam w tym momencie jednak myślenie i po prostu skupiłam na czymś przyjemniejszym.  

niedziela, 28 lipca 2019

15. Boże Charlie, to jest karalne!

Sean niby zaproponował wycieczkę, jednak nic więcej na ten temat nie powiedział. Dlatego ja również zajęłam się pracą, zwłaszcza, że on również siedział do późna nad aktami. Planowałam swój kalendarz, bo choć rosłam to jednak nie chciałam zawieszać swojej kariery architekta. A wręcz przeciwnie, chciałam ją nawet bardziej rozwinąć zanim pójdę na macierzyński. Siedziałam zresztą przy stole stolarskim i się rozglądałam, szkoda, że taki lokal stoi pusty. Bawiłam się obrączka i zastanawiałam nad tym wszystkim, aż w końcu zobaczyłam jakąś dziewczynę. Szła w moim kierunku dokładnie mi się przyglądając. Właściwie to nie wiedziałam co się dzieje, nie wyglądała na kogoś kto szuka architekta, ale wolałam nie oceniać po wyglądzie.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc?
- Widzę, że jednak powodzi ci się. Firma, pewnie dom. – rzuciła rozglądając się na co miałam coraz większy mętlik w głowie – Chciałam sprawdzić konkurencje.
- Jojo. – mruknęłam odkładając długopis
- Czyli ci o mnie mówił.
- Owszem i nie zobaczysz się z nim już nigdy więcej, więc odpuść. Właściwie to możesz się odwrócić  i wrócić do siebie.
- Skąd taka pewność? W końcu było mu ze mną dobrze, mieliśmy plany.
- Słuchaj, byłaś dla niego tylko odskocznią. Jak widać nie odszedł, a wręcz przeciwnie. Błagał mnie na kolanach, abym z nim została.
- Tak myślisz? Bo widzisz… napisał do mnie, abyśmy się spotkali. – zaśmiała się ironicznie – I raczej nie wypuszczę go z sypialni przez jakiś czas, a chłopak ma do mnie słabość. Zawsze krzyczał moje imię kiedy robiłam mu dobrze. – powiedziała a ja poczułam jak robi mi się gorąco – Widzisz Sean cię nie kocha. Opowiadał mi jaka to jesteś zimna, wyrachowana. Typowa panienka z dobrego domu. – zaśmiała się – Posh. Jest mu ciebie po prostu żal. Będzie musiał zabrać ci dom, połowę firmy. Tylko o to mu chodzi.
- Rozumiem. – westchnęłam – Mówił ci też o tym, że mamy intercyzę maleńka? I to ja wszystko dostaje, a on zostaje z niczym? Widzisz, dorośli, zwłaszcza z dobrego domu wiedzą jak się zabezpieczyć przed takimi jak ty i on. A wnioskując po twojej minie, tego ci nie powiedział. – uśmiechnęłam się – Odpuść ok.? facet się na ciebie wypiął, więc znajdź innego naiwnego.
- To ty odpuść, stoisz nam na drodze do szczęścia. Mieliśmy plany, mieliśmy wyprowadzić się do Londynu, tam gdzie byłby szczęśliwy. On nienawidzi tego miasta, przeprowadził się tu tylko wyłącznie dla ciebie. Więc pozwól mu odejść.
- Dałam mu wybór. – przyjrzałam jej się dokładnie, i miał niestety chłopak oko, Jojo była ode mnie młodsza i miała zdecydowanie lepsze kształty ode mnie – Nawet dostał papiery rozwodowe, ale nie podpisał ich. To on nie pozwolił mi odejść. Bo dla niego byłaś jedynie panienką na szybki numerek. Taka rada dla ciebie… jeśli żonaty facet obiecuje ci góry, a nic nie robi… to wierz mi, że nigdy nie odejdzie od żony.
- Co z ciebie za kobieta?! Mąż cie zdradzał, a mimo wszystko… - zaczęła na co westchnęłam wstając ze swojego miejsca i położyłam dłoń na widocznym brzuchu
- A mimo wszystko spodziewam się jego dziecka. Teraz już wiesz, że nie masz szans? Sean ma swoją męską dumę i nie zostawi mnie w tym momencie… odpuść sobie. A teraz proszę cię, wynoś się.

Wskazałam jej ręką na drzwi i o dziwo wyszła ze stolarni, ale ja wcale nie czułam się lepiej. Zaraz usiadłam i starałam się uspokoić. Choć nie było to łatwe zadanie, jej wizyta wyprowadziła mnie z równowagi i przez to też szybko wszystko zamknęłam i taksówką wróciłam do domu. Wolałam w takim stanie nie prowadzić własnego auta. Leżałam na łóżku i powoli się uspokajałam, głaszcząc się po brzuchu, a zarazem nad wszystkim myślałam. Czy dobrze zrobiłam… wracając do Bath. Zobaczyłam w pewnym momencie Seana w sypialni, które z uśmiechem usiadł i podał mi ulotkę z biura podróży. Sama usiadłam po turecku i nie wiedziałam kompletnie o co chodzi.

