sobota, 29 czerwca 2019

8. Dla Charlie jesteś już bolesną przeszłością z którą musi się zmierzyć.

Czułem się cholernie źle. Charlie nie odzywała się do mnie, nie odbierała żadnych moich połączeń, a do tego nie było jej w domu. Dopiero teraz dotarło do mnie co zrobiłem. W dodatku Jojo do mnie wydzwaniała. Na imprezie potraktowałem ją źle, jak nie gorzej. Byłem wściekły na jedną jak i na drugą. Choć najbardziej byłem wściekły na samego siebie. Ponownie czekałem pod domem, w którym było ciemno. Zapewne Charlie wyjechała, odpocząć od wszystkiego. Zresztą sam potrzebowałem z kimś porozmawiać. A jedynym przyjacielem jakiego miałem był Tom. Umówił się ze mną na piwo w Londynie, czekałem na niego dłuższą chwilę, aż w końcu usiadł naprzeciwko mnie i zamówił piwo.

- Wyglądasz koszmarnie. – zauważył dokładnie mi się przyglądając
- I tak się czuję. Spieprzyłem sobie życie. – mruknąłem
- Nie bardziej niż jej. – rzucił prosto z mostu, dlatego mogłem go nazywać swoim przyjacielem, zawsze to mi się w nim podobało najbardziej, nigdy nie bał się mówić tego co myśli
- Jak się czuje? – szepnąłem bawiąc się podkładką od piwa
- Nie powinno cię to interesować. – od razu rzucił – Kurwa Sean, naprawdę musiałeś to zrobić? Musiałeś mieć je dwie? Pamiętasz co mi powiedziałeś na swoim ślubie? Koniec z byciem dupkiem. Koniec z zdradzaniem swoich dziewczyn. Teraz zrobiłeś coś o wiele gorszego. Charlie była twoją żoną do jasnej cholery, dla niej się zmieniłeś, to dla niej oszalałeś.
- Dalej jest moją żoną. – zauważyłem, ale wziął tylko głębszy wdech i podał mi kopertę, którą dopiero zauważyłem – Co to?
- Poprosiła mnie, abym ci to przekazał. – zdziwiony tylko spojrzałem na kopertę i na niego - Charlie nie jest na razie w dobrej kondycji psychicznej i fizycznej, aby się z tobą skonfrontować, dlatego poprosiła mnie, abym ci przekazał papiery rozwodowe.
- Rozumiem… - poczułem się w tym momencie tak, jakby ktoś mi przywalił młotem – Więc to wszystko? Zamierza to zakończyć w taki sposób?
- Sam to wszystko zakończyłeś będąc z Jojo w związku. – mruknął i już wiedziałem, że o wszystkim wie, w końcu ja mu nie mówiłem nawet jak nazywa się dziewczyna – Nie popieram tego co zrobiłeś, zapewne dobrze o tym wiesz. I choć nie chcę się mieszać w wasze życie, w wasze sprawy to papiery doręczyłem. Jest mi jej naprawdę szkoda. Dziewczyna ma złamane serce, a do tego straciła dziecko… straciła kogoś na kim jej zależało. Nawet nie wiesz jak bardzo Charlie pragnęła założyć z tobą rodzinę.
- Wiem o tym i pluję sobie w brodę to co jej zrobiłem. Dopiero teraz do mnie dotarło, że byłem zwykłym chujkiem i wiem co straciłem. Kocham Charlie, naprawdę choć wiem jak to teraz brzmi. – powiedziałem i po raz pierwszy poczułem łzy w oczach – Nie jest zresztą sama, straciła również moje dziecko.
- Owszem, tylko, że ty nie wiesz jak to jest. Sean dobrze wiemy, że nie jesteś gotowy na bycie ojcem, na te prawdziwe, dorosłe życie. – powiedział spokojnie – Odradzałem ci ślub z Charlie, mówiłem ci, że to za wcześnie, że źle się to skończy. Jednak postawiłeś na swoim, pokazałeś wszystkim prawdziwego Seana. Co się w takim razie zmieniło? Czego ci brakowało w Charlie, że musiałeś mieć je obie?
- Sam nie wiem. Z Charlie miałem stabilizacje, wracałem do domu i wiedziałem jak będzie wyglądał wieczór, następny dzień. Może faktycznie nie powinniśmy przeprowadzać się do Bath? – spojrzałem na przyjaciela szukając w nim jakiegokolwiek wsparcia 
- Nie Sean, wasza przeprowadzka do Bath nie ma nic wspólnego z tym, że ją zdradziłeś. Gdyby tak było, zrobiłbyś to już dawno temu, jeszcze jak mieszkaliście w Londynie i się prawie nie widywaliście. Pamiętasz co wtedy mi powiedziałeś? Że Charlie cię wkurwia, to, że ważniejsza od ciebie jest dla niej praca, jednak ani razu nie pomyślałeś, aby przelecieć stażystkę w pracy. Bo mimo wszystko liczyła się ona, twoja żona. Tym razem miałeś upragniony spokój, miałeś to o czym marzyłeś mieszkając tutaj i nagle pojawiła się Jojo, i dla niej stałeś się dupkiem. Więc pytam, czego ci brakowało, że odważyłeś na ten krok?
- Jojo po prostu jest młoda. – mruknąłem – Ma plany jakie my również mieliśmy. Żyje chwilą, niczym się nie przejmuje. – zauważyłem – Charlie tez taka była. Jak ją poznałem…
- Więc wybrałeś. Teraz będziesz mógł szaleć z Jojo, chodzić na imprezy, na koncerty. Wrócisz do Londynu, gdzie życie toczy się na pełnych obrotach.
- Rzuciłem ją. – zauważyłem – Kiedy pojawiła się na imprezie byłem wkurwiony, wtedy wpadłem też w panikę. Jeśli ona się pojawiła to co będzie jeśli pojawi się Charlie. Wtedy dowiedziałem się, że dostała ode mnie email. Dodałem dwa do dwóch i dlatego wróciłem szybko do domu, chciałem jej wszystko wytłumaczyć… resztę już zresztą znasz. Mieszka u was?
- Nie, Charlie dochodzi do siebie. – westchnął przecierając twarz i dopiero dostrzegłem, że wygląda na starszego niż jest – Nie jest z nią dobrze. Zresztą była przez pewien czas w szpitalu. – powiedział spokojnie na co na niego przerażony spojrzałem – Sean, ona nie jest w stanie tego wszystkiego udźwignąć. Dostała mocno po tyłku i nie wiemy czy szybko do siebie dojdzie. Sara się o nią martwi, dobrze wiesz, że są jak siostry.
- Chciałbym z nią porozmawiać, wytłumaczyć się choć jeszcze raz.
- Jest już za późno stary. – powiedział przepraszającym wzrokiem – Dla Charlie jesteś już bolesną przeszłością z którą musi się zmierzyć. Zresztą masz wszystko w kopercie.
- Jesteś jej prawnikiem? – spuściłem głowę wzrok wbijając w kopertę, której nie zamierzałem otwierać, a raczej bałem się ją otworzyć
- Nie, nie chce nas w to wszystko mieszać. Sama znalazła prawnika, wszystko załatwiła… zanim prawda wyszła na jaw. Wiesz Sean… - westchnął – Znam ją dłużej niż ty. Kiedy poprzedni facet zrobił jej to samo świństwo co ty, jakoś to przetrawiła. Nie było łatwo, jednak się podniosła. Wtedy poznała też ciebie… jednak. – wziął głębszy wdech – Ona cię debilu naprawdę mocno kochała. Czasem ci tego zazdrościłem… że kocha cię ktoś tak mocno, mimo tylu wad. I jest mi cholernie wstyd, że pozwoliłem wam na to, abyście się poznali. Więc proszę cię… odpuść, daj jej się pozbierać, choć oboje dobrze wiemy, że minie sporo czasu zanim zobaczymy na jej ustach uśmiech. Zachowaj się jak na mężczyznę przystało… daj jej odejść, bez walki. Choć na tyle zasługuje.