- Kupiłem nam wycieczkę, do Portugalii. Wyspa Algarve, więc się nawet opalimy. – uśmiechał się cały czas na co podałam mu ulotkę, więc zdziwiony na mnie spojrzał
- Dobry plan, Jojo ma idealne ciało do bikini i plaży. – mruknęłam
- Słucham? – zdziwiony mi się przyjrzał
- Pokaż mi telefon. – powiedziałam, ale o dziwo chłopak nic nie robił, siedział tylko i mi się przyglądał – O coś cię prosiłam. Pokaż mi telefon.
- Nie rozumiem, o co chodzi? Co ma Jojo do naszej wycieczki?
- Pokaż mi do jasnej cholery twój telefon!! – krzyknęłam czując jak ponownie wzrasta mi ciśnienie, i o dziwo Sean podał mi swój aparat więc od razu sprawdzałam wiadomości i e-maile. Dopiero w koszu znalazłam wiadomość i poczułam łzy w oczach
- Mówiłem ci o tym, że do mnie napisała. – zaczął – Nie rozumiem zresztą o co chodzi.
- Dziś mnie odwiedziła. – szepnęłam – Przyszła sprawdzić konkurencje i wiesz co? Kompletnie nie wiem po co tu siedzisz… znalazłeś sobie młodszą, z talią. Po tym co mówiła, było ci z nią cudownie w łóżku… pewnie jest ode mnie lepsza w te klocki. – poczułam jak łzy spływają mi po policzkach, ale nic sobie z tego nie robiłam – Dlaczego jesteś ze mną, jeśli uważasz, że jestem zimną, wyrozumiałą panienką z dobrego domu? Nie bez powodu mi zawsze dogryzasz, że jestem posh. Z niczego by tego sobie nie wytrzasnęła. Więc się pytam, po co tu jesteś?! Naprawdę zależy ci tylko na pieprzonej kasie?! Boisz się, że będziesz musiał zaczynać od nowa?!
- Charlie dobrze wiesz dlaczego tu jestem. – zaczął – I wcale nie uważam, że jesteś zimną, ok. dokuczam ci, ale to tylko dokuczanie. Nic więcej nie znaczy. Tak samo jak nic nie znaczą pieniądze, jest dokładnie tak jak ci mówiłem, możesz mi zabrać wszystkie pieniądze, mam to gdzieś. – powiedział chcąc mnie przytulić, ale jedynie go odepchnęłam od siebie – Charlie…
- Byłeś z nią szczęśliwy prawda? – szepnęłam spuszczając głowę
- Było dobrze, nie powiedziałbym, abym był szczególnie szczęśliwy. – przyznał na co zacisnęłam dłoń – Ale o to chodziło… miała być tylko chwilą, szybkim numerkiem. To ona sobie ubzdurała, że mnie kocha… że ja kocham ją. Musisz mi uwierzyć, ona nic dla mnie nie znaczyła.
- Kiedy się z nią spotykasz? Usunąłeś od niej wiadomość, to dla mnie od razu znak, że jednak jej odpisałeś. Nie chciałeś, abym zobaczyła…
- Nie spotykam. Zadzwoniłem do niej i powiedziałem, aby dała mi święty spokój. Że my, to wszystko było błędem i koniec, nie chcę, aby się do mnie więcej odzywała. Pewnie dlatego przyszła do ciebie, chciała się odegrać. Charlie… nie kłamię. Wiem jaki popełniłem błąd i chce go naprawić.
- Mimo wszystko ci nie wierzę. – powiedziałam i widziałam jak sztywnieje – Jest młoda, dopiero co skończyła szkołę.. jednak… boże Sean! Ona wiedziała o nas zbyt wiele! Czułam, że przeprowadzka to zły pomysł… nie wiem nawet dlaczego ci zaproponowałam to miasto… chciałeś coś w końcu bliżej Londynu… abyś mógł spokojnie dojeżdżać… - wypłakałam – W dodatku… między nami się nie układało od dawna… niby byliśmy udanym małżeństwem, wszyscy nam słodzili, ale to było tylko kłamstwo. Żyliśmy osobno… i tak jest nadal… oboje lubimy nasze własne towarzystwo bardziej od wspólnych chwil i nawet nie zaprzeczaj… jesteś równie zapracowany jak ja… nie rozmawiamy ze sobą… - szepnęłam – Nigdy… nie rozmawialiśmy poważnie. Zanim postanowiliśmy wziąć ślub, powinniśmy przedyskutować różne kwestie… a my…
- Rozmawialiśmy, pierwszą rozmowę jaką odbyliśmy była podczas moich oświadczyn, a do tego rozmawialiśmy na temat kupna domu, o planowaniu rodziny.
- Nie Sean… to ja rozmawiałam, ty mi tylko przytakiwałeś. – zauważyłam – Kiedy ci powiedziałam, że rzuciłam pracę z dnia na dzień, nie powiedziałam ci tego, że mój szef o mało co mnie nie zgwałcił. – wydusiłam to z siebie i widziałam, że chciał coś powiedzieć, ale nie przerywałam - Zawsze dawał mi do zrozumienia, że chętnie widziałby mnie nago… uratował mnie jedynie inny pracownik, który wrócił się po telefon… to dlatego zaproponowałam ucieczkę… wybrałam Bath, a ty mi tylko przytaknąłeś… wybrałam dom, było to samo. Powiedziałam ci o dziecku… - spojrzałam mu prosto w oczy – Powiedziałam ci o dziecku bo wiedziałam, że masz romans i kiedy nie odpowiedziałeś… wszystko stało się dla mnie jasne. Sean… my się tylko okłamujemy… ty nie jesteś szczęśliwy, stąd twój romans z nią… z przebojową Jojo… ona… pragnie tego samego co ty. To ja pragnę stabilizacji… od zawsze tak było… a jeszcze dzisiaj… - szepnęłam dotykając się brzucha – Po raz pierwszy żałuje, że jestem w ciąży… zastanawiałam się… czy nie byłoby łatwiej jakbym poroniła. Wtedy wszystko byłoby prościej, nie? Nie musiałbyś tu być… duma by nie ucierpiała… więc… masz wykupioną wycieczkę, spakuj się i zabierz tam osobę z którą chętnie spędzisz czas… a ja w tym czasie… - zdziwiona spojrzałam na Seana, który bez słowa wyszedł z sypialni, musiałam przyznać, ze nie spodziewałam się kompletnie takiej reakcji… właściwie to nie wiedziałam czego się spodziewać, ale raczej nie wyjścia bez słowa. W pewnym momencie jednak wrócił z jakimś pudełkiem i bez słowa położył go na łóżku, więc moje zdziwienie było jeszcze większe
- A teraz mnie posłuchaj. Fakt, jestem w tym momencie na ciebie maksymalnie wkurwiony! Jak mogłaś mi nie powiedzieć, że jakiś obcy facet tak cię traktuje?! Od razu bym mu obił tą jego buźkę. Boże Charlie, to jest karalne! Twoim obowiązkiem było mi powiedzieć. – warknął – W dodatku masz rację, nie byłem pozytywnie nastawiony do przeprowadzki, zwłaszcza do miasta gdzie nikogo nie znamy, jednak jestem tu. Może i tylko przytaknąłem, ale doskonale zdawałem sobie sprawę z tego jak bardzo jest to dla ciebie ważne. Aby mieć spokój, aby między nami się układało. Kiedy się tylko kłóciliśmy, byliśmy oboje wtedy nieszczęśliwi. Przeprowadzka to zmieniła, owszem są takie momenty, kiedy się mijamy jednak po tym wszystko nadrabiamy. Stąd też kupiłem NAM wycieczkę. Podsunęła mi ten pomysł Sara, ale miała racje. Potrzebujemy tego. Czasu dla siebie, aby wszystko sobie wyjaśnić. Zwłaszcza kiedy pojawi się dziecko na świecie… racja, do tej pory nie jestem pewny… jednak… - otworzył pudełko gdzie zaraz w oczy rzuciły mi się ubranka, zabawki – wiem, że ta ciąża cię przeraża… masz na głowie zbyt wiele, i to z mojej winy. Jednak nigdy, przenigdy nie myśl, że to dziecko jest czemuś winne. Nawet nie waż się myśleć o poronieniu czy innych złych rzeczach. Wiem, że w tym momencie tobie nie w głowie ubranka czy inne rzeczy, martwiłaś się przez pierwszy trymestr… i nie chciałem. Zresztą ponoć nie powinno się robić takich rzeczy przed narodzinami… jednak mimo ogromnego strachu ja się cieszę… kiedy usłyszałem bicie serca, Charlie… ja ją kocham, wiem, że nigdy nie będzie mnie łączyło z córką to samo co ciebie, jednak nie wyobrażam sobie teraz aby było inaczej. I to nie moja duma każe mi przy tobie być… naprawdę cię kocham, i ok. może czasem mnie denerwujesz, nie wyglądasz jak typowa modelka z magazynu, jednak nie to się liczy. Znasz mnie jak mało kto, wspierasz mnie… i po prostu jesteś. Jednak… jak mówiłem, nie mogę cię przy sobie zatrzymać, nie chcę abyś była nieszczęśliwa… a nie jestem ślepy… brzydzisz się moją osobą.
- To dlaczego to zrobiłeś?! – wypłakałam – Dlaczego musiałeś wskoczyć jej do łóżka?
- Bo ona mnie nie znała… dla niej byłem Seanem, prawnikiem. Choć ci nie powiedziałem prawdy, od razu byś się domyśliła, że jest coś nie tak. Chyba dlatego też odpuściłem, nie chciałem ci mówić… bo cholernie się bałem, że mogą coś ci zrobić. Zresztą gdybyś się dowiedziała, byłabyś tak samo wkurwiona i przerażona jak ja. Gdybyś mi tylko powiedziała… zabiłbym go gołymi rękoma. – warknął zaciskając pięści – Podpiszę dokumenty… powiedź tylko słowo… jednak chciałbym być obecny w życiu mojej córeczki. Mimo tego, ze ojcostwo przeraża mnie bardziej niż walka na Sali rozpraw…

Zostałam sama w sypialni i dalej siedziałam po turecku, analizowałam jego słowa i delikatnie dotknęłam rzeczy, które znajdowały się w pudełku. Sean się naprawdę postarał, wszystkie ciuszki były piękne, a kiedy zobaczyłam małe skarpetki od razu poczułam łzy w oczach. Powoli wyszłam z pokoju, ale nie było Seana na górze. Cicho zeszłam na dół i widziałam jak nalewał sobie whiskey do szklanki ze spuszczoną głową. Podeszłam na palcach i tylko przytuliłam się do jego pleców. Choć czułam, że jest spięty. Położyłam jedynie przed nim skarpetki i dałam mu całusa w kark. Na co sam położył swoją dłoń na mojej.

- Nigdy więcej nie zatajaj niczego przede mną. – szepnął na co przymknęłam oczy – Tylko do niej zadzwoniłem powiedzieć, aby dała mi święty spokój. Naprawdę mi na was zależy.
- Myślisz, że będę dobrze wyglądać w stroju kąpielowym?

- Zawsze wyglądasz, a ja byłem ślepy, że tego nie zauważałem. – powiedział by po chwili mnie do siebie przytulić więc tym razem staliśmy wtuleni w siebie i nie miałam nawet ochoty aby ta chwila się skończyła… jak dla mnie mogliśmy stać tak wieczność. 

czwartek, 25 lipca 2019

14. Wodzisz za nią wzrokiem jak nastolatek.

Kolacja przebiegła nam w bardzo miłej atmosferze, musiałem przyznać, że wieczór z przyjaciółmi to właśnie to czego potrzebowałem, zresztą nawet Charlie była bardziej zrelaksowana, i Tom miał rację, aż bił od niej blask i zakochiwałem się w niej coraz bardziej, choć myślałem, że nie jest to możliwe. Zresztą widziałem wzrok Sary, cały czas mnie pilnowała, tak samo zresztą jak jej syn, który mnie co chwilę zagadywał. Zresztą Tom poszedł z synem na górę, miał za zadanie go położyć, a do mnie dopiero dotarło, ze mamy tylko dwie sypialnie gościnne i w jednej ja obecnie pomieszkuje. W tym momencie nie wiedziałem co jest grane, gdzie będę spać, ale zaraz pojawiła się obok mnie Sara z talerzami. Charlie sama była na górze, w toalecie.

- W końcu nadeszła chwila na kazanie? – zaśmiałem się chowając wszystko do zmywarki
- Wodzisz za nią wzrokiem jak nastolatek.
- Tak się tez czuję.
- Więc między wami wszystko gra? – uśmiechnęła się – Charlie nie mówiła o dziwo nic na wasz temat.
- Nie jest idealnie, ale staramy się. – przyznałem szczerze – Nie potrafimy się przełamać na terapii. Niby rozmawiamy, jednak to wszystko jest zbyt błahe.
- A starałeś się z nią porozmawiać sam na sam? Na spokojnie wszystko wyjaśnić? – tylko niewinnie się uśmiechnąłem – W takim razie będziesz miał okazję, razem śpicie. Tylko pamiętaj, rączki przy sobie, nocuje tu też mój synek. – zaśmiała się na co pokiwałem głową rozbawiony
- To nie ja spodziewam się drugiego dziecka. – wystawiłem jej język na co dostałem od niej w ramię – Jesteśmy grzeczni.
- Teraz, nie zawsze tacy byliście. – zauważyła – Będzie dobrze, musisz rozmawiać z nią i co najważniejsze zero numerków w bok. To było idiotyczne. A jak widać wszystko da się naprawić, w końcu wróciła. Dobrze wiesz, że zawsze byłam przy niej, przy każdym rozstaniu, i nigdy nie było z nią tak źle.
- Wiem o tym. – westchnąłem przecierając twarz, od razu opierając się o blat – Chciałbym wszystko naprawić, naprawdę, choć wiem jak to brzmi. I zdaję sobie sprawę z tego, że będzie to trudne. Charlie ma za dużo na głowie.
- Nie pomyślałeś o tym, aby wziąć urlop i gdzieś ją zabrać? – stanęła obok mnie i delikatnie głaskała się po brzuchu – W pewnym momencie takie wypady się przydają. Kiedy byłam w ciąży z Paulem, w końcu polecieliśmy do Grecji i to był strzał w dziesiątkę.
- Myślisz, że to dobry pomysł? – przyjrzałem jej się – Charlie teraz ma firmę.
- Sean… - zaśmiała się cicho – Uwierz mi, że kobieta z hormonami uwielbia takie niespodzianki. Zwłaszcza taka, która ma zapracowanego męża. Myślisz, że dlaczego wyciągnęłam Toma z Londynu.