Zostawił mnie samego i dopiero wtedy poczułem jak łzy spływają mi po policzkach. Szybko je wytarłem i łapiąc za kopertę wyszedłem z pubu. Spacerowałem alejkami Londynu i brała mnie cholera. Tu wszystko było takie brudne, wszędzie było za głośno. W dodatku byłem wściekły. Na siebie, na Toma, na wszystkich. Kopnąłem kosz znajdujący się przy ławce, na co sam mi oddał z zdwoją siłą i usiadłem na ławce. Dalej w dłoni miałem kopertę, więc tylko ją otworzyłem i zacząłem czytać. Miała świetnie odrobioną pracę domową, całą winę przepisała mi z czym nie mogłem nawet walczyć. W dodatku… dzięki mojej winie miała dostać ¾ naszego majątku. Nawet miałem to gdzieś. Mogła zabrać mi wszystkie pieniądze… jednak nie chciałem stracić jej jako osoby. Usłyszałem śmiech, więc tylko podniosłem głowę i zobaczyłem parę, która szła wtulona w siebie i z czegoś się śmiała… ja też taki byłem… my tacy byliśmy i zastanawiałem się, kiedy to wszystko się zmieniło. Dlaczego musiałem wtedy spotkać Jojo i dać się tak zwabić w jej sidła? Spieprzyłem wszystko… a najbardziej było mi żal tego, że spieprzyłem jej życie… Charlie, mimo wszystko nie zasługiwała na tyle cierpienia. 

wtorek, 25 czerwca 2019

7. Wielu rzeczy nie wiedziałam.

Dziś był dzień imprezy. Miałam zresztą plan, niestety Sean dalej mnie okłamywał, dlatego korzystając z okazji, że się kąpał sama szybko włączyłam jego telefon i szukałam podejrzanych wiadomości. W oczy rzucił mi się za to email i tylko pokiwałam głową, myślał, że jest sprytny a jak widać szybko można było przejrzeć jego namiętne wiadomości. Przez to zrobiło mi się niedobrze więc tylko napisałam szybką wiadomość i zaraz po tym jak ją wysłałam od razu usunęłam. Miałam tylko nadzieję, że nie będzie na tyle głupia aby mu odpisać choć w tekście zastrzegłam aby tego nie robiła. Teraz musiałam zagrać szopkę przed mężem. Jakby zresztą nigdy nic pojechał do pracy, więc ja w tym czasie przygotowałam mu rzeczy na wieczór i zajęłam resztą. Jak tylko zjawił się popołudniu w domu od razu udałam, że źle się czuję. Zresztą to nie było aż takie kłamstwo. Od rana dziwnie się czułam. Zresztą Sean nie był zadowolony, że musi iść sam, jednak sam zauważył, że jestem blada. Jak tylko gotowy wyszedł wzięłam się za najważniejsze - a mianowicie spakowałam jego rzeczy do walizek. Wszystko zniosłam na dół i starałam się nie płakać, ale czułam, że to jest odpowiednia chwila na to. Pora było powiedzieć dość. Dalej czułam się dziwnie, w dodatku zaczął boleć mnie brzuch, wręcz kłuć. I kompletnie nie wiedziałam co się dzieje, w pewnym momencie kiedy schodziłam ze schodów ból był nie do wytrzymania i poczułam dziwne uczucie, spojrzałam na spodnie i byłam w szoku. W tym samym momencie zobaczyłam wściekłego Seana w progu i ponownie skuliłam się z bólu.

- Charlie?! Co się stało?
- Nie wiem. – wypłakałam – Boli.
- Jedziemy do szpitala.

Właściwie bałam się, kompletnie nie wiedziałam co się ze mną dzieje. O dziwo Sean szybko dojechał do szpitala i zaraz się mną zajęli. Tyle tylko, że nie spodziewałam się werdyktu. Siedziałam jak skamieniała i słuchałam tego co mi mówił lekarz. Byłam w ciąży, poroniłam. Nawet nie wiedziałam... byłam dorosłą kobietą a nie zauważyłam czegoś takiego. Zrobili mi szybki zabieg i mogłam wrócić do domu. Sean oczywiście o wszystkim wiedział, lekarz mówił nam wszystko. Choć w drodze powrotnej siedział cicho. Weszłam tylko do domu i zaraz usłyszałam.

- Nie wiedziałaś?
- Wielu rzeczy nie wiedziałam. - powiedziałam oschle
- Charlie…
- Nie Sean. W salonie masz swoje rzeczy, z łaski swojej weź je i się wynoś.
- To nie tak… porozmawiajmy.
- Nie, my nie mamy o czym rozmawiać. - zauważyłam - Mój prawnik o wszystkim wie, papiery są gotowe więc spodziewaj się ich na dniach. Nie chce tego domu, dlatego wystawimy go na sprzedaż. I możesz wrócić sobie do Londynu, czy gdzie masz tą dziwkę.
- Charlie. Porozmawiajmy. Jesteś w tym momencie pod wpływem leków. Do jasnej cholery poroniłaś. To było moje dziecko!
- Owszem! Bo nawet dziecko wie, że nie chce takiego ojca! Ja nie chcę ciebie! W tym momencie się tobą brzydzę! Doskonale wiesz dlaczego byłam sama, co zrobił twój poprzednik a ty co? Zrobiłeś dokładnie to samo! Jesteś śmieciem w tym momencie dla mnie i na prawdę życzę ci wiele złego! Kochałam cię, a ty tak zdeptałeś moje serce.
- Też…
- Stop! Nie chcę słyszeć twoich kłamstw! Nigdy mnie nie kochałeś, taka jest prawda. Bo gdyby tak było to byś mnie nie zdradził tak szybko. Nie rozumiem jednego tylko, po co to wszystko?! - wskazałam ręką na dom - Jeśli nie chciałeś ślubu o czym zresztą powiedziałeś mi podczas naszego pierwszego spotkania to po co to wszystko?! Po jaką cholerę mi się oświadczyłeś, zdecydowałeś się na dziecko?! Jesteś aż takim hipokrytą?! Myślisz, że jakby nigdy nic będziesz mógł mieć nas dwie?! To się grubo przeliczyłeś i dlatego daję ci drogę wolną. Będziesz miał tą na której zależy ci najbardziej.
- To na tobie mi najbardziej zależy, dlatego jesteś moją żoną!
- Nie Sean, chciałeś mnie bo uwielbiałeś seks ze mną. A nie chcesz odejść bo zostaniesz z niczym. Znaczy się rodzice zapewne pomogą synkowi. - rzuciłam ironicznie - Ale nie spodziewaj się dużych pieniędzy ode mnie. Odebrałeś mi dwie rzeczy, na resztę ci nie pozwolę.
- Przecież to nie moja wina, że poroniłaś! Charlie, proszę cię wysłuchaj mnie. To nie tak jak myślisz.
- Nie, miałeś szansę, ale jej nie wykorzystałeś. Teraz jest za późno.
- Jaką do jasnej cholery szansę?!
- Wiem o was od dawna! - krzyknęłam na co stał w szoku - Wtedy miałeś jeszcze szansę, ale nie! Wolałeś dalej brnąć w to całe gówno! To dlatego dziś ją zaprosiłam na imprezę, niech twoi koledzy poznają nową Charlie! Bo od teraz to z nią będziesz widywany, mnie zobaczysz dopiero na sali rozwodowej! Więc z łaski swojej weź rzeczy i wypierdalaj z tego domu!
- Nie ruszę się! Charlie dopiero co wróciłaś ze szpitala! Nie zostawię cię samej w tym momencie! I nie dlatego, że tak mówi mi duma i sumienie, ale dlatego że to właśnie na tobie mi zależy najbardziej! Ona nic nie znaczy, ok zdradziłem cię, ale to nic dla mnie nie znaczyło. Byłem głupi, ale zerwałem z nią bo chciałem założyć z tobą rodzinę! Kocham cię i dlatego odważyłem się na ślub. Jojo... przepraszam cię, wiem, że to co zrobiłem to jedno wielkie świństwo, ale chciałem, chcę wszystko między nami naprawić.
- Zdecydowanie jest już za późno.