Zaraz zresztą zeszła pozostała dwójka z góry i tym razem postanowiliśmy zamknąć się w salonie, dziewczyny z czekoladą, a my z piwem i oglądaliśmy film. Choć nie na długo, nasi goście dość szybko uciekli na górę i w sumie sami zdecydowaliśmy iść do sypialni, choć czułem się trochę jak uczeń. Leżałem w łóżku i nie wiedziałem w sumie jak się ułożyć. W pewnym momencie jednak pojawiła się Charlie, i sama położyła obok mnie.

- Dlaczego leżysz tak sztywno? – westchnęła poprawiając sobie poduszkę, swoją drogą obydwie pachniały jej ulubionymi perfumami – I proszę cię wycisz telefon, wczoraj w nocy ktoś do ciebie pisał i trochę głośny masz dzwonek, a nie chcesz obudzić chyba Paula.
- Napisała do mnie Jojo. – szepnąłem i momentalnie widziałem jak sztywnieje – Chce ze mną porozmawiać.
- Myślisz, że chce ci przekazać dobrą nowinę?- mruknęła a ja od razu analizowałem jej słowa – Nie martw się choroby nie złapałeś.
- Słucham? – usiadłem prosto
- Myślisz, że tego nie zrobiłam? Jak tylko dowiedziałam się, że jestem w ciąży zrobiłam testy. Niczym mnie nie zaraziłeś. – położyła się wygodnie na boku – Zresztą… rób co chcesz, chcesz się z nią spotkać, to zrób to.
- Charlie… - szepnąłem nachylając się nad nią – Powiedziałem ci to, dlatego, że nie chcę żadnych tajemnic. Jojo do mnie pisze, dzwoni i zapewne w którymś momencie byś to zauważyła i dopiero byłby Armagedon. – powiedziałem powoli i widziałem jej wzrok i nie mogłem się powstrzymać, od razu ją delikatnie pocałowałem na co zamruczała, by po chwili odwzajemnić. Delikatnie pogłaskałem ją po policzku i przypomniały mi się słowa Sary – Wezmę urlop i wyjedźmy gdzieś na kilka dni. Odpocznijmy i pobądźmy razem.
- Wyjechać? Gdzie?

- Niespodzianka, coś wymyślę. – uśmiechnąłem się na co o dziwo pokiwała głową – Teraz jednak powinniśmy iść spać. Jutro musimy jechać z Tomem na zakupy, aby zrobić popisową kolacje dla naszych dam. 

&&&
Taki w sumie mało wnoszący rozdział... ale reszta po weekendzie xd jak nie roztopie się w Łodzi :D 

niedziela, 21 lipca 2019

13. Nie mogę się doczekać, aż moja córka będzie już na świecie.

Musiałem przyznać, że nasze początkowe spotkania u terapeuty były trudne. Sam nie mogłem przełamać się, aby rozmawiać o swoich sprawach przy obcej kobiecie. W dodatku Charlie również była zamknięta w sobie. I stąd tez nasza terapia nie była taka jak powinna być i doskonale to czułem. Niby rozmawialiśmy, doskonale wiedziała jaka była wina, że musieliśmy skorzystać z jej pomocy, jednak nie mogliśmy o tym do końca rozmawiać. Siedziałem w swoim gabinecie bawiąc się długopisem nad aktami i rozmyślałem o tym wszystkim. Charlie była w piętnastym tygodniu ciąży, i na szczęście jej samopoczucie się poprawiło.  Nie miała już mdłości i wróciła do pracy. I przez to też straciłem na trochę żonę, nigdy nie myślałem, że moja niespodzianka sprawi jej taką radość. Zachowywała się nawet jak uczeń, który pojawił się w szkole pierwszy dzień. Zresztą przypomniało mi się, że mieliśmy spotkać się z notariuszem, który by załatwił wszystkie formalności. Na dodatek mieliśmy badania, tym razem mogłem iść z nią. Musiałem nawet przyznać, że nie mogłem się doczekać. Do tej pory wiedziałem tylko to co ona mi mówiła. W końcu miałem dość, złapałem za marynarkę i się poprawiłem. W sumie wszyscy wiedzieli, że dzisiaj wychodzę wcześniej, więc nie było problemu, nikt mnie nie zatrzymywał. Najpierw musiałem odebrać Charlie z pracy, i widząc ją w fartuchu, jak coś strugała w desce pokręciłem z uśmiechem głową. Jak widać nie można było jej zostawić na dłużej samej. Zawsze coś miała w dłoniach. Tylko mnie zobaczyła to była przerażona, że to już pora, szybko się starała zebrać i zaraz o dziwo byliśmy w drodze do kliniki.

- Więc pracujesz?
- Tylko drobne pomysły. Nie dźwigam, nie musisz się o to martwić. – zauważyła na co się zaśmiałem – A u ciebie jak tam?
- Ciężko. Zakopałem się w sumie w aktach, ale dzisiejsze popołudnie bardzo mi się przyda. Dlatego pomyślałem, że zjemy na mieście i może coś zrobimy? Chyba, że musisz wracać do pracy.
- Jeśli masz ciekawy plan to chętnie zrobię sobie wolne.

Od razu się do niej uśmiechnąłem i w sumie to planowałem gdzie moglibyśmy wyjść. Na szczęście nie było opóźnień, i mogliśmy wejść. Nie czułem się komfortowo, w końcu to jak dla mnie damski lekarz, świat tylko dla kobiet. Wszędzie widziałem plakaty odnośnie ciąży, chorób kobiecych i musiałem przyznać, że miałem przez to lekkie zawroty głowy. W dodatku Charlie rozmawiała z lekarką o takich sprawach, że nawet nie wiedziałem o czym mówią. W końcu usiadłem obok żony przy leżance i po raz pierwszy miałem zobaczyć USG.

- Gotowi? – spojrzała na nas na co pokiwałem głową – Jak już mówiłam, wasze maleństwo jest w kształcie gruszki. I rozumiem, że chcecie usłyszeć bicie serca?
- Tak, żona już ponoć słyszała. – zauważyłem na co się cicho zaśmiała lekarka i zaraz pogłośniła głośnik i w całym pokoju było słychać bicie serca, i musiałem przyznać, że moje serce stanęło – O matko… - szepnąłem i zaraz złapałem Charlie za dłoń – Bije tak szybko jak tatusiowi, kiedy widzi mamusię.
- Jak widać wszystko przebiega prawidłowo. I tak na 80 procent mogę powiedzieć, że będą mieć państwo córeczkę. Choć na następnej wizycie będziemy mogli ocenić to dokładniej. – zauważyła z uśmiechem, podając Charlie ręcznik
- I będę musiał wybierać męża wśród Toma chłopców. – mruknąłem pod nosem na co dostałem w ramię od Charlie – Za wcześnie?
&&&

Mogłem zachować zdjęcie usg więc nosiłem je przy sobie i w wolnej chwili zerkałem. Do tej pory do mnie nie docierał fakt, że jedna chwila a Charlie pod sercem będzie nosić moje dziecko. Miałem w szkole biologię. Wiedziałem co i jak, jednak moment kiedy słyszy się bicie serca własnego dziecka, zmienia wszystko. Zresztą… wiem, że Charlie szukała wsparcia, dlatego chciałem stanąć na wysokości zadania. Siedziałem zresztą w swoim gabinecie i ponownie zajęty byłem czymś innym niż praca, zresztą musiałem. Od tygodnia pisała do mnie Jojo, chciała się spotkać, porozmawiać. W sumie to wypadałoby porozmawiać z nią i raz na zawsze zakończyć znajomość. Nie byłem w sumie z nią szczery, na imprezie po prostu się wściekłem na nią, choć to tak naprawdę nie była jej wina. Wsadziłem ją do taksówki i pojechałem do domu. W sumie nie wyjaśniłem jej niczego. Ale z drugiej strony bałem się… że jakimś cudem Charlie wszystko odkryje i odejdzie. A wtedy nie będzie tak łatwo. Choć teraz też nie mogę powiedzieć, że jest jak dawniej. Dalej spałem w końcu w gościnnym, ba! Nawet nie mogłem jej pocałować, bałem się w sumie też jej reakcji. Bawiłem się długopisem aż nagle usłyszałem gwizdanie. Odwróciłem się automatycznie i na widok Toma od razu pojawił się na moich ustach uśmiech. Szybko też wstałem i go przytuliłem.