Rzuciłam i po prostu zostawiłam go samego. Uciekłam na górę i zamknęłam sypialnie na klucz od razi kładąc się na łóżku. Skuliłam się i po prostu zaczęłam płakać. W tym momencie czułam się zdeptana. Jeszcze miał odwagę się wytłumaczyć, kłamać mi prosto w oczy. Wiedziałam, że nie odpuści. Nie wyjdzie z tego domu, więc zastanawiałam się czy czasem sama tego nie zrobić. Nie spakować swoich rzeczy i po prostu uciec do rodziców. Odpocząć od wszystkiego. Rano nie czułam się wcale lepiej, nie spałam całą noc, tylko płakałam. Zmęczona zeszłam na dół i widziałam Seana jak robił śniadanie. Tylko wyciągnęłam swój kubek i zaczęłam parzyć sobie herbatę.

- Charlie... proszę cię, porozmawiajmy.
- Nie mamy o czym rozmawiać. Wszystko powiedziałam ci wczoraj, jeśli się nie wyniesiesz do wieczora, sama to zrobię.
- Proszę cię, wysłuchaj mnie.
- Nie Sean... nie dam sobie mydlić oczu. Jestem na to już za stara i nie zamierzam przechodzić tego wszystkiego ponownie. Wiem co powiesz, obiecasz mi poprawę i że nigdy więcej tego nie zrobisz. A oboje znamy prawdę. Jak nie Jojo to będzie kolejna. I tak będzie cały czas. Jeśli raz próbujesz, chcesz tego cały czas. W tym momencie jest za późno, już dla mnie nie istniejesz. Jesteś po prostu wspomnieniem… które umarło śmiercią naturalną. Jakoś dam sobie radę, jak zawsze zresztą… więc proszę cię, weź swoje rzeczy i się wynieś. Nie ośmieszaj się bardziej…

&&&

tadam, zaskoczyłam?:D 


czwartek, 20 czerwca 2019

6. Wiem Sean... wszystko będzie dobrze. Zawsze jest.

Miałem cholerny mętlik w głowie. Dwie kobiety, jedna chciała czegoś więcej ode mnie, a druga zachowywała się tak jakby moja obecność jej kompletnie przeszkadzała. Nie rozumiałem w tym momencie niczego. Z Jojo miał łączyć mnie tylko seks, a tu nagle ona chce abym odszedł od Charlie. Z drugiej strony, miała rację. Nie zasługiwała na to wszystko, na te kłamstwa z mojej strony. W dodatku nie miałem z kim o tym porozmawiać, doskonale zdawałem sobie sprawę z tego jaką reprymendę bym dostał od Toma. Bycie dupkiem na sali sądowej dla niego to pestka, jednak nie w stosunku do kobiety z którą postanowiłeś zostać na całe życie. Tylko czy ja nadal kocham Charlie?

&&&

Mój plan zaczął działać. Najpierw zbywałam Seana i widziałam, że nie wie co się dzieje i jak sobie z tym poradzić. I o to mi właśnie chodziło. Teraz była pora na atak z drugiej strony. Stąd też czekałam na jego powrót z pracy. Jak tylko przekroczył próg wiedziałam, że jest zmęczony, ale nie mogłam zwlekać. Jakby nigdy nic nałożyłam nam obiad i usiedliśmy w jadalni gdzie bawiłam się jedzeniem.

- Sean....
- Tak? - spojrzał na mnie na co wzięłam głębszy wdech
- Wiem, że jesteś zmęczony, ale musimy porozmawiać.
- Czy to na prawdę coś ważnego? Co nie może poczekać? - westchnął na co zacisnęłam delikatnie dłoń w pięść, aby tylko się nie zdenerwować - Charlie?
- Chciałabym być mamą. Bycie tylko żoną chyba mi nie wystarcza. - odłożyłam jedzenie na bok i widziałam jego zdziwiony wzrok - Długo nad tym myślałam i jestem gotowa na zawieszenie kariery, na ten krok. Choć doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że do tego trzeba dwojga. I chciałabym znać twoje stanowisko. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że do wszystkiego musisz dojrzeć.
- Dojrzeć? W końcu ci się oświadczyłem po roku. - zaśmiał się, ale zaraz spoważniał zapewne widząc mój wzrok - Przepraszam, to nie był komentarz na miejscu.
- Dokładnie, to nie moment na żarty. Po prostu powiedź co o tym wszystkim myślisz. Czy jesteś gotów na to, że będzie nas więcej w tym domu? Chcę być uczciwa i nie zaskoczyć cię wpadką.
- Przyznam szczerze, że zaskoczyłaś mnie. - westchnął - Tego zdecydowanie się nie spodziewałem. I prawda jest taka, że nigdy o tym nie myślałem. Zawsze wydawało mi się, że nie jesteśmy tacy jak Tom z Sara.
- Ty nie jesteś taki jak oni. Pamiętaj o tym. - szepnęłam spuszczając głowę - Po prostu zastanów się... czy chciałbyś być ojcem, teraz... za rok... czy w ogóle.
- Dobrze. - westchnął i uważnie mi się przyjrzał - Co będzie jeśli nie będę chciał być ojcem? Dopuszczasz do siebie taką opcję?
- Biorę to pod uwagę. - zauważyłam wstając od stołu ze swoim talerzem i ruszyłam do kuchni, ale zatrzymałam się w progu - Zabawne, ale właśnie to, że nie będziesz chciał rodziny biorę głównie pod uwagę. Chyba za dobrze cię znam, albo za późno do mnie dotarło kim tak na prawdę jesteś. - wzruszyłam ramionami - Zastanów się, to wszystko.
- Charlie... - zaczął i o dziwo przyszedł za mną - Ja...
- Wiem Sean... wszystko będzie dobrze. Zawsze jest. - szepnęłam i dałam mu całusa w policzek - Położę się dziś wcześniej.

&&&

Byłem na siebie wściekły. To była idealna okazja, aby powiedzieć jej prawdę. Jednak nie mogłem... kiedy na nią spojrzałem zabrakło mi słów. W dodatku oczekuje ode mnie decyzji w sprawie dziecka. Jak miałem jej powiedzieć, że nie jestem pewny czy w ogóle chce dzieci. Zresztą jak miałem mieć dziecko z żoną, a później jakby nic pieprzyć kochankę. Przetarłem zmęczoną twarz i siedząc w samotności w salonie o tym rozmyślałem. Zresztą dotarł do mnie sens słów Charlie... ona się już pogodziła. I poczułem się dziwnie... poczułem się tak jakby była rozczarowana moją osobą. Zresztą jej wzrok wiele mówił. Chciałem porozmawiać z nią, tyle tylko że jak wszedłem do sypialni nie miałem serca jej budzić. Spała skulona w łóżku więc jedynie cicho wyszedłem z sypialni.

&&&

Sean nie rozpoczął ani razu rozmowy na temat dziecka, więc doskonale wiedziałam jaka jest jego decyzja. Teraz było dla mnie wszystko jasne, był szczęśliwszy z kochanką. Dlatego teraz miałam już wszystko gdzieś, powoli przygotowywałam się na odejście. Dlatego dziś rano się wyszykowałam pod czujnym okiem Seana. Powiedziałam mu, że jadę na spotkanie z klientem, jednak prawda była taka, że jechałam do prawnika w Londynie. Chciałam się dowiedzieć co muszę zrobić, co zyskam. Co mogę stracić. Zresztą spotkałam się również z Sara i Paulem. Pobawiłam się z nim mówiąc wszystko przyjaciółce.

- Więc to już ostateczny koniec?
- Dałam mu szansę, gdyby mnie kochał i chciał stworzyć ze mną coś poważnego to na pewno od razu by ze mną porozmawiał na temat dzieci, a ten po prostu zamilkł.
- Dupek, powinnaś mu mocno dopiec. Choć to mój przyjaciel to nie popieram tego co zrobił, dalej robi.
- Zastanawiam się tylko jak sprawić, aby w końcu powiedział prawdę. Teraz miał wyśmienitą okazję. - zauważyłam podając małemu kredkę
- Po prostu z nim porozmawiaj. Powiedź, że już wszystko wiesz. Zresztą zamierzasz zostać w Bath?
- Tak, podoba mi się to miasto. Kupię sobie najwyżej jakieś mieszkanie, albo wyprowadzę się do jakiegoś miasteczka niedaleko Bath. Jakoś sobie poradzę.
- Dobrze. Zostaniesz na obiedzie?
- Nie, muszę wracać do domu.

Oczywiście spóźniłam się na pociąg więc musiałam czekać na kolejny. O dziwo Sean do mnie pisał wiadomość, nawet dzwonił. Więc jedynie mu napisałam krótką wiadomość, że jestem w drodze, nie musi na mnie czekać. O dziwo zaraz usłyszałam swój telefon więc zdziwiona, że tym razem dzwoni odebrałam.

- Właśnie przed chwilą ci napisałam wiadomość.
- Wiem, jednak chciałem dowiedzieć się o której będziesz. Przyjadę po ciebie.
- Nie musisz. Spokojnie sobie wrócę do domu. Dlatego nie czekaj na mnie.
- Charlie... nie muszę, ale chcę. Martwię się o ciebie.
- Nie musisz. Wrócę.

Wjeżdżałam akurat do tunelu, więc straciłam zasięg i dlatego też schowałam telefon do torby. Cały czas rozmyślałam nad tym wszystkim. Sarah miała rację muszę z nim porozmawiać i postawić wszystko na jedną kartę. Niestety w Bath było trochę wietrznie, więc zanim doszłam do domu zmarzłam. O dziwo światła się paliły, więc tylko weszłam do środka i zostawiłam swoje rzeczy na komodzie, by ściągnąć płaszcz. O dziwo Sean stał na schodach i mi się przyglądał.

- Dlaczego się rozłączyłaś?
- Wjeżdżałam do tunelu, dlatego. - zauważyłam idąc do kuchni
- W Bath nie ma tuneli.
- Byłam w Londynie. - wzruszyłam ramionami nastawiając czajnik
- Nic nie mówiłaś o tym, że jedziesz do Londynu. Wiesz jak się martwiłem kiedy cię nie było i nie odbierałaś ode mnie telefonu? Co się dzieje Charlie? To przez to, że nie odpowiedziałem?
- Nie, zapomniałam ci powiedzieć. Zdarza się. - westchnęłam - Sean jestem zmęczona i nie mam zamiaru się kłócić.
- Ja też nie mam ochoty. - westchnął i o dziwo mnie przytulił dając buziaka w czoło - Przemyślałem sobie wszystko, i masz rację. W tym domu jest przerażająco cicho, zwłaszcza jak jest jedna osoba. Dlatego myślę, że to dobry moment na dziecko. - powiedział na co zdziwiona na niego spojrzałam - Starania są przyjemne więc postarajmy się, bez żadnego stresu. Jeśli przez rok nam się nie uda, wtedy pójdziemy do lekarza, co myślisz?
- D-dobrze. - szepnęłam w szoku bo tego kompletnie się nie spodziewałam
- A teraz. Mam dla ciebie złą wiadomość. Wiem jak bardzo nie lubisz sztywnych spotkań z prawnikami, ale niestety dostaliśmy na takie zaproszenie. Musimy się wbić w galowe rzeczy. I niestety obecność obowiązkowa.

Sean przez cały czas mówił, a ja nie byłam w stanie nic powiedzieć. W ogóle go nie słuchałam. Cały czas w głowie miałam jego słowa - to czas na dziecko. W tym momencie byłam ciekawa co się stało. Czyżby jednak nie miał z nikim romansu? A ja sobie tylko wmawiałam wszystko?

&&&


Atmosfera w domu była zdecydowanie lepsza. Charlie zachowywała się tak jak kiedyś i dlatego też wolałem na razie odpocząć w jej towarzystwie na co niestety nie była zadowolona druga dziewczyna, która planowała szalony weekend dla nas obojga. 

***

Tadam! Zaskoczyłam?:D 

sobota, 15 czerwca 2019

5. Chciałabym być w końcu szczęśliwa i kochana.

Ostatnia wizyta w Londynie dała mi sporo do myślenia. Sara ma rację, tym razem ja powinnam zacząć rozmowę z Seanem na temat dzieci. W końcu to ja będę się nimi zajmować w związku z tym, że pracuję z domu. I też było pytanie, czy w końcu on jest gotowy. Siedziałam przy biurku w gabinecie i bawiłam się ołówkiem, zarazem wspominając jak to się zaczęło. Do tej pory nie mogłam uwierzyć w to, że chłopak, który był przeciwny małżeństwie sam mi się oświadczył po roku bycia razem. Ślub wzięliśmy dość szybko, co oczywiście nie podobało się moim rodzicom. Uważali, że powinniśmy jednak poczekać, dać sobie czas. Usłyszałam szum, więc to była pora na pocztę. Korzystając z okazji, postanowiłam zrobić sobie herbatę, dlatego zebrałam z podłogi pocztę i przeglądając ją ruszyłam w kierunku kuchni. W oczy rzuciło mi się kilka reklam, ale również list do Seana. Ponownie dostał mandat, więc tylko westchnęłam otwierając kopertę. Dokładnie czytałam gdzie i zdziwiło mnie tylko jedno. W tym dniu raczej nie powinien być w tamtym miejscu, z tego co miałam wpisane w kalendarzu na lodówce to miał być w Londynie na jakimś szkoleniu. Zdziwiona usiadłam przy laptopie i od razu sprawdziłam trasę. Poczułam dziwne uczucie... do tego słowa Sary - nie widzieli się z Tomem od dwóch miesięcy, choć razem niby byli na koncercie. W dodatku późniejsze powroty do domu, czasem szybkie wyjścia. Czy to możliwe, że Sean mnie zdradzał? Miał kogoś na boku? Nie mogłam w to uwierzyć, ale coraz więcej faktów układało się w jedną całość. Przez to też nie mogłam się skupić i dlatego siedziałam z kubkiem herbaty i przeglądałam kalendarz. Złapałam za telefon i zaraz wybrałam numer mojej przyjaciółki.