- Co to za wizyta? – zaśmiałem się poprawiając koszulę
- Rodzinna wycieczka. Miałem dzisiaj wolne i w taki o to sposób weekend spędzę w Bath. Zostawiłem Sarę z śpiącym Paulem u was i dostałem za zadanie wyciągnąć cię z pracy.
-  Mówisz, że weekend z wami? To zdecydowanie wychodzę wcześniej, jeszcze trzeba Paula uratować ze szponów kobiet.
- Ej!- pogroził mi palcem – Lepiej uważaj, w domu są dwie kobiety z hormonami i dziecko. To nie jest łatwy orzech do zgryzienia.
- Mówisz?- zaśmiałem się i zacząłem zbierać swoje rzeczy – To może nie wrócę?
- Możemy pojechać na około. – zauważył przyglądając mi się – Wiesz tam rozmowy tylko o dzieciach. Nie wiem czy to zniesiesz.
- Szczerze? – założyłem na siebie marynarkę – Nie mogę się doczekać, aż moja córka będzie już na świecie.
- Czyli zepsułeś niespodziankę.- zaśmiał się głośno na co zdziwiony na niego spojrzałem – Dziewczyny chcą zrobić dzisiaj kolację. i myślę, że to był ten moment kiedy chwalicie się dobrą nowiną. Ale gratuluje. – uśmiechnął się – Choć to dla mnie trochę dziwne, sam w końcu podrzuciłem ci papiery. – w sumie tylko machnąłem ręką i zaraz byliśmy w drodze do pubu na jedno piwko, dopiero wtedy wziąłem głębszy wdech na co zdziwiony mi się przyjrzał
- Dla wszystkich to jest szok, taka jest prawda. I choć nie jest między nami idealnie, to staramy się. Chodzimy na terapię, ale jak na razie idzie nam jak krew z nosa. Kompletnie nie możemy się przełamać. – przetarłem zmęczona twarz – Właściwie to nie powiedziałbym, że zachowujemy się jak małżeństwo. Nawet na badania chodziła sama.
- A rozmawiałeś z nią sam na sam? Taka terapia, ale w domu?
- Nie pomyślałem o tym… zresztą na głowie mam też Jojo. – jęknąłem- Nie potraktowałem jej dobrze, niczego nie wyjaśniłem tylko wściekły ją odprawiłem. I teraz chce się spotkać, porozmawiać.
- Zły pomysł. – westchnął na co pokiwałem głową – W sumie po co wyjaśniać i co? Chcesz jej powiedzieć, że jednak wróciłeś do żony i będziecie mieć dziecko? Dopiero będzie wściekła.
- Charlie jakby się dowiedziała to by dopiero mi nie dała żyć… - powiedziałem cicho – Naprawdę mi na niej zależy, a teraz… choć jestem przerażony to jednak nie mogę się doczekać. Kiedy usłyszałem bicie serca małej…
- Charlie też promienieje. I uwierz mi, to normalne, że się boisz. Mam to do tej pory. Jednak dacie radę, musicie tylko wszystko sobie wyjaśnić między wami, choć zdaję sobie sprawę z tego, że nie będzie łatwo. Nie mam żadnych wiadomości, które by ci pomogły. W sumie to dlatego tu jesteśmy, Charlie nic nie mówiła, a wiesz jakie one są.
- Ostatnio ciężko z niej cokolwiek wyciągnąć.
- Może nie do końca starasz się z niej to wyciągnąć. – powiedział cicho – Przypomnij sobie wasze początki, te godziny rozmów.


Uśmiechnąłem się jedynie do niego bo miał niezły plan. Jeśli chciałem wszystko odbudować od nowa muszę pokazać Charlie, że dalej jest dla mnie atrakcyjna jak w pierwszym dniu. Kiedy spotkałem ją ubraną w szarą sukienkę na weselu. 

środa, 17 lipca 2019

12. Za dwa tygodnie minie 12 tygodni...

Choć mieszkałam w Bath już od miesiąca to tak na prawdę nic się nie zmieniło. Sean dalej mieszkał w naszym pokoju gościnnym a ja zajmowałam główną sypialnie. W dodatku częściej i tak leżałam na łóżku i prawda była taka, że zdychałam. Byłam w ciąży, która źle na mnie działała. Cały czas miałam mdłości i lekkie zawroty głowy. Nawet zastanawiałam się jak Sara mogła zdecydować się na dwójkę. Kompletnie tego nie mogłam ogarnąć. W dodatku Sean coraz częściej mówił o terapii, ale jak ja miałam iść gdziekolwiek? Dziś był kolejny taki dzień. Leżałam na łóżku, z laptopem i projektowałam. Ale co najważniejsze, starałam się jakoś poczuć lepiej. Była pora lunchu i o dziwo usłyszałam pukanie w futrynę, podniosłam głowę i widziałam Seana. Uśmiechnęłam się lekko jak zobaczyłam, że ma jedzenie.

- Jak się dzisiaj czujesz?
- Trochę lepiej. - westchnęłam odkładając laptopa na bok - Co tu robisz?
- Miałem luźniejszy dzień dzisiaj i rozmawiałem z kumplem. Jego żona też miała straszne mdłości w ciąży. Polecił soki, dlatego wstąpiłem po drodze do jednej z kafejek i przywiozłem ci lekki lunch z dużą ilością warzyw, a do tego owocowy shake.
- Dziękuje. - szepnęłam i zaraz się napiłam - Za dwa tygodnie minie 12 tygodni...
- Charlie…
- Boję się... - spojrzałam na niego na co zaraz siedział obok mnie - Wiem, że nie powinnam tak myśleć... ale to najgorszy czas...
- Wiem o tym jednak wszystko na razie przebiega prawidłowo. Za dwa tygodnie lekarz ci tylko potwierdzi diagnozę, zresztą na ostatniej wizycie nic nie mówiła. Gdyby tylko się coś działo na pewno nie trzymałaby tego w sobie.
- Po prostu się boję.
- Wiem o tym. - szepnął i mnie do siebie przytulił - Wszystko będzie dobrze. Zresztą jak się lepiej poczujesz to pora wszystko ogarnąć. Twoją firmę, i resztę.
- Sean... na razie nie mam do tego głowy. Staram się skupić bardziej na tym, aby nie zwymiotować. - jęknęłam i położyłam głowę na jego kolanach - Jakieś jeszcze miał rady? I czy już wszyscy wiedzą?
- Tylko on a nie jest plotkarą. W sumie to przyłapał mnie jak czytałem o ciąży. - zauważył i delikatnie zaczął głaskać po głowie. Na co zdziwiona leżałam - Martwią mnie te mdłości. Potrafią cię nieźle przykuć do łóżka.
- Wiem o tym. Nie jestem zadowolona z tego powodu, bo nie mogę ani pracować a i nie możemy zrealizować planu. Wiem, że mieliśmy...
- Pójdziemy po 12 tygodniu jak już będziesz spokojna. - zauważył - A teraz niestety muszę wracać do pracy. Zjedź lunch i odpoczywaj. Wrócę tak jak zawsze i coś ugotuje.
- Dobrze... - usiadłam na łóżku łapiąc za sałatkę - Sean... - zaczęłam na co się odwrócił - Dziś przejrzę oferty i wybiorę terapeutę. Masz rację, nie ma co się ociągać.
- Po prostu... chciałbym mieć już wszystko wyjaśnione, zanim pojawi się dziecko na świecie. To wszystko...

Powiedział cicho i o dziwo zostawił mnie samą w sypialni. Miał w sumie rację, najlepiej wszystko wyjaśnić sobie teraz, aby później nie było zgrzytów i co najważniejsze później zdecydowanie skupiona będę na kimś innym. A nie na terapii małżeńskiej. Dlatego jak tylko zjadłam lunch od razu zabrałam się za szukanie i czytanie opinii. Chciałam mieć już wszystko przygotowane zanim wróci z pracy. Zresztą dziś wieczorem czułam się już trochę lepiej, dlatego zeszłam na dół i pomagałam Seanowi w gotowaniu jak za dawnych czasów. Musiałam przyznać, że tego też mi brakowało. Czasu na czymś takim przyziemnym. Kroiłam pomidory do sałatki i kątem oka spojrzałam na męża, w pełnym skupieniu marynował mięso więc wzięłam tylko głębszy wdech.

- Wydrukowałam ci trzech moim zdaniem najlepszych. Mają całkiem dobre opinie i też nie zżerają całego majątku.
- Przejrzę po kolacji. Nie musiałaś zresztą zajmować się tym dzisiaj.
- Pora tego nie odkładać. Choć trochę się obawiam tego spotkania...
- Charlie doskonale cię rozumiem. Jak dobrze wiesz też jestem sceptycznie nastawiony na terapie jednak... jest nam to potrzebne. - zauważył stojąc na przeciwko mnie - Musimy dowiedzieć się co takiego się z nami stało.... i jakich błędów nie popełniać.
- To chyba proste... - mruknęłam pod nosem
- Masz rację. Skok w bok to jeden z przykładów, ale zapewne jest ich o wiele więcej, a w tej chwili tego nie zauważamy. Pamiętaj, nie mogę cię do niczego zmusić... jednak jeśli chcemy wychowywać nasze maleństwo razem, w zgodzie. Musimy choć zawalczyć.

Miał rację i doskonale o tym wiedziałam. W końcu nie bez powodu częściowo mu wybaczyłam, czasem nawet zastanawiałam się czy to tylko dlatego, że razem będziemy mieć dziecko. Zastanawiałam się czy właśnie nie staniemy się takim małżeństwem... które jest razem tylko ze względu na dzieci, a kiedy tylko wyfruną z domu dochodzi do rozwodu. Myślałam tak na prawdę o tym przez cały wieczór. Sean zresztą sam był pogrążony myślami i szybko rozeszliśmy się do swoich pokoi. Na drugi dzień zresztą go nie było kiedy wstałam. Choć zostawił mi śniadanie i adres, który wybrał. Mi pozostało tylko zadzwonić i nas umówić. Zresztą dziś wyjątkowo dobrze się czułam i kiedy siedziałam w salonie wzrok skupiłam na figurkach Seana, które nadal były w kawałkach. Trochę głupio się poczułam, że je tak zniszczyłam choć doskonale wiedziałam ile dla niego znaczyły i od kiedy je ma. Niektóre były jeszcze starsze niż my. Przez to westchnęłam tylko i zamiast dziś pracować skupiłam swoją uwagę na tym. Kawałek po kawałku sklejałam wszystko. W sumie klej śmierdział niesamowicie jak dla mnie, jednak nie mogłam tego tak zostawić. Choć nad tym dość długo siedziałam. Czasem ciężko było połączyć elementy, i w taki o to sposób nakrył mnie Sean. Stał w progu zdziwiony, bo nawet nie usłyszałam jak wszedł do domu.

- Charlie?
- Wiem... jednak muszę naprawić co zepsułam. To było z mojej strony zbyt wredne... - szepnęłam - Doskonale wiem ile dla ciebie znaczą. Zbierasz je od dziecka...
- Nie musiałaś tego robić. Zresztą klej to nie odpowiedni środek do wdychania w ciąży, w której masz straszne mdłości.
- Mam maseczkę i dziś czuję się lepiej. A i umówiłam nas na 16 w czwartek. To był jedyny wolny termin jaki miała. Więc będziesz musiał wyjść z pracy wcześniej.
- Dobrze i zostaw to... to tylko figurki. - podszedł do mnie na co na niego spojrzałam - Dobrze, że oszczędziłaś gramofon.
- Twój dziadek by mi tego nie wybaczył.
- Czy ja wiem. Jesteś jego ukochaną wnuczką. I nikt nie wie dlaczego. Mojej bratowej nie znosi.
- Twoja bratowa woli bywać u kosmetyczki, fryzjera. Ja lubiłam bawić się z nim w ogrodzie bądź stajni. Choć to ja jestem z Londynu a nie ona.
- Nie da się ukryć twojego akcentu. Pani Posh. - zaśmiał się na co zmroziłam go wzrokiem - Ale zostaw to. - zauważył na co pokiwałam głową i wstałam z krzesła. Pomógł mi zresztą sprzątać i w pewnym momencie widziałam jak mi się przygląda więc zdziwiona na niego spojrzałam - Zastanawiałaś się nad tym... dlaczego? Jak to się stało, że uprawialiśmy seks i nagle zostajemy rodzicami?
- Mam przeprowadzić z tobą rozmowę jak powstają dzieci? - zaśmiałam się podchodząc do regału na którym odłożyłam rzeczy
- To mam dawno za sobą. - zaśmiał się - Po prostu... - o dziwo stanął obok mnie i położył dłoń na moim brzuchu - Nie mogę w to wszystko uwierzyć. Już zresztą widać, jak się dobrze przyjrzysz. Zwłaszcza jak masz na sobie obcisłą bokserkę. Tak jak teraz. Zresztą czy to nie jest dziwne? W końcu nie raz zapominaliśmy o zabezpieczeniu, nasz pierwszy raz zresztą był bez gumki i dopiero teraz? Podczas kryzysu.
- Przypadek. Nie doszukuj się teorii. - westchnęłam i sama położyłam dłoń na jego - Boisz się?
- Jak cholera. - zaśmiał się nerwowo - Dzieci dużo zmieniają w życiu, i nie wiem czy będę dobrym ojcem, czy dam radę...
- Na prawdę nigdy nie myślałeś o tym? Z żadną partnerką?
- Charlie - zaśmiał się i o dziwo zaraz usiadł na kanapie przecierając twarz więc zdziwiona na niego spojrzałam - Nawet ty miałaś być tylko numerkiem. Chciałem cię poderwać na weselu bo wpadłaś mi w oko. Choć było na odwrót. To ty poderwałaś mnie, aby zapomnieć o byłym.
- Wiedziałeś? – westchnęłam
- Oczywiście! Często o nim mówiłaś, nie wiedząc o tym. Kiedy zaproponowałaś spacer i ruszyłaś w kierunku parkingu od razu wiedziałem jak to się skończy. Tak jak mówiłem miało się na tym skończyć... jednak. Kiedy Sara nas beształa... zapragnąłem spotkać cię ponownie i tak się zaczęło. Na prawdę cię kocham Charlie... choć wiem jak to brzmi, teraz dla ciebie. - zaczął powoli przyglądając mi się - Wiem, że nigdy do końca mi nie wybaczysz... jednak chciałbym ci podziękować za to, że chcesz spróbować... że mimo wszystko nie pogoniłaś mnie... nawet nie myśl, że to wszystko... że to przez dziecko. Ono nie jest i nie będzie niczemu winne. Jesteś silną kobietą i byś sobie poradziła sama. Choć teraz może tego nie zauważasz... i za to chce ci podziękować... że mimo wszystko, jesteś tutaj, starasz się skleić moje figurki, i choć trochę mi wybaczyłaś, to dlatego możemy ze sobą rozmawiać... a mój dotyk cię nie obrzydza - szepnął spuszczając głowę - Cholernie się boję ojcostwa... jednak... nie wyobrażam sobie, abym nie był przy tobie w tym momencie... - zauważył na co sama podeszłam do niego i delikatnie pogłaskałam go po głowie
- Przeraża mnie to jak bardzo mnie znasz. - szepnęłam z łzami w oczach - I nie jesteś sam... myślisz, że ja się nie boję? Owszem chciałam... ale nic już nie wiem... - pociągnęłam nosem głaszcząc się po brzuszku - To wszystko dzieje się zbyt szybko... wszystko mnie na razie przeraża, do tego te mdłości...
- Przepraszam... - szepnął przytulając się do mnie na co tylko stałam i głaskałam go po głowie - Gdybym tak nie spieprzył nie miałabyś aż tylu wątpliwości, tyle na głowie... byłabyś szczęśliwą mężatką, która mogłaby się skupić na maleństwie... a teraz? Kiedy nad nami wisi widmo rozwodu? - powiedział cicho i usłyszałam jak pociąga nosem
- Sean... - zaczęłam - To nie jest tylko twoja wina. W dodatku oboje chcemy naprawić to małżeństwo... na razie rozwód nam chyba nie grozi? - zmusiłam go aby na mnie spojrzał i widziałam łzy w jego oczach - Nie płacz... będziesz potrzebował dużo łez kiedy twoje dziecko będzie płakać a ty nie będziesz mógł tego wszystkiego ogarnąć. Ja już zbieram na to zapas. - chciałam go jakoś rozśmieszyć, ale chyba mi się nie udało

- Nie będę tego potrzebować. - dał mi buziaka w brzuch - Bo wiem, że to dziecko nie będzie wychowywane w stresie, jeśli oboje stworzymy duet wtedy nam się wszystko uda.

&&&

tadam :D 

sobota, 13 lipca 2019

11. Sean nie możemy tak żyć…

Choć miałam porozmawiać z Seanem to kompletnie nie mogłam się przełamać. Nie wiedziałam nawet od czego zacząć. W dodatku musiałam znowu jechać do Bath, do mojego ginekologa. Miałam wizytę kontrolną po ostatnim poronieniu i to był najlepszy moment na rozmowę z mężem. Najpierw zadzwoniłam do jego kancelarii aby zapytać czy Sean jest w pracy. Okazało się, że do pory lunchu jest w sądzie. Miałam zatem trochę czasu. Najpierw spotkałam się z moją lekarką, która zadawała mi dużo pytań, jak również odpowiedziała na moje. Po tym miałam kontrolne badanie, tylko słyszałam jak coś mruczy pod nosem. Kompletnie tego nie rozumiałam, aż w końcu stanęła nade mną i zaczęła przygotować USG. Kazała mi podnieść fartuszek wyżej i zaczęła robić badanie. Przyglądałam się jej dokładniej aż w końcu wzięła głębszy wdech.

- Widzisz, pamiętasz jak ci mówiłam, że po poronieniu i zabiegu łyżeczkowania jaki przeszłaś trzeba odczekać pewien czas. Teoretycznie można zacząć już po kilku tygodniach, jednak jako lekarze bardziej proponujemy pół roku, rok. Wiadomo kobieca psychika inaczej musi się przygotować.
- Nie rozumiem. – westchnęłam
- Jesteś w ciąży. – powiedziała i wskazała mi na monitor – Widzisz, o tutaj. To początki, jednak…
- Będę mamą? – szepnęłam z łzami w oczach na co pokiwała głową – To nie za szybko?
- To dość szybko. Możesz się ubrać. – powiedziała, więc to też uczyniłam i do niej wróciłam – Dlatego chciałabym z tobą porozmawiać. Po poronieniu nie jest to takie łatwe.
- Ale czy wszystko na razie przebiega dobrze?
- Jak na razie tak. Tutaj masz receptę, i następną datę wizyty. Wpisałam cię sama w kalendarz. Twoje wyniki badań nie wykazały, że to była wina wady genetycznej, więc tym razem powinno wszystko przebiec zgodnie z podręcznikiem. Nie możesz teraz myśleć na zapas… tylko maksymalnie zrelaksować.

Pokiwałam jedynie głową i wyszłam z jej gabinetu, właściwie z całej kliniki i nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Byłam w ciąży, pod sercem nosiłam dziecko i ponownie było to dziecko Seana. Teraz wszystko się skomplikowało. Nawet nie wiem w którym momencie znalazłam się w sądzie, usiadłam na jednej z ławek i po prostu siedziałam przy wyjściu. Cały czas rozmyślałam, nad tym co się zmieni i co najlepszego narobiliśmy. Przetarłam dłonie i usłyszałam tylko swoje imię. Podniosłam głowę do góry i widziałam Seana z togą przewieszoną przez ramię, zdziwiony mi się przyglądał i zaraz poczułam łzy w oczach. Wstałam tylko i po prostu się w niego wtuliłam na co czułam, ze nie wiedział co się dzieje. Objął mnie jednak jednym ramieniem, aż w końcu się od niego odsunęłam.