- No, no aż tak się za mną stęskniłaś? - zaśmiała się - Paul zaraz się uderzysz, uważaj.
- Sean mnie zdradza. - wydusiłam to z siebie i aż musiałam sprawdzić czy Sara jest po drugiej stronie bo zapadła cisza - Jesteś?
- Ale jak to? Z kim? Dlaczego?
- Na te pytania musi ci on odpowiedzieć. - westchnęłam czując łzy w oczach - Sama mówiłaś, nie widział się z Tomem choć mi tak mówił. Do tego dostał mandat, w tym czasie powinien być w Londynie, a mandat jest z zupełnie innej strony. Okłamuje mnie więc to proste, musi mieć kogoś na boku. – szepnęłam
- Oh kochanie. Może to nie prawda?
- Prawda. Za dużo faktów łączy się w jedno. Ostatnio był na koncercie a jutro znowu niby ma delegacje do Londynu. Po co prawnik z Bath może cały czas jeździć do miasta z którego uciekł?
- Co zamierzasz w takim razie zrobić? – westchnęła
- Sama nie wiem. Miałam z nim porozmawiać na temat macierzyństwa, ale chyba będę musiała porozmawiać na temat rozwodu. - wypłakałam - Dlaczego to zawsze mnie spotyka?
- Charlie... to nie twoja wina. Zresztą kto wie, może to wszystko to nie prawda. Zrobimy tak. Mówisz, że jutro Sean jedzie do Londynu? - na co przytaknęłam - Namówię Toma, aby do niego zadzwonił i zaproponował wieczorem piwo. Zobaczymy jak będzie.
- Dobrze. - wytarłam policzki
- A teraz cię przepraszam, ale siedzę z Paulem sama i zaraz zrobi sobie jakąś krzywdę.

Pożegnałam się z nią i sama zresztą musiałam się ogarnąć. Niebawem Sean miał wrócić z pracy. Zawsze tak robił jak na drugi dzień miał jechać. Dlatego też poszłam na górę i ciekawość jednak zaprowadziła mnie do szuflad mojego męża. Szukałam jakiegoś dowodu, ale nic takiego nie znalazłam. Wszystko było tak jak powinno być. Poprawiłam sobie tusz, choć od razu było widać czerwone oczy. Usłyszałam samochód na podjeździe więc wzięłam głębszy wdech i zeszłam na dół, gdzie Sean akurat odkładał teczkę z laptopem na szafkę.

- Hej. - uśmiechnął się na co sama się z nim przywitałam - Jak minął dzień?
- Było ok. A twój? - ruszyłam w stronę kuchni, aby zacząć gotować obiad
- Pracowicie. I tak samo zapowiada się kolejny tydzień. - zauważył rozwiązując krawat - Wszystko gra? - widziałam jak mi się przygląda więc pokiwałam głową, że tak
- Chcesz coś specjalnego na dzisiejszy obiad?
- Nie musisz gotować. Zjadłem dość duży lunch z klientem. - zauważył nalewając sobie wody do szklanki - Zresztą się muszę jeszcze spakować, przygotować trochę dokumentów. Więc tak na prawdę traktuj mnie tak jakbym dalej był w pracy. - zaśmiał się na co pokiwałam głową i zaczęłam robić sobie kolejną herbatę - Charlie co jest? - westchnął podchodząc do mnie i zaraz poczułam jego dłoń w dolnej części pleców i po raz pierwszy poczułam się tak jakby jego skóra parzyła i przez to w moich oczach ponownie pojawiły się łzy
- Nic się nie dzieję. Mam dzisiaj zły dzień, do tego boli mnie brzuch. Więc idź się pakuj, wtedy będę mogła się wcześniej położyć spać. - zauważyłam odchodząc od niego
- No dobrze. Choć szkoda, myślałem, że trochę spędzimy czas, niekoniecznie grzecznie. - zaśmiał się na co przymknęłam oczy, aby nie zacząć na niego krzyczeć i poczułam mdłości
- Nie dzisiaj.

Zostawiłam go samego i uciekłam do swojego gabinetu. Gdzie zamknęłam drzwi o które się oparłam. Musiałam się ogarnąć i nie płakać po kątach. W końcu powinnam być silna, to nie pierwszy raz kiedy mężczyzna mnie zdradza. Przecież to samo zrobił mój chłopak przed Seanem, to dlatego na weselu najlepszej przyjaciółki pojawiłam się jako singielka.

&&&

Dziwiło mnie zachowanie Charlie, była nieobecna, mówiło się do niej, a ona jakby myślami była gdzie indziej. W dodatku widziałem łzy w jej oczach, na dodatek rano miała podkrążone oczy, więc byłem pewny, że nie spała. Czymś się martwiła, ale nie chciała się podzielić tym ze mną i tym mnie zdziwiła. Zawsze się wspieraliśmy jak działo się coś złego, szukała wtedy schronienia w moich ramionach. A tu... wczoraj traktowała mnie wręcz jak powietrze. Dziś zresztą nie było lepiej. Kiedy chciałem się z nią pożegnać, to zanim mi się to udało uciekła do łazienki pod prysznic. I o dziwo zamknęła drzwi na klucz, czego nigdy praktycznie nie robiła. Siedziałem zresztą w pociągu i nad tym rozmyślałem, kiedy usłyszałem swój telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłem „Tom” i nawet się nie zastanawiając od razu odebrałem.

- Kogo to moje uszy słyszą. - zaśmiałem się - Myślałem, że zapomniałeś o mnie.
- Ja? To raczej ty. Doszły do mnie słuchy, że jesteś w drodze do Londynu i nawet nie pomyślałeś, żeby się spotkać na piwko?
- Chętnie. Ale zmiana planów. Jestem w drodze do Oxfordu. - jęknąłem na co westchnął
- Ahh widocznie Sara pomyliła daty. Często się jej to ostatnio zdarza.
- No tak tatusiu. Jak tam przygotowania na przyjście drugiego dziecka? - zaśmiałem się
- Całkiem spokojnie. Paul jest spokojny więc zobaczymy jak to będzie. A wy? Nie myślicie o potomku? Właściwie to dziwne, wyprowadziliście się aby mieć spokój a tu słyszę, że więcej bywasz w Londynie niż w domu.
- Aż tak często nie bywam. - zaśmiałem się choć doszło do mnie, że miał rację. Ostatnio dość często bywałem poza domem.
- Czyżby? W ogóle jak tam praca w Bath?
- Całkiem dobrze. - zauważyłem - Mam sporo pracy, ale nie narzekam. - powiedziałem i wysiadłem z pociągu - Tak jak mówiłeś wiedziemy spokojne życie. - i w tym momencie jęknąłem, gdyż na mnie wskoczyła z piskiem Jojo - Tom muszę kończyć zaraz wysiadam. Pogadamy kiedy indziej. - nie czekając nawet na to aż się pożegna od razu się wyłączyłem i namiętnie pocałowałem dziewczynę - Co to za powitanie?
- Nie mogłam się już doczekać. - uśmiechnęła się - Boże jesteś cholernie seksowny w tym garniturze. Ale to pewnie mówi ci każda.
- Właściwie nie. - zaśmiałem się - Masz mnie teraz na dwa dni.