- Wszystko gra?
- Możemy porozmawiać? Wiem, że jesteś w pracy…
- Mam teraz lunch, więc spokojnie możemy gdzieś usiąść. – zauważył na co pokiwałam głową

Sean zaraz przepuścił mnie przodem więc po prostu tak szliśmy przed siebie, gdzie opatuliłam się tylko szalem, niestety było dziś chłodno, jednak nie chciałam zaszyć się w jakiejś knajpie, gdzie o tej porze było sporo osób, w końcu mieliśmy porę lunchu. Sean jednak powiedział, że zna świetne miejsce, więc nie pozostało mi nic innego jak za nim iść, i w taki o to sposób siedziałam w kawiarni gdzie zamówiłam herbatę. Dalej bawiłam się dłońmi choć widziałam jego wzrok.

- Przepraszam, że wtedy wyszłam. Uciekłam jak jakaś puszczalska. – szepnęłam
- Nic nie szkodzi, rozumiem. – zauważył i zaraz o dziwo pojawiło się picie za które podziękowałam uśmiechem – Zresztą nie masz za co przepraszać.
- Jednak zachowałam się głupio… - zauważyłam na co położył dłoń na mojej – Zresztą powinniśmy porozmawiać, już wcześniej… Sean nie możemy tak żyć… w takiej niepewności. Musimy coś w końcu zdecydować. Mam dość mieszkania z rodzicami. Muszę zresztą wrócić do pracy, a mieszkając w Londynie nie mogę pracować w Bath.
- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Zresztą moje zdanie znasz.
- I cholernie nie pomaga. – przetarłam zmęczoną twarz – Już sama nie wiem co mam zrobić.
- Najlepiej to co podpowiada serce i umysł. – zauważył pijąc kawę
- Jestem w ciąży. – powiedziałam na jednym tchu i uważnie mu się przyjrzałam na co zamarł dokładnie mi się przyglądając – To twoje dziecko.
- A-ale… a-ale… tak można? To nie za wcześnie?
- Fizycznie nie ma żadnych przeciwwskazań. – zauważyłam czując łzy w oczach – Jednak… Sean nie mogę tak żyć. Nie chcę wychowywać tego maleństwa sama, ja sobie nie dam rady. Zresztą jeśli… co będzie jeśli nie będzie ok.? jeśli znowu poronię, bądź coś się stanie? Ja sobie nie poradzę… - płakałam coraz bardziej na co po chwili poczułam tylko jego silne ramiona, które mnie mocno do siebie przytuliły – Nie mogę być sama.
- I nie jesteś. – szepnął – Wróć do Bath. Mogę nawet spać w gościnnym, jednak… wróć. Pójdziemy na terapię małżeńską, zrobimy wszystko, aby naprawić to co spieprzyłem. – szepnął i poczułam jak kładzie dłoń na moim brzuchu – Będzie dobrze. Ktoś jeszcze wie?
- Dowiedziałam się dzisiaj. I zabawne, ale byłeś pierwszą osobą, która i tak wpadła mi do głowy. W końcu tak powinno wyglądać, nie? Żona dzieli się dobrą nowiną z mężem.
- Będzie dobrze. – pogłaskał mnie po głowie na co tylko oparłam ją o jego klatkę piersiową i zaraz zresztą pojawiła się przede mną chusteczka – Niestety będę musiał wrócić do pracy po lunchu. – westchnął – Pojedziesz taksówką do domu?
- Wrócę do Londynu. – szepnęłam wycierając oczy na co usiadł sztywno – Porozmawiam z rodzicami, spakuje swoje rzeczy i przyjadę… choć masz rację, przeniesiesz się do gościnnego. I pójdziemy na terapię.
- Dobrze, jednak daj mi znać. Wezmę dzień wolny i pojadę do Londynu, i wrócimy twoim autem. Nie pozwolę ci jechać samej samochodem. Wiem, że ciąża to nie choroba, jednak wolę dmuchać na zimne, przez pierwszy trymestr będziesz uważać na siebie.


O dziwo Sean odprowadził mnie na dworzec więc jedynie się z nim pożegnałam i wróciłam do Londynu, teraz czekało na mnie najtrudniejsze zadanie. Doskonale wiedziałam jak zareagują moi rodzice, zapewne nie będą szczęśliwi. Choć jak im powiem o wnuku to raczej nie powinni być aż tak źli. Sama jeszcze tego wszystkiego nie rozumiałam, najlepsza noc w moim życiu i dzięki temu pod sercem noszę nasze maleństwo. Kompletnie tego nie rozumiałam… jak, dlaczego. Jak tylko dotarłam do domu od razu wpadłam na rodziców, którzy mi się dokładnie przyglądali. No cóż, wiedzieli, że ponownie byłam w Bath i doskonale wiedzieli gdzie byłam wtedy, kiedy wróciłam dopiero na drugi dzień. Wzięłam jedynie głębszy wdech i usiadłam z nimi w salonie, gdzie wszystko dokładnie im powiedziałam. O dziwo zaskoczyła mnie ich reakcja, na wieść o tym, że będą dziadkami oszaleli i nawet cieszyli się, że Sean stanął na wysokości zadania i nie zamierza ode mnie odchodzić, a jednak zachowuje się jak na prawdziwego mężczyznę przystało. Tylko byłam jako jedyna chyba do tego sceptycznie nastawiona. Trochę się wszystkiego obawiałam, jednak… musiałam podejmować decyzję zgodne z sercem i rozumem. 

&&&

tadam :D nawet skończyłam juz to opowiadanie z czego się bardzo cieszę hahaha xd 

i zapraszam na drugie opko - https://la-vida-en-galicia.blogspot.com/

niedziela, 7 lipca 2019

10. Przeraża mnie to jak dobrze mnie znasz.

Nie czułam się dobrze… przez cały czas plułam sobie w brodę to, ze przespałam się z Seanem. Miałam zakończyć to wszystko, a tu zrobiłam… zrobiliśmy coś takiego. Nie czułam się z tym dobrze. Przez to też nie miałam dobrego humoru i musiałam przyznać, że poczułam się też tak źle, bo bez słowa wyszłam z domu. Zostawiłam go jak pierwszego lepszego i poczułam się jak jakaś puszczalska, która nad ranem ucieka. A taka nie byłam. Miałam ogromny mętlik w głowie, więc z samego rana wyszykowałam się i pojechałam do mojej najlepszej przyjaciółki. Musiałam z kimś porozmawiać. Oczywiście zanim do niej dojechałam musiałam przecisnąć się w zatłoczonym metrze. Miałam tylko nadzieje, że już nikogo nie ma i w spokoju będziemy mogły porozmawiać, jednak jak tylko zapukałam do ich drzwi od razu otworzył mi Tom z Paulem na rękach. Uśmiechnęłam się delikatnie i od razu przywitałam z chłopcem, który tym razem znajdował się na moich rękach.

- Sara! Masz gościa. – zaśmiał się
- A wy dziś macie jakieś plany? Przeszkadzam? – szepnęłam lekko przerażona, mogłam najpierw zadzwonić upewnić się czy Sara może się spotkać
- Jadę z Paulem na badania, więc dziś mam wolne. Niestety Sara jest przeziębiona. Więc proszę cię nie komentuj jej wyglądu, bo i tobie się dostanie.
- Rozumiem, hormony. – zauważyłam na co pokiwał głową, że mam rację – Ale można z nią spokojnie porozmawiać? – westchnęłam i wtedy zobaczyłam przyjaciółkę na schodach, jedno spojrzenie i tylko jęknęła
- Tom zabierz dziś po badaniach Paula gdzieś na ciastko. Tutaj zapowiada się kwarantanna z litrami lodów. – westchnęła schodząc ze schodów i zaraz mnie zresztą mocno przytuliła – Wiedziałam!
- Przeraża mnie to jak dobrze mnie znasz. – szepnęłam z łzami w oczach

Pożegnałyśmy się jednak z chłopakami i zostałyśmy same. Doskonale wiedziałam gdzie co jest, więc zrobiłam nam herbatę i wyciągnęłam pudełko lodów dla niej. Podziękowała mi z uśmiechem za wszystko i wyczekująco siedziała pod kocem i mi się przyglądała. Nie mogłam na razie wydusić z siebie po co tak naprawdę przyszłam, aż w końcu wzięłam głębszy wdech i patrząc jej prosto w oczy westchnęłam.

- Zrobiłam coś dwa miesiące temu… teraz tego cholernie żałuję.
- Czyli?
- Poszłam do łóżka… - i widziałam jej zdziwiony wzrok – Z Seanem. – schowałam twarz w dłoniach na co zagwizdała – Wiem jak to brzmi…
- Czyżby? Bo siedzisz u mnie w salonie i płaczesz, choć doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że przespałaś się z własnym mężem bo go kochasz.
- Ja już sama nie wiem… - jęknęłam łapiąc za chusteczkę – Pojechałam do Bath po swoje rzeczy, jednak on tam mieszka… pokazał mi prezent jaki robił na rocznicę. Wiesz, że kupił dla mnie stolarnie wraz z biurami? Zrobił dla mnie firmę… - szepnęłam – Sama już zapomniałam, ze miałam takie plany, marzenia.
- Sean jednak nie jest taki zły, czasami. – zauważyła na co przytaknęłam – Rozumiem, że też dałaś mu dojść do słowa i ponownie się wytłumaczył.
- Owszem. Powiedział mi, że to dlatego tak często znikał. Fakt, miał romans. To też potwierdził, że spotkał się z nią dwa razy. Resztę spędzał w siedzibie mojej firmy, bądź faktycznie na jakichś szkoleniach. I to sprawiło, że mam mętlik w głowie. W dodatku odwiózł mnie do domu i stało się. Po raz pierwszy kochał się ze mną z taką pasją. I co ja mam zrobić?
- A co zrobiłaś?
- Uciekłam. Przebudziłam się nad ranem i jak ta mysz uciekłam z walizkami i wróciłam do Londynu, do rodziców. Od tamtej pory się z nim nie kontaktowałam, zresztą tak samo jak on ze mną. Choć do tej pory nie dostałam podpisanych dokumentów rozwodowych, zresztą mówił, że nie podpisze. Chce o mnie zawalczyć, zacząć wszystko od nowa. I co ja mam zrobić?
- Musisz odpowiedzieć sobie na to pytania sama. – westchnęła – Nie mogę ci dyktować co masz robić, czy masz mu wybaczyć i odbudować to wszystko. Czy jednak odejść od niego. Obecnie jesteście w separacji. Jedno mieszka tu, w Londynie z którego uciekło bo nie znosisz tego miasta skarbie, a on choć uwielbiał Londyn to mieszka w Bath i jak dla mnie czeka na ciebie. Nie chcę ci radzić akurat w tej kwestii bo to ty musisz sama zdecydować czego chcesz, czego pragnie serce.
- I to jest właśnie ta popieprzona sprawa… - mruknęłam – Bo serce nadal go kocha choć zostało mocno zdeptane.
- Wiem o tym. Z nim zawsze było to coś innego. W końcu przechodziłam z tobą każde rozstanie.
- Zawsze myślałam, że się zestarzejemy razem. – szepnęłam
- I nic nie stoi na przeszkodzie. Musisz po prostu mocno to przemyśleć, zawsze możecie też iść na jakąś terapię, porozmawiać i dowiedzieć się dlaczego. Jednak nie rób nadziei jemu jak i sobie, zwłaszcza, ze chciałabyś być mamą.
- W takim razie muszę z nim porozmawiać. – westchnęłam – Musimy w końcu coś zdecydować. Nie uśmiecha mi się zresztą mieszkać z rodzicami, widzę jak codziennie na mnie patrzą. A to uczucie jest do dupy, no i muszę w końcu wrócić do pracy. Bo inaczej zbankrutuje.
- Tylko nie uciekaj w prace. Potrzebujesz teraz dużo spokoju. – zauważyła i zaraz mnie mocno przytuliła – Będzie dobrze, zawsze jest prawda?
- Masz rację. Po burzy zawsze wychodzi słońce. – szepnęłam i wtuliłam się w nią jak mała dziewczynka – Gdyby jeszcze seks z Seanem był beznadziejny, a to był nasz najlepszy.
- Kochanie zawsze tak jest. – zaśmiała się głaszcząc mnie po głowie – W końcu przespałaś się z nim na moim ślubie, w mojej toyocie.
- Już nie masz tego samochodu. – zauważyłam – I będziesz mi to wypominać do końca życia? – jęknęłam
- No wiesz… - zaczęła – W końcu nie na co dzień trzeba tłumaczyć sześciolatce, że to co robiła ta pani z tym panem to nic złego. – zauważyła i zaraz zaczęłyśmy się śmiać głośno – Musieliście to naprawdę robić w samochodzie? Nie mogliście iść do toalety?
- Skąd mieliśmy wiedzieć, że dzieci zaczną się bawić w chowanego? I akurat w takim momencie podejdzie do samochodu twoja kuzynka.
- Podeszła bo słyszała dziwne odgłosy. – zaśmiała się – Tego na szczęście jej nie musiałam tłumaczyć.
- Za to doskonale pamiętam jak nam tłumaczyłaś. – zauważyłam wracając do wspomnień – Czułam się jak przyłapana nastolatka. Strasznie się na nas darłaś.
- I jakoś to nie poskutkowało. Miesiąc później wracam z wakacji a wy co? Planujecie, by razem zamieszkać! Po miesiącu.
- Cóż… inni nam przeszkadzali. – szepnęłam

- I o aż dziwne, że nie wpadliście wtedy. Byliście bardzo nieodpowiedzialni. Az nagle stał się cud, oboje zmądrzeliście, staliście się grzeczni i nagle bawiłam się na waszym weselu. Porozmawiaj z nim. Na spokojnie. Możesz nawet się  z nim znowu przespać, ale porozmawiajcie. 

&&&
 I mamy dylemat Charlie... wybaczyć, czy nie wybaczyć? 

A w międzyczasie zapraszam na nowe opowiadanie 


Korzystam z tego, że łeb mi pęka, chusteczki non stop są pod ręką i nie do końca widze na oczy... :D 

czwartek, 4 lipca 2019

9. Szkoda, że on nie może się tak rozpaść na kawałki.

Tom poinformował mnie, że przekazał już dokumenty Seanowi. Nie czułam się z tym dobrze, jednak wiedziałam, że to dobra decyzja. Oczywiście moi rodzice już o wszystkim wiedzieli, zresztą jego też. Jego mama zadzwoniła do mnie, aby złożyć mi życzenia i po prostu jej powiedziałam prawdę. Nie mogła w to wszystko uwierzyć, ale nie miałam nawet sił ją do niczego przekonywać. Tylko grzecznie się pożegnałam i starałam się jakoś dojść do siebie. Wszystko zwaliło mi się na głowę, i przez to wylądowałam w szpitalu. Zresztą obawiali się wszyscy mojego załamania. Fakt wpadłam w depresję, nie miałam ochoty wstawać nawet z łóżka. Robiłam to tylko dlatego, że byłam zmuszana przez rodziców, bądź przez Sarę. Mimo ciąży i opieki nad pierworodnym stanęła na wysokości zadania - była w tej chwili dla mnie ogromnym wsparciem. Zresztą był środek tygodnia. W końcu odważyłam się wsiąść w samochód i bez mówienia komukolwiek pojechałam do Bath. Pora było odwiedzić swój dom i co najważniejsze spakować wszystko to co do mnie należało. Nie chciałam już tego domu... właściwie to nie wiedziałam gdzie chcę się podziać w tym momencie. Pragnęłam tylko spokoju. Weszłam do środka i od razu poczułam łzy w oczach. Doskonale pamiętałam jak znaleźliśmy ten dom, jak się cieszyliśmy. Chodziłam po pomieszczeniach wspominając każdą chwilę. Analizowałam co się stało z tą szczęśliwą parą jaką byliśmy jeszcze na początku naszej znajomości. Podeszłam do kominka na którym stały nasze zdjęcia i każdemu przyjrzałam się dokładnie. Każde przedstawiało nas z innego okresu. Na dłużej przyjrzałam się naszemu zdjęciu ze ślubu. Dzień, który przekreślił wszystko. Nawet na nic nie patrząc, zrzucałam każde, po kolei na podłogę i tylko patrzyłam jak tłucze się szkło.

- Szkoda, że on nie może się tak rozpaść na kawałki.

Mruknęłam patrząc na swoje dzieło i od razu w oczy rzuciły mi się figurki Seana, które miał od dziecka. Ich też nie oszczędziłam, choć wiedziałam ile dla niego znaczyły. W tym momencie miałam to gdzieś, chciałam sprawić mu taki sam ból jaki sprawił mi. Wzięłam się jednak w garść i poszłam na górę. Powoli pakowałam swoje rzeczy i zdziwiło mnie tylko jedno. Dalej znajdowały się tu jego osobiste rzeczy czego nie rozumiałam. W końcu je spakowałam i powinny teraz stać w domu tej dziwki. Włączyłam gramofon, który stał w sypialni. Był to prezent ślubny od jego dziadka. W takt muzyki wyłączyłam myśli a składałam wszystkie rzeczy. Znosiłam pojedynczo do przedpokoju na dole i dalej wracałam do pakowania. Wyłączyłam się i przez to spotkałam się twarzą w twarz prosto z wrogiem numer jeden w tym momencie. Sean stał w progu sypialni i uważnie mi się przyglądał. Zresztą sama nie byłam dłużna. Zmienił się, widać było, że zerwał sporo nieprzespanych nocy, do tego nie był ogolony. W tym momencie wyglądał jak jakiś bezdomny, a nie dobrze zarabiający prawnik. Nic nie powiedziałam zresztą, wróciłam do przerwanej czynności.