Po dworcu rozniósł się pisk na co tylko się zaśmiałem i ruszyłem za nią w stronę wyjścia. Jojo - poznałem ją trzy miesiące temu i musiałem przyznać, że czasem zastanawiałem się dlaczego nie poznałem jej wcześniej. Oczywiście dość szybko znaleźliśmy się w jej mieszkaniu i kiedy leżałem na plecach w jej łóżku mogłem powiedzieć, że w końcu byłem zrelaksowany. Usłyszałem pomruk więc zdziwiony spojrzałem na dziewczynę.

- Obiecałeś nie nosić obrączki.
- Przepraszam, po prostu się zagadałem z przyjacielem. Zaraz ją schowam.
- Zostaw. - szepnęła i o dziwo zaczęła się bawić moją dłonią - Myślałeś nad tym jakby wyglądało nasze życie bez niej?
- Bez niej?
- Twojej żony. - westchnęła - Nie jesteś z nią szczęśliwy więc jaki jest sens, że dalej z nią jesteś i ją okłamujesz? Na prawdę jest taka zła i na to zasługuje?
- Charlie nie jest zła, owszem były takie momenty kiedy darliśmy koty.
- Więc jednak nie myślisz o tym, aby od niej odejść?
- Ej Jojo o co chodzi? - zauważyłem podnosząc się do pozycji siedzącej
- Sean... kocham cię. - szepnęła siadając na przeciwko mnie - Choć wiem, że jestem tą drugą. Jednak chciałabym wiedzieć czy jest jakakolwiek szansa na to, że ty też mnie kochasz i pewnego dnia odważysz się ma ten krok. Zostawisz ją i zamieszkamy razem, w Londynie. Tak jak mówiłeś.
- To jest bardziej skomplikowane. - westchnąłem - Mamy z Charlie dom, podział majątku. W dodatku będzie musiała mnie spłacić, włożyłem dość sporą sumę w jej firmę.
- I chodzi ci tylko o kasę? Widzisz nie kochasz jej więc odważ się. Sam mówiłeś, przeprowadziłeś się dla niej do Bath, choć nienawidzisz tego miejsca. Nawet nie lubisz swojego domu. Twoje, nasze życie jest w Londynie. To właśnie tam miałeś karierę o jakiej marzyłeś, a teraz? Jesteś znudzonym mężem, prawnikiem. Nic cię przy niej nie trzyma, sam tak mówiłeś. Inaczej będziesz musiał się zabawiać sam ze sobą bo to co widzisz... - usiadła na mnie nago więc automatycznie wzrok zszedł mi tam gdzie powinien - Już nie będzie należało do ciebie.

&&&

Od dawna nie czułam się źle we własnym domu. Jak tylko Sara dała mi znać, że Sean jednak nie pojechał tak jak mi mówił do Londynu, ponownie zrobiłam gruntowne przeszukanie i od razu w oczy rzuciło mi się to, że w jego szufladzie brakuje bardziej luźniejszych rzeczy i co najważniejsze brakuje prezerwatyw. A jeszcze wczoraj było tu całe pudełko. Byłam w tym momencie na niego wściekła, tak samo jak na siebie. Byłam idiotką. Dałam mu się oszukiwać. I plułam sobie w brodę, że niczego nie zauważyłam. Przez to wszystko, ponownie nie spałam, tylko rozmyślałam i płakałam. Musiałam coś zrobić. Zawsze dla mnie najlepszym rozwiązaniem była ucieczka w pracę, jednak doszło do mnie, że za niedługo mogę nie mieć takich możliwości. Sean przeprowadzając się ze mną do Bath pomógł mi z założeniem firmy, dał całkiem pokaźną sumę, abym ją mogła rozwinąć. Siedziałam tak w fotelu bawiąc się kubkiem, aż doszło do mnie jedno. Szybko złapałam za telefon i wykręciłam numer do przyjaciółki.

- Nic nie mów Tomowi ani nikomu innemu.
- Jasne. - zaczęła - Co zamierzasz zrobić? Chcę to wiedzieć?
- Sean mnie zdradza to fakt. Jednak nie zdaje sobie sprawy z tego, że o tym wiem.
- No tak, więc zamierzasz z nim porozmawiać?
- Nie, wręcz przeciwnie. - zaczęłam - Zamierzam zagrać w jego grę i sprawić, że to on się do wszystkiego przyzna.
- Charlie, co ty kombinujesz? - usłyszałam westchnięcie
- Zamierzam zawalczyć o swoje. Woli mieć inną, proszę bardzo. Jednak nie oddam mu firmy. W naszej intercyzie jest zapis, że w razie naszej winy, druga osoba dostaje większą część majątku. Sam był chętny, aby podpisać intercyzę więc sprawię, że to on weźmie odpowiedzialność za wszystko co zrobił.
- Kochanie, a nie lepiej porozmawiać? Naprawić to wszystko? - zaczęła niepewnie
- Chyba nie mam już sił być traktowana w taki sposób. - szepnęłam czując łzy w oczach - Chciałabym być w końcu szczęśliwa i kochana. Myślałam, że nie wymagam zbyt wiele, jednak jak widać to przerasta mężczyzn.
- Przykro mi. Może wpadnę na jakiś czas?
- Nie trzeba. Masz teraz ważniejsze sprawy na głowie.

Powrót Seana nie należał do przyjemnych. Widząc uśmiech na jego twarzy działał na mnie jak płachta na byka. Dlatego też wybrałam ucieczkę, chowałam się w swoim gabinecie i planowałam. Krótki zarys gry miałam, choć nie do końca byłam pewna czy chcę się w to wszystko bawić, czy nie lepiej byłoby po prostu z nim porozmawiać, wygarnąć mu to wszystko. Rozpad małżeństwa i tak jest z jego winy. Skupiłam się jednak teraz na pracy, robiłam projekt dla jednej pary kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Odwróciłam głowę i widziałam Seana opartego o framugę.

- Dowiem się w końcu co się dzieje?
- Nie rozumiem.
- Jesteś nieobecna. W dodatku chowasz się w gabinecie, coś na pewno musiało się stać.
- Nic się nie stało, mam po prostu sporo pracy. - wzruszyłam ramionami powracając do monitora
- Rozumiem, choć to mnie dziwi. Zawsze po moich powrotach z delegacji mieliśmy czas dla siebie. A tutaj w ogóle cię nie widuje. - westchnął podchodząc do mnie - Na pewno wszystko gra?
- Tak. Po prostu pracuję, sam doskonale wiesz o czym mówię. Zresztą jak Londyn?
- Było ok. Choć teraz chętnie bym spędził wieczór z żoną, może rozpalę w kominku, otworzę butelkę wina?
- Nie dzisiaj. Muszę skończyć ten projekt.

Sean jedynie westchnął, ale pokiwał głową ze zrozumieniem. Na szczęście wyszedł z pokoju więc mogłam odetchnąć z ulgą.

&&&

tadam! dodaje ten rozdział i uciekam pisać dalsze hahahah chyba będę musiała znowu gdzieś wyjechać bo zaczynam tracić wenę... 


niedziela, 9 czerwca 2019

4. Co to za kosmate myśli?

Ostatnio pogoda nie dopisywała i przez to również ja nie miałam dobrego humoru. Nawet projekty mi się nie podobały, więc starałam się spędzać mniej czasu przed komputerem. Szukałam nowych inspiracji, stąd też chodziłam po sklepach i oglądałam nowe wystawy. Zastanawiałam się czy nie zmienić czegoś w domu, dawno nic nie zrobiliśmy. Oglądałam wazony i planowałam, kiedy usłyszałam swój telefon. Zobaczyłam zdjęcie Seana, więc zdziwiona odebrałam.