- Widziałem szkło na dole. – zaczął
- Nie martw się. Gramofon i płyty oszczędzę. - wzruszyłam ramionami - Figurki sobie sklej. Chyba wiesz co to klej?
- Charlie…
- Sean proszę cię. Zaraz skończę więc nie utrudniaj tego. Robię tylko dla niej miejsce.
- Nikt oprócz nas tutaj nie mieszka, nie mieszkał i nie będzie mieszkać. To nasz dom, nikogo innego. - powiedział ostro
- Więc był. Możesz go wystawić przed rozwodem na sprzedaż. Wtedy łatwiejszy będzie podział. - wzruszyłam ramionami zamykając walizkę, za która po chwili złapałam - Zwrócę ci za malarzy. Miałeś rację, malowanie ścian na inny kolor niż biel to zły pomysł. Już wtedy powinna zapalić mi się zielona lampka w głowie.
- Nic nie będę zmieniać.
- Musisz, jeśli chcesz sprzedać dom. No chyba, że jednak będziesz mieszkać tutaj, w Bath. W mieście, którego nie znosisz. - westchnęłam - Zresztą na jej miejscu nie chciałabym mieszkać w domu byłej żony. Jeśli w końcu się ogarniesz i podpiszesz papiery.
- Rzuciłem Jojo. W dniu imprezy, kiedy to pojawiła się przez ciebie. Charlie... proszę cię, wysłuchaj mnie jeszcze raz, daj nam szansę. Przecież oboje się kochamy. Bo tak jest i nawet nie zaprzeczaj! Kochasz mnie, dlatego tak cierpisz. Ja również cię kocham... i jest mi cholernie wstyd za to jak cię potraktowałem. Masz prawo rozwalić wszystko co jest moje, nawet mnie pobić... cokolwiek. Jednak proszę cię, nie przekreślaj tego wszystkiego co nas łączy. To dlatego jeszcze nie podpisałem dokumentów. Gwiżdżę na to ile któreś z nas dostanie. Mogę ci oddać wszystko co mam.... jednak nie obiecam, że oddam ciebie.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że brzmisz teraz jak nastolatek? Myślisz, że da się wszystko wyjaśnić, naprawić? Może jeszcze bym zrozumiała, gdybyś był pierwszym...
- Pamiętasz... zadałaś mi raz pytanie... dlaczego ty. Wtedy Ci nie odpowiedziałem, choć doskonale znałem odpowiedź. Charlie... miałem sporo partnerek, z niektórymi byłem po kilka lat i się rozchodziliśmy. Tobie oświadczyłbym się po pół roku, jednak mnie wstrzymano. Powiedzieli, abym dał nam czas.... od zawsze wiedziałem, że tylko ty się dla mnie liczysz.
- I w taki łatwy sposób mnie straciłeś. - wypłakałam - Sean, teraz wszystko co powiesz jest dla mnie puste... gdybyś mnie kochał tak jak mówisz, nie byłoby jej.
- Wiem... i cholernie żałuje... żałuje wszystkiego co zrobiłem i czego nie zrobiłem. Daj mi jeszcze jedną szansę. Mogę nawet dla ciebie wyjechać na drugi koniec świata, pójść na terapię albo cokolwiek! Tylko daj mi szansę.
- Po co?! Będzie dalej tak samo, albo Jojo albo inna. - wypłakałam czując jak łamię się ponownie na kawałki - Wybrałeś najgorszy z możliwych sposób, aby mnie porzucić. Czy to dla was jest takie trudne? Okazać kobiecie szacunek i miłość? Nie wymagałam przecież zbyt wielu! Ale nie! Musiałeś do niej latać jak piesek, te namiętne emaile, spędzanie wolnego czasu... wolałeś ją. Jeździłeś do niej... kiedy ja spędzałam samotnie czas na spacerach... chcę być zresztą matką... a nie mogę robić tego w pojedynkę.
- Nie prawda! - od razu do mnie podszedł - Przyznaje się tylko do dwóch razów. To nie tak, że każdy wyjazd spędzałem z nią. Czasem miałem faktycznie delegacje, ale... to miała być niespodzianka. Robiłem coś dla ciebie, na naszą rocznicę. Z nią byłem tylko dwa razy i cholernie tego żałuje.... byłem durniem, wiem o tym! Najpierw spotkałem ją w kawiarni i mnie oczarowała... a za drugim. - przetarł twarz - Brakowało mi ciebie. Wiem jak to brzmi, ale Charlie... pochłaniała cię praca, miałaś dużo zleceń i choć byłaś w domu, to tak jakby cię nie było. A ja wtedy cię tak bardzo potrzebowałem... - szepnął - Miałem problemy w pracy... mój klient chciał zeznawać przeciwko jednemu bandycie... ale został uciszony. Chciałem z tobą porozmawiać... ale ciebie nie było. Mówiłaś, że jesteś zajęta, i wtedy Jojo ponownie się odezwała. Nic mnie nie usprawiedliwia... wiem o tym, jednak ja cię na prawdę kocham. I żałuje wszystkiego.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? Przecież od razu bym cię wysłuchała. Sean! To nie jest powodów do zdrady!
- Wiem o tym. To najgorszy powód do zdrady, jednak prawdziwy. Choć nic i tak mnie nie usprawiedliwia. Zwłaszcza, że już raz mieliśmy podobny kryzys, była między nami praca i wtedy szybko to rozwiązaliśmy. Ale tak jak mówiłem, pracowałem nad czymś innym i jeśli... zresztą najlepiej jakbym ci to pokazał, wtedy zrozumiesz.

Odsunął się wskazując dłonią na drzwi. Wahałam się przez dłuższą chwilę, jednak ciekawość wzięła górę. Wyszłam z sypialni by po chwili siedzieć w jego samochodzie, który kierował na zachód. Ciekawiło mnie co takiego wymyślił, co go zatrzymywało i musiałam przyznać, że kompletnie zapomniałam o naszej rocznicy, która zbliżała się wielkimi krokami. Cały czas patrzyłam za okno i starałam się zorientować gdzie jesteśmy, aż w pewnym momencie zaparkował pod jakimś warsztatem. Tego kompletnie nie rozumiałam, aż w końcu zgasił silnik i wziął głębszy wdech.

- Nigdy nie zapomniałem o tym jakie mamy plany. Do tej pory pamiętam o czym rozmawialiśmy na naszej pierwszej randce. Zresztą pamiętam każde nasze marzenia, te spełnione i nie spełnione. Choć może na takiego nie wyglądam to doskonale znam to co chowasz w głębi serca. Stąd też ten prezent na rocznicę.
- Nie rozumiem...
- Zawsze mówiłaś, że chciałabyś mieć biuro z prawdziwego zdarzenia. Stąd ten prezent. Jesteśmy przed twoją firmą. Kolega miał do sprzedania po dziadku warsztat. Więc na dole masz warsztat stolarski, a na górze swoje biura. W końcu nie będziesz musiała się wstydzić, że nie masz gdzie zaprosić swoich klientów. I sama będziesz miała miejsce na majsterkowanie. Znikałem bo pracowałem tutaj. Stąd były moje pytania odnośnie wystroju, i innych tego typu. Ty się w końcu na tym znasz.
- Dlaczego? - zdziwiona patrzyłam na budynek, tego się kompletnie nie spodziewałam
- Bo to było twoje marzenie. - szepnął - I również moje, abyśmy nie przynosili jednak pracy do domu. Choć wiem, że teraz będzie ciężko.
- Mówiłeś, że to dla kolegi. Że ma kiepskiego architekta i dlatego pytałeś.... - szepnęłam i dopiero na niego spojrzałam
- Miała to być niespodzianka. Możesz oczywiście wejść do środka. - podał mi klucze więc zaraz stałam w środku stolarni, która po chwili zrobiła się jasna - Tak jak mówiłem, oddam ci wszystko. Na razie jest to na moje nazwisko, jednak jest twoje.
- Kupiłeś to za swoje pieniądze, podział majątku dotyczy naszych wspólnych... - szepnęłam dotykając delikatnie stołu - I mojej firmy.
- Tak jak mówiłem nie chce niczego… chce tylko, abyś mi wybaczyła, abyśmy mogli wszystko naprawić.
- To nie jest takie proste. Sean… zdradziłeś mnie… przespałeś się z inną kobietą i to samo robiłeś ze mną… tego nie rozumiem… dlaczego musiałeś mieć nas dwie? Dlaczego sprawiałeś… boże… - wypłakałam chowając twarz w dłoniach – Mieliśmy być rodzicami… i bylibyśmy w tym najgorsi… to mnie najbardziej boli…
- Charlie… - podszedł od razu do mnie – Będziesz najlepszą matką. Wiesz o tym. Wszystkie zresztą dzieci w naszej rodzinie oraz naszych znajomych zawsze chcą spędzać czas z ciocią. Pamiętasz ostatnie święta? Córka mojego brata wolała ciebie niż własną matkę… to o czymś świadczy… a mianowicie o tym, że masz cierpliwość i nie patrzysz na nich jak na dzieci. Jesteś dla nich dobra, kochana i nie udajesz kogoś kim nie jesteś. Bez problemu możesz się z nimi poniewierać po podłodze w najdroższej sukience. Ja się dzieci cholernie boję, doskonale to wiesz… a mimo tego chciałaś stworzyć ze mną rodzinę…
- Poruszyłam ten temat abyś mógł w końcu się przyznać. – wypłakałam – Miałeś wtedy szansę…
- Wiem… jednak naprawdę chciałem… przemyślałem sobie wszystko… i bardzo chcę mieć z tobą rodzinę. Choć dużo nauki przede mną. – szepnął na co płakałam coraz bardziej by po chwili stać wtulona w jego szyję – Już ciii… Charlie… przepraszam, naprawdę cię przepraszam za wszystko. – usłyszałam i poczułam jego łzy na policzku – Jestem dupkiem, skończonym śmieciem i masz rację… jednak nie odchodź ode mnie, daj mi wszystko naprawić. Zaczniemy od nowa…
- Sean… - szepnęłam – Chcę już wrócić do domu…


Złapał mnie jedynie za dłoń i zaraz siedziałam w jego samochodzie. W tym momencie chciałam być już w domu… tylko nie wiedziałam tak naprawdę gdzie jest mój dom. O dziwo dość szybko dojechał i tylko weszłam do środka w zamiarze zabrania swoich rzeczy i co najważniejsze kluczyków do samochodu. Które zostały zresztą w mojej torebce. Złapałam za nią i chciałam wyjść jednak poczułam jak Sean łapie mnie za dłoń i tylko szepnął, że tu jest mój dom. Od razu poczułam łzy w oczach i zaraz tonęłam w jego uścisku i poczułam jak jego usta szukają moich. W tym momencie się kompletnie wyłączyłam. Nie powinno mi być dobrze, jednak… miałam wrażenie, że tym razem było inaczej. Sean starał się i to bardzo… i przez to w całej sypialni było słychać nasze przyspieszone oddechy i jęki. Wykończona położyłam się na łóżku i właściwie momentalnie zasnęłam. Jak jeszcze nigdy… zresztą przebudziłam się nad ranem, Sean spał na plecach, więc tak aby go nie zbudzić cicho wstałam z łóżka i ubierając się pod drodze wyszłam cicho z domu z walizkami. Szybko odjechałam i cały czas czując łzy w oczach jechałam do Londynu. Musiałam być silna…