- Masz dzisiaj spotkanie z klientem?
- Nie, miałam dość siedzenia w domu i buszuje po sklepach, dlaczego pytasz?
- Wróciłem dzisiaj wcześniej do domu, chyba bierze mnie jakieś przeziębienie, więc postanowiłem zaszyć się u nas. Stąd moje pytanie, bo nie ma ciebie.
- Sean… - zaśmiałam się – Raczej dzwonisz do mnie zapytać czy możesz się zaszyć w moim gabinecie ze swoimi aktami i czy nie będę ci przeszkadzać.
- Az taki zły nie jestem. – zauważył – Choć masz rację, siedzę u ciebie w gabinecie.
- Spokojnie, nie mam dziś ochoty pracować. Szukam za to inspiracji, więc do domu wrócę też później.
- No dobrze. Możesz coś kupić po drodze, jakiś obiad.
- Zastanowię się, i jeśli jesteś przeziębiony, to w szafce nad lodówką są leki. Lepiej weź teraz, niż jak już będzie za późno. – zauważyłam – A teraz pracuj.
- Ok., do zobaczenia.

Wyłączyłam się i tylko zaśmiałam. W końcu to nie był tylko mój gabinet, spokojnie mógł z niego korzystać a i tak zawsze się o to pytał. Wróciłam do przeglądania i jednak skusiłam się na kilka rzeczy, czyli na wazony. I po drodze kupiłam sobie nawet kwiaty, i gotowy obiad. Miał rację, nie bardzo miałam ochotę gotować, a znając jego to zapewne jak się zaszyje w gabinecie to nie zobaczę go przez cały dzień. Wróciłam do domu i tylko się ze mną przywitał, akurat robił sobie herbatę więc dałam mu buziaka w policzek i wypakowywałam produkty. Zdziwiony spojrzał na kwiaty więc tylko rzuciłam, że sama sobie kupiłam, wtedy dom ładniej wygląda. Przyjrzał mi się dokładniej. Ale jedynie go wygoniłam do gabinetu. W sumie to w domu panowała cisza, zaszyłam się w salonie pod kocem i przeskakiwałam z kanału na kanał i nie mogłam się na nic zdecydować. W końcu zatrzymałam się na jakiejś komedii i w pewnym momencie kiedy była scena łóżkowa, wpadłam na pomysł. Wyłączyłam telewizor i uciekłam na górę, gdzie wszystko przygotowałam. Z uśmiechem, i w szlafroku zeszłam na dół, gdzie słyszałam jak Sean coś mamrotał pod nosem i bawił się długopisem. Podeszłam tylko do niego i delikatnie go pogłaskałam po karku na co zamruczał i na mnie spojrzał.

- Jest już tak późno? – przetarł twarz na co się cicho zaśmiałam – Jesteś w szlafroku, więc idziesz już spać?
- Coś w tym stylu. – zauważyłam i stanęłam między nim a biurkiem – Pomyślałam, że zanim zjemy kolację, jeśli oczywiście znajdziesz na to chwile, to przyda ci się krótka przerwa.
- Przerwa? Kochanie wiesz ile mam jeszcze akt do przejrzenia? – jęknął opierając się o oparcie fotela – Musze przygotować mowę końcową, a kompletnie nie wiem jak się do tego zabrać. Mój klient jest niewinny, ale dowody…
- Dlatego potrzebujesz chwili relaksu, zaufaj mi. – puściłam mu oczko – Jeśli moje słowa nie robią na tobie wrażenia, to może… - odwiązałam szlafrok pod którym nic nie miałam – To oderwie cię na chwilę od obowiązków?
- Charlie? – przyjrzał mi się dokładnie z lekkim uśmieszkiem – Co to za kosmate myśli?
- Widzisz… oglądałam taki film, i pomyślałam sobie, że możemy być dziś niegrzeczni przez chwilę. – zauważyłam delikatnie wodząc stopą po jego nodze - Obiecuję, że później dam ci spokój.
- Myślisz, że się złamie? – rzucił zaczepnie wygodniej się rozsiadając na krześle – Jak mam tyle pracy?
- Cóż… - zauważyłam i usiadłam na nim okrakiem – Jeśli chcesz odmówić… to najwyżej zaszyję się w naszej sypialni, i sama zbadam swoje ciało centymetr po centymetrze. – szepnęłam mu do ucha przegryzając mu delikatnie ucho na co jęknął – Wtedy będziesz musiał włączyć sobie głośno muzykę.
- Mówisz? Aż tak chcesz być niegrzeczna? – objął mnie delikatnie w pasie na co pokiwałam głową – I zrobiłabyś to beze mnie?
- Liczę jednak na to, że dołączysz.

Sean jedynie się zaśmiał i zaraz przyciągnął mnie do siebie bliżej od razu skradając mi całusa. By po chwili przenieść się z pocałunkami niżej. Z każdym dotykiem jego ust na mojej skórze rozpalał mnie coraz bardziej. I z moją pomocą pozbywał się ciuchów. Doskonale wiedział czego pragnę i przez to nadał szybkie tempo, jedną ręką trzymałam się krawędzi biurka, a drugą obejmowałam go za kark. Jęczałam coraz głośniej, aż w końcu nadszedł mój ulubiony moment. Zaśmiałam się głośno i tylko głaskałam go po włosach, na co sam skradł mi całusa.

- Boże Charlie… jesteś niesamowita. – sapnął na co się zaśmiałam
- Widzisz, a nie chciałeś przerwy.
- Czuję, że przerwa przyda się jeszcze przez jakiś czas. – puścił mi oczko i zaraz z piskiem znalazłam się w górze


Sean szybko znalazł się w naszej sypialni i przez to spędziliśmy w niej znacznie dłużej niż planowaliśmy. A raczej niż on planował. Mi to było akurat na rękę, już od dawna nie czułam się tak dobrze. Zresztą nawet Sean wybrał lenistwo, wolał leżeć obok mnie, nago, niż zejść na dół i pracować. Jak dla mnie był to idealny wieczór. Tylko my, zamknięci w naszej sypialni. Stąd też zasnęłam szybko, wykończona. Przebudziłam się nad ranem czując dłoń wędrującą wzdłuż mojego uda, więc ułatwiłam mu dostęp by po chwili ponownie poczuć go w sobie. Tym razem wykończył mnie zanim dzień się na dobre rozpoczął. W sumie byłam zdziwiona, że on ma jeszcze siłę wstać, wziąć prysznic i jakby nigdy nic ubrać się w garnitur i jechać do pracy. Sama zresztą zeszłam jedynie na dół, aby zrobić nam kawę i zaraz go już nie było. Choć ja miałam szeroki uśmiech na ustach. Zwłaszcza kiedy weszłam do gabinetu i zobaczyłam jego ciuchy. Momentalnie zagryzłam dolną wargę i ten dzień był zdecydowanie lepszy. Nawet szybciej mi się pracowało, choć i tak wolałam trochę skupić się na porządkach w domu, aby w weekend mile spędzić czas z mężem.  

poniedziałek, 3 czerwca 2019

3. Nie mogę się pieprzyć bo masz okres!

Całe dwa dni spędzone w Londynie sprawiły, że kiedy wróciłam do domu, Sean spędzał każdy wieczór ze mną. Było to trochę podejrzane, ale mówił tylko, że ma teraz luźniejszy czas w pracy, i musiałam przyznać, że było miło. Spędzać wieczory na kanapie, przy kominku. Za oknem robiło się coraz chłodniej, więc też wieczorne spacery odpadały. Za to wolałam leżeć na kanapie wtulona w Seana. Niestety, znowu musiał jechać w delegację więc jedynie westchnęłam i starałam się nacieszyć nim teraz, kiedy był obecny. Nawet zaproponowałam mu, aby wziął sobie dzień wolnego, zrobił wagary, ale jedynie się zaśmiał, że zachowuje dziecinnie i nie może teraz zrobić coś takiego. Musiałam zatem zadowolić się wieczorami na kanapie. I w taki o to sposób zostałam sama w domu. A to nie było przyjemne uczucie, ten dom był zdecydowanie zbyt pusty, kiedy nikogo w nim nie było. I nie mogłam się doczekać, aż Sean wróci do domu. Tyle tylko, że on był bardzo zmęczony, czego nie rozumiałam. Mieliśmy właśnie weekend, Sean spał na górze, więc sama siedziałam na dole i czytałam książkę. Wolałam, aby się wyspał, niż był marudny, zwłaszcza, że musiał jechać dzisiaj na zakupy. Zastanawiałam się zresztą czy czasem nie zaproponować wyjście na obiad, jednak jedno spojrzenie na niego i już wiedziałam, że lepiej się nie odzywać nic na ten temat. Sean wstał z bardzo kiepskim humorem i nie chciałam mu podpaść jeszcze bardziej. Byłam tylko ciekawa co takiego się wydarzyło, że wrócił z delegacji aż taki wściekły. Udawałam, że jestem zajęta, aż w końcu usiadł na kanapie z kubkiem kawy i włączył sobie wiadomości.

- Masz jeszcze jakieś plany na dzisiaj?
- Plany? Nie rozumiem. – spojrzałam na niego
- Widziałem, że lodówka jest pusta. W koszu pełno prania, po prostu pytam się czy zamierzasz dzisiaj coś zrobić, czy tylko zamierzasz się lenić na kanapie.
- A nawet jeśli to czy coś złego w tym jest?
- Oczywiście, jest chlew w domu. Byś mogła się tym zająć. – mruknął i podziałało to na mnie jak płachta na byka – W końcu od tego jesteś.
- Że co proszę?! – usiadłam sztywno – Nie jestem twoją pieprzoną gosposią! – rzuciłam książką na stolik na co wylałam kawę i usłyszałam jak klnie – Nie wiem co się wydarzyło, ale nie jestem twoim workiem treningowym, abyś mógł się teraz na mnie wyżyć. Nie podoba ci się to proszę bardzo! Wiesz doskonale gdzie jest ścierka do kurzu, jak działa pralka. Proszę bardzo, jeszcze musisz umyć naczynia i zrób obiad dzisiaj. Ja w tym czasie pojadę na zakupy! W porównaniu z tym co ty robisz w tym domu, ja haruje jak wół i jeszcze prowadzę własną firmę. Ty tylko masz za zadanie zrobić zakupy raz na dwa tygodnie. Wielkie mi obowiązki. – warknęłam
- Bo taka była umowa. Ty siedzisz w domu i masz swoje zadania, ja mam zarabiać na dom i nas utrzymać!
- Utrzymuje się akurat z własnych pieniędzy. I nie było żadnej umowy, to tylko ty sobie takie coś ustaliłeś.
- Teraz. Wcześniej jakoś nie było ci tak łatwo, ja nas utrzymywałem a do tego masz swoją firmę dzięki mnie.
- Skończ! – wrzasnęłam na co zdziwiony siedział – Zaraz powiesz o jedno słowo za dużo. Jadę na zakupy, a ty zrób co chcesz. Posprzątaj, wyjdź gdzie nogi cię poniosą. Cokolwiek! Ale nie traktuj mnie tak jak mnie traktujesz, najlepiej to w ogóle się pieprz!
- Nie mogę się pieprzyć bo masz okres!

Spojrzałam na niego jedynie zrezygnowana i wzięłam kluczyki z portfelem. W samochodzie miałam wszystkie torby, więc nie było problemu, zresztą lista zakupów leżała i tak przy wyjściu.  Byłam wściekła, i nie zamierzałam nawet wracać tak szybko do domu. Dopiero jak zaparkowałam pod sklepem wzięłam głębszy wdech i przetarłam twarz. Nie tego się spodziewałam. Zresztą Sean nigdy nie wypomniał mi jeszcze tego, że to dzięki jego wsparciu finansowym mam swoją firmę. W tym momencie żałowałam, że wzięłam od niego pieniądze, a nie od rodziców. Pierwszy raz powiedział coś takiego i po raz pierwszy był taki obcesowy w stosunku do mnie. Fakt, kłóciliśmy się często, jednak nigdy nie traktował mnie jako swojej gosposi. Spokojnie chodziłam między regałami i pakowałam wszystko z listy do toreb. Trochę tego było, ale musiałam zrobić zakupy na dwa tygodnie. Nawet do domu jechałam okrężną drogą, nie miałam ochoty po prostu wracać i dalej się kłócić. Jednak produkty z lodówki mogłyby się roztopić, więc z ciężkim bólem wróciłam i wszystko wypakowywałam. W domu było czuć środkiem czyszczącym i o dziwo słyszałam pralkę. W progu stanął Sean, więc jedynie zmierzyłam go ostrym spojrzeniem i wróciłam do wypakowywania produktów.

- Przepraszam. – westchnął na co wzruszyłam ramionami – Nie rób tego więcej. Nie jedź kiedy jesteś wściekła.
- Gówno mnie to obchodzi. – mruknęłam – Ktoś i tak musiał.
- Zrobiłbym to. Charlie… - jęknął i zaraz stałam wtulona w niego – Nie rób nigdy więcej tego. Wszystko już zrobiłem, więc możesz do wieczora odpoczywać. Wiem, że też ciężko pracujesz w tygodniu. Byłem dupkiem, to wszystko.
- I to wielkim dupkiem. – mruknęłam – Zwrócę ci wszystko co włożyłeś w moją firmę. Nie mam zamiaru już nigdy więcej usłyszeć od ciebie takiego komentarza.
- Daj spokój. Moje pieniądze, w końcu są również twoimi. Nie musisz mi nic oddawać. I przepraszam za to, choć byłem zły, nie powinienem ci mówić czegoś takiego.
- Jeśli masz zły dzień nie powinieneś się wyżywać na mnie, od tego powinieneś zacząć. – westchnęłam wdychając znajomy zapach – Naprawdę nie chcę się kłócić.
- Ja również. Dlatego dziś zamówimy jakiś obiad, i spędzimy wieczór przy kominku. Proszę.


Pokiwałam jedynie głową na co zobaczyłam delikatny uśmiech i zaraz mocniej mnie do siebie przytulił, więc przymknęłam jedynie oczy. Właściwie to mogłabym tak stać trochę dłużej, ale jednak się wyswobodziłam z jego uścisku i powróciłam do przerwanej czynności, tym razem jednak z małą pomocą. Faktycznie wszystko było zrobione i mogłam spokojnie się zrelaksować, a do tego spędziłam jak dotąd jeden z najlepszych weekendów. Sean naprawdę się postarał, aby wszystko było idealnie i co najważniejsze zmazał tego ogromnego minusa.